Kiedy przebudziła się rano, zegarek na nocnej szafce wskazywał kwadrans po dziesiątej. W pokoju było zupełnie jasno. W jednej chwili ożyły wspomnienia wczorajszej nocy.
Wyskoczyła z łóżka. Musi sprawdzić, czy Perseus jeszcze śpi. Ostrożnie uchyliła drzwi i wsunęła głowę do jego pokoju. Łóżko było puste. Niedbale odrzucona kołdra świadczyła, że wstawał w pośpiechu i szybko opuścił pokój. Pewnie nie chciał jej budzić.
Może poszedł popracować na dworze?
Pośpiesznie____________________yła szorty i T-shirt, wsunęła na nogi sandały. Wybiegła z domu, rozglądając się wokół z nadzieją, że gdzieś go ujrzy.
Robotnicy, szykujący miejsce pod przyszłe klomby, pomachali jej na powitanie. Odpowiedziała tym samym, ale jej nastrój z każdą chwilą gasł. Nigdzie ani śladu Perseusa.
Niemal wpadła na wchodzącą do holu Ariadne.
– Nie widziałaś Perseusa? – zapytała bez tchu.
– Widziałam. Wstał wcześnie rano i poleciał do Aten. Prosił, żeby pani zadzwoniła do niego, jak się przebudzi.
– Znasz jego numer? – Jeszcze nigdy do niego nie dzwoniła.
– Tak, Kyria Kostopoulos. Chodźmy do gabinetu.
Weszła za Ariadne do surowo urządzonego wnętrza. To stąd Perseus zarządzał korporacją, gdy nie mógł być u siebie w biurze. Potężne mahoniowe biurko, półki pełne książek, faks, kopiarka, komputer z drukarką. Wszystko w zasięgu ręki.
– Proszę, zapisałam pani numer. – Ariadne podała jej kartkę.
– Dzięki, Ariadne.
Gdy została sama, podniosła słuchawkę i wybrała numer. Sekretarka zasypała ją potokiem greckich słów, ale gdy Sam jej przerwała, natychmiast przeszła na angielski. Mówiła doskonale. Sam nie posiadała się z podziwu. Jeszcze nadejdzie dzień, że ja będę tak świetnie mówić po grecku, obiecała sobie solennie. Już zna kilkanaście słów, ale przed nią jeszcze daleka droga.
– Kyria Kostopoulos. Pani mąż uprzedził, że będzie pani telefonować. Proszę chwileczkę zaczekać, już łączę.
– Dziękuję.
Nie pierwszy raz mówiono o Perseusie jako jej mężu, ale za każdym razem Sam wzdrygała się w duchu. Przecież tak naprawdę on wcale nie jest jej mężem. Gdyby tak było, nie spędzałaby samotnie nocy!
– Samantha? Wstałaś – stwierdził. Był w świetnym humorze. Widać wczorajsze zdarzenie nie miało na niego żadnego wpływu, nie wybiło go ze snu. A w skrytości ducha roiła sobie, że na niego to też podziałało tak jak na nią.
– Dlaczego mnie nie obudziłeś? – zapytała.
– Bo rano kierownik robót powiedział, że tyrasz jak wół, bardziej niż jego robotnicy. Pewnie dlatego wczoraj źle się czułaś. Dodał, że powinnaś zwolnić tempo i trochę odetchnąć, a ja się w pełni z nim zgadzam. Jak się dziś czujesz? Głowa przestała boleć?
– Tak. Już nic mi nie jest – wykrztusiła.
– To dobrze, bo chciałbym ponowić wczorajsze zaproszenie i zabrać cię na kolację i dansing. Zajmij się dziś sobą, zrób się na bóstwo, a siódmej przyślę po ciebie helikopter. Yanni już wie, zawiezie cię do Livadi.
Jeśli się zgodzi, to znaczy, że spędzą razem cały wieczór. A przecież to dla niej tylko gorzej, jeszcze bardziej się od niego uzależni. Ale z drugiej strony nie powinna mu powtórnie odmawiać.
– Będę gotowa.
– Wrócimy dopiero jutro wieczorem, więc weź rzeczy na noc.
Zaintrygował ją.
– Gdzie będziemy nocować? – zapytała z ciekawością.
– Niespodzianka. To do zobaczenia wieczorem. – Dodał po grecku coś, czego nie zrozumiała, i odłożył słuchawkę.
Powinna być bardziej powściągliwa, nie ulegać emocjom. Bardziej nad sobą panować. Choć jednocześnie nie może myśleć wyłącznie o tym, jak sobie ułatwić życie. Najlepiej będzie, jeśli zacznie traktować Perseusa jak kochanego brata, inaczej nie przeżyje tych jedenastu miesięcy, jakie jej pozostały. Tylko jak to zrobić?
Spojrzała na zegar na ścianie. Dziesiąta trzydzieści. Perseus nie będzie zadowolony, jeśli się dowie, że znów cały dzień spędziła w ogrodzie. Lepiej się nie narażać.
Postanowiła wziąć samochód i wybrać się do Hora, bajkowego miasteczka z weneckim zamkiem, o którym opowiadał jej Perseus. Już wcześniej powiedział, że samochód jest do jej dyspozycji. Wyjedzie sobie na trochę, choć przez chwilę nie będzie patrzeć na dom, w którym wszystko go jej przypomina. Zatrzyma się na lunch w tawernie, a potem pojedzie do Galani obejrzeć freski i kolekcję manuskryptów zgromadzonych w monasterze zbudowanym na wzór średniowiecznej fortecy. Z przyjemnością to sobie poogląda.
Przed powrotem do domu wpadnie na chwilę do Livadi przyjrzeć się wytwarzanej w okolicy ceramice. Dwa dni temu Perseus wspomniał, że gdy tylko skończą się prace przy zakładaniu ogrodu, pozna ją z szefem miejscowej fabryki włókienniczej. Jeśli tylko zechce, będzie mogła zacząć projektować nowe tkaniny. Nie łudziła się, że jej projekty od razu wejdą do produkcji, ale wiedziała, że czas będzie pracować na jej korzyść. I wreszcie ziszczą się jej marzenia.
Perseus będzie kursować między Atenami a Nowym Jorkiem, a ona tak sobie zorganizuje pracę, że stale będzie zajęta w fabryce. W ten sposób rzadko będą się widywać. Im rzadziej, tym lepiej! Może w ten sposób przeżyje pozostałe jedenaście miesięcy. A żałoba Sofii kiedyś się skończy.
Te myśli poprawiły jej nastrój. Zaczęła zbierać się do wyjścia. Zdawała sobie sprawę, że jako żona Perseusa jest narażona na wścibskich reporterów. Dlatego zdecydowała się na białe bawełniane spodnie i zielonkawą bluzkę. W tym stroju będzie wyglądać jak typowa turystka.
Odgarnęła do tyłu włosy, upięła je w kok. Jeszcze tylko ciemne okulary i wygodne buty. Mając w pamięci zalecenia Perseusa, wzięła słomkowy kapelusz, który kupił jej do pracy w ogrodzie. Przyda się, kiedy słońce stanie w zenicie, osłoni twarz i włosy.
Znając zwyczaje Perseusa, dokładnie poinformowała Ariadne o swoich planach. Jeśli coś się zmieni i on zadzwoni do domu, będzie wiedzieć, co się z nią dzieje.
Powoli coraz więcej o nim wiedziała i bardziej go rozumiała. Bał się o ludzi, którzy byli mu bliscy. Jeśli wystawiali się na niebezpieczeństwo, wpadał w złość. Im dłużej mieszkała z nim pod jednym dachem, tym bardziej było to dla niej oczywiste. Nie będzie narażać Ariadne na kąśliwe uwagi i niezadowolenie pracodawcy.
Wyposażona w mapę, bez trudu dotarła do miasteczka. Zachwyciło ją mnóstwem niedużych domków, utrzymanych w typowym dla Cyklad stylu. Bardzo smakowało jej jedzenie w niewielkiej kafejce obok zamku, gdzie podano plasterki wołowiny zapiekane we francuskim cieście, fetę, bekon i jajka na twardo. Stamtąd pojechała do monasteru w pobliżu Galani.
Okiem znawcy oceniała freski, z zainteresowaniem oglądała manuskrypty. Ale refleksja, która już wcześniej nieśmiało się jej nasuwała, teraz potwierdziła się ostatecznie. Bez Perseusa wrażenia nie były pełne. Na cóż zdadzą się wspaniałości świata, skoro nie mogą oglądać tego razem, dzielić się spostrzeżeniami? Czas spędzany bez niego jest jak potrawa bez soli, nie ma smaku. Z utęsknieniem czekała chwili, kiedy go wreszcie zobaczy.
W Livadi w pośpiechu weszła do drogerii, aby kupić kilka kosmetyków. Chciała uniknąć kręcących się tu fotografów. Do tej pory nikt jej nie rozpoznał, ale tu było inaczej. Zwłaszcza jeden, dobiegający sześćdziesiątki niewysoki mężczyzna o ciemnoblond włosach, wprost deptał jej po piętach. Jak na swoje lata był w doskonałej formie.
Wściekła na niego, biegiem rzuciła się do auta w nadziei, że zgubi go po drodze. Tuż przy samochodzie spadł jej z głowy kapelusz. Schyliła się po niego.