Выбрать главу

– Wszystko ma swoją cenę. Powiedz mi jak najwięcej o Oceanusie.

– Proszę bardzo. Jak już mówiłam ostatnim razem, Oceanus to międzynarodowa korporacja, zajmująca się przetwórstwem rybnym i transportem. Jej floty rybackie i handlowe pływają po morzach całego świata.

– Taki opis pasuje to wielu korporacji – uśmiechnął się Austin. – Dlaczego mam wrażenie, że coś ukrywasz?

Therri była zaszokowana.

– To aż takie oczywiste?

– Tylko dla kogoś stale mającego do czynienia z ludźmi, którzy uważają, że powiedzenie części prawdy to dobry unik, żeby nie ujawnić wszystkiego.

Zmarszczyła brwi.

– Należało mi się. My, prawnicy, lubimy mieć coś w rezerwie. SOS jest twoim wielkim dłużnikiem. Co chcesz wiedzieć?

– Na początek, kto jest właścicielem Oceanusa?

– Zadajemy sobie to samo pytanie. Natrafiliśmy na gąszcz powiązanych ze sobą tajemniczych korporacji, papierowych firm, podejrzanych trustów. Wciąż pojawiało się jedno imię: Toonook.

– Hm… Przypomina mi imię ze starego filmu dokumentalnego, który widziałem w dzieciństwie – Nanook z północy. To Eskimos?

– Chyba tak. Nie możemy tego potwierdzić, ale dogrzebaliśmy się do dowodu pośredniego, który na to wskazuje. Mieliśmy z tym mnóstwo roboty. Dowiedzieliśmy się, że jest obywatelem kanadyjskim i bardzo dobrze ukrywa swoją twarz. To wszystko, co mogę ci o nim powiedzieć.

Austin skinął głową, myśląc o śniadych ochroniarzach, którzy do niego strzelali.

– Wróćmy do Oceanusa. Co zwróciło na niego waszą uwagę?

– Jako jedna z nielicznych firm zignorował nasz bojkot Wysp Owczych. Uważamy, że przemysłowe hodowanie ryb jest szkodliwe dla środowiska naturalnego, ale to próby ukrycia przez firmę swoich działań zainteresowały Marcusa. Kiedy dowiedzieliśmy się o hodowli ryb na Wyspach Owczych, uznał, że nagłośnienie sprawy może wywołać jakąś reakcję.

– Wasz statek i duński okręt na dnie morza dowodzą, że się nie mylił.

Therri spojrzała Austinowi prosto w oczy.

– Pozwól, że o coś cię zapytam. Co ty wiesz o Oceanusie, czego mi nie mówisz?

– Wystarczająco dużo. Kiedy negocjowałaś z panem Beckerem, powęszyłem trochę w hodowli ryb na Wyspach Owczych.

– Dowiedziałeś się czegoś?

Austin poczuł ukłucie bólu w ranie na piersi.

– Tego, że tamci nie lubią, kiedy ktoś wtyka nos w ich sprawy. Radzę tobie i twoim przyjaciołom omijać ich szerokim łukiem.

– I kto teraz robi uniki?

Austin tylko się uśmiechnął. Chciał ufać Therri, ale nie wiedział, na ile jest lojalna wobec SOS i swojego szefa.

– Ujawniłem ci tylko tyle, żebyś nie miała kłopotów.

– Powinieneś wiedzieć, że rzucenie mi ochłapu informacji tylko rozbudzi moją ciekawość.

– Pamiętaj, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Nie chciałbym, żebyś tam trafiła.

Therri uśmiechnęła się czarująco.

– Dzięki za ostrzeżenie.

– Proszę bardzo. Może kiedyś w Waszyngtonie wrócimy do tej rozmowy.

– Znam mnóstwo hoteli, gdzie można się przypadkowo spotkać w holu. Ale umówmy się, że nie będziemy rozmawiali o sprawach służbowych.

– Możemy od razu zmienić temat. – Austin przywołał gestem kelnera i zamówił dwa likiery wiśniowe Peter Heering.

– Więc o czym chciałbyś porozmawiać? – zapytała Therri.

– Opowiedz mi o SOS.

– To sprawy służbowe.

– Dobrze, zadam ci pytanie osobiste. W jaki sposób trafiłaś do Strażników Morza?

– Przeznaczenie – odrzekła z uśmiechem Therri. – Zanim zostałam obrońcą wielorybów, broniłam lasów. Było mi to pisane od urodzenia. Moja rodzina dała mi imię Thoreau od Henry’ego Davida.

– Zastanawiałem się, skąd się wzięło Therri.

– Chyba miałam szczęście, że nie ochrzcili mnie Henry. Mój ojciec był aktywnym obrońcą środowiska, zanim taki ruch w ogóle powstał. Moja matka pochodzi ze starej jankeskiej rodziny, która dorobiła się na niewolnikach i rumie. Kiedy skończyłam prawo na Harvardzie, wszyscy spodziewali się, że wejdę do rodzinnego interesu. Teraz twoja kolej. Jak trafiłeś do NUMA?

Austin podał Therri skróconą wersję swojej kariery zawodowej.

– W twoim życiorysie widzę dużą lukę czasową – zauważyła.

– Bystra jesteś. W tamtym okresie pracowałem w CIA. Po zakończeniu zimnej wojny mój wydział zlikwidowano. Więcej nie mogę ci powiedzieć.

– W porządku – zgodziła się. – Tajemniczość dodaje ci atrakcyjności.

Austin chciał odpowiedzieć jej w tym samym tonie, gdy zauważył, że Therri patrzy ponad jego ramieniem. Odwrócił się i zobaczył Marcusa Ryana, idącego w kierunku ich stolika.

– Therri! – wykrzyknął Ryan ze swoim uśmiechem idola. – Co za miła niespodzianka!

– Cześć, Marcus. Pamiętasz Kurta Austina z przesłuchania w Thorshavn?

– Oczywiście! Pan Austin jako jedyny złożył wówczas bezstronne zeznanie w tej farsie.

– Może się do nas przyłączysz? – zaproponowała Therri. – Nie masz nic przeciwko temu, prawda, Kurt?

Austin miał. I to dużo. Na kilometr wyczuwał zaaranżowane spotkanie, ale był ciekaw, po co ta zabawa. Wskazał Ryanowi krzesło i uścisnął mu dłoń. Marcus miał zaskakująco mocny chwyt.

– Tylko na minutkę – powiedział Ryan. – Nie chcę wam przeszkadzać w kolacji, ale cieszę się, że mam okazję podziękować panu Austinowi za pomoc udzieloną SOS.

– Myli się pan. Nie zrobiłem tego, żeby pomóc SOS. To była osobista przysługa wyświadczona pani Weld. To ona namówiła mnie do obejrzenia waszego statku.

– Niewielu ludzi może się oprzeć jej namowom. Therri wzbudza duże zaufanie. Tak czy owak, wspaniale się pan przysłużył morskim stworzeniom.

– Niech pan sobie daruje ten mdły sentymentalizm, panie Ryan. Dostarczyłem Therri dowód sabotażu, bo uważałem to za słuszne, a nie dlatego, że wierzę w waszą sprawę.

– Zatem wie pan, że nie jestem odpowiedzialny za tę kolizję.

– Wiem, że celowo dążył pan do tego, by coś się wydarzyło, i żeby mówiono o tym w telewizji.

– Niektóre sytuacje wymagają desperackich kroków. Z tego, co wiem o NUMA, wynika, że pańska organizacja też nie jest święta, jeśli chodzi o metody osiągania celu.

– To całkiem co innego. Każdy z nas, łącznie z admirałem Sandeckerem, bierze na siebie odpowiedzialność za to, co robi. Nie chowamy się za plakatami z pyszczkami małych fok.

Ryan poczerwieniał.

– Zawsze jestem gotów ponieść konsekwencje swoich czynów.

– Jasne, dopóki wie pan, że można się jakoś wykręcić.

Ryan uśmiechnął się.

– Trudny z pana facet, panie Austin.

– Staram się.

Zjawił się kelner z daniami głównymi.

– No cóż. Nie będę psuł wam wieczoru – powiedział Ryan. – Miło się z panem rozmawiało, panie Austin. Później do ciebie zadzwonię, Therri.

Pomachał im beztrosko i wmieszał się w tłum ludzi na ulicy.

– Twój przyjaciel ma strasznie wysokie mniemanie o sobie – powiedział Austin. – A ja myślałem, że bogiem morza jest Neptun lub Posejdon.

Spodziewał się, że Therri będzie broniła Ryana, ale wybuchnęła śmiechem.

– Gratuluję, Kurt. Dobrze wiedzieć, że nie tylko Marcus potrafi irytować ludzi.

– To mój wrodzony talent. Powinnaś mu powiedzieć, że następnym razem będzie lepiej, jeśli zaaranżujesz przypadkowe spotkanie.

Therri zerknęła na diabelski młyn, żeby uniknąć wzroku Austina. Potem zaczęła się bawić widelcem.

– To było aż tak widoczne? – zapytała w końcu.

– Jasne jak słońce.

Westchnęła ciężko.

– Przepraszam za nieudolną próbę oszukania cię. Nie zasłużyłeś na to. Marcus chciał się z tobą zobaczyć, żeby ci podziękować. Mówił szczerze. Nie spodziewałam się, że dojdzie do takiej wymiany zdań. Wybacz mi.

– Wybaczę tylko pod warunkiem, że po spacerze wypijemy drinka w barze hotelowym.

– Twardo się targujesz.

Austin uśmiechnął się szelmowsko.

– Jak zauważył twój przyjaciel, pan Ryan, trudny ze mnie facet.