Choć była i druga, ciemna strona tej farsy. Sofia, która była milczącym świadkiem, i ze zmartwiałą twarzą obserwowała ich miłosne przekomarzania podczas, gdy Sam dobrze wiedziała, że Perseus liczy godziny do chwili, gdy prawo pozwoli mu wziąć w ramiona ukochaną.
– Nie możesz odebrać?! – odkrzyknęła.
– To pani mąż!
Perseus. Wczesnym rankiem poleciał helikopterem do Aten, wymawiając się pilną pracą. Nie wierzyła mu. Intuicyjnie czuła, że wybiera się do kliniki. Jeśli zdecydował się na operację pewnie zostanie na noc i chce ją o tym uprzedzić.
Na myśl, że nie wróci na noc, przepełnił ją żal i rozczarowanie. Bała się złych wiadomości, ale cóż było robić. Pędem rzuciła się do domu.
Od tamtej nocy na plaży żadne z nich nawet słowem nie wspomniało o jego bliźnie ani o Sofii. Zupełnie, jakby nic się nie zdarzyło. Jedli razem śniadanie przy basenie i rozmawiali o ogrodzie. Kilka razy Perseus zabrał ją na piknik i obwiózł po ciekawych miejscach na wyspie.
Wieczorami pływali w morzu i te chwile, kiedy oboje zanurzali się w kryształowej, miękkiej jak aksamit wodzie, ceniła najbardziej. Perseus pływał wokół niej, wspominał wydarzenia z przeszłości, opowiadał o swoich młodych latach.
Powoli i ona dała się wyciągnąć na zwierzenia. Mówiła mu o sobie, o studiach na uniwersytecie, ludziach, których tam poznała.
To mu nie wystarczało. Stopniowo nakłonił ją do bardziej osobistych wynurzeń. Zaczęła wspominać dzieciństwo w Nowym Jorku, mamę. Otwierała się przed nim coraz bardziej. Wracała do spraw już dawno zapomnianych, przeżyć, o których nie chciała pamiętać. Wyznała swój dziecinny lęk o zagrożone zdrowie mamy.
Rozumiał ją bez słów. Takich obaw doświadczył przecież na własnej skórze. Jego mama stale chorowała, też brakowało mu poczucia bezpieczeństwa.
Jeszcze nigdy w życiu nie czuła się taka szczęśliwa. Każdy dzień był jak cudowny sen, jak spełniające się marzenie. Znała Perseusa niecały miesiąc, a obudził w niej taką niesamowitą radość istnienia. Jak po wspólnie przeżytym roku uda się jej powrócić do normalnego życia, życia bez niego?
Odpowiedź była prosta. To niemożliwe…
Musi coś zrobić, przerwać to. Wprawdzie Perseus chce, by była przy nim w czasie żałoby Sofii, ale to wykluczone. To ponad jej siły. Musi skończyć te nocne kąpiele pod rozgwieżdżonym niebem. On nie wie, że jej ciało płonęło od jego najlżejszego dotyku. Czuła ból w piersi, gdy owiniętą w ręcznik, brał na ręce i niósł do domu, by nie musiała iść boso po piasku.
– Perseus? Słucham? – Starała się, by głos nie zdradził przepełniających ją uczuć.
– Brak ci tchu – jak zwykle nie dał się zwieść.
– Ustalałam z szefem, gdzie mają rozsypać kolejną warstwą ziemi.
– Postaraj się skończyć w miarę prędko. Wysyłam po ciebie helikopter.
– Czy to znaczy, że idziesz do szpitala? – Serce się jej ścisnęło. Po drugiej stronie zaległa cisza.
– Nie, Samantho – odezwał się Perseus. – Zniechęciłaś mnie do operacji.
– Ja?! – wykrzyknęła zdumiona, jednocześnie ciesząc się, że jednak ma na niego jakiś wpływ. – A ja myślałam…
– Już raz ci powiedziałem – przerwał. – Za dużo myślisz. Niepotrzebnie. Uznałem, że czas zabawić się w Atenach. Wcześniej byłaś zbyt zmęczona. Włóż coś ładnego. Czekam na ciebie o ósmej.
Zaskoczył ją kompletnie. Nie mogła pozbierać myśli. Gorączkowo szukała słów.
– Perseus, ja… naprawdę bardzo bym chciała, ale nie czuję się na siłach. To chyba z powodu upału. Już po lunchu zaczęła mnie boleć głowa. Wzięłam proszki, ale nie pomogły – skłamała bez zająknienia. – Może wybierzemy się innym razem?
– Prosiłem, żebyś dbała o siebie. Zaraz wracam.
– Nie! – Nie przyjeżdżaj, trzymaj się dziś ode mnie z daleka, błagała w duchu. – Nie ma potrzeby. Zostań w Atenach, umów się ze starymi przyjaciółmi. Na pewno jest jakaś kobieta, która tylko na to czeka, marzy, by być z tobą.
– Obrażasz mnie, sugerując, że mam tu kogoś na boku! – Tak ostrego tonu nie słyszała od chwili, kiedy po raz pierwszy była w jego biurze. Czytał w jej myślach. – Wbrew twoim przypuszczeniom, nie każdy Grek jest niewiernym mężem. Jesteśmy małżeństwem, Samantho. Złożyłem przysięgę i dotrzymuję jej. Będę za godzinę. Czekaj na na mnie.
Odłożył słuchawkę.
ROZDZIAŁ ÓSMY
Sam wzdrygnęła się, niewiele brakowało, a upuściłaby słuchawkę. Perseus był wściekły. Wściekły nie na żarty.
Musi się pośpieszyć, skoro zapowiedział, że wraca do domu. Wybiegła na dwór zwolnić robotników. Potem szybko wzięła prysznic i wyjaśniła zaniepokojonej Ariadne, że nie czuje się dobrze i bez kolacji idzie do łóżka. Oszukała Perseusa, ale teraz głowa rzeczywiście porządnie ją rozbolała. Miała tylko nadzieję, że tabletki okażą się pomocne. Może uśnie przed jego przyjazdem.
Nie mogła pojąć, co go tak rozgniewało. Teoretycznie są małżeństwem, ale to przecież małżeństwo na papierze! Ma prawo spotykać się z kobietami. Możliwe, że na Serifos musi zachowywać dyskrecję, ale Ateny to co innego. Jeśli tam kogoś ma, to nikt się nie dowie. A już ona z pewnością nie miałaby mu tego za złe. W końcu jest mężczyzną, więc póki nie ożeni się z Sofią…
Widać on ma inne zdanie na ten temat. Dopóki według prawa są małżeństwem, dochowuje złożonej przysięgi. I jej dobro jest dla niego najważniejsze. Ona czuje się źle, więc on rezygnuje ze swoich planów. Taki po prostu jest.
Byłoby najlepiej, gdyby zasnęła, nim przyjedzie. Dałby jej spokój, nie musiałby się nią zajmować. Miałby czas dla siebie.
Opuściła żaluzje, wślizgnęła się pod kołdrę i położyła na brzuchu. Wtuliła twarz w poduszkę. Musi usnąć, nim Yanni dowiezie Perseusa z lądowiska. W innej sytuacji bez trudu by się rozluźniła i szybko zasnęła, ale teraz była zbyt poruszona. Mimowolnie wsłuchiwała się w każdy dźwięk, czekała na daleki szum silnika, po którym pozna, że nadjeżdża samochód. I doczekała się. Auto nadjechało i zatrzymało się. Perseus był w domu.
Serce zabiło jej niespokojnie, krew zaszumiała w uszach. Z jednej strony cieszyła się, że jest już na miejscu, że szczęśliwie wrócił; z drugiej, paraliżował ją lęk przed jego obecnością. Bała się że nadejdzie moment, kiedy nie będzie już w stanie skrywać swoich uczuć, że bezwiednie czymś się zdradzi. Musi się przed tym bronić, coś robić…
Z dworu dobiegły męskie głosy. Robotnicy już poszli do domu, więc to pewnie Perseus i Yanni. Chyba komentowali postęp prac w ogrodzie. Od rana dużo się zmieniło. Perseus chyba się ucieszy. Jednak jej przypuszczenie było błędne. Bardzo się myliła.
Głosy ucichły, w holu rozległy się kroki. Po chwili ktoś uchylił jej drzwi. Perseus nigdy nie wchodził bez pukania. Pewnie Ariadne uprzedziła go, że śpię i nie chce mnie budzić, domyśliła się Sam. Tylko sprawdzi i zaraz sobie pójdzie.
Przeraziła się, bo zamknął drzwi i podszedł do łóżka. W pokoju panował półmrok, ale nie otwierała oczu. Nieoczekiwanie poczuła, że wierzchem dłoni dotyka jej policzka.
Zamruczał coś pod nosem po grecku. Musiał zapalić światło, bo nieoczekiwanie zrobiło się jasno. Sam podniosła głowę w tej samej chwili ujrzała wbite w siebie spojrzenie czarnych oczu.
– Nic dziwnego, że boli cię głowa! – wybuchnął. – Ostrzegałem cię, żeby nie wychodzić na słońce bez kapelusza. Nie rozumiesz, że to niebezpieczne? Zwłaszcza dla osób o takiej karnacji. Zostawiłem cię samą na jeden dzień, i zobacz, co z tego wynikło! – Był na nią zły, ale wiedziała, że to dlatego, iż się o nią bał. Tego nie umiał ukryć.