Выбрать главу

Jean przypominała sobie wizytę w niebie. W Świątyni Nieba, jak to nazywali w Pekinie. Przynajmniej nieba nie przemianowali. Suchy czerwcowy poranek, wiatr niesie pył prosto z pustym Gobi. Kobieta jechała na rowerze do pracy, wioząc niemowlę. Dla ochrony przed pyłem niemowlę miało głowę zawiniętą w gazę. Wyglądało jak maleńki pszczelarz.

Na dziedzińcu Świątyni Nieba pył tańczył zamaszyście w koło. Widziała plecy starego Chińczyka. Niebieski kaszkiet, pomarszczona szyja, równie pomarszczony kaftan. Żółwia szyja wyciągnięta na bok ku wielkiej koliźnie Muru Ech. Chińczyk podsłuchiwał rozmowę, której nie miał możliwości zrozumieć. Być może słowa zdawały mu się piękne, głosy nie z tego świata. Lecz Jean przyłożyła ucho do muru i odcyfrowała słowa: coś bezczelnego na temat zmarłego przywódcy Chin, potem miłosne ćwierkanie. Nic więcej. Tylko tyle było słychać.

Jean oczywiście wiedziała, skąd te zachowania Gregory’ego. Pobrzękiwał pieniędzmi w kieszeni. Darł się na niebo. Cały ten popłoch, który w jego mniemaniu tak dobrze przed nią ukrywał; po dorosłemu powtarzał to, co ona i wujek Leslie robili prawie stulecie wcześniej pod wonnymi bukami, przed czternastym dołkiem, na „psiej nodze”: odchylali głowę i wyli do pustego nieba, wiedząc, że choćby wykrzyczeli sobie płuca, nikt ich tam w górze nie usłyszy. Potem przewracali się na plecy, wyczerpani, ale trochę dumni i zadowoleni z siebie: nawet jeśli nikt nie słucha, dowiedli swego istnienia. To samo robił Gregory. Dowodził swego istnienia. Martwiła się tylko, żeby sobie nie zrobił krzywdy przy wywrotce na plecy.

Gregory zaczął żartobliwie wypytywać KOZ o samobójstwo. A także ostrożnie: nigdy nie wiadomo, czy przy zboczeniu w pewne rewiry nie włącza się automatyczna blokada systemu. Kto wie, czy nie spadnie mu na podołek paczka euforyzantów albo czy w porannej poczcie następnego dnia nie przyjdzie bon wczasowy.

Niebezpieczny urok KOZ polegał na tym, że można było pytać o cokolwiek. Jeżeli sobie pofolgować, zgłębianie kwestii egzystencjalnych mogło się przerodzić w zwykłą ciekawskość. Gregory szybko dał się uwieść bogactwu anegdot na temat poszczególnych samobójstw. Duże wrażenie wywarło na nim na przykład słynne „samobójstwo zainspirowane” pana Budgella, który po wyjściu z przedstawienia sztuki Addisona „Katon” rzucił się do Tamizy, na obronę swego postępku pozostawiwszy następujący tekst:

Co Katon uczynił, a Addison pochwalił, Złym być nie może.

Gregory poprosił o streszczenie sztuki i zrobiło mu się żal pana Budgella. Katon zabił się, aby wyrazić sprzeciw wobec dyktatury i zawstydzić swych rodaków. Biedny pan Budgelclass="underline" nikt nie poczuł się ani trochę zawstydzony jego odejściem.

Trochę bardziej przekonujący był przykład Robecka, szwedzkiego profesora, który napisał długi traktat nawołujący czytelników do samobójstwa, a potem wyruszył łódką w morze, aby przydać swemu dziełu wiarygodności. Gregory chciał sprawdzić, ile egzemplarzy książki Robecka się sprzedało i ile osób poszło w jego ślady, ale nie istniały dane na ten temat. Wertował więc dalej i doszedł do japońskich panteistów, którzy napełniali sobie kieszenie kamieniami i ciskali się w morze na oczach pełnych podziwu krewnych; do niewolników przewiezionych z Zachodniej Afryki, którzy zabijali się w wierze, że na powrót ożyją w swym rodzimym kraju; i wreszcie do australijskich aborygenów, którzy sądzili, że kiedy umiera czarny, jego dusza odradza się w białym, toteż dla osiągnięcia niezwłocznej zmiany pigmentacji skóry uprawiali samozagładę. – Czarny facet buch na ziemię, biały facet hop do góry – wyjaśnili onegdaj.

W osiemnastym wieku Francuzi uważali Anglię za wyroisko samobójców. Powieściopisarz Prevost przypisywał namiętność Anglików do tego rodzaju śmierci paleniu węglem w piecach i kominkach, spożyciu niedogotowanej wołowiny i nadmiernemu oddawaniu się uciechom cielesnym. Mme de Stael była zaskoczona popularnością samozagłady, wziąwszy pod uwagę brytyjski zakres wolności osobistej i powszechną oziębłość religijną. Niektórzy, jak Monteskiusz, winą za tę narodową skłonność obarczali klimat, lecz Mme de Stael miała inne zdanie; pod sławetną flegmą Brytyjczyków wyczuwała zapalczywą, porywczą naturę, która niezwykle boleśnie przeżywała najlżejszy choćby objaw rozczarowania lub znudzenia.

Przypisywanie jego rodakom tak skrajnej śmiałości, schlebiało patriotycznym uczuciom Gregory’ego, lecz go nie przekonało. Zwrócił się ku starożytnym. Pitagoras, Platon i Cycero aprobowali samobójstwo, a stoicy i epikurejczycy uważali je za moralnie przydatne. Gregory wywołał listę wybitnych Greków i Rzymian, którzy odebrali sobie życie. Pitagoras zagłodził się na śmierć z powodu taedium vitae. Menippos powiesił się, gdyż poniósł straty finansowe. Likamb powiesił się wskutek ośmieszenia. Labienus zamurował się, gdyż jego pisma zostały potępione i spalone. Demonaks zagłodził się na śmierć, kiedy przyszło mu stawić czoło „utracie wpływów mającej źródło w starości”. Stilphon zmarł na zatrucie z nieznanych przyczyn (skąd się wziął na liście?). Seneka otworzył sobie żyły, gdyż został uwikłany w spisek przeciwko Neronowi. Zenon powiesił się, przetrąciwszy sobie kość w palcu. I tak dalej. Żony połykały rozżarzone węgle z powodu zmartwień rodzinnych, bądź zadawały sobie pchnięcie sztyletem, gdy ich mężowie szli na wygnanie.

Starożytni uporządkowali samobójstwo. Filozofowie zezwalali na nie w przypadkach ujmy na honorze, politycznej bądź militarnej porażki i poważnej choroby. Ale Gregory był zdrów, nie miał już większych szans stanąć na czele armii lub rządu, a wyraz honor większość ludzi musiała sprawdzać w słowniku. Żaden z filozofów starożytnych, zwrócił uwagę Gregory, nie twierdził, że samobójstwo jest dobre samo w sobie. Tylko ten dziwny Szwed, który powiosłował w morze, tak twierdził.

Gregory miał się już wyłączyć, kiedy przyszło mu do głowy ostatnie pytanie, które powinien był zadać już wcześniej. Ale jak to ująć?

– Kto tobą steruje?

– POWTÓRZ.

– Kto tobą steruje?

– ZMODYFIKUJ.

– Jak funkcjonujesz?

– KOZ ZAPOCZĄTKOWANY 1998 PO RAPORCIE KOMISJI DONOVANA. PIERWOTNY BANK INSTALACJA OSIEMDZIESIĘCIU CZTERECH PROCESORÓW SZEREGOWO…

„Przerwij”. – Czy możesz sam sobie zadawać pytania?

– CZY MÓZG MOŻE MÓWIĆ DO SIEBIE? PROSZĘ O ODPOWIEDŹ.

Gregory zastanowił się. Nie był pewien. Zdziwił go także ostry ton komputera.

– Tak.

– JESTEŚ PEWIEN? NAMYŚL SIĘ JESZCZE.

– Tak.

– JESTEŚ PEWIEN? NAMYŚL SIĘ JESZCZE, GREGORY.

Ojej, wie, jak mam na imię. Potem, z góry znając odpowiedź, spytał:

– Kto nadzoruje dane wyjściowe?

– POWTÓRZ.

– Kto nadzoruje dane wyjściowe?

– WYJŚCIOWE ZALEŻNE OD WEJŚCIOWYCH.

– Kto kontroluje wejściowe?

– UŻYTKOWNIK.

– Czy są jakieś filtry danych wejściowych?

– WYTŁUMACZ.

– Czy istnieje dostęp do sieci pomiędzy bankiem centralnym KOZ a użytkownikiem?

– ZMODYFIKUJ.

Chryste Panie, pomyślał Gregory, traktuje mnie jak dziecko albo obcokrajowca. Zmodyfikuj. Wytłumacz. Kapryśny i złośliwy drań. Wiedział jednak, że niepotrzebnie się unosi, gdyż zboczył po prostu z normalnej procedury. Mimo to denerwujące. Jeśli Likamb mógł się powiesić z powodu ośmieszenia, a Zenon z powodu przetrącenia kości palca, Gregory był zaskoczony, że nie słyszał o przypadkach samobójstw wśród sfrustrowanych użytkowników KOZ.