Выбрать главу

Uśmiechnął się na to wspomnienie.

– Zaczęły krążyć słuchy, że organizuję najlepsze rejsy po Cykladach. Wynająłem więc biuro w Atenach i założyłem agencję turystyczną. Nawiązałem kontakty z ludowymi twórcami, od nich skupowałem ikony i ręcznie malowaną ceramikę z Mykonos, regionalne wyroby z Sifnos i Naxos. Stopniow____________________em inwestować w nieruchomości. Wyszukiwałem popadające w ruinę budynki i posiadłości, kupowałem je za bezcen, remontowałem z grubsza i sprzedawałem za znacznie wyższą cenę. Dzięki temu mogłem myśleć o działaniu na większą skalę, kupować większe statki, by wozić nimi towary.

Sam słuchała tego z rozszerzonymi ze zdumienia oczami. W jego ustach to wszystko wydawało się proste i łatwe, było wręcz dziecinną igraszką ale przecież doskonale wiedziała, że najwyżej jeden człowiek na milion m____________________gnąć taki sukces. A wszystko to z powodu kobiety. Myśl o niej była jego siłą napędową.

Sofia. Im więcej o niej wiedziała, tym bardziej się jej obawiała. Nie miała pojęcia, jak wygląda, ale czuła, że Sofia domyśli się prawdy. Kobieca intuicja jej nie zawiedzie. Od pierwszej chwili odgadnie, że ślub z młodszą o czternaście lat dziewczyną jest jedynie fikcją.

– Teraz nikt nie wie o mnie tyle, co ty – zakończył z dziwnie zadowoloną miną.

– Dziękuję, że mi powiedziałeś – wymamrotała. – Opuszczę cię na chwilę i zaraz wracam.

– Poczekam. Jak wrócisz, będzie twoja kolej. Bardzo jestem ciekawy, skąd się bierze twoja nieufność do mężczyzn. A do mnie w szczególności…

Ten temat pozostanie tabu, zdecydowała. Nic ze mnie nie wyciągnie, przyrzekła sobie w duchu, wracając do czekającego na nią Perseusa. Prom właśnie dobijał do brzegu.

– Proszę tu spojrzeć, pani Kostopoulos.

Zaskoczona, że ktoś zwraca się do niej po angielsku, choć wokół rozbrzmiewa obcojęzyczny gwar, odwróciła głowę. Prosto w wycelowany w nią obiektyw.

Mamrocząc pod nosem przekleństwa Perseus otoczył ją ramieniem i poprowadził przez tłum w stronę czekającego na nadbrzeżu auta. Kiedy usadowili się w przyjaznym wnętrzu, przedstawił jej kierowcę, Yanniego.

– Witaj na Serifos – uśmiechnął się do żony. – Teraz tu będzie twój dom. Niebawem pokażę ci Livadi, spodoba ci się. Ale teraz proponuję zimny prysznic i drinki z lodem.

Z chęcią na to przystała. Słońce prażyło niemiłosiernie. Kusiła propozycja kąpieli i orzeźwiającego napoju. Choć z drugiej strony urzekały i wabiły widniejące w oddali białe domy i wzbijające się w niebo wieżyczki kościołów. Chciałaby to wszystko obejrzeć z bliska.

Z zachwytem patrzyła na dzikie wzgórza, poprzecinane żyznymi dolinami, na wznoszący się wysoko wenecki zameczek. A więc tak wyglądają rodzinne strony Perseusa, tu spędził całe dzieciństwo. Teraz ta ziemia i dla niej stała się droga.

– Mieszkasz w tym miasteczku?

– Nie. Wprawdzie stąd rozciąga się wspaniały widok, ale ja wolę być bliżej wody. Kilka lat temu kupiłem kawałek ziemi dochodzący do morza. Jako chłopak chodziłem tam pływać i łowić ryby. Znalazłem architekta, który zaprojektował dla mnie niewielką willę w tutejszym stylu i dopilnował budowy. Dom jest po drugiej stronie wyspy, całkowicie odizolowany.

To jednak musi być sen. Sam, kiedy się wreszcie obudzisz?

– Od dawna tu mieszkasz?

– Wcale nie mieszkam. Przez ostatnie dwadzieścia lat przyjeżdżałem do Aten. Tutaj wyrywałem się tylko na chwilę. Przylatywałem śmigłowcem, by uzgodnić coś z wykonawcami, obejrzeć postępy robót. Serifos to mój dom – oświadczył z nie skrywaną tęsknotą. – Tutaj są moje korzenie. Tyle lat czekałem na tę chwilę, kiedy wreszcie będę mógł osiąść tu na stałe. Teraz prace zostały sfinalizowane, pozostało tylko urządzenie ogrodu. Zdecydowałem, że powierzę to tobie.

Z niedowierzaniem potrząsnęła głowa,

– Jak mam to rozumieć?

– Dosłownie. – Zniżył głos i leciutko się uśmiechnął.

– Ależ to niemożliwe! – wykrzyknęła. – Ja nie mam o tym pojęcia.

– Za to świetnie się znasz na kolorach i kompozycji. Masz doskonałe wyczucie plastyczne. Od razu to zauważyłem.

Doskonałe wyczucie plastyczne? Czy on zdaje sobie sprawę, ile znaczy dla niej takie stwierdzenie? I jak ją to uszczęśliwia?

– Jest tylko jedyna różnica… że będziesz pracować w żywej materii.

– Ale Perseus, ja…

– Przyrzekałaś, że będziesz moją żoną- wtrącił gładko. – Czasami się zdarzy, że będziemy zajęci swoimi sprawami, ale zależy mi na tym, by kiedy jesteśmy razem, łączyło nas coś więcej, niż pływanie w basenie czy kąpiel w morzu. Urządzając ogród, łatwiej poczujesz się tu u siebie.

– Ale ja…

– Cii… – Otoczył ją ramieniem, przygarnął do siebie. – Bo inaczej Yanni pomyśli, że się kłócimy. A to największa pleciuga na wyspie. Musimy trochę ukierunkować jego spostrzeżenia.

Nie miała pojęcia, jak to się stało, że naraz siedziała na kolanach Perseusa. Przysunął bliżej głowę. Delikatnie musnął jej usta, ostrożnie, jakby upewniając się, czy go nie odepchnie.

– Masz usta jak pąki dzikich kwiatów – wyszeptał. – Cudowne.

Jego głęboki głos brzmiał pieszczotliwie, upajał. Brzmiał tak, jakby on marzył o tym pocałunku, jakby niczego więcej nie pragnął. A przecież to tylko po to, by podstępnie zwieść Yanniego. Żeby miał o czym donieść Sofii.

Uważaj, próbowała się opamiętać, ale przyjemność była silniejsza od głosu rozsądku.

Przytulił ją mocniej, przygarnął do siebie. Nie odrywał ust.

Jeszcze nigdy nikt jej tak nie całował. Przedtem zawsze myślała o tym, co właśnie robi. Teraz było inaczej. Jakby naraz między nimi nastąpiło wszechogarniające porozumienie, połączenie ciał i dusz. Topniała w jego objęciach. I wszystko przestało się liczyć. Normy, czas, miejsce…

To cudowne uczucie, najgłębsze porozumienie. I teraz już tylko tego chcę pomyślała. Ale co, jeśli będzie tak jak do tej pory? – przeraziła się. I jeśli to już mi nie wystarczy?

ROZDZIAŁ PIĄTY

– Yanni już na pewno jest wystarczająco przekonany – wydusiła Sam kilka minut później, ukrywając zapłonioną twarz w ramieniu Perseusa. Z trudem chwytała powietrze. W dodatku Perseus rozwiązał wstążkę przytrzymującą jej włosy i zanurzył w nich palce. Z wrażenia wirowało jej w głowie.

– Na wszelki wypadek zostań tutaj i nie ruszaj się na centymetr, nim nie dojedziemy do domu.

Choćby chciała i tak nie mogła zrobić nic innego, jak go usłuchać, bo nadal trzymał ją w ramionach. Czuła dotyk jego dłoni, jakby starał się zapamiętać kształt jej twarzy, jedwabistość opadających na jego ramię jej długich włosów.

– Tylko bogowie mogli stworzyć coś tak cudownego – wyszeptał, ujmując palcami złociste pasemko. Zachwyt słyszalny w jego głosie potęgował jej zdumienie. Boże, co on jej opowiada!

Niewiele brakowało, by zapomniała, że to tylko pozory, że on po prostu odgrywa swoją rolę. Podniosła głowę, by go powstrzymać i mimowolnie, zupełnie niechcący, musnęła ustami bliznę na jego policzku. Wypadło jej z głowy, co miała mu powiedzieć.

– Czy to cię boli? – wypaliła bez zastanowienia.

– Nie. Ale jeśli ta blizna cię zraża czy budzi współczucie, usunę ją.