– Ale było tak jak teraz – mówi Harvey. – To znaczy świeciło słońce. – Podnosi rękę i porusza drobinki kurzu, które zaczynają tańczyć wokół jego głowy, a ona ma ochotę krzyknąć, żeby tego nie robił. – Widziałem swój cień na podłodze i nigdy nie wydawał się taki jaskrawy i taki gruby. – Przerywa na chwilę, uśmiecha się, a ona widzi, jakie ma spękane wargi. – „Jaskrawy” to dziwne słowo w odniesieniu do cienia, prawda? Podobnie jak „gruby”.
– Harvey…
– Podszedłem do okna i zobaczyłem, że volvo Friedmanów ma z boku wgniecenie. Domyśliłem się, że Frank pił i że to się stało, kiedy wracał do domu.
Janet czuje nagle, że zaraz zemdleje. Widziała to wgniecenie z boku samochodu Franka Friedmana, kiedy podeszła do drzwi, żeby sprawdzić, czy już przywieźli gazetę (nie przywieźli), i pomyślała dokładnie to samo: Frank był w knajpie i zahaczył o coś na parkingu. Ciekawe, jak wygląda ten drugi facet, przeleciało jej przez głowę.
Przychodzi jej na myśl, że Harvey też to widział, że z jakiegoś dziwnego powodu ją podpuszcza. Na pewno jest to możliwe: z gościnnego pokoju, w którym sypia w letnie noce, widać ulicę. Tyle że Harvey Stevens nie jest tego rodzaju mężczyzną. Wygłupy nie są w jego stylu.
Czuje pot na policzkach, czole i karku i serce bije jej szybciej niż kiedykolwiek. Naprawdę czuje, że wydarzy się coś złego, ale dlaczego miałoby się to stać właśnie teraz? Teraz, kiedy świat jest spokojny i przyszłość zapowiada się dobrze. Jeśli sama się o to prosiłam, to przepraszam, myśli… a właściwie się modli. Cofnijcie to, proszę, cofnijcie.
– Podszedłem do lodówki – ciągnie Harvey – zajrzałem do środka i zobaczyłem przykryty folią półmisek z faszerowanymi jajami. Byłem zachwycony: miałem apetyt na lunch o siódmej rano!
Harvey śmieje się. Janet – to znaczy Jax – zagląda do stojącego w zlewie garnka. Patrzy na ostatnie pozostawione w nim jajko na twardo. Inne obrała ze skorupki, przekroiła na pół i wydłubała z nich żółtka. Leżą w misce przy suszarce. Obok stoi słoik z majonezem. Miała zamiar podać faszerowane jajka na lunch, z zieloną sałatką.
– Nie chcę, żebyś mi dalej opowiadał – mówi, ale prawie nie słyszy własnego głosu. Kiedyś była w kółku dramatycznym, a teraz nie jest w stanie odezwać się dość głośno, by usłyszano ją w kuchni. Mięśnie w jej klatce piersiowej są kompletnie luźne, tak jak luźne byłyby mięśnie nóg Harveya, gdyby próbował grać w tenisa.
– Miałem ochotę zjeść jedno, a potem pomyślałem: Nie, jeśli to zrobię, będzie na mnie krzyczała. I nagle zadzwonił telefon. Skoczyłem do niego, bo nie chciałem, żeby cię obudził, i tu zaczyna się straszna część. Chcesz usłyszeć straszną część?
Nie, myśli Janet, stojąc przy zlewie. Nie chcę usłyszeć strasznej części. Ale jednocześnie chce ją usłyszeć, wszyscy chcą ją usłyszeć, tu wszyscy jesteśmy szaleni, a jej matka naprawdę mówiła, że jeśli opowiemy swoje sny, na pewno się nie spełnią, co oznaczało, że powinniśmy opowiadać koszmary i zachować dla siebie te dobre sny, chować je niczym zęby pod poduszką. Mają trzy córki. Jedna mieszka tuż obok, rozwiedziona lesbijka Jenna, o tym samym imieniu co jedna z bliźniaczek Bushów, i wcale jej się to nie podoba, ostatnio nalega, żeby mówić na nią Jen. Trzy córki, co oznacza wiele zębów pod wieloma poduszkami, wiele zamartwiania się o nieznajomych oferujących podwiezienie i słodycze, oznacza wiele ostrożności, i Janet ma nadzieję, że jej matka miała rację, opowiedzenie złego snu jest niczym wbicie kołka w wampirze serce.
– Podniosłem słuchawkę – kontynuuje Harvey – i to była Trisha. – Trisha jest ich najstarszą córką, która przed odkryciem chłopców miała słabość do Houdiniego i Blackstone’a. – Powiedziała z początku tylko „tato”, ale poznałem, że to Trisha. Wiesz, że zawsze poznaje się takie rzeczy.
Tak. Janet wie, że zawsze poznaje się takie rzeczy. Zawsze poznaje się swoje dzieci, już po pierwszym słowie, przynajmniej dopóki nie podrosną i nie staną się kimś innym.
– „Cześć, Trish”, powiedziałem. „Dlaczego dzwonisz tak wcześnie, skarbie? Twoja mama jest jeszcze w łóżku”. Początkowo nie było żadnej odpowiedzi i pomyślałem, że nas rozłączyło, lecz potem usłyszałem ni to szept, ni to pojękiwanie. Nie słowa, ale fragmenty słów. Jakby próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła tego wykrztusić, nie miała siły zaczerpnąć oddechu. I wtedy zacząłem się bać.
Cóż, specjalnie się z tym nie spieszył, prawda? Ponieważ Janet – która była Jax w college’u Sarah Lawrence, Jax w kółku dramatycznym, Jax naprawdę znakomicie całującą się po francusku, Jax palącą gitanes’y i udającą, że lubi tequilę – boi się już od pewnego czasu. Bała się, zanim jeszcze Harvey wspomniał o wgnieceniu z boku samochodu Franka Friedmana. I myśląc o tym, przypomina sobie rozmowę telefoniczną, którą odbyła przed niecałym tygodniem ze swoją przyjaciółką Hannah, tę samą rozmowę, w trakcie której opowiadały sobie później o alzheimerze. Hannah była w mieście, a Janet siedziała zwinięta w kłębek w fotelu przy oknie w salonie i patrzyła na ich jednoakrową działkę w Westport i wszystkie te piękne rośliny, od których pociągała nosem i łzawiły jej oczy, i zanim rozmowa zeszła na alzheimera, mówiły o Lucy Friedman, a potem o Franku, i która z nich to powiedziała? Która z nich powiedziała „Jeśli nie przestanie jeździć po pijaku, w końcu kogoś zabije”?
– I w końcu Trish powiedziała coś, co brzmiało jak „lica” albo „licja”, ale we śnie wiedziałem, że… opuściła… jak to się mówi? Że opuściła pierwszą sylabę i tak naprawdę mówi o policji. Zapytałem, co z tą policją, co próbuje mi powiedzieć o policji, i usiadłem. Tutaj. – Harvey wskazuje krzesło we wnęce, którą nazywają telefonicznym zakątkiem. – Przez chwilę milczała, a potem usłyszałem, jak znowu szepcze te swoje urywane słowa. Doprowadzała mnie tym do obłędu. Cholerna aktorka, pomyślałem, zawsze taka była. I nagle powiedziała „numeru”, jasno i wyraźnie. I domyśliłem się… tak samo jak wcześniej wiedziałem, że próbuje wymówić słowo „policja”… że chce mi powiedzieć, że policja zadzwoniła do niej, bo nie mieli naszego numeru.
Janet kiwa w odrętwieniu głową. Postanowili zastrzec numer przed dwoma laty, ponieważ reporterzy bez przerwy dzwonili do Harveya w sprawie afery Enrona. Na ogół w porze kolacji. Nie żeby Harvey miał coś wspólnego z samym Enronem, ale ponieważ specjalizował się w dużych firmach energetycznych. Kilka lat wcześniej, kiedy Clinton był wielkim szamanem, a świat wydawał się (przynajmniej jej skromnym zdaniem) trochę lepszy i bezpieczniejszy, Harvey wchodził nawet w skład prezydenckiej komisji. I chociaż w Harveyu było wiele rzeczy, które przestały jej się podobać, wiedziała doskonale, że ma więcej uczciwości w małym palcu niż wszyscy ci podlece z Enrona razem wzięci. Uczciwość mogła ją czasami nudzić, lecz wiedziała, co to takiego.
Ale czy policja nie ma sposobów, żeby zdobyć zastrzeżony numer? Może i nie, jeżeli spieszą się, żeby kogoś odnaleźć i coś mu zakomunikować. Poza tym sny nie muszą być logiczne, prawda? Sny to poematy podświadomości.
I teraz Janet nie może już ustać w miejscu. Podchodzi do kuchennych drzwi i wygląda na zewnątrz, patrzy na jasny czerwcowy dzień na Sewing Lane, która, jak przypuszcza, jest ich małą wersją spełnionego amerykańskiego marzenia. Jak bardzo spokojny jest ten poranek z bilionami kropli rosy skrzącymi się w trawie. A mimo to serce wali jej w piersiach, pot spływa po twarzy i chce powiedzieć Harveyowi, że musi przestać, że nie wolno mu opowiadać tego snu, tego strasznego snu. Musi mu przypomnieć, że tuż obok mieszka Jenna – to znaczy Jen, Jen, która pracuje w wypożyczalni wideo w miasteczku i za często popija wieczorami w knajpie z facetami pokroju Franka Friedmana, który mógłby być jej ojcem. Co z pewnością jest jednym z powodów, dla których ją pociąga.