Выбрать главу

Dopiero w Indiach zorientowałem się – o czym wcześniej nie miałem pojęcia – że moja nieznajomość angielskiego o tyle nie ma znaczenia, że tu tylko elita znała angielski. Mniej niż dwa procent społeczeństwa! Inni mówili jedynie którymś z dziesiątków języków swojego kraju. W jakiś sposób nieznajomość angielskiego sprawiała, że czułem się bliżej, bardziej pobratymczo, zwykłych przechodniów w miastach czy wieśniaków w mijanych wioskach. Jechaliśmy na jednym wozie – ja i pół miliarda mieszkańców Indii, którzy po angielsku nie znali słowa!

Myśl ta czasami dodawała mi otuchy (nie jest tak źle, skoro pół miliarda innych jest w takiej jak ja sytuacji), zarazem jednak niepokoiła mnie z innego powodu, a mianowicie – dlaczego wstydzę się, że nie znam angielskiego, natomiast nie czuję zażenowania tym, że nie umiem nic w hindi, bengali, gudżarati, telugu, urdu, tamil, pendżabi czy mnóstwie innych języków używanych w tym kraju? Argument dostępności nie wchodził w grę: nauka angielskiego była wtedy taką samą rzadkością jak hindi czy bengali. Więc byłbyż to europocentryzm, przekonanie, że język europejski jest ważniejszy niż języki kraju, w którym właśnie gościłem? Z drugiej strony uznanie wyższości angielskiego naruszało godność Hindusów, dla których stosunek do ich rodzimych języków był sprawą delikatną i ważną. W obronie języka gotowi byli oddać życie, spalić się na stosie. Ta determinacja i żarliwość brały się stąd, że w ich kraju tożsamość określa się przez język, którym ktoś mówi.

Więc powiedzmy – Bengalczyk to ktoś, kogo językiem macierzystym jest bengali. Język to dowód osobisty, więcej, to twarz i dusza. Stąd konflikty na zupełnie innym tle – społecznym, religijnym, narodowościowym – mogą przybrać tam formę wojen językowych.

Szukając książek o Indiach, przy okazji rozpytywałem, czy jest coś o Herodocie. Herodot zaczął mnie bowiem ciekawić, więcej – budził moją sympatię. Byłem mu wdzięczny, że w Indiach w chwilach niepewności i zagubienia był przy mnie i pomagał mi swoją książką. Ze sposobu, w jaki pisał, robił wrażenie człowieka życzliwego ludziom i ciekawego świata, kogoś, kto miał zawsze wiele pytań i gotów był wędrować tysiące kilometrów, żeby znaleźć na któreś z nich odpowiedź.

Kiedy jednak zagłębiłem się w źródła, okazało się, że o życiu Herodota wiemy niewiele, a i to, co wiemy, nie jest zupełnie pewne. W przeciwieństwie bowiem do Rabindranatha Ta-gore czy na przykład do jego rówieśnika Marcela Prousta, którzy drobiazgowo roztrząsali każdy szczegół swojego dzieciństwa, Herodot, jak i inni wielcy z jego epoki – Sokrates, Perykles czy Sofokles – o swoim dzieciństwie właściwie nie mówi nam nic. Nie było takiego zwyczaju? Nie sądzili, że to istotne? Sam Herodot stwierdza tylko tyle, że pochodzi z Halikarnasu. Halikarnas leży nad łagodną i kształtną jak amfiteatr zatoką, w pięknym miejscu świata, tam gdzie zachodni brzeg Azji spotyka się z Morzem Śródziemnym. Kraj to słońca, ciepła i światła, oliwek i winnej latorośli. Odruchowo przychodzi na myśl, że ktoś tu urodzony musi mieć z natury dobre serce, otwarty umysł, zdrowe ciało i niezmąconą pogodę ducha.

Dość zgodnie biografowie utrzymują, że Herodot urodził się między 490 a 480 rokiem przed Chrystusem, być może w roku 485. Są to w historii kultury światowej lata wielkiej wagi: około roku 480 odchodzi w zaświaty Budda, w rok później w księstwie Lu umiera Konfucjusz, za pięćdziesiąt lat urodzi się Platon. W tym momencie to Azja jest centrum świata, nawet jeśli chodzi o Greków, najbardziej twórcza część ich społeczności -Jończycy – też mieszka na terenie Azji. Europy jeszcze nie ma, istnieje tylko jako mit, jako imię pięknej dziewczyny, córki fenickiego króla Agenora, którą Zeus, przemieniony w złotego byka, porwie na Kretę i tam posiądzie.

Rodzice Herodota? Jego rodzeństwo? Jego dom? Cały czas poruszamy się w mrokach niepewności. Halikarnas był kolonią Greków, na ziemi podległej Persom miejscowej społeczności niegreckiej – Karów. Jego ojciec nazywał sie Lyxes, co nie jest imieniem greckim, więc może właśnie byt Karem. To matka była najprawdopodobniej Greczynką. Herodot był więc greckim kresowiakiem, w dodatku – etnicznym mieszańcem. Tacy ludzie wyrastają wśród wielu kultur, miesza się w nich różna krew. Na ich światopogląd składają się takie pojęcia, jak: pogranicze, dystans, inność, rozmaitość. Spotykamy wśród nich najprzedziwniejszą różnorodność typów. Od fanatycznych, zajadłych sekciarzy, poprzez biernych, apatycznych prowincjuszy, do otwartych, chłonnych pędziwiatrów – obywateli świata. Zależy, jak się w nich krew wymieszała, jakie się w niej osiedliły duchy.

Jakim dzieckiem jest mały Herodot?

Czy uśmiecha się do wszystkich i chętnie podaje rączkę, czy boczy się i chowa w sukienkę mamy? Czy jest wieczną beksą i burczymuchą, tak że udręczona mama wzdycha czasami: – Bogowie, po cóż urodziłam to dziecko! Czy też jest pogodny i wnosi wszędzie radość? Czy jest posłuszny i grzeczny, czy raczej zamęcza wszystkich pytaniami: – A skąd się wzięto słońce? A dlaczego jest tak wysoko, że nie można go dosięgnąć? A dlaczego chowa się w morzu? Czy nie boi się, że utonie?

A w szkole? Z kim siedzi w ławce? Czy za karę nie posadzili go z jakimś niegrzecznym chłopcem/ Czy szybko nauczył się pisać na glinianej tabliczce? Czy często się spóźnia? Wierci na lekcjach? Podpowiada? Jest skarżypytą?

A zabawki? Czym się bawi mały Grek dwa i pół tysiąca lat temu? Wystruganą z drewna hulajnogą? Ustawia nad brzegiem morza domki z piasku? Łazi po drzewach? Robi sobie z gliny ptaszki, rybki i koniki, które dziś możemy oglądać w muzeach?

Co z tego zapamięta na całe życie? Dla małego Rabi chwilą najbardziej podniosłą była poranna modlitwa u boku ojca, dla małego Prousta – oczekiwanie w ciemnym pokoju, że przyjdzie mama uścisnąć go na dobranoc. Co było takim wyczekiwanym przeżyciem dla małego Herodota?

Czym zajmował się jego ojciec? Halikarnas to portowe miasteczko leżące na szlaku handlowym między Azją, Bliskim Wschodem i Grecją właściwą. Tutaj zawijają okręty kupców fenickich z Sycylii i Italii, greckich z Pireusu i Argos, egipskich z Libii i delty Nilu. Czy ojciec Herodota nie był aby kupcem? Czy to nie on rozbudził w synu zainteresowanie światem? Czy nie znikał z domu na tygodnie i miesiące, a zapytana matka odpowiadała dziecku, że jest… i tu wymieniała nazwy, które mówiły mu tylko jedno – że gdzieś, daleko, istnieje świat wszechmogący, który może mu ojca zabrać na zawsze, ale także, bogom dzięki! – przywrócić. Czy gdzieś tam nie rodzi się pokusa, żeby ten świat poznać? Pokusa i postanowienie?

Z tych niewielu danych, które do nas dotarły, wiemy, że mały Herodot miał wujka poetę o nazwisku Panyassis, autora różnych poematów i eposów. Czy ów wujek brał go na spacery, uczył piękna poezji, tajników retoryki, sztuki opowiadania? Bo Dzieje są dziełem talentu, ale także przykładem kunsztu pisarskiego, mistrzostwa warsztatu.

Jeszcze w młodości i – zdaje się – jedyny raz w życiu Herodot jest uwikłany w politykę, i to za sprawą ojca i wuja. Ci dwaj bowiem uczestniczą w rewolcie przeciw tyranowi Halikarnasu Lygdamisowi, któremu jednak udaje się rebelię stłumić. Buntownicy chronią się na Samos – górzystej wyspie, dwa dni wiosłowania w kierunku północno-zachodnim. Tu Herodot spędza lata, być może stąd podróżuje po świecie. Jeżeli kiedyś pojawi się w Halikarnasie, to tylko na krótko. Po co? Spotkać się z matką? Nie wiemy. Można przypuszczać, że więcej już tu nie wróci.