Dariusz docenia historyczną rolę, jaką w tak rozstrzygającym momencie odegrał Histiajos, i nagradza go, czym tamten zechce, ale jednocześnie nie pozwala mu wrócić na stanowisko tyrana do Miletu, tylko bierze go ze sobą do stolicy Persji -Suzy – jako swojego doradcę. Histiajos jest ambitny i cyniczny, a takich lepiej mieć na oku, tym bardziej że urósł on teraz do roli zbawiciela imperium, które bez jego głosu, tam, przy moście na Dunaju, już by może nie istniało.
Ale nie wszystko dla Histiajosa jest stracone. Bowiem tyranem Miletu, głównego miasta Jonii, zostaje na jego miejsce wierny mu zięć – Aristagoras. Ten też jest ambitny i żądny władzy. Wszystko to dzieje się w czasie, kiedy wśród podbitych Jonów narasta niezadowolenie, a nawet opór przeciw dominacji Persów. Teść i zięć odczuwają instynktownie, że pora te nastroje wykorzystać.
Ale jak się porozumieć, jak uzgodnić plan działania? Aby przebyć trasę z Suzy (gdzie przebywa Histiajos) do Miletu (gdzie rządzi Aristagoras), goniec potrzebuje trzech miesięcy intensywnego marszu – a po drodze są i pustynie, i góry. Innej łączności nie ma. Z tej drogi korzysta Histiajos: Zdarzyło się, że właśnie wtedy przybył z Suzy od Histiajosa niewolnik z tatuażem na czaszce i dał znać Aristagorasowi, żeby rozpocząć bunt przeciw królowi. (Oto Histiajos, który chciał wydać polecenie Aristagorasowi, aby wzniecił rewoltę, a nie mógł tego bezpiecznie w żaden sposób uczy-nić, gdyż dróg pilnowano, ostrzygł najwierniejszego ze swoich niewolników, wytatuował mu znaki na głowie i czekał, aż mu odrosną włosy, potem odesłał go do Miletu i tylko mu polecił, żeby po przy-byciu powiedział Aristagorasowi, iż ma go ostrzyc i głowę mu obejrzeć: a wytatuowane znaki, jak wprzód powiedziałem, wzywały do buntu. Histiajos dlatego to uczynił, że bardzo bolał nad zatrzymaniem go w Suzie…
Aristagoras przedstawia swoim stronnikom wezwanie Histiajosa. Wysłuchują tego i wszyscy głosują za powstaniem. Udaje się więc za morze szukać sprzymierzeńców, ponieważ Persja jest od Jonów wiele razy silniejsza. Najpierw płynie statkiem do Sparty. Tu królem jest Kleomenes, który, jak notuje Herodot, był niespełna rozumu i prawie niepoczytalny, ale jak się okazało, przejawił dużo roztropności i zdrowego rozsądku. Ten to bowiem, kiedy usłyszał, że chodzi o wojnę przeciw królowi, który panuje nad całą Azją, a rezyduje w stolicy – Suzie, przytomnie zapytał, jak do tej Suzy jest daleko. Aristagoras, który skądinąd był chytrym człowiekiem i dobrze zwodził Kleomenesa, popełnił błąd; bo nie powinien był mówić prawdy, jeśli chciał Spartan wywabić do Azji, a on ją powiedział i dodał, że droga wynosi trzy miesiące. Wtedy Kleomenes przerwał mu dalszą mowę, w której Aristagoras zamierzał tę drogę opisać, i rzekł: - Gościu z Mile- tu, oddal się ze Sparty przed zachodem słońca, bo nierozumną czynisz Spartanom propozycję, chcąc ich powieść drogą, która od morza trwa trzy miesiące. Tak powiedział Kleomenes i odszedł do domu.
Tak odprawiony Aristagoras udał się do Aten – najpotężniejszego miasta w Grecji. Tu zmienia taktykę i zamiast rozmawiać z jednym wodzem, przemawia do wielkiego tłumu (w myśl kolejnego prawa Herodota, że łatwiej oszukać tłum niż jednostkę) i nawołuje Ateńczyków, żeby udzielili pomocy jonom. Jakoż namówieni, uchwalili wysłać Jonom na pomoc dwadzieścia okrętów… Te okręty stały się początkiem nieszczęść dla Greków i barbarzyńców (to znaczy początkiem wielkiej wojny grecko-perskiej).
Nim jeszcze do niej dojdzie, działania toczą się na mniejszą skalę. Zaczynają się mianowicie od powstania Jonów przeciw Persom, które trwać będzie kilka lat i zostanie krwawo przez Persów stłumione. Kilka scen:
Scena 1 – Jonowie wspierani przez Ateńczyków zajmują i palą Sardes (drugie po Suzie miasto Persji).
Scena 2 (słynna) – po jakimś czasie, to jest po dwóch-trzech miesiącach, wiadomość o tym dociera do króla Persów Dariusza. Z początku po otrzymaniu tej wiadomości miał on zupełnie nie zwracać uwagi na Jonów, ponieważ wiedział, że bunt ten nie ujdzie im bezkarnie, i tylko zapytał, kto to są Ateńczycy. Dowiedziawszy się, miał zażądać luku, a gdy go dostał, nałożył nań strzałę i wypuścił ją w górę ku niebu, i zawołał: - Zeusie, pozwól mi zemścić się na Ateńczykach! Po tych słowach podobno kazał jednemu ze służących, żeby mu, ilekroć zasiądzie do stołu, trzykroć powtarzał: - Panie, pamiętaj o Ateńczykachl
Scena 3 – Dariusz wzywa Histiajosa, którego zaczyna o coś podejrzewać, bo to przecież jego zięć Aristagoras wywołał jońskie powstanie. Histiajos zapiera się i kłamie w żywe oczy: – Królu… jakże miałbym doradzać rzecz, z której dla ciebie mogłaby wyniknąć jakaś przykrość? I wini króla, że ściągnął go do Suzy, bo gdyby on, Histiajos, był w Jonii, nikt by nie zbuntował się przeciw Dariuszowi. Teraz więc co prędzej puść mnie, abym wyruszył do Jonii i wszystko znów doprowadził ci tam do porządku, a owego namiestnika z Miletu, który knował ten zamach, wydał w twoje ręce. Dariusz daje się przekonać, pozwala mu jechać i poleca, aby po spełnieniu obietnic wrócił do niego do Suzy.
Scena 4 – tymczasem walki Jonów z Persami toczą się ze zmiennym szczęściem, ale jednak liczniejsi i silniejsi Persowie stopniowo zyskują coraz większą przewagę. Widzi to zięć Histiajosa Aristagoras i postanawia wycofać się z powstania, a nawet wyjechać z Jonii. Herodot wyraża się o nim z pogardą: Aristagoras z Miletu dowiódł, że nie jest mężem o wybitnej odwadze; on bowiem, który podburzył Jonie i wielkie wywołał zamieszki, nosił się z myślą o ucieczce: wydawało mu się niemożliwe pokonać króla Dariusza. W tej scenie zwołuje naradę swoich zwolenników i mówi, że lepiej dla nich byłoby mieć gotowe jakieś schronienie, gdyby zostali wygnani z Miletu. Zebrani naradzają się, co robić. W końcu Aristagoras zabrał ze sobą każdego, kto chciał, popłynął do Tracji i wziął w posiadanie okolicę, do której się wybrał. Stąd posuwając się dalej, zginął z rąk Traków…
Scena 5 – zwolniony przez Dariusza Histiajos dociera do Sardes i zjawia się u satrapy, bratanka Dariusza – Artafrenesa. Rozmawiają. – Jak myślisz – pyta go satrapa – dlaczego zbuntowali się Jonowie? – Nie mam pojęcia – wykrętnie odpowiada Histiajos. Ale Artafrenes wie swoje: – Sprawa, Histiajosie, tak się przedstawia, żeś to ty uszył te buty, a włożył je Aristagoras.
Scena 6 – Histiajos widzi, że satrapa przejrzał go i że wzywanie pomocy Dariusza nie ma sensu: goniec do Suzy szedłby trzy miesiące, powrót z glejtem o nietykalności od Dariusza -znowu trzy, razem pól roku, przez ten czas Artafrenes mógłby mu obciąć głowę sto razy. Ucieka więc pod osłoną nocy z Sardes na zachód, w kierunku morza. Do wybrzeża trzeba iść kilka dni, możemy się domyślać, że Histiajos gna z duszą na ramieniu, ciągle ogląda się za siebie, czy nie ścigają go siepacze Artafrenesa. Gdzie śpi? Czym się żywi? Nie wiemy. Jedno jest pewne – chce objąć naczelne dowództwo nad Jonami w wojnie przeciw Dariuszowi. Histiajos zdradza więc po raz drugi: najpierw zdradził sprawę Jonów, aby ratować Dariusza, teraz zdradził Dariusza, aby przeciw niemu dowodzić Jonami.
Scena 7 – Histiajos dostaje się na zamieszkaną przez Jonów wyspę Chios (krajobrazowo ta wyspa jest piękna, mogłem bez końca patrzeć na jej zatokę i wyłaniające się na horyzoncie granatowe góry. W ogóle cały opisywany dramat rozgrywa się wśród wspaniałych krajobrazów). Ale ledwie wychodzi na brzeg, Jonowie aresztują go i wtrącają do więzienia. Jest podejrzany, że służy Dariuszowi. Histiajos zaklina się, że nie, że chce dowodzić anty-perskim powstaniem. W końcu dają mu wiarę, wypuszczają go, ale nie chcą udzielić poparcia. Czuje się osamotniony, jego plany wielkiej wojny przeciw Dariuszowi coraz bardziej wyglądają na urojone. Ciągle jednak nie słabną jego ambicje. Mimo wszystko nie traci nadziei, rozpiera go żądza władzy, mania wodzostwa nie daje spokoju. Prosi miejscowych, żeby pomogli mu odpłynąć na ląd, do Miletu, gdzie kiedyś był tyranem. Ale Miletyjczycy, radzi, Że pozbyli się już tyrana Aristagorasa, bynajmniej nie byli skłonni przyjąć do swojego kraju innego tyrana, ponieważ zakosztowali już wolności, A kiedy Histiajos w nocy próbował przemocą wkroczyć do Miletu, został zraniony w udo przez jednego z Miletyjczyków. On tedy, wyrzucony z ojczyzny, wrócił na Chios, ale nie mogąc nakłonić mieszkańców wyspy, żeby mu dali okręty, przeprawił się stąd do Mityleny (na wyspie Lesbos) i namówił Lesbijczyków do użyczenia mu floty. Wielki Histiajos, kiedyś namiestnik sławnego miasta Milet, ostatnio zasiadający obok Króla Królów – Dariusza, teraz błąka się od wyspy do wyspy, szuka dla siebie miejsca, szuka odzewu i wsparcia. Ale albo musi uciekać, albo wrzucają go do lochu, albo odtrącają od bram miasta, biją i ranią.