Выбрать главу

– Nie wiedziałam, że minęło aż tyle czasu. Naprawdę – usprawiedliwiała się.

Zatrzymał się w pół kroku. Widziała, że z trudem się hamował.

– Jesteś w Grecji, a nie w Central Parku.

– Wiem – bąknęła, zła na siebie, że czuje się jak dziecko, które spsociło i zostało przyłapane na gorącym uczynku.

– Od tej chwili za każdym razem, gdy będziesz szła na plażę informuj o tym mnie albo Ariadne. I jeszcze jedno. Obiecaj, że nigdy nie będziesz pływać sama.

– Przyrzekam – powiedziała cicho. Dochodzili do domu. Była średnim pływakiem, więc ta obietnica przyszła jej łatwo. W końcu nie jest szalona. Szkoda tylko, że Perseus nie wierzy w jej zdrowy rozsadek.

Spróbowała zmienić temat.

– O której mam być gotowa?

– Chciałbym, żebyśmy wyjechali za jakąś godzinę. Pokażę ci Panagię, to miasteczko, o które pytałaś, gdy wysiedliśmy z promu. Stamtąd rozciąga się widok na całą wyspę. Zaprowadzę cię do ciekawej tawerny, na pewno ci się spodoba. Tam zjemy kolację, a potem pojedziemy do Livadi.

Dodał, że Livadi to portowe miasteczko, pełne kin, barów, dyskotek i innych rozrywek dla turystów. Sądząc po tonie, chyba nie przepadał za takimi atrakcjami, a może wiążące się z dawnymi latami wspomnienia były dla niego zbyt bolesne. W końcu przez kilka lat mieszkał w Livadi z Sofią i jej ojcem.

– Wystarczy ci godzina?

– Tak – szepnęła, bojąc się, by nie powiedzieć czegoś niepotrzebnego, co znów go zdenerwuje.

– W łazience jest balsam, który zawsze należy użyć po opalaniu. Weź prysznic, a potem się nim posmaruj. To przyniesie ci ulgę. – Dzięki – wyszeptała. Prawdę mówiąc, wolałaby, żeby nie był dla niej aż taki dobry. Przez to było jej jeszcze trudniej. Jak ma zachować obojętność? – Pośpieszę się.

Nie czekając na odpowiedź, weszła pod prysznic i zamknęła drzwi kabiny. Widziała przez szybę, że się zawahał, ale po chwili odwrócił się i wyszedł. Dopiero wtedy ściągnęła kostium i zaczęła się myć. Spieszyła się. Zamierzała zostawić rozpuszczone włosy, więc musi je wysuszyć.

Aloesowy balsam rzeczywiście okazał się świetny. Skóra jednak trochę ją piekła, szczęście, że osłoniła przed słońcem twarz. Była tylko lekko ozłocona. Pociągnęła usta koralową pomadką.

Kremowe sandałki na wysokim obcasie świetnie pasowały do sukni. Jeszcze tylko kilka kropel Fleurde rocailles, francuskich perfum, które dostała od Perseusa i okazałe złote kolczyki w kształcie kółek. Teraz jest gotowa, by mu towarzyszyć. Nagle przypomniała sobie o ślubnym pierścionku. Błysnął na palcu. Ten pierścionek jeszcze bardziej uzmysławiał jej rolę, jaką tu odgrywała. W obawie, by go nie zgubić, zdjęła go zaraz po ślubie, ale domyślała się, że Perseus spodziewał się, że dziś wieczorem będzie go miała na palcu. Z pewnością na to liczył.

Popatrzyła na swoje odbicie. Stała przed nią obca dziewczyna. Ona i nie ona. Ubrana z wyrafinowaną elegancją wytworna i zwracająca na siebie uwagę. Rozjaśnione słońcem włosy układały się w naturalne loki i spływały aż na ramiona. Teraz lśniły złocistym blaskiem. Idealny kontrast z czarną czupryną Perseusa. W skrytości ducha cieszyła się, że nie rozczaruje go swoim wyglądem.

Przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie, kiedy stanęła na progu jego gabinetu: w dżinsowej, ozdobionej własnoręcznie koszuli, spranych dżinsach, z włosami przewiązanymi sznurkowym łańcuszkiem. Ciekawe, co on sobie wtedy o niej pomyślał?

Odwróciła się, by ruszyć do wyjścia i w tej samej chwili rozległo się stukanie do drzwi sąsiadujących z sypialnią Perseusa.

– Samantha? Mogę wejść?

Chwyciła głęboki oddech, bo zabrakło jej tchu.

– T-tak. Jestem gotowa.

Drzwi otworzyły się. Zaniemówiła.

Perseus miał na sobie ciemnoniebieską jedwabną koszulę i kremowe spodnie. Przez ramię niedbale przerzucił letnią marynarkę w delikatne niebieskie prążki. Wyglądał nieprawdopodobnie przystojnie. Z tymi czarnymi włosami, nieco już dłuższymi niż w chwili, kiedy go poznała wydawał się wręcz niebezpiecznie uwodzicielski.

Dokładnie tak wyobrażała sobie tego greckiego boga, którego imię nosił. I to pod każdym względem. Dla niej jest ideałem. Odkąd z nim przebywa, nigdy się na nim nie zawiodła, nawet gestem jej nie rozczarował. Wspaniały, szlachetny człowiek. Mając taką pozycję i bogactwo, łatwo się zmanierować. Ale jemu to nie zaszkodziło.

Miał tylko jeden słaby punkt: ta dawna miłość, której wspomnienie ciągle go prześladowało i przez którą nie mógł ułożyć sobie życia. Fatalna sytuacja dla kobiet, marzących, by go usidlić.

Ale jeśli ona niezbyt dobrze odegra swoją rolę, Sofia postawi na swoim, zostanie panią Kostopoulos. Tą prawdziwą.

Niech go tylko zobaczy. Wystarczy rzut oka, a przekona się, że dzisiejszy Perseus bije na głowę tamtego osiemnastolatka, którego zraniła, ale nie przestała kochać.

Sam miała dziwne przeczucie, że dzisiejszy wieczór okaże się decydujący, że rozstrzygnie się jej los. Zapewne odzyska wolność, może nawet Perseus zechce dodatkowo wynagrodzić jej trud.

Na myśl o tym ściskało się jej serce. Jeszcze nigdy nie odczuwała takiej rozpaczy, tak przejmującego żalu. Tak głębokiego bólu nie wzbudzała w niej nawet świadomość, że ojciec jej nie chciał, ani nawet śmierć mamy. Zacisnęła powieki.____________________chwilą mocniej.

Otrząsnęła się z tych bolesnych myśli. Przecież nie może tak stać i wpatrywać się w niego bez słowa. Oboje milczeli. Perseus też nie odrywał od niej oczu. Może nie podoba mu się jej strój?

Poczuła się nieswojo. Popatrzyła na niego z niepokojem.

– Co się stało? Dlaczego tak dziwnie na mnie patrzysz?

– Chodź do mojej sypialni.

Popatrzyła na niego ze zdumieniem. Uśmiechnął się z leciutką ironią.

– Chcę ci coś pokazać. Nie bój się, nie mam zamiaru cię uwieść. To już wcześniej ustaliliśmy w warunkach umowy.

Nie mogła bez nienawiści myśleć o tej nieszczęsnej umowie. I niepotrzebnie o niej teraz przypomniał. Nie miała pojęcia, o co mu chodzi. Czuła, jak nogi się pod nią uginają, kiedy postąpiła pierwszy krok. Dlaczego jest taki tajemniczy? Co się za tym kryje? Przyglądał się jej tak intensywnie… zadrżała, widząc niesłychane napięcie w jego oczach.

Kiedy znalazła się tuż obok niego, wziął ją za rękę i pociagnął w kierunku drzwi łączących ich pokoje. Poprowadził ją przed oprawiony w solidną ramę spory obraz, wiszący na ścianie między dwoma szerokimi łóżkami.

Andromeda. Zupełnie zapomniała.

Cofnęła się o krok, by lepiej widzieć i naraz poczuła, że krew odpływa jej z twarzy.

– Perseus… – Zachwiała się z wrażenia, ale zdążył ją pochwycić i przygarnął mocno, nie dając jej upaść. – To… to jest moja mama!

Powiedział coś, ale nie usłyszała. Trzymał twarz przy jej włosach.

– Wiedziałem, że musi być jakieś wytłumaczenie – dotarły do niej zduszone słowa. – To niebywałe podobieństwo. Teraz wreszcie wszystko zaczyna być jasne.

– Co to znaczy? Chyba nie rozumiem.

– Twoja uroda… wydałaś mi się taka znajoma. I genialny talent, który od razu spostrzegłem, gdy tylko ujrzałem twój kolaż.

Nic do niej nie docierało. To było za dużo na jeden raz. Jego zaskakujące stwierdzenia, ten cudowny obraz, którego autorem był jej ojciec. Obraz, który przed laty tak oczarował Perseusa, że musiał go mieć.

Ojciec rzeczywiście jest genialny. Z dziewczyny uwiecznionej na płótnie promieniuje osobowość mamy, jej cała istota. Jak wspaniale uchwycił jej urodę! Prześwitująca szata, targana powiewem oceanu, podkreśla doskonałość figury, uwidacznia linię przykutego do skały ciała. Ile wyrazu mają nagie ramiona wyciągnięte do ukochanego Perseusa; błagalne wołanie, by uwolnił ją z rąk potwora.