– Może nie – odparł Austin i wręczył Perlmutterowi wycinek prasowy o katastrofie zeppelina.
Perlmutter przeczytał artykuł i podniósł wzrok.
– Te “niezwykłe przedmioty” mogły być dawno zaginionymi relikwiami.
– Otóż to. Co oznacza, że są w rękach Oceanusa.
– Czy oddadzą je?
Austin pomyślał o swoich starciach z ludźmi Oceanusa i zaśmiał się ponuro.
– Wątpię.
Perlmutter popatrzył na niego ponad złączonymi czubkami palców.
– W tej całej historii jest chyba coś, czego jeszcze nie wiem.
– Mnóstwo rzeczy. Chętnie opowiem ci wszystkie krwawe szczegóły przy następnej kawie. – Austin uniósł filiżankę. – Skoro wstajesz, stary, mógłbyś mi dolać? Sobie też nalej.
28
Austin przyszedł na spotkanie z Aguirrezem trzy minuty przed czasem. Po wyjściu od Perlmuttera pojechał Embassy Row. Bogowie czuwający nad waszyngtońskimi kierowcami byli dla niego łaskawi i bez problemu znalazł miejsce parkingowe. Poszedł Pennsylvania Avenue i stanął przed kilkupiętrowym budynkiem z fasadą z ciemnego szkła. Przeczytał szyld obok drzwi i pomyślał, że chyba źle zapisał adres. Biorąc pod uwagę kilkusetletnie kłopoty rodziny Aguirrezów z władzami hiszpańskimi, ambasada Hiszpanii była ostatnim miejscem, gdzie spodziewałby się znaleźć Balthazara.
Austin podał swoje nazwisko ochronie przy wejściu i został przekazany recepcjonistce. Wystukała numer na interkomie i porozmawiała z kimś po hiszpańsku. Potem uśmiechnęła się i z uroczym kastlijskim akcentem oznajmiła, że pan Aguirrez jest u ambasadora i za chwilę przyjdzie.
Kilka minut później z korytarza wyłonił się Aguirrez. Zrezygnował z niebieskiego dresu i czarnego beretu i był nienagannie ubrany w ciemnoszary garnitur, który kosztowałby Austina tygodniową pensję. Jednak nawet najlepszy krawiec nie mógł ukryć jego chłopskich dłoni i mocnej budowy ciała. Aguirrezowi towarzyszył siwy mężczyzna. Szedł obok niego z opuszczoną głową i rękami założonymi do tyłu, uważnie słuchając jego słów. Aguirrez zobaczył Austina i pomachał mu. Obaj mężczyźni z uśmiechem uścisnęli sobie ręce i rozstali się. Aguirrez podszedł do Austina i otoczył go ramieniem.
– Pan Austin – powiedział wesoło. – Miło znów pana widzieć. Przepraszam, że nie przedstawiłem pana ambasadorowi, ale był już spóźniony na spotkanie. Tędy, proszę…
Zaprowadził Austina korytarzem do drzwi salonu w starej części kompleksu ambasady. W wygodnie urządzonym pokoju był duży marmurowy kominek, miękkie dywany i ciężkie drewniane meble. Na ścianach wisiały obrazy olejne, przedstawiające sceny z życia hiszpańskiej wsi.
Aguirrez najwyraźniej zauważył zdumioną minę Austina. Kiedy usiedli, powiedział:
– Wygląda pan na zaskoczonego.
Kurt nie widział powodu, żeby kluczyć.
– Zdziwiłem się, że zastałem pana, człowieka oskarżanego o to, że jest baskijskim terrorystą, w murach hiszpańskiej ambasady.
Aguirrez nie wydawał się urażony.
– Zebrał pan o mnie informacje, czego się spodziewałem, więc wie pan, że te zarzuty są bezpodstawne.
– Mimo to nie włożył pan dziś swojego czarnego beretu.
Aguirrez wybuchnął śmiechem.
– Zrezygnowałem z niego przez szacunek dla moich gospodarzy. Obawiałem się, że niektórzy w tym budynku będą podejrzewać, że pod beretem mam bombę, co może przeszkodzić nam w załatwieniu sprawy.
– To znaczy?
– W pokojowym rozwiązaniu problemu Basków.
– Ambitne zadanie po setkach lat konfliktu.
– Jestem pewien, że się uda.
– A co z poszukiwaniami pańskiego przodka?
– W tym wypadku nie można oddzielić przeszłości od teraźniejszości. Separatyści baskijscy chcą mieć ojczyznę. Rząd hiszpański eksperymentował z autonomią, ale z marnym skutkiem. Gdybym znalazł relikwie, których szukam, ujawnienie ich istnienia mogłoby wywołać falę baskijskiego nacjonalizmu. Znam moich rodaków. To by podzieliło Hiszpanię.
– Więc nagle stał się pan bardzo ważny dla rządu hiszpańskiego.
Aguirrez przytaknął.
– Rozmawiałem z wysoko postawionymi osobami w Madrycie. Poproszono mnie, żebym poinformował wasz Departament Stanu o sytuacji i zapewnił, że nie jestem terrorystą. Zgodziłem się, że jeśli znajdę relikwie, będą przechowywane w bezpiecznym miejscu.
– Co pana powstrzyma przed wycofaniem się z tego?
Bask zmarszczył brwi.
– Logiczne pytanie. Rząd hiszpański też je zadał. Powiedziałem, że uszanuję pamięć mojego przodka, którego wybrano na strażnika relikwii. W zamian rząd hiszpański podejmie właściwe kroki, by zapewnić Baskom autonomię.
– Używa pan relikwii jako karty przetargowej?
Aguirrez wzruszył ramionami.
– Wolę nazywać to działaniem w obopólnym interesie.
– Niezły układ, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze nie ma pan relikwii.
Bask uśmiechnął się szeroko.
– To drobiazg. Dokopałem się do informacji o trasach morskich, którymi mój przodek podróżował do Nowego Świata. Baskowie byli na Wyspach Owczych już w 875 roku. Po zatrzymaniu się tam, Diego popłynąłby w kierunku Nowej Fundlandii lub Labradoru. Tę teorię potwierdzają wcześniejsze wyprawy. Moi rodacy już w średniowieczu łowili dorsze i polowali na wieloryby u wybrzeży Ameryki Północnej.
– Czytałem, że Cabot natrafił na Indian używających słów, które mogły się wywodzić z języka baskijskiego.
Aguirrez dostał wypieków z podniecenia.
– Nie ma co do tego wątpliwości! Moje badania wskazują, że w pobliżu Channel-Port aux Basques w Nowej Fundlandii są niespenetrowane jaskinie. Zostawiłem tam jacht. Wrócę na jego pokład, kiedy tylko załatwię tutaj wszystkie sprawy. Jestem pewien, że niedługo odzyskam miecz i róg Rolanda.
Austin zastanawiał się, jak delikatnie przekazać Baskowi to, co wie.
– Może być z tym pewien problem.
Aguirrez przyjrzał mu się uważnie.
– Co pan ma na myśli?
Austin wręczył Baskowi kopertę z kopią manuskryptu Blackthorne’a.
– Ten dokument sugeruje, że relikwii może nie być tam, gdzie pan się spodziewa.
Powtórzył Aguirrezowi to, co usłyszał od Perlmuttera. Bask spochmurniał.
– Znam St. Juliena Perlmuttera z moich badań. Jest bardzo ceniony jako historyk morski.
– Nikt nie wie więcej niż on.
Aguirrez uderzył pięścią w otwartą dłoń.
– Wiedziałem, że Diego nie zginął z ręki Brasero. Uciekł z relikwiami.
– To nie wszystko – odrzekł Austin i wręczył Baskowi wycinek prasowy z wywiadem udzielonym przez uratowanego członka załogi zeppelina.
– Nadal nie rozumiem – powiedział Aguirrez po przeczytaniu artykułu.
– Zeppelin, którego załoga znalazła statek pańskiego przodka uwięziony w lodzie, jest teraz własnością Oceanusa.
– Uważa pan, że relikwie ma Oceanus?
– Tak to wygląda.
– Czy nie można dogadać się z Oceanusem w tej sprawie?
Austin zaśmiał się ponuro.
– Wątpię, czy z Oceanusem można się dogadać w jakiejkolwiek sprawie. Pamięta pan mój wypadek na łodzi? Muszę panu coś wyznać. Wyleciała w powietrze od eksplozji granatu wrzuconego do środka przez jednego z ochroniarzy Oceanusa.
– A ja muszę powiedzieć, że nie uwierzyłem w bajkę o wybuchu oparów paliwa.
– Skoro jesteśmy w nastroju do zwierzeń, może mógłby mi pan wyjaśnić, dlaczego pańscy ludzie śledzili mnie w Kopenhadze.
– Na wszelki wypadek. Szczerze mówiąc, nie mogłem pana rozgryźć. Dowiedziałem się z pańskiej legitymacji służbowej, że pracuje pan w NUMA, ale nie wiedziałem, dlaczego węszył pan na terenie Oceanusa. Zaciekawiło mnie to, więc postanowiłem mieć pana na oku. Kiedy pana zaatakowano, moi ludzie akurat byli w pobliżu. A przy okazji, jak się miewa młoda dama, która była wtedy z panem?
– Dobrze, dzięki czujności pańskich ludzi.