Józef Roth.
– Chyba mam ochotę się napić.
– Prawie wszyscy mają taką ochotę, tylko po tym nie wiedzą.
Charles Bukowski.
Byłem przerażony i piłem więcej niż zwykle. Pracowałem nad swoją pierwszą powieścią. Siedząc nad maszyną do pisania, wypijałem co wieczór pół litra whisky i dwanaście piw. Do bladego świtu paliłem tanie cygara, waliłem w maszynę, piłem i słuchałem muzyki klasycznej z radia. Postawiłem sobie za cel dziesięć stron dziennie, ale dopiero następnego dnia mogłem sprawdzić, ile napisałem. Wstawałem rano, wymiotowałem i kierowałem się do frontowego pokoju, by zobaczyć, ile kartek leży na kanapie. Zawsze przekraczałem swój limit.
Charles Bukowski.
I usłyszałem głos z nieba mówiący do mnie: Napisz.
Apokalipsa.
Ten dygot trzyma mnie w ryzach.
Theodore Roethke.
I widziałem innego, mocnego anioła, zstępującego z nieba, odzianego w obłok.
Apokalipsa.
Pijaństwo bramą każdej nieprawości. Zwady, urągań, kradzieży, sprośności. i innych wielu: grzech bowiem pijaństwa, to duch szataństwa.
Pieśń przeciw pijaństwu (w kancjonale Heczki, nr 443).
Czemuż nie zaśpiewasz nam tej pijanej aryjki? (w słowniku Samuela B. Lindego).
Jako biolog, jako myśliciel społeczny zajmujący się władzą i przebudową świata, kształtowaniem porządku uniwersalnego – we wszystkich tych wcieleniach zdawał się mieć wielką potrzebę kopulacji.
Saul Bellow.
Dziwna sprawa z tą wódką, jest to piekielnie ostry napitek, tajemniczy wywar z ziółek, który ma jakiś osobliwy związek z gwiazdami.
Herman Broch.
Ramię w ramię szliśmy bulwarem SaintGermaine, a przed witryną ligi antyalkoholowej, wystawiającej, jak zwykle, zeschłe mózgi, rzekłem:
– Tu, oczywiście, najlepiej przejść na drugą stronę.
Philhppe Soupault.
Prawdziwym mężczyzną jest ten, kto pragnie powtórzenia.
S0ren Kierkegaard.
Jako szesnastolatek i wciąż jeszcze uczeń zacząłem bardziej regularnie odwiedzać przyjemnie nieformalny dom uciech, wypróbowawszy wszystkie siedem dziewcząt, skoncentrowałem uczucia na pulchniutkiej Polymni, z którą wypijałem zawsze mnóstwo pienistego piwa, siedząc przy mokrym stoliku w sadzie – wręcz uwielbiam sady.
Vladimir Nabokov.
Moja dusza jest wśród lwów.
Psalm 57.
Rury i kadzie porteru cudowne. Ale szczury wpadają do nich. Wzdymają się z opicia do wielkości owczarków i pływają. Spite porterem i piją, dopóki się nie wyrzygają jak chrześcijanie.
James Joyce.
Kiedy siedziałem w helikopterze przelatując nad Manhattanem, oglądając Nowy Jork, jak gdybym płynął w łodzi o szklanym dnie nad tropikalną rafą, Humboldt prawdopodobnie gmerał pośród swoich butelek, szukając odrobiny soku, żeby go zmieszać z porannym dżinem.
Saul Bellow.
Życie jest możliwe tylko wskutek nieciągłości.
Emil Michel Cioran.
Panie Boże, lubiłem dżem truskawkowy i ciemną słodycz kobiecego ciała. Jak też wódkę mrożoną.
Czesław Miłosz.
Gdyby nie myśl o samobójstwie, dawno bym się zabił.
Emil Michel Cioran.
Mówili o mnie ci, którzy siedzieli w bramie, a byłem piosnką u tych, którzy pili mocny napój.
Psalm 69.
Przez morze była droga Twoja, a ścieżki Twoje przez wody wielkie, wszakże śladów Twoich nie było.
Psalm 77.
A teraz zastanówcie się razem ze mną: co mam wypić?
Wieniedikt Jerofiejew.
14. Wiersze Alberty.
Piękne, piękne jak sen były wiersze Alberty. Światło, a może cień, promień światła, albo cień dziecka, duszyczka tajemnicza i niejasna szła przez te wiersze od wersu do wersu. Nie opuszczała starego domostwa i opiewała chrapliwym sopranem wszystkie przedmioty i sprzęty, co tam kiedyś były. Alberta mówiła wiersz o stojącym na palenisku blaszanym czajniku, w którym kiedyś warzyła się woda, mówiła wiersz o niegdysiejszej wodzie, o samym palenisku, o świecy stojącej na wigilijnym stole, mówiła piękny poemat miłosny o wełnianej czapce chłopca, który codziennie szedł do szkoły pod oknami jej domu.
Jak długo to trwało, nie wiem, jak długo Alberta mówiła poezje, w gruncie rzeczy nie wiem; raczej mówiła krótko niż długo i raczej nie zdarzyło się tak, bym w trakcie recytacji popadł w jakąś pełną zachwytu, krótszą lub dłuższą drzemkę. w każdym razie mówiła wiersze stojąc na środku pokoju jak na środku sceny, wszystko wtedy wskazywało i wszystko teraz wskazuje, że powinno to być potwornie śmieszne, a to nie tylko nie było śmieszne, to wzmagało wzruszenie. Słuchałem wierszy stojącej jak posąg na wykładzinie Alberty i zdawało mi się, że leżę na obłoku.
Potem ona usiadła na brzegu obłoku, który teraz był już zachęcającym brzegiem materaca, i położyła swoją ciepłą dłoń na mojej lodowatej dłoni, i zadała mi pytanie, które tysiące razy słyszałem, zadała mi pytanie, które zadawały mi już tysiące, miliony ludzi, zadała mi pytanie, które zadawali mi już Europejczycy, Azjaci, Amerykanie, Afrykańczycy, Australijczycy i chyba nawet Eskimosi, zadała mi pytanie, którego jak dotąd chyba jeszcze tylko Pan Bóg mi nie zadał.
– Dlaczego pijesz? – zapytała Alberta.
– Alberto – odparłem ze ściśniętym gardłem – gdybym cię poznał dwadzieścia lat temu, nie piłbym wcale.
– Po pierwsze, dwadzieścia lat temu ja miałam cztery lata i gdybyś rzeczywiście mnie wtedy poznał, tobyś dopiero chlał, tobyś chlał po dwakroć albo po stokroć więcej – odpowiedziała ona. – a w ogóle to mów do mnie Alu, tak wolę. Dlaczego pijesz? – powtórzyła.
– Nie wiem – odparłem. – Nie wiem, a raczej znam tysiąc odpowiedzi. Żadna z nich nie jest do końca prawdziwa i w każdej jest łut prawdy. Ale też nie da się do końca powiedzieć, że w sumie tworzą one jakąś jedną, wielką, całą prawdę. Piję, bo piję. Piję, bo lubię. Piję, bo się boję. Piję, bo jestem obciążony genetycznie. Wszyscy moi przodkowie pili. Pili moi pradziadowie i dziadowie, pił mój ojciec i piła moja matka. Nie mam ani sióstr, ani braci, ale jestem pewien: gdyby byli na świecie, wszystkie moje siostry by piły i wszyscy moi bracia również by pili. Piję, bo mam słaby charakter. Piję, bo coś mi się przestawiło w głowie. Piję, bo jestem zbyt spokojny i chcę się ożywić. Piję, bo jestem nerwowy i chcę ukoić nerwy. Piję, bo jestem smutny i chcę rozweselić duszę. Piję, kiedy jestem szczęśliwie zakochany. Piję, bo daremnie szukam miłości. Piję, bo jestem zbyt normalny i potrzebuję odrobiny szaleństwa. Piję, gdy coś mnie boli i chcę ukoić ból. Piję z tęsknoty za kimś. i piję z nadmiaru spełnienia, kiedy ktoś przy mnie jest. Piję, kiedy słucham Mozarta i kiedy czytam Leibniza. Piję z powodu cielesnego uniesienia i piję z powodu seksualnego głodu. Piję, kiedy wypijam pierwszy kieliszek, i piję, kiedy wypijam ostatni kieliszek, wtedy piję tym bardziej, ponieważ ostatniego kieliszka nie wypiłem nigdy.
– Słuchaj – powiedziała z wyraźnym zniecierpliwieniem Ala-Alberta. – Czy w ogóle są takie chwile, kiedy nie pijesz?
– Chyba nie piję wtedy, kiedy jestem tak straszliwie pijany, że nie mam sił do picia, choć prawdę powiedziawszy, zawsze znajduję w sobie siłę, by pić dalej, albo nie piję, kiedy śpię straszliwym pijackim snem, choć kto wie, może wtedy także piję. Ja chyba piję i we śnie, i na jawie.