Выбрать главу

– Och, ale co się z tobą dzieje, Armasie? – zaniepokoiła się Sol i pochyliła się nad chłopakiem siedzącym przy stole wraz z innymi. – Nie wyglądasz najlepiej, czyżbyś za wcześnie wyszedł ze szpitala?

Teraz wszyscy już zauważyli, że Armas źle się czuje.

– Nie, on powinien już być zdrowy – z równym zatroskaniem powiedział Marco.

A nieszczęsny Armas doświadczał teraz całego spektrum przykrych uczuć. Ojciec, matka, Iskrion, Vinnie, co oni powiedzą o jego podejrzeniach? Przecież nie może wyznać tego na glos, to by była zdrada wobec nich wszystkich, szczególnie wobec Vinnie, z którą przecież miał się spotkać już za kilka godzin.

Ach, nie, on jest po prostu głupi, skoro myśli takim torem. To nie może być prawda, to wszystko jest po prostu zbiegiem okoliczności!

Ale nie mógł też przecież zdradzić przyjaciół, a w najgorszym razie Królestwa Światła.

– To… to na pewno nic nie znaczy – wyjąkał zielony na twarzy, jakby doznał ataku choroby morskiej.

– To, że wyglądasz jak ktoś chory?

– Nie, nie, że… że… Uf, wspomniałem komuś wczoraj… a może przedwczoraj, zresztą nie, to bez znaczenia, zapomnijcie o tym.

– Co takiego, Armasie? – spokojnie wypytywał go Marco. – O czym takim wspomniałeś?

– Że gondola Gorama jest zielona – szepnął Armas, czując, jak z rozpaczy zamiera mu serce.

W pokoju zapadło milczenie.

– Musisz nam teraz powiedzieć wszystko – oznajmił Marco. – Komu o tym powiedziałeś?

Armas poczuł palący wstyd.

– Dziewczynie, z którą chodzę.

– Masz dziewczynę? Nie wiedziałam – wyrwało się Sol.

– No tak, bo to zupełnie nowa sprawa. Poznałem ją zaledwie przed kilkoma dniami.

Ponieważ wszyscy czekali w milczeniu, zmuszony był podjąć:

– Wybrał ją dla mnie ojciec. On i jej ojciec, który jest bardzo wysoko postawionym Obcym, zawarli umowę małżeńską w naszym imieniu.

– Historia rodem z epoki kamiennej – mruknęła Sol.

Armas w pełni się z nią zgadzał.

– Zabrałem ją więc do restauracji i opowiedziałem o was, bo ona chciała słuchać. Rozmawialiśmy też o gondolach na parkingu. Dopytywała się, kto jaką ma gondolę, a może to ja sam zacząłem o tym mówić? Tego już nie pamiętam. Mówiłem o wszystkich gondolach, nie tylko o pojeździe Gorama – dodał na swoje usprawiedliwienie.

Wczorajszej wycieczki na łono natury nie wspomniał ani słowem. Ta sprawa była zanadto osobista.

– Armasie, kim jest ta dziewczyna? – surowo spytał go Erion. – Powiedziałeś, że to Obca.

– No tak, ale jest z mieszanej rasy. To przemieszanie krwi nastąpiło co prawda bardzo dawno temu, ale wyglądem przypomina Lemuryjkę, natomiast jej ojciec jest Obcym czystej krwi.

– Jak ona ma na imię? – dopytywała się zaciekawiona Sol.

– Vinnie.

Marco w myślach wyliczył: Vinnie, Vicky, Victoria… Czy to zbieg okoliczności?

– A jej ojciec? – tym razem pytanie zadał Erion.

– Nosi imię Iskrion. Jako jeden z nielicznych nie poddał się zabiegom Marca, wyjechał bowiem tamtego dnia i ponieważ skóra jego twarzy jest wciąż bardzo wrażliwa, to dalej nosi maskę. Czy on się z tobą kontaktował, Marco? Nie? To naprawdę dziwne.

– Iskrion? – powtórzył Erion z niedowierzaniem. – Iskrion? Przecież on już nie istnieje! Owszem, był prawdziwym bohaterem wśród Obcych, to legendarna postać, która już bardzo dawno temu została włączona do Wielkiej Światłości.

– Tak jak Dolg? – upewniała się Lilja.

– Nie, nie, Dolg przebywa w atmosferze, która nas otacza, a centrum Wielkiej Światłości znajduje się nieskończenie daleko stąd. Nikt nigdy jeszcze stamtąd nie powrócił.

– Czy to znaczy, że imię jest zmyślone? – zdumiał się Kiro.

– Nie wiem. W każdym razie nie ma takiego Obcego, który miałby na imię Iskrion. I doprawdy, nikt już nie musi chodzić w masce.

– Maska to niezłe przebranie – zauważył szef Elity Strażników.

– No właśnie – westchnął Marco. – Armasie, opowiedz nam teraz o tej dziewczynie. Jak ona wygląda?

To było bardzo trudne i przykre, zdaniem Armasa.

– Jest bajkowo piękna – powiedział niechętnie. – Pełna dostojeństwa w taki delikatny i elegancki sposób, można by przypuszczać, że jest zimna, ale… tak nie jest.

Ostatnie słowa padły prawie szeptem, bo Armas przeraził się, że się zdradził.

– Ona jest bardzo żywiołowa – dodał prędko, jak gdyby chciał wyjaśnić, co miał na myśli. Ale przez to jeszcze bardziej wszystko poplątał, chyba lepiej nie mówić już nic więcej.

Przyjaciele jednak nie ustępowali.

– Włosy – krótko rzuciła Sol. – Czy one błyszczą jak metal? Jak złoto, mosiądz czy może miedź?

– W każdym razie na pewno nie miedź – zdecydowanie odpowiedział Armas, a Marco cicho odetchnął z ulgą. – Są o wiele jaśniejsze, wyglądają jak złote, czasami może jak z mosiądzu, w pewnym oświetleniu, nie wiem.

– Te włosy – powiedziała Sol. – To coś podejrzanego, bo żadne włosy nie lśnią do tego stopnia, jak to opisywaliście. Chyba że w reklamach szamponu, a wtedy są mocno nawoskowane. Coś mi tu fałszywie gra, to na pewno peruka!

– Rzeczywiście są bardzo gęste – przyznał Armas, ale czuł się cały czas jak zdrajca. Przecież piękna Vinnie tak bardzo była mu przychylna. – Rzeczywiście to niezwykle bujne włosy.

– A więc to może być peruka?

– Niewykluczone – przyznał w końcu. Czul na sobie spojrzenia wszystkich zebranych i robił się coraz mniejszy i mniejszy. Czy naprawdę skazany jest na wieczne niepowodzenia w kontaktach z dziewczętami? Z każdej takiej sytuacji wychodzi doprawdy marnie.

– Zakochałeś się w niej? – spytała Sol, jak zwykle nie owijając niczego w bawełnę.

Czy się zakochał? Zastanowił się. Owszem, pożądał jej, i to tak, że aż całe ciało go bolało, lecz mimo to…

– Nie – odpowiedział w końcu. – Ale być może mogłem się zakochać.

Czy jednak na pewno? Czy ona była dla niego czymkolwiek więcej niż tylko obiektem pożądania? Zakłuło go w sercu. Owszem, mógł się w niej kochać, lecz było tak, zanim doszło do tego niezwykle intensywnego miłosnego spotkania. Wtedy ona okazała się zbyt gwałtowna, natrętna i nieskromnie pożądliwa, a to się mu nie podobało. On został wychowany inaczej.

– Spotkasz się z nią znowu? – spytała Lilja ściszonym głosem.

– Bardzo sensowne pytanie, Liljo! – pochwalił dziewczynę Erion, a ona znów się zarumieniła.

Armas spuścił głowę.

– Dziś wieczorem.

Erion uderzył ręką w stół.

– A więc ją mamy! Ale co z nim? Co z kozłem? Bo przypuszczam, że kozioł i Iskrion to jedna i ta sama osoba.

– Ja też tak uważam – przyznał Marco. – A dziewczyna Vicky, ta, która uratowała Lilję, to Vinnie.

Jak cudownie, że wreszcie to powiedział. Przecież to oznacza, że Gwiazdeczka jest poza wszelkimi podejrzeniami!

Armas teraz już zdecydowanie wybrał stronę.

– Iskrion ma ją zostawić przed naszą furtką, a później przyjechać po nią o umówionym czasie.

– Uważam, że nie należy cię więcej obciążać spotkaniami z tą dziewczyną – uznał Marco. – Nie wiemy przecież, jakie ona ma plany wobec ciebie.

Za to ja wiem, pomyślał Armas z goryczą.

– Złapiemy ich, jak tylko się zjawią – zdecydował Erion. – Tak będzie najlepiej dla Armasa.

– Owszem, dziękuję – powiedział chłopak słabym głosem, ale nie bez wdzięczności. Teraz, kiedy już wszystko wiedział, nie miał sił spotykać się znowu z Vinnie.

– Na razie nie mów o niczym swoim rodzicom – przykazał Erion. – Im mniej osób wie o wszystkim, tym lepiej.

Armas tylko skinął głową. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić, jak miałby opowiedzieć całą prawdę ojcu.