Выбрать главу

„Drużba nie służba” (co nie wydało się Jean zbyt dowcipne) oraz kuzyn Michaela z Walii, specjalnie przybyły na tę okazję; ale wujka Lesliego nie było. Dziewczyna z jednej małej rodziny wżenią się w drugą małą rodzinę: siedem nieznanych sobie bliżej osób próbuje ocenić, czy wojenne wesele odprawiane jest z wystarczającą pompą. Wujek Leslie powiedziałby, żeby dać sobie spokój z etykietą i zacząć wycinać hołubce; może wygłosiłby przemowę lub wykonał jakieś sztuczki. Być może dlatego tak bardzo jej go brakowało, że jako dziecko zamierzała wyjść za niego za mąż. Jego nieobecność zdawała się podwójną dezercją. Ale cóż, wujek Leslie zrejterował.

Taka była w każdym razie interpretacja wydarzeń dokonana przez jej ojca. Wujek Leslie, który całe życie mieszkał w Anglii, wsiadł na statek wkrótce po powrocie Chamberlaina z Monachium. W poddanym ożywionej dyskusji liście z Baltimore, Leslie zdał następującą relację: Chamberlain obwieścił epokę pokoju, Leslie poszedł po rozum do głowy i zrozumiał, że nie jest już młody, toteż postanowił zobaczyć świat, wkrótce po jego przyjeździe do Ameryki, zupełnie nieoczekiwanie wybuchła wojna, był (odrobinę) zbyt stary, by włożyć na siebie mundur, nie miało sensu przywozić kolejnej gęby do wykarmienia zza Atlantyku, najlepiej zacząć przysyłać paczki żywnościowe, gdy tylko załatwi sobie pracę, oczywiście jeśli Jankesi rzucą się w wir walki, wstąpi do Armii Amerykańskiej, rzecz jasna jeśli będą go chcieli, aha, chyba zostawił w ostatnim mieszkaniu sweter, szkoda by było, gdyby go zjadły mole.

Relacja, jaką złożył ojciec matce, nie do końca się pokrywała z wersją Lesliego. Zawsze wiedziałem, że twój brat to bumelant. Za stary do wojska! A nie łaska w straży cywilnej, służbie przeciwpożarowej albo fabryce zbrojeniowej? Nie, boby sobie pobrudził rączki albo co gorsza się spocił. Myśli, że wystarczy przysyłać paczki żywnościowe i wszystko będzie pięknie. Co dziś planujesz na kolację, mamo? Pasztet Czystego Sumienia, potem odrobinę Ciasta Czystego Sumienia. Trzeba to oczywiście zjeść, nie ma sensu, żeby się zepsuło. Jak on może przysyłać naszej Jean taką frymuśną bieliznę, dopiero co miała obcięty warkocz, nie zniosę, by moja córka ubierała się jak lafirynda, gdy wokół padają bomby, to nieprzyzwoite. Jeśli on wstąpi do Armii Amerykańskiej, to ja przepłynę wpław Morze Północne. Może nasz Bohater Stratosfery po mej prawicy zechciałby jeszcze kawałek Ciasta Czystego Sumienia, może mu nie stanie w gardle, szkoda, żeby się zmarnowało.

Przez pierwsze dwa łatą wojny zjedli mnóstwo Pasztetu Czystego Sumienia. Ojciec skonfiskował bieliznę, lecz wydał ją Jean, gdy wyszła za mąż. Był to jedyny prezent ślubny od wujka Lesliego. Powiadomiła go listownie o zamążpójściu, ale nie dostała odpowiedzi. Do końca wojny po wujku Lesliem słuch zaginął. Ojcowskie rozważania na temat przyczyny nie zawsze spotykały się z przychylną reakcją matki.

Wychodząc za mąż, Jean umiała:

zaścielić łóżko po szpitalnemu;

szyć, cerować i szydełkować;

piec trzy rodzaje ciasta;

zapalić ogień w kominku i wyczyścić kratę;

wypolerować stare pensy, zanurzając je w occie;

uprasować męską koszulę;

spleść warkocz;

zakładać pesarium;

marynować owoce i robić konfiturę;

uśmiechać się, nie mając na to ochoty.

Była dumna z tych osiągnięć, choć nie uważała ich za wystarczające wiano.

Żałowała na przykład, że nie potrafi:

tańczyć walca, quickstepa i polki, gdyż dotychczas nie było to zbyt przydatne;

biegać, nie podtrzymując automatycznie piersi;

z góry wiedzieć, czy jej uwaga jest głupia, czy inteligentna;

przewidzieć pogodę z powiewających na wietrze wodorostów;

wyjaśnić, czemu kury przestały składać jajka;

ocenić, kiedy ludzie stroją sobie z niej żarty;

pozwolić sobie podać płaszcz, nie czując zakłopotania;

zadawać właściwych pytań.

Michael załatwił skądś benzynę i spędzili miesiąc miodowy w gospodzie w New Forest, gdzie było kilka pokojów nad barem. Wyjechali w sobotę późnym popołudniem. Przed Basingstoke zaczął zapadać zmrok. Przepisy przeciwbombowe pozwalały włączyć tylko światła postojowe. Jean martwiła się, czy Michael dobrze widzi w nocy. W przeciwieństwie do Prossera, nie miał wprawy. Bała się: przypomniała sobie, że przez pierwsze kilka miesięcy wojny na drogach zginęło więcej ludzi, niż w wyniku działań wojennych. Położyła Michaelowi rękę na ramieniu, ale chyba źle ją zrozumiał, gdyż przyspieszył.

Gdy zaprowadzono ich do pokoju, Jean była przerażona wielkością łóżka. Wydawało się jej groźne i złośliwe. Przemawiało do niej, zarazem kpiąco i odstręczająco. Przez podłogę przenikały hałasy z baru. Oparła głowę na ramieniu Michaela.

– Czy moglibyśmy na tę noc zostać przyjaciółmi? Milczał, dłoń na jej szyi nieco zesztywniała.

– Oczywiście. Mamy za sobą ciężką podróż. – Pogłaskał ją po głowie i poszedł się umyć. Przy kolacji był wesoły i swobodny. Zadzwonił do swej matki i poprosił, by przekazała Serjeantom wiadomość, że dotarli na miejsce. Jean żałowała, że nie może porozmawiać z matką (konsylium przed operacją), ale przecież Michael na pewno panuje nad wszystkim. Bardzo go kochała, powiedziała mu o tym, potem spytała, czy może się położyć i zgasić światło, póki on jest w łazience. Leżała wśród pachnącej pralnią pościeli i zastanawiała się, co ją czeka. Pogoda była bezchmurna, a letni księżyc w pełni wisiał na niebie jak raca poszukiwacza ścieżek; w wojsku to nazywają księżycem bombardiera.

Następnego dnia rano poszli na spacer, gdyż nie wypadało marnować benzyny nawet podczas miesiąca miodowego, wrócili do gospody na obiad, po południu znów poszli na spacer, umyli się i przebrali. Gdy schodzili na kolację, Jean spytała:

– Czy możemy dziś w nocy być przyjaciółmi?

– Jak tak dalej pójdzie, będę cię musiał zgwałcić – odparł z uśmiechem.

– Tego się właśnie boję.

– No to przynajmniej musisz mi się pozwolić pocałować. Bez rozbieranki.

– Dobrze.

– Przy świetle.

Trzeciego wieczoru Jean powiedziała:

– Może jutro.

– Może? Minęło już pół miesięca miodowego, do cholery. Równie dobrze moglibyśmy pojechać na wycieczkę w góry. – Wydawał się bardzo czerwony na twarzy, gdy na nią patrzył. Czuła lęk, nie tylko dlatego, że się na nią zezłościł; zdała sobie sprawę, że może się jeszcze bardziej zezłościć. Pomyślała też: wycieczka w góry, świetny pomysł.

– Dobrze, jutro.

Ale następnego dnia, zaraz po kolacji, dostała skurczów żołądka, więc sprawę trzeba było odłożyć na kiedy indziej. Czuła, że Michael jest coraz bardziej poirytowany. Gdzieś słyszała, że mężczyźni bardziej niż kobiety potrzebują dać upust żądzy. Co się stanie, jeśli im odmówić? Eksplodują jak chłodnica w samochodzie? Piątego wieczora przy kolacji byli mniej rozmowni. Michael zamówił koniak. Nagle Jean szepnęła:

– Przyjdź na górę za dwadzieścia minut.

Zabrała słynną puszkę i poszła do łazienki. Położyła się na podłodze, oparła pięty na krawędzi wanny i próbowała założyć pesarium. Coś było nie tak z mięśniami. Przeszło jej przez myśl, że gdyby zgasiła światło i myślała o Prosserze w jego czarnym Hurricanie, z czerwoną poświatą na twarzy i dłoniach, może by się rozluźniła; ale wiedziała, że tak nie wolno. Spróbowała kucnąć, lecz po początkowych sukcesach, pesarium wypsnęło się z niej i poplamiło matę pod nogi. Spróbowała jeszcze raz z nogami do góry; zaczynało boleć. Umyła czarnego gumowego potworka, wytarła i zasypała talkiem, po czym odłożyła z powrotem do puszki.