Выбрать главу

Strażnik Góry wyglądał na bardzo zadowolonego.

– Ach, tak, doskonale! Popracuj więc kilka godzin u Eriona, tylko się nie przemęczaj. Musisz być w pełni sił, skoro wieczorem wychodzisz z Vinnie.

O, tak, pójdą gdzieś na łono natury, Armasowi na samą myśl zrobiło się gorąco.

– A dokąd się wybieracie? Syn przestał mówić prawdę.

– Wydaje mi się, że ona zna jakąś dobrą restaurację. W zamkniętej części Obcych.

Strażnik Góry przeciągnął się. A więc chłopak dotarł już tak daleko, na teren zastrzeżony wyłącznie dla Obcych! To brzmi bardzo obiecująco. Nareszcie!

Zawsze bardzo się bał, że Armas nie zostanie zaakceptowany z uwagi na matkę, Fionellę. Przez jej pochodzenie, była wszak tylko człowiekiem, szanse syna gwałtownie spadały. Mimo to Strażnik Góry szczerze kochał swoją żonę.

Ale teraz osiągnęli swój cel. No tak, Armas zachowywał się nadzwyczaj dobrze, a poza tym fakt, iż był członkiem grupy Poszukiwaczy Przygód, to wielki plus.

Dla rodziny Strażnika Góry nadejdą teraz świetne czasy!

Armas zameldował się u Eriona, gdzie zebrali się już wszyscy, żeby ustalić porządek nadchodzącego dnia.

Zdemolowane zostały cztery kolejne gondole, i to w różnych miejscach. Wśród nich należąca do Marca.

– Chyba nie ta elegancka! – wykrzyknęła Sol.

– Nie, tylko ta malutka, zielona.

– Dzięki Bogu – westchnęła.

– Poza tym jeszcze dwie na parkingu w Sadze – wyjaśnił Erion nowo przybyłemu Armasowi. – Jedna należała do ogrodnika, druga do eksperta od połączeń radiowych. Ostatnia zaś stała zaparkowana na ulicy, nieprawidłowo. Jej właścicielem jest pewien młody chłopak. Bardzo go to wzburzyło.

– Tak, tak – pokiwał głową Kiro. – A najdziwniejsze, że wszystkie te cztery gondole były zielone.

– To znaczy, że specjalizują się teraz w zieleni – powiedział Erion. – Aż dziwne, że nie zniszczyli twojej, Goramie.

– Moją pożyczył Faron na wyprawę do zewnętrznego świata, mnie zaś zostawił tę swoją luksusową maszynę. Ciężko będzie wrócić do tamtej zwyczajnej – roześmiał się.

– Ach, tak, rzeczywiście, to Faron ma twoją gondolę, całkiem o tym zapomniałem.

Na chwilę zrobiło się bardzo cicho. Tu, w Królestwie Światła, z ulicy nie dobiegał żaden warkot samochodów, tu tylko Święte Słońce oświetlało łagodnie idących piechotą ludzi i poruszające się niemal bezszelestnie gondole.

Marco miał swoje podejrzenia.

– Goramie… coś mnie zastanawia. Może oni szukali właśnie twojej gondoli?

Wszyscy pytająco popatrzyli na Marca. On zaś podjął:

– Zakładamy przecież, że oni przylecieli tutaj tą samą rakietą co wy, musieli ją więc widzieć, kiedy weszli do pomieszczenia dla gondoli.

– Nie, ono jest podzielone na cztery sekcje – odparł Goram. – Z jednej sekcji nie da się zajrzeć do sąsiednich.

– Nawet wtedy, gdy gondole wlatują do środka albo są z niej wyprowadzane?

– Nie wtedy, gdy ktoś się schowa, jak musiało być w ich przypadku. A my musieliśmy przybyć do bazy na Grenlandii długo po nich, jeśli oni rzeczywiście ukryli się podczas pierwszego ataku. Moją gondolę zaś zabrano natychmiast po powrocie tutaj.

– Moja stała przez noc – powiedział dowódca Elity Strażników.

– Wszystko więc może się zgadzać – podsumował Goram. – Ale na co im moja gondola?

– To się przecież samo przez się rozumie! Wy wszak przywieźliście święte kamienie.

– Wygląda jednak na to, że one ich wcale nie obchodzą – zaprotestował Marco. – W Domu Kamieni nie dokonano żadnych zniszczeń ani nie próbowano się tam włamać.

– No dobrze, wobec tego czego szukają? Goram, Lilja, możecie nam to powiedzieć?

Ale oni nie mieli żadnego pomysłu.

– Dlaczego teraz skupiają się na zielonych gondolach, przecież z początku tak nie było?

– Chwileczkę – powiedział Erion. – Jeśli rozumujemy słusznie, a nie wiemy przecież, czy tak w istocie jest, lecz przyjmijmy, że tak, to oznacza, że oni musieli całkiem niedawno się dowiedzieć, że gondola Gorama jest zielona.

Twarz Armasa przybrała kolor przybliżony do tego, jaki miała omawiana gondola. Nie był w stanie wydusić z siebie żadnego dźwięku.

Na szczęście Lilja ocaliła go przed zagłębianiem się w paskudne przeczucia.

– Ach, zaczekajcie! – wykrzyknęła. – Zaczekajcie! Goramie! Posłuchajcie mnie! Mam wrażenie, że zaczynam się domyślać, czego oni mogą szukać w naszej gondoli.

W naszej gondoli? Doprawdy, czy wolno jej było tak mówić?

Chyba tak, w każdym razie Goram się nie skrzywił, przecież mieszkali już razem.

Wypowiedzi Lilji często kończyły się bardzo ogólnymi, niejasnymi stwierdzeniami.

– Słuchamy, Liljo – życzliwie powiedział Marco. – Do jakich wniosków doszłaś?

Dziewczyna musiała mocno ściskać Gorama za rękę, próbując nabrać dość śmiałości, by mówić dalej w obecności wszystkich tych potężnych mężczyzn i kobiet.

– Przecież my naprawdę przywieźliśmy z powierzchni Ziemi coś bardzo szczególnego. Całkiem o tym zapomnieliśmy, ale Goram i ja rozmawialiśmy na ten temat w bazie na Grenlandii, i to akurat wtedy, gdy umieszczaliśmy gondolę w rakiecie. Oni mogli więc to słyszeć.

Wszyscy, choć dość zniecierpliwieni, powstrzymali się od popędzania dziewczyny. Wrażliwa jasna skóra na twarzy Lilji cała aż poczerwieniała ze zdenerwowania.

Goram uścisnął ukochaną za rękę, chcąc dodać jej odwagi. On sam wciąż nie wiedział, o co chodzi.

Lilja wzrokiem szukała u niego pomocy.

– Przecież wiesz, ta amfora… – niemal wyszeptała.

Na twarzy Gorama odmalowała się w błyskawicznym tempie cała skala uczuć, od zdumienia poczynając, poprzez nagłe wspomnienie, a na olśnieniu kończąc.

– Ach, oczywiście, że też o tym zapomnieliśmy! Ona jest wciąż w gondoli. Ach, nie, mam nadzieję, że Faron nie znajdzie jej i nie otworzy!

Musiał teraz opowiedzieć całą historię o nadziemsko pięknym, a zarazem śmiertelnie niebezpiecznym mężczyźnie, który dotarł do źródła zła, po drodze zaś zaczerpnął wody ze studni życzeń. Niektórzy z obecnych słyszeli już tę historię, dla innych była zupełnie nowa.

Lilja kolejny raz przywołała we wspomnieniach jałowy, lecz piękny krajobraz pokryty śniegiem, przypomniała sobie zmarznięte nogi, strach, przerażenie. Zadrżała z zimna w cieple promieni słońca i bezwiednie roztarła nadgarstek, na którym tamten straszny potwór zacisnął palce niby lodowate żelazne kleszcze.

– Tak więc on pragnął bogactwa i władzy – pokiwała głową Sol. – W przypadku Shiry chodziło o miłość, a dla Tengela Złego najważniejsza była władza' i życie wieczne.

– Tak – odparł Goram. – Działanie wody zależało od tego, kto ją pił, jakie miał pragnienia. Ale ktoś, kto wypił ze studni pragnień, tracił możliwość dotarcia do celu, a celem było, rzecz jasna, źródło jasnej albo ciemnej wody. To spotkało kobietę – pajęczycę i wodnego potwora w syberyjskich górach. Oni nie byli jednak tak przebiegli jak ten trzeci, nie nalali wody do butelki, tylko napili się jej od razu.

– Ale czy woda w amforze wciąż jest niebezpieczna? – dopytywał się Kiro.

– O tym nic nie wiemy – odpowiedział Marco. – Można się tylko zastanawiać, co te istoty, które najwyraźniej nie ustają w poszukiwaniach amfory, mają na swojej liście pragnień.

– Może przejęcie władzy nad Królestwem Światła? – podsunął Erion.

Ale Sol nie bardzo chciała się z nim zgodzić.

– To chyba niemożliwe, żeby robili tyle hałasu o jedną tylko amforę!

– Nie, to na pewno tylko poboczny cel. Coś o czymś usłyszeli w przelocie i podchwycili pomysł. Na pewno mają jakieś szerzej zakrojone plany.