Выбрать главу

„Srebrny" i „Złoty" – ciągnął Pitt – regularnie wysyłali meldunki o podnoszeniu wraku, a robili to w zmyślny sposób. Używali do tego urządzenia na baterie, wysyłającego pod wodą fale dźwiękowe podobnie jak sonar. Powinienem był się zorientować już wcześniej, kiedy ich sygnały wykryła obsługa sonaru na „Koziorożcu", ale ja je zlekceważyłem uznając, że to jakiś złom poruszany podwodnym prądem stuka w kadłub „Titanica". W ogóle nie przyszło nam do głowy, że ktoś może wysyłać kodowane wiadomości. Nikt nie zadał sobie trudu, by rozszyfrować te przypadkowe dźwięki. To znaczy nikt poza człowiekiem ze słuchawkami na pokładzie „Michaiła Kurkowa".

Pitt przerwał i rozejrzał się po jadalni. Wszyscy uważnie go słuchali.

– Zaczęliśmy węszyć za tymi draniami dopiero wówczas, gdy Henry Munk w tak nieodpowiedniej chwili poczuł, że musi spłacić dług naturze. Wracając na dziób z rufy „Safony II", usłyszał sygnały nadawane przez to urządzenie, zainteresował się nimi i złapał jednego z agentów na gorącym uczynku. Wasz człowiek prawdopodobnie próbował wykręcić się jakimś kłamstwem, lecz Munk był specjalistą od instrumentów. Zorientował się, co to za urządzenie i co jest grane. Był to jeszcze jeden przykład potwierdzający, że ciekawość zabija kota. Munka należało zmusić do milczenia i zmuszono: uderzeniem statywem Woodsona w podstawę czaszki. Morderca znalazł się w kłopotliwej sytuacji, trzasnął więc głową Munka w obudowę alternatora, by upozorować wypadek. Ryba jednak nie chwyciła przynęty. Woodson coś podejrzewał i ja coś podejrzewałem, a do tego doktor Bailey znalazł siniaka na karku Munka. Ponieważ nie sposób było udowodnić, kto jest mordercą, postanowiłem zachować sprawę tego wypadku w tajemnicy, dopóki nie zbiorę wystarczających dowodów oskarżenia. Przeszukałem batyskaf i znalazłem nieco używany, ale mocno pogięty statyw wraz z urządzeniem do wysyłania sygnałów, o ironio losu, w szafce Munka. Wysłanie statywu i urządzenia na ląd, by przeprowadzono badania daktyloskopijne, byłoby stratą czasu, bo niewątpliwie miałem do czynienia z zawodowcem, zostawiłem więc wszystko na miejscu. Wiedziałem, że to jedynie kwestia czasu, żeby wasz zadowolony z siebie agent ponownie nawiązał kontakt z „Michaiłem Kurkowem". Postanowiłem zatem czekać.

– Fascynująca historia, lecz to tylko przypuszczenia – odezwał się Prewłow. – Brak niezbitych dowodów.

Pitt uśmiechnął się enigmatycznie i mówił dalej.

– Dowód zdobyłem drogą eliminacji. Miałem powody sądzić, że mordercą jest jeden z trzech ludzi, którzy wchodzili w skład załogi batyskafu i wtedy przypuszczalnie spali w czasie wolnej wachty. Wówczas zacząłem zmieniać załogę „Safony II" co kilka dni w taki sposób, że dwóch z nich przebywało na powierzchni, a trzeci pracował pod wodą przy wraku. Kiedy obsługa sonaru ponownie wykryła nadawane sygnały, to miałem już mordercę Munka.

– Kto to, Pitt? – groźnym głosem spytał Spencer. – Jest tu nas dziesięciu. Czy to któryś z nas?

Pitt przez chwilę patrzył w oczy Prewłowowi, a potem nagle odwrócił się i ruchem głowy wskazał jednego ze znużonych mężczyzn, zbitych w gromadkę pod lampami.

– Szkoda, że zamiast fanfar mogę ci zaoferować jedynie bicie fal o burtę statku, ale wyjdź i ukłoń się, Drummer, bo być może to twój ostatni występ przed usmażeniem się na krześle elektrycznym.

– Ben Drummer! – wysapał zdziwiony Gunn. – Nie mogę w to uwierzyć. Przecież stoi tu obity i zakrwawiony po ataku na mordercę Woodsona.

– Miejscowy koloryt – odparł Pitt. – Nie chciał się przedwcześnie zdradzić, przynajmniej do czasu, gdy wszyscy będziemy musieli przespacerować się po desce. Prewłow potrzebował informatora, który by go zawiadomił, gdyby zamarzyło się nam odzyskać statek.

– Oszukał mnie – stwierdził Giordino. – Pracował za dwóch, żeby utrzymać „Titanica" na powierzchni.

– Czyżby? – spytał Pitt. – No pewnie, wyglądał na bardzo zajętego. Nawet udało mu się trochę spocić i pobrudzić, czy zauważyłeś jednak, żeby od wejścia na pokład zrobił coś konkretnego?

Gunn pokiwał głową.

– Ale on… zdawało mi się, że pracował dniem i nocą, badając statek.

– Badając statek, akurat. Biegał z palnikiem acetylenowym i dziurawił dno.

– Opowiadasz – rzekł Spencer. – Niby dlaczego miałby dziurawić statek, skoro jego rosyjscy kumple chcieli dostać wrak w swoje łapy?

– Bo rozpaczliwie próbował opóźnić holowanie – odparł Pitt. – Ważną rolę odgrywała synchronizacja. Jakiekolwiek szansę powodzenia dawało Rosjanom jedynie wejście na pokład „Titanica" w oku cyklonu. Sprytnie to sobie wymyślili. Nam to nigdy nie przyszło do głowy. Gdyby holowanie wraku odbywało się bez żadnych komplikacji, to minęlibyśmy oko cyklonu o trzydzieści mil. Dzięki Drummerowi niestabilność kadłuba w przechyle ogromnie utrudniała holowanie. Przed odcięciem holu statek tak się rzucał po całym oceanie, że zmusił holowniki do poruszania się z najmniejszą prędkością, zapewniającą sterowność. Na własne oczy widzicie Prewłowa i jego bandę nożowników. Sama ich obecność tutaj świadczy o powodzeniu wysiłków Drummera.

Wszyscy zdali sobie teraz sprawę, że to prawda. Żaden z ratowników w istocie nigdy nie widział, by Drummer harował przy pompie czy dźwigał jakieś ciężary. Uświadomili sobie, że zawsze był gdzieś sam, a pokazywał się tylko po to, żeby ponarzekać na przeszkody, które uniemożliwiały mu badanie statku. Patrzyli na Drummera jak na przybysza z obcego świata oczekując, a nawet wręcz spodziewając się, że z oburzeniem wszystkiemu zaprzeczy.

On jednak niczego się nie wypierał, nie przysięgał, że jest niewinny, tylko przez krótką chwilę jego mina zdradzała irytację. Zdumiewająco się zmienił. Zniknął smutek z jego oczu, które teraz patrzyły ostro. Zniknął również grymas lenistwa, który dotychczas wykrzywiał mu wargi, a także niedbała, obojętna postawa, i oto stał przed nimi prosto trzymający się mężczyzna o niemal arystokratycznym wyglądzie.

– Pozwól, że ci coś powiem, Pitt – odezwał się normalną angielszczyzną. – Ze swoją przenikliwością byłbyś znakomitym szpiegiem, ale jednak nie potrafiłeś wykryć niczego, co by istotnie zmieniło sytuację.

– To zabawne, jak szybko nasz były kolega stracił swój rozkoszny prowincjonalny akcent – rzekł Pitt.

– Nie uważasz, że dobrze go opanowałem?

– Nie tylko to opanowałeś w czasie swojej kariery, Drummer. Nauczyłeś się też, jak wyciągać z ludzi tajemnice i mordować przyjaciół.

– Tego wymaga mój zawód – odparł Drummer, a potem odszedł od ratowników i stanął obok Prewłowa.

– Powiedz mi, ty jesteś „Srebrny" czy „Złoty"? – spytał Pitt.

– To już bez znaczenia – powiedział Drummer, wzruszając ramionami. – Jestem „Złoty".

– Wobec tego twój brat to „Srebrny".

Rysy zadowolonego z siebie Drummera stwardniały.

– Wiesz o tym? – spytał powoli.

– Kiedy już cię namierzyłem, to oddałem FBI te skromne dowody, jakie udało mi się zebrać. Muszę je także przekazać Prewłowowi i jego towarzyszom z wywiadu radzieckiej marynarki wojennej. Ułożyli o tobie lipną historię, tak bardzo amerykańską jak placek z jabłkami, a raczej jak placek z brzoskwiniami pieczony w Georgii. Wydawała się autentyczna jak flaga Konfederacji. FBI jednak przekopało fałszywe dokumenty, które miały świadczyć, że jesteś nieskazitelnie czysty, i ustaliło twoją przeszłość aż do starego domostwa w Hallfaksie w Nowej Szkocji, gdzie obaj z bratem się urodziliście… w odstępie dziesięciu minut.