Выбрать главу

– A gdyby prezydentem została kobieta i chciała się z tobą kochać, to co byś zrobił?

– Dla ojczyzny zrobiłbym wszystko – odparł Pitt. – Ale do czego zmierzasz?

– Odpowiadaj na pytania. Poszedłbyś z nią do łóżka?

– To zależy.

– Od czego?

– Nieważne, czy byłaby prezydentem, czy nie, ale gdyby miała siedemdziesiąt lat i skórę pomarszczoną jak suszona śliwka, a przy tym była tłusta, toby mi nie stanął. Właśnie dlatego mężczyzna nigdy nie jest dobrą prostytutką.

Dana uśmiechnęła się i zamknęła oczy.

– Pokochaj mnie jeszcze.

– Po to, byś mogła sobie wyobrażać, że zabawiasz się z prezydentem?

– Przeszkadza ci to?

– Właściwie oboje możemy robić to samo. Ja będę myślał, że jesteś Ashley Fleming.

73.

Siedząc w kucki na podłodze luksusowej kabiny C-95, Prewłow podniósł głowę, kiedy mors trzymający straż w korytarzu przekręcił klucz w świeżo naoliwionym zamku i otworzył drzwi. Z pistoletem M-24 gotowym do strzału mors skontrolował kapitana wzrokiem, a potem odsunął się na bok, by wpuścić jakiegoś mężczyznę.

Człowiek ten miał ze sobą aktówkę i był ubrany w garnitur, który prosił się o żelazko. Blady uśmiech przemknął po jego twarzy, gdy Prewłow przyjrzał mu się badawczo i ze zdziwieniem go rozpoznał.

– Kapitanie Prewłow, jestem Warren Nicholson.

– Wiem – powiedział Prewłow wstając i bardzo elegancko się skłonił. – Nie byłem na to przygotowany, że będę gościł samego szefa Centralnej Agencji Wywiadowczej. Przynajmniej nie w tak krępujących warunkach.

– Przyjechałem tu, by osobiście eskortować pana do Stanów Zjednoczonych.

– Bardzo mi miło.

– To raczej nam jest miło. Uważa się pana za rzeczywiście wielką zdobycz.

– A zatem będę miał pokazowy proces, który roztrąbicie po całym świecie, oskarżając mój rząd o piractwo na pełnym morzu. Nicholson znów się uśmiechnął.

– Nie. Obawiam się, że o pańskiej zdradzie nikt się nie dowie, poza kilkoma wysoko postawionymi osobami w waszym i naszym rządzie.

Prewłow zmrużył oczy. Najwyraźniej tego się nie spodziewał.

– O mojej zdradzie…? Nicholson bez słowa skinął głową.

– W żaden sposób nie uda wam się nakłonić mnie do dobrowolnej zdrady – rzekł Prewłow ponurym głosem. – Będę zaprzeczał przy każdej okazji.

– Szlachetny gest – odparł Nicholson, wzruszając ramionami. – Ponieważ jednak nie będzie żadnego procesu i żadnych przesłuchań, jedynym wyjściem dla pana jest prośba o azyl polityczny.

– Powiedział pan: żadnych przesłuchań. Muszę stwierdzić, że pan kłamie, panie Nicholson. Dobry wywiad nie pominąłby okazji zdobycia informacji, których mógłby dostarczyć człowiek na moim stanowisku.

– Jakich informacji? Nie może nam pan powiedzieć niczego, o czym już byśmy nie wiedzieli.

Prewłow był wytrącony z równowagi. Pomyślał, że musi sobie wszystko uporządkować. Tylko w jeden sposób Amerykanie mogli zdobyć tajemnice wywiadu radzieckiego, zamknięte w kartotece w jego moskiewskim gabinecie. Środek układanki był jeszcze pusty, ale pozostałe jej elementy pasowały do siebie jak ulał. Prewłow spojrzał Nicholsonowi prosto w oczy.

– Porucznik Marganin jest jednym z waszych ludzi? – powiedział spokojnie.

Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.

– Tak – odparł Nicholson, skinąwszy głową. – Jego prawdziwe nazwisko brzmi Harry Koskoski, a urodził się w Newark w stanie New Jersey.

– Niemożliwe – rzekł Prewłow. – Osobiście sprawdzałem cały życiorys Pawła Marganina. Urodził się i wychował w Komsomolsku nad Amurem. W rodzinie krawca.

– Zgadza się. Prawdziwy Marganin był rodowitym Rosjaninem.

– A zatem wasz człowiek jest sobowtórem, wtyczką?

– Zorganizowaliśmy to cztery lata temu, kiedy jeden z waszych niszczycieli klasy „Kaszina" eksplodował i zatonął na Oceanie Indyjskim. Marganin należał do nielicznych członków załogi, którzy się uratowali. Został wyłowiony z wody przez tankowiec Exxonu, ale wkrótce zmarł, nim statek dopłynął do Honolulu. Rzadko trafia się taka okazja i musieliśmy szybko działać. Spośród wszystkich naszych agentów znających język rosyjski Koskoski był najbardziej podobny do Marganina. Zoperowaliśmy mu twarz, żeby wyglądała, jakby uległa zniekształceniu wskutek wybuchu, a później przewieźliśmy go samolotem na małą odludną wysepkę, położoną dwieście mil od miejsca zatonięcia okrętu. Kiedy wreszcie znaleźli go miejscowi rybacy i nasz fałszywy Rosjanin powrócił do kraju, bredził i cierpiał na głęboką amnezję.

– Dalszy ciąg znam – powiedział Prewłow.

– Nie tylko poprawiliśmy mu twarz za pomocą operacji, ale również nauczyliśmy go jego życiorysu.

– Otóż to. Znakomite posunięcie, panie Nicholson.

– W ustach jednego z najważniejszych ludzi w sowieckim wywiadzie to naprawdę rzadki komplement.

– A więc cały ten plan naprowadzenia mnie na „Titanica" uknuto w CIA i zrealizowano przy pomocy Marganina.

– Koskoski, alias Marganin, był pewien, że pan zaakceptuje ten plan, i tak się stało.

Prewłow wbił wzrok w podłogę. Mógł się przecież domyślić, podejrzewać, że Marganin od samego początku powoli i sprytnie zakłada, mu stryczek.

– Jak to wszystko się skończy? – spytał ponuro.

– Marganin zdążył już przedstawić solidne dowody pańskiej… przepraszam za wyrażenie… podstępnej działalności i za pomocą podrzuconych materiałów udokumentować, że od początku zamierzał pan doprowadzić do tego, aby misja w sprawie „Titanica" skończyła się niepowodzeniem. Widzi pan, kapitanie, dowody pańskiej zdrady przygotowywano przez prawie dwa lata. Sam pan znacznie się do tego przyczynił swoim wystawnym stylem życia. Pańscy zwierzchnicy mogą wyciągnąć z tego tylko jeden wniosek: sprzedał się pan za bardzo wysoką cenę.

– A jeśli temu zaprzeczy?

– Któż panu uwierzy? Śmiem twierdzić, że pańskie nazwisko już figuruje na liście osób przeznaczonych do likwidacji.

– Więc co się teraz ze mną stanie?

– Ma pan dwa wyjścia do wyboru. Albo po jakimś czasie pana zwolnimy…

– Nie przeżyłbym nawet tygodnia. Doskonale wiem o sieci zabójców KGB.

– …albo będzie pan z nami współpracował. – Nicholson przerwał, zawahał się, a potem powiedział zdecydowanym tonem:

– Jest pan człowiekiem błyskotliwym, kapitanie, najlepszym fachowcem w swojej dziedzinie. Nie chcemy, żeby takie umysły się marnowały. Chyba nie muszę mówić, jaką wartość przedstawia pan dla zachodnich wywiadów. Stąd mój zamiar powierzenia panu kierownictwa nowej komórki, której zadania są zgodne z pańską specjalnością.

– Przypuszczam, że powinienem być wam za to wdzięczny – powiedział Prewłow oschłym tonem.

– Oczywiście zmienimy panu twarz. Przejdzie pan intensywny kurs, w czasie którego nauczy się pan idiomów angielskich i amerykańskich, a także wszystkiego, co dotyczy naszej historii, sportu, muzyki i rozrywek. W końcu nie zostanie żaden ślad, który mógłby naprowadzić na pana KGB.

W oczach Prewłowa pojawiło się zainteresowanie.

– Pańska pensja wyniesie czterdzieści tysięcy rocznie plus koszty reprezentacyjne i samochód.

– Czterdzieści tysięcy dolarów? – zapytał Prewłow, siląc się na spokój.

– Można za to kupić sporo bombajskiego dżinu – powiedział Nicholson, uśmiechając się jak wilk, który zasiada do obiadu w towarzystwie ostrożnego królika. – Myślę, że jeśli naprawdę się pan postara, kapitanie Prewłow, to spodobają się panu przyjemności, jakich dostarcza nasza zachodnia dekadencja. Nie uważa pan?

Prewłow przez kilka sekund nic nie mówił. Wybór jednak był oczywisty: nieustanny strach albo długie przyjemne życie.