Выбрать главу

– Co – to – było – jesteś – ocalony – ach – Goramie!

W końcu wybuchnęła płaczem. Łzy przyniosły jej ulgę.

– On zrezygnował – powiedział Goram, nie kryjąc zdziwienia. – Wyglądało na to, że miał zamiar mnie zabić, ale potem po prostu zniknął.

– Rozpłynął się w powietrzu?

– Nie, po prostu zwyczajnie uciekł. Zniknął gdzieś między gondolami. A o jakiej dziewczynie mówiłaś?

– Ona mnie uratowała, odciągnęła mnie. Taka wzruszająco śliczna i mila, ale niczego nie rozumiała! Przecież ja chciałam być przy tobie!

Lilja odwróciła się i popatrzyła na las, ale dziewczyny już tam nie było.

– Nie zdążyłam jej podziękować, ona przecież chciała dobrze, Goramie. Ale opowiadaj, co się tobie przydarzyło!

Zdał jej relację, kiedy szli do swojej gondoli. Cały czas zachowywali zdwojoną czujność na wypadek, gdyby tajemniczy potwór znów miał się pojawić.

– Jakie to straszne! – westchnęła Lilja, gdy siedli już bezpiecznie w gondoli Gorama i pojazd uniósł się w powietrze. – Co to mogło być, jak sądzisz?

Popatrzyli w dół między gondole, ale niczego nie dostrzegli.

– Nie wiem, Liljo.

– Czy mógł to być jeden z baśniowych potworów uratowanych z Gór Czarnych? Jak ci się wydaje? Przecież ani ty, ani ja nie braliśmy udziału w tej wyprawie.

– Mnie również przyszło to do głowy, dowiem się, czy jest wśród nich podobny stwór.

Nie zwlekając, nawiązał łączność z Faronem i powiadomił go o brutalnej napaści na parkingu gondoli, poprosił także, by ktoś zajął się młodym człowiekiem, który wprawdzie zdołał jakoś stanąć na nogi i uciec stamtąd, lecz najpewniej potrzebował jeszcze pomocy.

Spytał potem o baśniowe postaci.

– W każdym razie z całą pewnością nie był to Minotaur. Ten tutaj wyglądał na kozła – wyjaśnił.

Nie zdobył się na żaden dowcip o Szatanie, to byłoby zbyt niemądre.

Ale nie, Faron zapewniał, że żadna podobna istota nie przybyła wraz z nimi z Gór Czarnych. Bestii, którą Goram i Lilja spotkali tego dnia, nikt wcześniej nie widział. Oboje jednak dostrzegli w jej wyglądzie szczegóły, o jakich wspominały krążące plotki.

– Może to jakiś faun? – podsunął Faron.

– Ależ skąd, to była naprawdę budząca grozę istota! Mignęły mi przekrwione koźle oczy, wielkie rozdęte nozdrza i podciągnięta górna warga. Wyglądał jak kozioł z potwornie wielkimi zakręconymi rogami.

– Ale skąd on mógł się tu wziąć?

– No właśnie! Może z jakiegoś zakątka dawnej Ciemności?

– To niemożliwe! Tam nie został nawet milimetr kwadratowy, którego byśmy nie przeszukali i nie potraktowali eliksirem. Ale postaram się czegoś dowiedzieć.

Gdy rozmowa z Faronem dobiegła końca, w gondoli zapanowała cisza. Lilji nie opuszczało głębokie poczucie wdzięczności wobec tej młodej dziewczyny, która odciągnęła ją z niebezpiecznego miejsca. Zrozumiała, że nie mogłaby pomóc Goramowi, co więcej – cios potężnego kopyta natychmiast by ją powalił na ziemię.

– Ale ty się ostro broniłeś.

Goram uśmiechnął się z ponurą miną.

– Owszem. Przydał mi się mój trening. Ale nie miałem możliwości, żeby dokładnie mu się przyjrzeć. Po pierwsze, on starał się trzymać najciemniejszych miejsc między gondolami, i to tymi olbrzymimi, tymi, których używa się najrzadziej. A po drugie, przez cały czas starał się znajdować poza zasięgiem mojego wzroku. I poruszał się także niebywale szybko. Nawet przez sekundę nie stal w miejscu.

– Ale zdołałeś wymierzyć mu celny cios?

– Tak mi się wydaje – odparł zadowolony Goram.

5

– Kto, do licha, tak mi wysmarował dom? – wrzasnęła Sol, wracając do domu z wizyty u dawnych przyjaciółek: księżnej Theresy, Tiril, jej synowej Mariatty i córki Taran.

Kiro zjawił się natychmiast, ubrany do wyjścia na służbę.

– Co ty opowiadasz? Wysmarował?

Powiódł wzrokiem we wskazanym przez Sol kierunku i zaraz zobaczył paskudztwo szpecące białą ścianę. Słowa były widoczne już z daleka:

PRZEKLĘTA DZIWKO, WYDAJE CI SIĘ, ŻE JESTEŚ KIMŚ? POCZEKAJ TYLKO, TO DOPIERO POCZĄTEK!

– Koniec także – mruknął Kiro, kiedy zabrali się do usuwania obrzydliwego napisu.

A w wielkim laboratorium Madragów tego ranka panował nastrój bliski paniki. Okazało się mianowicie, że ktoś próbował uniemożliwić wytwarzanie eliksiru. Jedna z rur została odłączona w taki sposób, że w połowie gotowy wywar wypływał na podłogę. Przypadkowo jeden z pracowników przyszedł znacznie wcześniej niż zwykle i odkrywszy wyciek, powstrzymał go, zanim stała się naprawdę poważna szkoda. Aktu sabotażu musiano dokonać tuż przedtem.

Ale kto mógł to zrobić? Cały teren był pilnie strzeżony i po to, by wejść do środka, należało użyć kodu.

Madragowie wpadli w rozpacz. W pełni ufali całemu wielkiemu sztabowi Lemuryjczyków, Obcych i ludzi. Wszyscy pracownicy byli supermózgami, całkowicie wiernymi i oddanymi zadaniu.

Jedynym śladem, jaki znaleziono, był odcisk wielkiego kopyta w pobliskim lesie.

Dom Kamieni nawet na zewnątrz przystrojono wielkimi girlandami kwiatów.

Goram z Lilją przybyli zaledwie trochę spóźnieni. Oczywiście koszulka Gorama nie była już tak świeża, jak kiedy szykował się rano, lecz to nic miało żadnego znaczenia, gdyż jego odświętny strój Strażnika z Elity czekał już w hallu, wyprany chemicznie i nieskazitelnie czysty. Podobnie zresztą jak długa do samej ziemi suknia, którą włożyć miała Lilja, w morskim kolorze, takim jak jej oczy. I tak samo jak indiański strój ceremonialny Oka Nocy, nieniecka sukienka Shiry z pozszywanych barwnych kawałeczków skóry, a także najlepszy garnitur Villemanna. Wszystko musiało być idealnie czyste.

Przyjął ich Marco, w stroju Księcia Czarnych Sal, którym przecież był. Wyglądał w nim tak wspaniale, że Lilji dech zaparło w piersiach. Słyszał już od Farona o ich niebezpiecznej przygodzie i był tym dość wstrząśnięty.

– A więc w końcu udało nam się zweryfikować plotki – rzekł z powagą. – Tej nocy zdarzyło się coś jeszcze, lecz nie rozmawiajmy o tym tutaj. To święte miejsce i bardzo uroczysta chwila.

Przybyli również inni i wszystkich z wyjątkiem Marca, który był już gotów, odesłano do garderób, by się przebrali.

Wystrojona Lilja zdążyła jedynie przyjąć od Gorama pełne zachwytu spojrzenie, a już Strażnicy w olśniewająco białych szatach, specjalni Strażnicy Kamieni, wprowadzili ich do środka.

W sali zebrało się więcej gości. Ceremonię prowadził Erion, a sekundowało mu dwóch Strażników z Elity, zawsze obecnych w tym pięknym domu. Ich zadaniem było nawet za cenę życia bronić świętych kamieni. Do tej pory szafir i farangil opuszczały budynek jedynie wtedy, gdy Dolg wypożyczał je, by wykonały jakieś zadanie.

Erion powiedział z powagą:

– Mamy powody przypuszczać, że ów obcy element, który grasuje po Królestwie Światła w ostatnich dniach, poszukuje świętych kamieni. Może wskazywać na to napaść na Gorama i Lilję, wszak to oni przywieźli do domu skarby Dolga.

Lilja poprosiła, żeby udzielono jej głosu.

– Owszem, ale my oddaliśmy je tutaj, to była pierwsza rzecz, jaką zrobiliśmy po powrocie.

– Wiem, i było to bardzo słuszne posunięcie, ale być może agresor o tym nie wiedział. Dlatego też wzmocniono straże i postanowiono, że przekazanie odpowiedzialności za kamienie musi nastąpić jak najszybciej.

Lilja po zastanowieniu przyznała Erionowi rację. Przecież ten potwór rzeczywiście zaatakował w pobliżu gondoli! Może myślał, że kamienie wciąż tam są? Jeśli tak, to jest głupi!

Nie, całe zajście na parkingu gondoli to zapewne po prostu jakiś przypadek.