Выбрать главу

Autokar jechał dalej. Claire słyszała krzyki i odgłosy walki. Wybito kolejne okno, obok Shane'a.

– No już, wyskocz – wyszeptała i podniosła się z ziemi.

Wszystko ją bolało i chyba skręciła kostkę, ale to nie miało teraz znaczenia.

Obserwowała autokar.

Nikt nie wyskoczył przez okno.

Claire zaczęła biec za autokarem, a raczej kuśtykać. Po paru metrach musiała się zatrzymać, bo nie mogła już ustać na chorej nodze.

– Shane! – krzyknęła. – Shane, wychodź! No już!

Całą uwagę skupiła na autokarze, ale dzięki ostremu treningowi w Morganville miała niezły instynkt przetrwania. Wyczuła za sobą czyjąś obecność i w samą porę rzuciła się na ziemię.

To był Morley. Piekł się w upalnym słońcu – nie skwierczał jak Michael, ale wyraźnie przybierał kolor niezdrowej opalenizny. I był wkurzony. Machnął ręką i gdyby Clair nie zrobiła uniku, pewnie skręciłby jej kark. Przeturlała się i podniosła na nogi. Znów poczuła ból i zaczęła skakać na jednej nodze do tyłu.

Morley posłał jej dziki, paskudny uśmiech.

– Nikt nie opuszcza wycieczki. A już na pewno nie ty, dziewczynko. Jestem pewien, że Amelie chce cię z powrotem. Jesteś moim zabezpieczeniem. Nie wolno ci oddalać się od grupy.

Wyciągnął rękę w jej stronę. Claire kątem oka dostrzegła, że z wybitego okna wyskakuje jakiś ciemny kształt, który ruszył w ich kierunku. Na początku myślała, że to Michael, ale to był Oliver.

Uderzył z impetem w Morleya jak w mur i odrzucił go na jakieś piętnaście metrów. Morley potoczył się jak kula starych łachów. Kiedy Oliver zobaczył, że Claire kuleje, rzucił jej poirytowane spojrzenie, złapał ją i krzyknął w stronę autokaru:

– Michael, zostaw! Wyłaź!

Zza pagórka wyłonił się z rykiem samochód – radiowóz. Z porytego zadrapaniami dachu zwisały resztki policyjnego koguta.

Nie przyhamował na widok Morleya, tylko zatrzymał się w poprzek drogi z piskiem opon. Kierowca otworzył drzwi od strony pasażera i tylne. Oliver wrzucił Claire na tylne siedzenie, zostawił otwarte drzwi i pognał z powrotem do autokaru. Podskoczył i trzymając się okna, złapał Michaela i pociągnął.

Michael wypadł ciężko na szosę. Oliver jak kot zeskoczył obok i pomógł mu wstać. Zdjął swój kapelusz i włożył na blond czuprynę Michaela, ściągnął płaszcz i narzucił na chłopaka.

Michael starał się uwolnić, ale Oliver zaciągnął młodego wampira do radiowozu, wpakował do środka na tylne siedzenie i zatrzasnął drzwi, nie pozwalając mu wyjść. Od wewnątrz klamki oczywiście nie działały. Michael wylądował częściowo na Claire. Był ciężki i pachniał spalonymi włosami. Próbował wybić okno. Claire zauważyła, że okno jest pomalowane sprejem na czarno. Tylko przednia szyba była czysta.

Oliver usiadł z przodu, odwrócił się i przecisnął pięść przez metalową siatkę odgradzającą przednie siedzenie od tylnego, oderwał część i złapał Michaela za ramię.

– Nie pomożesz im, ginąc. Próbowałeś. Spróbujemy jeszcze raz. To nie koniec.

– Eve wciąż tam jest! Nie mogę jej tam zostawić! – krzyknął Michael, wyrywając się.

Oliver westchnął z niezadowoleniem, złapał Michaela za szyję i przycisnął do poplamionego fotela.

– Słuchaj! – Oliver zerwał kolejny kawałek metalowej siatki, by móc spojrzeć młodemu wampirowi w oczy. – Michael, przyrzekam, że nie opuścimy twoich przyjaciół. Ale musisz się opanować. To im nie pomoże, natomiast zmniejszy twoją przydatność zarówno dla mnie, jak i dla tych, których kochasz. Rozumiesz?

Michael nadal był spięty i gotowy do walki, ale Oliver trzymał go i wpatrywał mu się w oczy tak długo, aż w końcu chłopak uniósł ręce w geście poddania.

Ale Oliver go nie puszczał.

– Ruszaj! – rzucił w stronę kierowcy. – Jedź za autokarem. Morley wsiadł już z powrotem. Będzie jechał dalej, a my powinniśmy się trzymać poza zasięgiem jego wzroku.

– Jak mam go śledzić, jeśli nie będę go widział? – zaprotestował kierowca. Claire uświadomiła sobie, że zna ten głos. Ale nie należał do szeryfa z Durram, ani nawet do jego zastępcy. Brzmiał…

Niemożliwe.

Claire pochyliła się i wyjrzała przez kratę.

– Jason? Jason Rosser? Brat Eve? Co ty tu, u diabła, robisz?

– Oliver potrzebował wsparcia, które nie byłoby łatwopalne. Poza tym tam jest moja siostra.

Eve nadal była w autokarze, dlatego Michael tak się szamotał. Claire czuła się teraz dziwnie zagubiona. Może uderzenie w głowę było mocniejsze, niż jej się zdawało. Bolała ją prawa strona. W ogóle wraz ze spadkiem adrenaliny czuła się coraz bardziej obolała.

Shane. Shane też pozostał w autokarze. Dlaczego?

– Jason, użyj tego, żeby ich śledzić – odezwał się Oliver i wyciągnął coś ze schowka. Wyglądało jak GPS. – Został tak ustawiony, aby śledzić ten autokar.

– Podłożyłeś im pluskwę?

– Nie, twojej siostrze. Podczas zamieszania wrzuciłem jej komórkę do kieszeni. Miejmy nadzieję, że będzie miała okazję jej użyć.

Podał urządzenie Jasonowi, który przypiął je do deski rozdzielczej i ustawił pod takim kątem, aby widzieć kolorowy wyświetlacz z mapą.

– Fajne – stwierdził. – Hej, a może byś jeszcze dał strzelbę? Też by się przydała.

– Nie. Broń to ostatnia rzecz, jaką dałbym ci do ręki.

Po prostu jedź.

Claire uświadomiła sobie, że ma problemy z koncentracją.

– Dałeś Eve telefon?

– Włożyłem do jej kieszeni. Jeśli jej nie przeszukają ponownie, to raczej nie powinni się zorientować. Sporo tam się działo.

– A co z Shane'em? Wszystko w porządku?

– Nie wiem. – Oliver dalej wpatrywał się w Michaela. – W porządku?

– Uwolniłem mu jedną rękę – odpowiedział młody wampir. – Mogłem wyciągnąć ich oboje. Potrzebowałem tylko więcej…

– Jeszcze chwila, a rozszarpaliby cię na strzępy, a to na nic by mi się zdało – stwierdził Oliver. – Patience i Jacob się wycofali. Wiedzą, kiedy sprawa jest przegrana. A poza tym i tak nie wydostałbyś ich oboje. Lepiej, że zostali razem, mogą sobie pomagać. To co, zaczniesz się wreszcie zachowywać rozsądnie? Czy znów mam ci pokazać, kto tu jest szefem?

Michael nie odpowiedział, tylko opuścił ręce. Oliver go puścił.

– Jak się czujesz?

Michael zaśmiał się cicho.

– A co, zacząłeś się przejmować? – Claire uświadomiła sobie, że chłopak wygląda marnie, nawet w mdłym świetle wpadającym przez kawałek przedniej szyby. Był poparzony, miał spuchniętą twarz.

– Nie bardzo – odpowiedział Oliver. – Obawiam się, że możesz stać się ciężarem. A jak nie przestaniesz się zachowywać jak zakochany szczeniak, to na pewno tak skończysz. Jasne? Jeśli chcesz uratować swoich przyjaciół, musisz rozsądniej się zachowywać, gdy zagraża ci niebezpieczeństwo.

Trudno było ustalić, co wyrażała spuchnięta twarz Michaela, ale w oczach na pewno widoczna była nienawiść. Claire z trudem przełknęła ślinę. Michael odetchnął głęboko i odwrócił się do niej.

– Wszystko w porządku? – zapytał, ściągając rękawiczki. Dłonie miał blade, ale tuż powyżej miejsca, gdzie kończyły się rękawiczki, miał sczerniałą i czerwonawą skórę.

Delikatnie dotknął jej twarzy, odwrócił w jedną, a potem drugą stronę. – Wygląda na to, że będziesz miała trochę ran wojennych, twardzielko. – Ale Claire wiedziała, czego tak naprawdę szukał.

– Nie ma śladów kłów. No, w każdym razie żadnych nowych. Spójrz, nie ma nawet śladów po igle.

– Igle?

– Patience i Jacob uparli się, żeby pobierać krew igłą.

Zdaje się, że chcieli ją racjonować.

– Próbowali utrzymać was przy życiu. Z tyloma wampirami zamkniętymi w tak małej przestrzeni to by się musiało skończyć dziką orgią. Nikt z was by nie przeżył, zwłaszcza że byliście związani.