Выбрать главу

Myszka przyjrzała mu się nieufnie.

– Nie wiesz, że nie trzeba, a nawet nie należy wszysssstkiego wyjaśniać? – spytał z uśmiechem.

– Nie wiem – przyznała, czując, że naprawdę nie chce wiedzieć, jak On wygląda. I nie chce, aby w ogóle miał wygląd.

Przez Ogród przemknął wiatr. Pan głęboko westchnął i zapadł się w światłocień, a Wąż podążył Jego śladem. Miał zwyczaj pojawiać się nagle i znikać równie niespodziewanie, lecz odnajdywał się zawsze wtedy, gdy był dziewczynce potrzebny.

Myszka ruszyła szukać Adama i Ewy. Nie było ich nad strumykiem i długo krążyła po Ogrodzie, zanim natrafiła na ich ślad koło jednej z jabłoni. W przeciwieństwie do innych, ta wydawała się mniejsza. Sprawiała wrażenie karłowatej i ułomnej. Myszka zrozumiała, że o tym drzewie mówiła jej kiedyś Ewa. To ono było cherlawe, słabe i należało o nie dbać, by nie uschło.

Ewa obrywała chore gałązki i spryskiwała wodą te, którym udało się zachować życie. Jej lalka, porzucona niedbale, leżała koło pnia. Jabłkowa głowa zaczęła gnić. Pęki trawy, udające włosy, pożółkły od słońca. Patyki, imitujące nogi i ręce, połamały się. “Trzeba zrobić nową”, pomyślała Myszka, ale Ewa na jej widok ożywiła się i powiedziała:

– Dobrze, że przyszłaś, bo moglibyśmy się nie spotkać. Chcemy stąd odejść.

– Opuszczacie Ogród? – zdziwiła się Myszka. – Przecież tutaj jest ślicznie.

– Tak, tutaj cały czas jest ślicznie – potwierdził Adam. – Ani przez chwilkę nic nie jest brzydkie…

– …więc my także wciąż jesteśmy tacy sami – dorzuciła Ewa. – Podobno bezgrzeszni, jak mówi Wąż, ale dlatego zamiast prawdziwego dziecka mamy lalkę. I spójrz, jak ona wygląda…! Nawet nie można jej przytulić.

– Ale macie tu wieczne życie, wieczną młodość, wieczny dzień. Nie wiecie, co to ciężar, choroba i noc – zaprotestowała Myszka.

– Chcemy iść tam, gdzie będziemy mężczyzną i kobietą – oświadczył Adam.

– Przecież jesteście Mężczyzną i Kobietą! – zdziwiła się Myszka.

– Nie – odparła Ewa. – Sama mówiłaś, że nie mamy tam “Nic”, oprócz figowego liścia. Spójrz na Ogród… Wszystkie tutejsze zwierzęta nie mają dzieci. Także rośliny ich nie mają. Nawet jabłka cały czas są takie same. Chcę wiedzieć, jak wygląda noc. Wolę znać Koniec, niż tkwić zawsze na Początku.

– I zostawicie Go samego? – spytała ze smutkiem Myszka.

– Myślę, że tutaj jesteśmy tylko Jego lalkami – powiedziała Ewa, a Myszka pomyślała, że Kobieta nawet nie wie, jak bliska jest prawdy.

– Chcemy być prawdziwi. Z krwi i kości – oświadczył Adam.

– Z brudu i błota, z pyłu i sssssadzy, ze śliny i flegmy – zasyczał Wąż za ich plecami, ale tego nie usłyszeli. Nie chcieli słyszeć.

– Z ciała – dorzucił Adam.

– Z ciała, które choruje, ssstarzeje się i rozsssypuje w proch – dopowiedział bezlitośnie Wąż.

– Co On na to, że chcecie odejść? – spytała niespokojnie Myszka.

– Powiedział nam, przez Węża, że możemy zjeść wszystkie jabłka w Jego Ogrodzie, bylebyśmy zostali. Ale ile można zjeść jabłek, nawet jeśli są zaczarowane? – pożaliła się Ewa.

– Zaczarowane powinny zdarzać się wyjątkowo, a nie być na co dzień – dodał po namyśle Adam.

Myszka namyślała się. Już wiedziała, że jedno, jedyne drzewo w Ogrodzie było inne. Nie miało cudownych, rajskich owoców; było zwykłym drzewem najzwyklejszych wiadomości złego i dobrego. Takich samych jak te w telewizyjnych “Wiadomościach”. Nie miało mocy czarodziejskiej przemiany, nie dawało uczucia odlotu; przeciwnie: bezlitośnie sprowadzało na ziemię. Koło tego drzewa stała teraz Ewa. To nim opiekowała się, aby nie uschło. To ono żyło dzięki jej pomocy. Wymykało się rajskim pojęciom urody i było kluczem do opuszczenia Ogrodu. Wąż mówił, że to drzewo było dobrze ukryte. To prawda. Stało w samym środku, pośród innych drzew, i było najbrzydsze, i to było najlepszym ukryciem, jakie można było wymyślić..

– Jeśli chcecie opuścić Ogród, musicie zerwać jabłko z zakazanego drzewa i je zjeść – powiedziała, pełna smutku, że pomaga w zburzeniu czegoś, co mogłoby trwać przez wieki. Piękne, nieskalane, nieśmiertelne, choć mało prawdziwe.

– Jak mamy znaleźć zakazane drzewo? – spytał Adam. – On ukrył je przed nami.

– Zassstanów się, Myszko – syknął ostrzegawczo Wąż. – Czy wiesz, co robisz?

Myszka jednak nie słuchała Węża. Już przemyślała wszystko.

– Stoicie przy tym drzewie – stwierdziła rzeczowo.

– Niemożliwe! – zawołała Ewa. – Przecież to ja uratowałam je od śmierci! To moje drzewo, a nie Jego!

Myszka nie chciała odbierać jej złudzeń. Już przeczuwała, że istnieje nieskończona liczba Ogrodów, z nieskończoną liczbą Adamów i Ew, którzy pewnego dnia – nie wbrew Niemu, lecz z Jego pomocą – opuszczają to miejsce i idą na dół, do ludzi. Już wiedziała, że On wciąż stwarza i stwarza kolejne Ogrody, kolejnych Adamów i Ewy, wierząc, że pewnego dnia stworzy istotę, z której naprawdę będzie zadowolony. Na razie wciąż Mu się nie udawało. I dlatego w każdym Ogrodzie rosło zakazane drzewo – tylko po to, aby jego mieszkańcy mogli złamać Jego zakaz i odejść, gdy znowu Go rozczarują.

– Musicie zjeść jabłko z tego drzewa. To ono jest kluczem do wszystkiego, właśnie dlatego, że wydaje się chore i kalekie – powiedziała Myszka.

– One nie nadają się do jedzenia! – zawołała Ewa. – Przyjrzyj się im, są brzydkie, a więc na pewno kwaśne i niesmaczne!

Myszka przyglądała się owocom cherlawej jabłonki.

– To jabłko musi być takie jak ziemia, na którą chcecie zejść – powiedziała. Jej bystry wzrok ogarnął prawie wszystkie owoce, gdyż było ich niewiele na tym drzewie. Większość nosiła na sobie piętno walki o życie. Nadgniła i pomarszczona przedwcześnie skórka sąsiadowała z pokrytą pleśnią lub poszarzałą czerwienią. Niektóre jabłka miały w sobie dziurki, z nich zaś wyglądały robaki. Wszystkie toczyła choroba.

– Musicie zjeść takie jabłko – powtórzyła Myszka, wskazując na to, które wydawało się najbrzydsze.

Ewa otrząsnęła się ze wstrętem, ale potem przyjrzała się owocowi, ostrożnie dotykając go palcem.

– Jest paskudny, ale zjemy go – powiedziała, decydując za siebie i za Adama.

– Ale ziemia… Ziemia jest taka osobna. Będziecie pukać i nikt nie otworzy. Będziecie płakać i nikt nie usłyszy – szepnęła Myszka, przypominając sobie dźwiękoszczelne, obite skórą drzwi pokoju ojca.

– Ooo, nie… Ziemia musi być cudowna – rozmarzyła się Ewa. – On… – wskazała na Węża – on mówi, że tam będę miała prawdziwe ciało.

– …i prawdziwe piersi – dorzucił Adam, trochę zdumiony tym, co mówi, gdyż w Ogrodzie piersi Ewy wydawały mu się zbędnymi wypukłościami.

– I tam będziemy mieć Dziecko. Może takie jak ty? – powiedziała Ewa.

“Nie, nie… Oczywiście, że inne”, pomyślała Myszka. “Ono nigdy nie zajrzy na żaden strych. Jego mama nie będzie przez nie płakać, a tato zawsze przystanie, gdy ono zawoła”.

– Tam nie będę nosił figowego liścia! – roześmiał się Adam.

“Wiem. Tam będziesz nosił garnitur, krawat, czarną teczkę, komórkę i laptopa”, pomyślała Myszka.

– Jak przekonacie Go, by się nie gniewał? – spytała.

– Nie będziemy pytać Go o zgodę – oświadczył buńczucznie Adam.

– On się zgadza – powiedział łagodnie Wąż, a Myszka pomyślała: “Oczywiście, że się zgadza. I ledwo sobie pójdą, on zacznie stwarzać kolejny Ogród i kolejnego Mężczyznę i Kobietę”.

– I tutaj, w tym Ogrodzie, zostanie sam? – spytała głośno i ze współczuciem.

– On nie jesst tu sssam – zaśmiał się Wąż.

– A kto z Nim jest? – spytała zafascynowana Myszka. Chciała zobaczyć te inne istoty zamieszkujące Ogród, których obecności jeszcze nie przeczuła.

– Poznasz je. Już niedługo – obiecał Wąż.

– Tak, poznasz je, bo tu zostaniesz – oświadczył Adam.

– Dlaczego? – spytała Myszka bez zdziwienia.

– Zassstanów się… Nie można przebywać równocześnie tu i tam – zasyczał Wąż. – Więc będziesz musiała się zdecydować, Myszko…

– Jeszcze nie – powiedziała prosząco dziewczynka. “Jeszcze tylu spraw nie zakończyłam tam, na dole. Mama już się śmieje, ale tato… Tato nadal biega”, pomyślała z niepokojem.

– Nie mamy wiele czassssu – odparł Wąż. – Ale On daje ci prawo wyboru. Więc jeśli chcesz tam zosssstać…

Wąż urwał i leciutko zatańczył na obie strony swym gadzim łbem.

“Tam… tam jestem taka ciężka…”, pomyślała Myszka, patrząc na niego, a on spojrzał na nią koralikowymi oczami i znów poruszył płaskim łbem w lewo i w prawo.