Выбрать главу

Sandecker zaczął skubać precyzyjnie przyciętą bródkę. Pomysł wykorzystania Baska w gruncie rzeczy odpowiadał mu, ale nie chciał tracić kontroli nad sytuacją. Miał jednak całkowite zaufanie do Austina i jego zespołu.

– Sam zdecyduj – odparł.

– Jest jeszcze coś. – Austin opowiedział o nagłym zamknięciu wystawy w muzeum i wypadku senatora Grahama.

– Dobrze go znam – odrzekł Sandecker.

Gunn przytaknął.

– I zgadnijcie, czym się ostatnio zajmowała jego komisja handlu? Likwidowaniem luk prawnych, które pozwoliłyby na przywóz bioryb do Stanów.

– Co za zbieg okoliczności – zauważył Austin. – Zwłaszcza że wracał z imprezy zorganizowanej przez Oceanusa.

– Sugerujesz – odezwał się Sandecker – że ta wystawa była sprytną przykrywką dla zabójców?

– To by pasowało. Bez Grahama być może nie uda się zlikwidować tych luk prawnych.

– Słusznie – zgodził się Sandecker. – W tym towarzystwie z pewnością jest wielu chętnych do brania w łapę. – Miał kiepską opinię o Kongresie.

– Oceanus usunął główną przeszkodę – powiedział Austin. – Podejrzewam, że teraz wykona następny ruch.

Sandecker wstał i zmierzył ich zimnym spojrzeniem niebieskich oczu.

– Więc najwyższy czas, żebyśmy przystąpili do działania.

Kiedy Austin wrócił do swojego biura, czekała na niego wiadomość od kapitana statku badawczego NUMA “William Beebe”, pracującego wspólnie z Duńczykami u wybrzeży Wysp Owczych. Zadzwoń natychmiast – przeczytał Austin. Poniżej był numer telefonu.

– Pomyślałem, że powinieneś o tym wiedzieć – powiedział kapitan, kiedy Austin zadzwonił do niego. – Zdarzył się tutaj wypadek. Wyleciał w powietrze statek badawczy. Zginęło osiem osób. Łącznie z duńskim naukowcem, profesorem Jorgensenem.

Austin przypomniał sobie, że Jorgensen zamierzał kontynuować badania w pobliżu hodowli ryb Oceanusa. Ostrzegał profesora, żeby był ostrożny.

– Dzięki, kapitanie – odrzekł. – Wiadomo, co spowodowało eksplozję?

– Jedyna uratowana kobieta mówiła coś o helikopterze w pobliżu statku tuż przed wybuchem, ale brzmiało to bez sensu. To ona zasugerowała, żeby cię zawiadomić. Chyba była gościem profesora na pokładzie. Nazywa się Pia, czy coś w tym rodzaju.

– To moja znajoma. Co z nią?

– Kilka złamanych kości i poparzeń. Lekarze oceniają, że wyjdzie z tego.

– Mógłbyś przekazać jej wiadomość?

– Oczywiście.

– Powiedz, że odwiedzę ją, kiedy tylko poczuje się lepiej.

– Załatwione.

Austin podziękował kapitanowi i rozłączył się. Zapatrzył się w przestrzeń. Drgały mu mięśnie szczęki, niebieskozielone oczy miały twardy wyraz. Myślał o końskim uśmiechu Jorgensena i uprzejmości Pii. Barker, Toonook, czy jakkolwiek się nazywał ten typ, popełnił życiowy błąd. Zabijając profesora i raniąc Pię, wypowiedział Austinowi prywatną wojnę.

30

Jednosilnikowy hydroplan leciał nisko, wyglądając jak zabawka na tle rozległych kanadyjskich lasów. Therri Weld siedziała obok pilota na przednim fotelu. Widziała ostre wierzchołki drzew, które mogły bez trudu rozpruć podbrzusze kadłuba.

Na początku podróży Therri bardzo się denerwowała, ale lot przebiegał bez problemów. Doszła do wniosku, że wielki, niedźwiedziowaty pilot o nazwisku Bear najwyraźniej zna się na rzeczy.

– Nie latam tu zbyt często – powiedział Bear, przekrzykując ryk silnika. – Za duże odludzie dla tych, którzy przyjeżdżają na ryby i polowania. Muszą mieć domki z kanalizacją. – Wskazał przez przednią szybę monotonny teren. – Zbliżamy się do jeziora Looking Glass. To właściwie dwa jeziora połączone krótkim przesmykiem. Miejscowi nazywają je Bliźniakami. Za kilka minut usiądziemy na mniejszym z nich.

– Widzę tylko drzewa – odezwał się Marcus Ryan, siedzący za pilotem.

Bear wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

– W tych stronach to jest najważniejsze.

Zerknął na Therri, żeby sprawdzić, czy podobał jej się żart. Uśmiechnęła się bez przekonania. Czułaby się dużo pewniej, gdyby był z nimi Ben Nighthawk. Nie odbierał telefonów w swoim mieszkaniu. Chciała próbować dalej, ale Marcusowi spieszyło się do wyjazdu.

– Możesz się wycofać, jeśli chcesz – powiedział. – Chuck i ja polecimy sami. Ale musimy się pospieszyć, bo samolot czeka.

Therri ledwo zdążyła się spakować. Ryan wpadł po nią i wkrótce potem załadowali się do dyrektorskiego odrzutowca SOS razem z Chuckiem Mercerem, byłym pierwszym oficerem na “Sea Sentinelu”. Po zatonięciu statku Mercer rwał się do działania.

Therri byłaby większą entuzjastką tej wyprawy, gdyby nie miała zastrzeżeń do strategii Ryana. Dowiedział się od Bena, jak trafić na miejsce. Dostał od niego nazwę i lokalizację jeziora. Ben zarekomendował mu też Beara.

Pilot przemycał kiedyś narkotyki i nie zadawał pytań, jeśli mógł dobrze zarobić. Nawet nie mrugnął okiem, gdy Marcus powiedział mu, że robi film dokumentalny o kulturze tubylców i chce potajemnie obejrzeć wioskę Bena.

Bear był zazwyczaj dyskretny, ale mieszkał w osadzie, gdzie wszyscy znali jego przeszłość i przestał być ostrożny. Przy tankowaniu samolotu wymknęło mu się kilka słów o pracy dla SOS. Nie mógł wiedzieć, że ktoś zwrócił na to uwagę, a potem obserwował start jego hydroplanu.

Nagle wyłoniło się jezioro. Therri dostrzegła lśnienie wody w ukośnych promieniach popołudniowego słońca. Sekundę później samolot opadł, jakby dostał się w dziurę powietrzną. Serce podskoczyło jej do gardła. Potem hydroplan wyrównał i zszedł ślizgiem w dół. Pływaki dotknęły powierzchni wody.

Bear podpłynął do brzegu. Kiedy samolot był blisko stromej plaży o szerokości kilku metrów, wygramolił się z kokpitu na pływak i zeskoczył do wody, która sięgała mu do pasa. Przywiązał do wspornika linę, drugi jej koniec przełożył przez ramię i doholował maszynę bliżej lądu. Przycumował ją do pniaka, potem pomógł innym wyładować bagaż. Za pomocą butli z dwutlenkiem węgla szybko napompowali ponton o długości około dwóch i pół metra. Bear stał z rękami na biodrach i przyglądał się z zainteresowaniem, jak Ryan sprawdza cichy, akumulatorowy silnik doczepny.

– Wrócę po was jutro – powiedział. – Gdybym był potrzebny, macie radio. Uważajcie na siebie.

Samolot podkołował do końca jeziora, wystartował i poleciał z powrotem. Therri podeszła do Ryana i Mercera. Mercer otworzył pakunek z materiałem wybuchowym C-4 i obejrzał detonatory. Uśmiechnął się.

– Jak za starych, dobrych czasów.

– Na pewno dasz sobie z tym radę, Chuck?

– Mówisz do człowieka, który sam jeden zatopił islandzki statek wielorybniczy.

– To było dawno. Teraz jesteśmy dużo starsi.

Mercer dotknął detonatora.

– Nie potrzeba siły, żeby wcisnąć przycisk. Odpłacę tym skurwielom za nasz statek. – Był wściekły, odkąd się dowiedział, że statki Oceanusa są obsługiwane w tej samej stoczni na Szetlandach, gdzie prawdopodobnie dokonano sabotażu na “Sea Sentinelu”.

– O Joshu też nam nie wolno zapominać – dodał Ryan.

– Pamiętam o nim – odrzekła Therri – ale czy jesteś pewien, że nie ma innego sposobu?

– Nie ma. Musimy to rozegrać ostro.

– Nie spieram się, że trzeba coś zrobić. Chodzi mi o środki. Co będzie z rodziną Bena? Narazisz ich na niebezpieczeństwo.

– Nie możemy zrezygnować z osiągnięcia naszego podstawowego celu. Musimy powstrzymać zarazę, zanim się rozprzestrzeni.

– Zarazę? Przerażasz mnie, Marcus. Mówisz jak biblijny prorok.

Ryan poczerwieniał, ale opanował się.

– Nie zamierzam zaszkodzić rodzinie Bena. Oceanus będzie za bardzo zajęty naszymi drobnymi prezentami, żeby robić co innego. W każdym razie, kiedy tylko skończymy swoje, wezwiemy władze.

– Wystarczy kilka serii z broni automatycznej, żeby zabić rodzinę Bena. Dlaczego od razu nie wezwiemy pomocy?

– Bo to wymagałoby czasu, którego nie mamy. Byłyby potrzebne nakazy rewizji i cała procedura prawna. Zanim Kanadyjska Konna zdecydowałaby się wkroczyć, wieśniacy mogliby już nie żyć. – Ryan urwał. – Pamiętaj, że próbowałem wciągnąć do tego NUMA i Austin odmówił.