Выбрать главу

– Panowie, za „Titanica". Niech nigdy nie spoczywa w spokoju.

– Za „Titanica"!

– Słusznie, za „Titanica".

Admirał usiadł na składanym krzesełku, sączył szkocką i leniwie się zastanawiał, który z mężczyzn obecnych w tym wilgotnym pomieszczeniu jest na liście płac sowieckiego rządu.

53.

Sekretarz Generalny Georgij Antonow ssał fajkę krótkimi pociągnięciami, patrząc na Prewłowa zamyślonym wzrokiem.

– Muszę powiedzieć, kapitanie, że to całe przedsięwzięcie mi się nie podoba.

– Rozważyliśmy wszystkie możliwości i tylko to nam pozostało – rzekł Prewłow.

– Ale to jest najeżone niebezpieczeństwami. Obawiam się, że Amerykanie nie pogodzą się zbyt łatwo z kradzieżą bizanium.

– Kiedy już znajdzie się w naszych rękach, towarzyszu sekretarzu, to Amerykanie będą mogli sobie krzyczeć do woli. Zatrzaśniemy im drzwi przed nosem.

Antonow splatał i rozplatał ręce. Na ścianie za jego plecami wisiał duży portret Lenina.

– Nie wolno nam dopuścić do żadnych międzynarodowych reperkusji. Dla świata musi to wyglądać tak, jakbyśmy postępowali zgodnie z prawem.

– Tym razem prezydent Stanów Zjednoczonych niczego nie uzyska. Prawo międzynarodowe jest po naszej stronie.

– Będzie to oznaczało koniec tego, co zwykło się nazywać odprężeniem – rzekł Antonow zmartwionym głosem.

– Będzie również oznaczało początek końca Stanów Zjednoczonych jako supermocarstwa.

– Taka argumentacja dodaje otuchy, kapitanie. Nawet mi się podoba – oznajmił Antonow. Zgasła mu fajka, więc ponownie ją zapalił, wypełniając gabinet słodkawym aromatem. – Jednakże gdybyśmy przegrali, Amerykanie mogliby to samo powiedzieć o nas.

– Nie przegramy.

– Gadanie – stwierdził Antonow. – Dobry adwokat nie tylko planuje obronę, ale również stara się przewidzieć ataki prokuratora. Jakie środki przedsięwzięliście na wypadek, gdyby nie udało się uniknąć niepomyślnego dla nas rozwoju wydarzeń?

– Bizanium zostanie zniszczone – odparł Prewłow. – Skoro my nie możemy go mieć, to i oni nie będą go mieli.

– Czy to dotyczy również „Titanica"?

– Musi. Niszcząc „Titanica", zniszczymy bizanium, a zrobimy to w taki sposób, żeby całkowicie wykluczyć możliwość ponownego wydobycia.

Prewłow umilkł, lecz Antonow był zadowolony. Już przedtem wydał zgodę na przeprowadzenie tej misji. Uważnie przyjrzał się Prewłowowi. Kapitan wyglądał na człowieka nie przyzwyczajonego do porażek. Każde jego posunięcie, każdy gest wydawał się dokładnie przemyślany; nawet w jego słowach wyczuwało się pewność, pewność siebie wynikającą z rozwagi. Tak, Antonow był naprawdę zadowolony.

– Kiedy wybieracie się na północny Atlantyk? – spytał.

– Jeżeli pozwolicie, towarzyszu sekretarzu, to niezwłocznie. Patrolowy bombowiec dalekiego zasięgu czeka na lotnisku w Gorkim, w każdej chwili gotowy do startu. Bezwarunkowo muszę w ciągu dwunastu godzin znaleźć się na mostku kapitańskim „Michaiła Kurkowa". Szczęśliwy los zesłał nam huragan, który wykorzystam jako pretekst do tego, co będzie się wydawało absolutnie legalnym przejęciem „Titanica".

– A więc nie będę was zatrzymywał. – Antonow wstał i objął Prewłowa niczym niedźwiedź, – Liczy na was cały Związek Radziecki, kapitanie Prewłow. Bardzo was proszę, nie zawiedźcie nas.

54.

Ten dzień Pitt mógłby uznać za dobry do chwili, gdy przerwał swoje normalne zajęcia, związane z akcją ratowniczą, i zszedł do ładowni numer l na pokładzie G.

W mrocznym przedziale ujrzał obraz całkowitego zniszczenia. Skarbiec, w którym było bizanium, znajdował się pod zwaloną przednią grodzią.

Pitt stał tam przez dłuższy czas, patrząc na kłębowisko połamanej i pogiętej stali, uniemożliwiającej dostęp do cennego pierwiastka. Wtem poczuł, że ktoś za nim stoi.

– Wygląda na to, że nic z tego nie wyjdzie – powiedział Sandecker.

Pitt pokiwał głową.

– Przynajmniej na razie.

– Chyba żeby…

– Miną całe tygodnie, nim za pomocą naszego przenośnego sprzętu wytniemy ścieżkę w tej stalowej dżungli.

– Nie ma innego sposobu?

– Duży kran portowy usunąłby to w ciągu paru godzin.

– Z tego, co mówisz, wynika, że nie mamy wyboru i musimy czekać, aż będziemy mogli skorzystać z urządzeń suchego doku w Nowym Jorku.

– Przeniesienie bizanium na „Koziorożca" byłoby jednak korzystnym posunięciem – stwierdził Pitt. – Z pewnością oszczędziłoby nam mnóstwa zmartwień.

– Można zamarkować przeładunek.

– Nasi przyjaciele, którzy pracują dla Rosjan, natychmiast wyczują pismo nosem, zanim pierwsza skrzynia znajdzie się na burcie.

– Zakładając, oczywiście, że obaj są na pokładzie „Titanica".

– Jednego już namierzyłem. Tego, który zabił Munka. Nazwisko drugiego pozostaje w sferze domysłów.

– Bardzo chciałbym dowiedzieć się, kogo wytropiłeś – rzekł Sandecker.

– Dowody, jakimi dysponuję, nigdy by nie przekonały prokuratora federalnego, a tym bardziej ławy przysięgłych. Daj mi jeszcze parę godzin, admirale, a do rąk własnych przekażę ci obu, i „Srebrnego", i „Złotego", czy jak tam brzmią te ich głupawe kryptonimy. Admirał ze zdziwieniem spojrzał na Pitta.

– To już jesteś tak blisko? – spytał.

– Jestem tak blisko.

Sandecker zmęczonym ruchem przetarł sobie dłonią twarz i zacisnął wargi. Popatrzył na tony stali pokrywające skarbiec.

– Zostawiam to tobie, Dirk. W tej grze będę popierał cię do samego końca. W istocie nie mam zbyt wielkiego wyboru.

Pitt miał również inne zmartwienia. Do przybycia dwóch holowników Marynarki Wojennej, które obiecał przysłać admirał Kemper, pozostawało jeszcze wiele godzin, a poza tym pewnego ranka przechył „Titanica" na lewą burtę bez wyraźnego powodu zwiększył się do siedemnastu stopni.

Statek zdecydowanie za głęboko siedział w wodzie; grzebienie fal pluskały na wysokości uszczelnionych iluminatorów wzdłuż pokładu E, zaledwie trzy metry od szpigatów. Wprawdzie Spencerowi i obsłudze pomp udało się spuścić rury ssące przez luki do ładowni, to jednak nie zdołali się przedrzeć przez zawalone rumowiskiem zejścia do maszynowni i kotłowni, gdzie w dalszym ciągu było najwięcej wody.

Drummer siedział w sali gimnastycznej, brudny i wyczerpany po całodobowej pracy. Małymi łykami pił z kubka kakao.

– Boazerie gniły przez prawie osiemdziesiąt lat w wodzie, odpadły i zablokowały korytarze, które teraz są bardziej zapchane niż rupieciarnie w Georgii – rzekł.

Pitt siedział tam, gdzie spędził całe popołudnie, pochylony nad stołem kreślarskim obok radiostacji. Zaczerwienionymi oczami wpatrywał się w rysunek przekroju poprzecznego nadbudówek „Titanica".

– Czy nie można by się tam dostać głównymi schodami albo szybami wind?

– Od pokładu D do samego dołu schody są zawalone tonami różnych gratów – oświadczył Spencer.

– I nie ma mowy o zejściu szybami wind – dodał Gunn. – Są zatkane całą masą skorodowanych lin i połamanego żelastwa. Na domiar złego wszystkie podwójne drzwi wodoszczelne w dolnych przedziałach są zamknięte i zakleszczone na amen.

– Zostały automatycznie zamknięte przez pierwszego oficera zaraz po tym, jak statek uderzył w górę lodową – powiedział Pitt.

W tym momencie do sali wtoczył się niski, byczkowaty mężczyzna, brudny i wysmarowany olejem od stóp do głów. Pitt spojrzał na niego i lekko się uśmiechnął.

– To ty, Al?