Ryan odgarnął do tyłu włosy.
– Jeszcze nie powiedzieliśmy ci wszystkiego, Kurt. Mam osobisty powód do działania. Oprócz kuzyna Bena tamci zabili również Josha Greena.
– Z mojej winy – wtrącił się Nighthawk. – Pobiegłem do mego kuzyna, a on próbował mnie zatrzymać. Zastrzelili go.
– Każdy by tak zrobił na twoim miejscu – pocieszył go Ryan. – Josh był odważnym człowiekiem.
– Więc mamy już dwa zabójstwa – podsumował Austin. – Zawiadomiliście policję?
– Nie. Chcemy to załatwić sami. I może zmienisz zdanie, jeśli usłyszysz jeszcze coś. Wytropiliśmy, kto jest nowym właścicielem ziemi wokół jeziora Bena. Fikcyjna firma handlu nieruchomościami, założona przez… Oceanusa.
– Jesteś tego pewien?
– Owszem. Przyłączasz się?
Austin pokręcił głową.
– Zanim weźmiecie rewolwery i pojedziecie tam, pozwólcie, że przypomnę wam, na kogo się porywacie. Oceanus ma pieniądze, międzynarodowe powiązania i, jak sami przekonaliście się, nie waha się zabijać z zimną krwią. Rozgniecie was i całą SOS jak muchy. Współczuję wam z powodu zamordowania kuzyna Bena i twojego przyjaciela, ale ich śmierć stanowi tylko dowód na to, o czym mówię. Narazicie swoich ludzi na podobne niebezpieczeństwo.
Zerknął znacząco na Therri.
– Nasi ludzie podejmą każde ryzyko w obronie środowiska naturalnego – zapewnił Ryan. – Jednak NUMA najwyraźniej ma je gdzieś.
– Zamknij się, Marcus – wtrąciła się szybko Therri na widok groźnej miny Austina. – Kurt ma rację. Proponuję kompromis. SOS mogłaby współpracować z NUMA nieoficjalnie.
– Typowa postawa prawnika – mruknął Austin.
Therri nie spodziewała się takiej reakcji.
– Co to ma znaczyć? – zapytała chłodnym tonem.
– Podejrzewam, że bardziej tu chodzi o ambicje twojego szefa niż o wieloryby, morsy i zabitych przyjaciół. – Austin odwrócił się do Ryana. – Wciąż jesteś wkurzony po stracie “Sea Sentinela”. Był twoją dumą i radością. Zamierzałeś odgrywać męczennika przed kamerami kablówek, ale Duńczycy uziemili cię, kiedy wycofali oskarżenia i po cichu wykopali cię ze swojego kraju.
– To nieprawda – zaprotestowała Therri. – Marcus jest…
Ryan uciszył ją gestem.
– Szkoda słów. Widać wyraźnie, że Kurt to przyjaciel na dobre czasy.
– Lepszy taki przyjaciel niż żaden – odrzekł Austin i wskazał pomnik Roosevelta. – Może powinieneś jeszcze raz przeczytać życiorys tego faceta. Nie prosił innych, żeby nadstawiali głowy. Przykro mi z powodu śmierci twojego kuzyna, Ben, i Josha Greena. Miło było znów cię zobaczyć, Therri.
Austin miał dosyć Ryana i jego manii wielkości. Nabrał nadziei, gdy usłyszał opowieść Nighthawka, ale Ryan wszystko zepsuł. Nagle usłyszał za sobą kroki. Dogoniła go Therri.
– Kurt, proszę cię, przemyśl to. Marcus naprawdę potrzebuje twojej pomocy.
– Wiem. Ale nie mogę się zgodzić na jego warunki.
– Spróbujmy coś wymyślić – poprosiła błagalnie.
– Jeśli ty i Ben chcecie, żeby NUMA wam pomogła, musicie się odciąć od Ryana.
– Nie mogę tego zrobić – odrzekła, próbując go oczarować spojrzeniem pięknych oczu.
– Uważam, że możesz – odparł Austin, wpatrując się w nią równie intensywnie.
– Do jasnej cholery, Austin – wybuchnęła. – Ale z ciebie uparty skurwiel.
Austin zaśmiał się.
– Czy to znaczy, że nie pójdziesz ze mną na kolację?
Twarz Therri pociemniała z gniewu. Odwróciła się na pięcie i odeszła. Austin patrzył za nią, dopóki nie zniknęła za zakrętem ścieżki. Pokręcił głową. Nikt tak jak on nie poświęca się dla dobra sprawy. Ruszył w kierunku parkingu, ale po minucie przystanął. Spomiędzy drzew wyłoniła się jakaś postać. Ben Nighthawk.
– Znalazłem wymówkę, żeby się na chwilę urwać – wysapał. – Powiedziałem Marcusowi, że muszę iść do toalety. Chciałbym z panem porozmawiać. Nie winię pana za to, że nie chce pan współpracować z SOS. Marcusowi uderza do głowy popularność. Uważa się za Wyatta Earpa. Jednak tamci faceci na moich oczach zabili mojego kuzyna i Josha. Próbowałem wytłumaczyć Marcusowi, na kogo się porywa, ale nie chciał mnie słuchać. Jeśli SOS wkroczy do akcji, moja rodzina zginie.
– Powiedz mi, gdzie oni są. Zrobię, co będę mógł.
– To trudno wytłumaczyć. Narysuję panu mapę. O, cholera…
W ich kierunku szedł z gniewną miną Ryan.
– Zadzwoń do mnie – powiedział Austin.
Ben skinął głową i skierował się w stronę Ryana. Wdali się w ostrą dyskusję. Potem Ryan otoczył Bena ramieniem i poprowadził z powrotem do pomnika. Obejrzał się raz i wściekle popatrzył na Austina. Kurt wzruszył ramionami i poszedł do samochodu.
Dwadzieścia minut później Austin wszedł do Muzeum Lotnictwa i Astronautyki na Independence Avenue. Wjechał windą na trzecie piętro i skierował się do biblioteki, gdy z bocznej sali wyłonił się mężczyzna w średnim wieku, w pogniecionym brązowym garniturze.
– Niech skonam! Kurt Austin! – wykrzyknął.
– Zastanawiałem się, czy na ciebie wpadnę, Mac.
– Tutaj zawsze jest taka szansa. Prawie nie opuszczam tych murów. Jak się miewa bohater NUMA?
– Świetnie. A jak się miewa smithsoniański odpowiednik St. Juliena Perlmuttera?
Wysoki i szczupły MacDougal zachichotał. Miał jasne włosy, orli nos i pociągłą twarz. Z wyglądu był przeciwieństwem pulchnego Perlmuttera. Jednak brak tuszy rekompensowała jego encyklopedyczna znajomość historii lotnictwa, odpowiadająca morskiej wiedzy Perlmuttera.
– St. Julien dźwiga dużo większy, hm… balast historyczny niż ja – powiedział z wesołym błyskiem w szarych oczach. – Co cię sprowadza do rozrzedzonej atmosfery Wydziału Archiwalnego?
– Prowadzę pewne badania nad starym statkiem powietrznym. Miałem nadzieję znaleźć coś w bibliotece.
– Nie ma potrzeby chodzić do archiwum. Idę na spotkanie, ale możemy pogadać po drodze.
– Natknąłeś się kiedykolwiek na wzmiankę o statku powietrznym “Nietzsche”? – zapytał Austin.
– Oczywiście. Był tylko jeden o takiej nazwie. Zaginął podczas tajnej wyprawy polarnej w roku 1935.
– Więc znasz ten sterowiec?
MacDougal przytaknął.
– Chodziły słuchy, że Niemcy wysłali go w tajnej misji na biegun północny. Gdyby ekspedycja się powiodła, nastraszyliby aliantów i rozsławili niemiecką Kultur w wojnie propagandowej. Niemcy zaprzeczali, ale nie potrafili wyjaśnić zaginięcia dwóch swoich pionierów podróży sterowcami – Heinricha Brauna i Hermana Lutza. Wybuchła wojna i sprawa poszła w zapomnienie.
– To wszystko?
– O, nie. Po wojnie znaleziono dokumenty, które wyraźnie wskazywały, że tamten lot rzeczywiście miał miejsce. Sterowiec był podobny do “Grafa Zeppelina”. Przypuszczalnie nadał wiadomość radiową z okolic bieguna. Załoga odkryła na lodzie coś ciekawego.
– Nie wyjaśnili, co to było?
– Nie. I niektórzy uważają, że to wszystko zostało sfabrykowane. Możliwe, że przez samego Josefa Goebbelsa.
– Ale ty w to nie wierzysz?
– Taka wyprawa była całkiem możliwa. Ówczesna technika na pewno na to pozwalała.
– Co mogło się stać z tym sterowcem?
– Jest mnóstwo możliwości. Awaria silnika. Nagła burza. Lód. Ludzki błąd. “Graf Zeppelin” był bardzo udaną konstrukcją, ale mówimy o ekstremalnych warunkach. Podobny los spotkał inne statki powietrzne. Sterowiec mógł się rozbić o powłokę lodową, a potem dryfować na krze setki mil i wpaść do morza, kiedy lód się roztopił. – MacDougala nagle olśniło. – Czyżbyś znalazł jego szczątki na dnie morza?
– Niestety, nie. Ktoś mi o nim wspomniał i… ciekawość wzięła górę.
– Dobrze znam to uczucie. – MacDougal zatrzymał się przed jakimiś drzwiami. – Tutaj mam spotkanie. Wpadnij jeszcze, to pogadamy dłużej.
– Dobra. Dzięki za pomoc.