Выбрать главу

Ojej! Odwaga opuściła Armasa. Czy nie wystarczy jeden dominujący ojciec? Czyżby miał przypaść mu w udziale jeszcze podobny teść?

Ojciec ciągnął:

– Musisz teraz dobrze rozegrać karty, które dostałeś do ręki, chłopcze. Taka szansa drugi raz już ci się nie trafi. Ojciec Vinnie to naprawdę bardzo wysoko postawiony Obcy, nosi imię Iskrion, jest jednym z najbliższych zaufanych ludzi króla.

– A dlaczego nie był na tym spotkaniu, kiedy Marco uzdrowił ich skórę?

– Ponieważ akurat w tym czasie został wysłany, aby wykonać tajemne zadanie zlecone mu przez króla.

– A dokąd?

– Tajemnica jest tajemnicą, Armasie. Nie pytałem i ty także nie powinieneś w to wnikać. I staraj się nie wyciągać z Vinnie tajemnic dotyczących świata Obcych.

– Vinnie nie jest Obcą czystej krwi.

– Owszem, wiem o tym. Jak słyszałeś, wielki Iskrion powiedział mi o domieszce lemuryjskiej krwi, która pojawiła się w ich rodzinie wiele pokoleń wstecz. A teraz ubierz się przyzwoicie, dałem już znać twojej matce, w jakim ubraniu chcę cię zobaczyć.

A więc jeszcze i to!

– Ojcze… chciałbym ci przypomnieć, że jestem już dorosły.

– Wiem o tym, synu, ale ta sprawa ma nadzwyczajne znaczenie, czekałem na to przez całe twoje życie.

W przeciwieństwie do mnie, pomyślał Armas ze złością, lecz po raz pierwszy na myśl o śmierci Kari poczuł nie tylko żal. Ojciec nigdy by jej nie zaakceptował. Przenigdy. Pojawiłyby się prawdziwe konflikty, był tego teraz pewien bardziej niż kiedykolwiek, ale… Kari to już zamknięty rozdział, teraz znalazł się w potrzasku między Berengarią a Vinnie.

Ach, pomyślał, jakże trudno jest być tak mocno kochanym!

Obiad z Vinnie przebiegał w naprawdę nieoczekiwany sposób. Armas, którego uważano za rekonwalescenta, miał teraz wiele wolnego czasu i chętnie z tego korzystał. Dumny był, że może uczestniczyć w konwersacji, w dodatku na tak wysokim poziomie. Niemal nie nabierając powietrza, rozprawiał z zapałem o fizyce kwantowej i zaawansowanych technologiach, które stale pojawiały się w tym jakże eksplozywnym stuleciu. Doprawdy, świetnie się złożyło, że ojciec tak gonił go do nauki. Teraz mógł się radować widokiem szeroko rozwartych, pełnych podziwu oczu Vinnie i słuchać jej wypowiadanych z zachwytem słów. „Naprawdę? Ach, ile ty wiesz!”

Jeszcze bardziej dumny z siebie, pytał wówczas, czy dziewczyna nie ma ochoty na kolejny kieliszek wina.

Poruszali także mniej poważne tematy, mówili o innych, a także o własnych uczuciach i przeżyciach. Wtedy i Vinnie mogła w większym stopniu włączyć się do rozmowy.

Armas przyglądał jej się przez cały czas, obserwował ruchy jej warg i w myślach zastanawiał się, jak by to było zbliżyć się do tych ust. Przyglądał się jej lemuryjskim długim, gęstym rzęsom i tym niezwykle jasnym włosom. Nie dość że jasnym, to również niezwykle bujnym i lśniącym. Nosiła grzywkę, poza tym burza kędziorów spływała swobodnie, włosy były też gęściejsze, niż widział u jakiejkolwiek innej dziewczyny.

Patrzył na jej ruchy towarzyszące słowom, pełne zapału, niemal gorączkowe.

Przypominały mu trochę kogoś, kogo widział już wcześniej, tylko nie mógł sobie przypomnieć, co to za osoba.

Na pewno nie mogła być to ta sama dziewczyna, gdyż ją z całą pewnością by zapamiętał, ale może miała siostrę?

W miarę jednak jak wieczór płynął, zaczął wyczuwać, że nie wszystko jest tak idylliczne, jak mu się w pierwszej chwili wydawało. W zachowaniu ich obojga było coś nienaturalnego, jakby wymuszonego.

A ponieważ wino dodało Armasowi odwagi, wypalił prosto z mostu:

– Vinnie, muszę wyznać ci całą prawdę. Byłem bardzo sceptycznie nastawiony do pomysłu mego ojca, do tego zaaranżowanego małżeństwa. Mam nadzieję, że nie weźmiesz tego do siebie.

Dziewczyna szeroko otworzyła piękne oczy.

– Ależ mój drogi, ja czułam tak samo!

Armas nie był w stanie zapobiec leciutkiemu ukłuciu urażonej próżności. Było ono jednak bardzo nieznaczne i prędko minęło.

Zaraz poczuł łączącą ich więź i oboje wybuchnęli śmiechem.

– Ja nie chcę teraz wychodzić za mąż – wyznała Vinnie. – Bardzo mi to nie pasuje.

– Mnie także. Mam…

Nie, nie, nie wolno być niedyskretnym. Nie można powiedzieć: „Mam inną dziewczynę”. Nie należy przerywać nici porozumienia.

– A może oszukamy tych naszych ojców despotów? – zaproponowała dziewczyna wesoło.

– O, tak! – Armas rozentuzjazmowany pochwycił jej ręce ponad stolikiem. – Będziemy mówić, że wcale tego nie chcemy!

– Sprzeciwimy się takiemu handlowi końmi!

– Bezwzględnie!

Od tej chwili rozmowa między nimi toczyła się już swobodniej. Teraz oboje byli po tej samej stronie, przeciwko władzy.

Vinnie mówiła o swoim nieciekawym życiu pod kuratelą surowego ojca i wzdychała tylko, słuchając opowieści o Poszukiwaczach Przygód.

– Ach, gdybym tylko mogła się do was przyłączyć!

– Niezbyt wielu już nas zostało – przyznał Armas nieco zakłopotany w imieniu grupy. – Głównie dlatego, że chłopcy się pożenili albo dziewczęta powychodziły za mąż.

– Opowiedz o tych, którzy jeszcze zostali w grupie!

– Dobrze. Tak więc jestem ja. No i Marco.

– Książę Czarnych Sal? Ach, on jest potężny, słyszałam o tym!

– Był także czarnoksiężnik Móri i jego syn Dolg, ale Dolg nas niestety opuścił – rzekł Armas, nie kryjąc bólu. – A Móri zniknął. Szukają go teraz. Dalej są Ram i Indra, wprawdzie się pobrali, ale nadal uczestniczą w pracach całej grupy.

– Ram? Czy to nie jest imię lemuryjskie?

– Owszem, ale Indra jest człowiekiem. Oboje przebywają teraz na powierzchni Ziemi. Faron to nasz dowódca, a pomaga mu Erion.

– Faron i Erion? – powtórzyła zdumiona. – Ale przecież to są Obcy? I to prawdziwi, najprawdziwsi Obcy! Tacy jak ojciec!

– Tak. Faron bardzo nam pomagał. No i oczywiście mamy też Berengarię. Ona także zniknęła. Razem z Mórim.

Armas umilkł.

Vinnie spytała ostrożnie:

– Czy ona ma dla ciebie jakieś szczególne znaczenie?

– Ależ skąd! Nie, absolutnie nie! – odparł stanowczo za prędko. – Nie możemy też zapominać o Goramie i Lilji. Są z nami także Kiro i Sol.

– Brzmi to tak, jakby Lemuryjczycy i ludzie łączyli się w pary. O Sol już słyszałam, to czarownica, prawda?

– Była! Ale raczej odłożyła czary na półkę, odkąd spotkała Kira.

– Wydaje mi się, że imię Gorama kiedyś już przy mnie padło. To Strażnik z Elity, czyż nie tak? Ale o Lilji nie słyszałam. Czy oni także są na powierzchni Ziemi i uczestniczą w poszukiwaniach?

– Nie, już wrócili, ostatnią rakietą.

Wyznaczony młodym czas się kończył, musieli wracać do domu. Przeszli razem przez rynek w miasteczku położonym na zewnętrznych terenach Obcych. Armas nie posiadał się z dumy, że oto może się pokazać z taką wspaniałą kobietą.

Po drugiej stronie rynku znajdował się nieduży parking gondoli.

– Masz prześliczną gondolę, Armasie. – Vinnie powiodła dłonią po gładkim jak jedwab boku pojazdu w kolorze gołębiego błękitu.

Armas musiał ze wstydem przyznać, że to najlepsza gondola ojca.

– Mam też swoją własną, wszyscy mamy własne gondole. I wszystkie gondole Poszukiwaczy Przygód oznaczone są czarnym pasem. Moja jest jasnożółtą.

– Macie więc różne kolory? – spytała, nie kryjąc podziwu.

– Oczywiście. Rama jest srebrzysta, a Tsi – Tsunggi żółtozielona, ale on nie bierze już tak często udziału w naszych poczynaniach. Ani on, ani Siska, mają już dziecko. Jori i Jaskari też nie. Oni mają czerwoną i niebieską gondolę. Gondola Gorama jest szmaragdowozielona, a Kira biała. Miranda i Gondagil również należą do Poszukiwaczy Przygód, ale kiedy urodził im się synek, wycofali się z działań. Elena też wyszła za mąż, i Sassa. Sassa poślubiła Joriego.