Выбрать главу

Od dwóch dni Tertulian Maksym Alfons, zdecydowany zakończyć pracę dla ministerstwa edukacji, o którą poprosił go dyrektor szkoły, niemal nie podnosi głowy znad biurka. Chociaż dzień, w którym będzie się miał przenieść do domu Marii da Paz, nie został ustalony, chce uwolnić się od przyjętego zobowiązania jak najszybciej, tak żeby uniknąć komplikacji w swoim nowym domu, zupełnie wystarczy, że będzie musiał uporządkować papiery i zająć się dużą ilością książek, które trzeba będzie ułożyć w odpowiednim porządku. Aby go nie dekoncentrować, Maria da Paz nie dzwoni, i on woli, że tak jest, w jakiś sposób wygląda to tak, jakby żegnał się ze swym poprzednim życiem, z samotnością, spokojem, z przytulnością mieszkania, w którym stukot maszyny do pisania w zadziwiający sposób w ogóle nie przeszkadza. Poszedł na obiad do restauracji i zaraz wrócił, za jakieś dwa albo trzy dni zdoła uporać się z zadaniem, potem zostanie mu już tylko poprawienie tekstu i przepisywanie na czysto, napisanie wszystkiego od początku, pewne jest to, że raczej wcześniej niż później będzie musiał zdecydować się na kupienie komputera i drukarki, co uczynili już wszyscy jego koledzy z pracy, to wstyd, że dalej kopie motyką, podczas gdy pługi najnowszej generacji weszły już w powszechne użycie. Maria da Paz wprowadzi go w arkana informatyki, ona uczyła się, zna jej tajniki, w banku, w którym pracuje, komputery znajdują się na wszystkich stołach, nie tak jak w dawnych biurach. Zadzwonił dzwonek u drzwi. Kto to może być o tej godzinie, zadał sobie pytanie, zirytowany, że mu przeszkadzają w pracy, czy to nie dzień sąsiadki z góry, listonosz zostawia korespondencję w skrzynce, zaledwie kilka dni temu byli tu inkasenci od wody, gazu i elektryczności, żeby odczytać odpowiednie dane z liczników, może jest to jeden z tych młodzieńców reklamujących encyklopedie, w których wyjaśnia się zwyczaje żabnicy. Dzwonek zadzwonił po raz drugi. Tertulian Maksym Alfons poszedł otworzyć, naprzeciw niego stał brodaty mężczyzna, i mężczyzna ów powiedział, To ja, choć mogę na siebie nie wyglądać, Czego pan chce ode mnie, zapytał Tertulian Maksym Alfons głosem cichym i napiętym, Po prostu chcę z panem porozmawiać, odpowiedział António Claro, prosiłem, żeby pan do mnie zadzwonił po powrocie z wakacji, i nie zrobił pan tego, To, co mieliśmy sobie do powiedzenia, już zostało powiedziane, Możliwe, ale brakuje jeszcze tego, co ja mam panu do powiedzenia, Nie rozumiem, Oczywiście, ale proszę nie liczyć, że będę z panem rozmawiał, na schodach, przed wejściem do pańskiego domu, narażając się na to, że usłyszą nas sąsiedzi, I tak mnie to nie obchodzi, Wręcz przeciwnie, sądzę, że jest pan bardzo zainteresowany, chodzi o pana przyjaciółkę, chyba nazywa się Maria da Paz, Co się stało, Jak dotąd nic, i właśnie o tym musimy porozmawiać, Skoro nic się nie wydarzyło, nie ma o czym rozmawiać, Powiedziałem jak dotąd. Tertulian Maksym Alfons uchylił szerzej drzwi i odsunął się na bok, Niech pan wejdzie, powiedział. António Claro wszedł, a ponieważ ten drugi zdawał się nie mieć ochoty stamtąd się ruszyć, zapytał, Nie ma pan krzesła, żeby pozwolić mi usiąść, chyba na siedząco lepiej nam się będzie rozmawiać. Tertulian Maksym Alfons nie zdołał ukryć gestu niezadowolenia, ale bez jednego słowa wszedł do salonu, służącego mu teraz za gabinet. António Claro ruszył za nim, rozejrzał się dokoła, jakby wybierając najwygodniejsze miejsce, i zdecydował się na wyściełane krzesło, potem powiedział, jednocześnie ostrożnie odlepiając brodę z twarzy, Przypuszczam, że siedział pan na tym miejscu, kiedy zobaczył mnie pan po raz pierwszy. Tertulian Maksym Alfons nie odpowiedział. Nie usiadł, stał przekrzywiony w postawie będącej żywą oznaką protestu, Gadaj, co masz do powiedzenia, a potem znikaj mi z oczu, ale António Claro nie śpieszył się, Jeśli pan nie usiądzie, zmusi mnie pan do wstania, a naprawdę nie mam na to ochoty. Spokojnie powiódł wzrokiem wokół, zatrzymując spojrzenie na książkach, grawiurach zawieszonych na ścianach, na maszynie do pisania, na papierach porozrzucanych na biurku, na telefonie, po czym powiedział, Widzę, że pan pracował, że wybrałem zły moment, żeby z panem po – rozmawiać, ale z powodu pilności tego, co mnie sprowadza, nie miałem innego wyjścia, A co pana sprowadziło nieproszonego do mojego domu, Powiedziałem panu przed wejściem, chodzi o pańską przyjaciółkę, Co pan ma wspólnego z Marią da Paz, Więcej, niż sobie pan może wyobrazić, ale zanim panu wyjaśnię, w jaki sposób i do jakiego stopnia, pokażę panu to. Z wewnętrznej kieszeni marynarki wydobył złożoną na czworo kartkę papieru, którą rozwinął i rozciągnął trzymając za dwa rogi, jakby przygotowywał się do jej wypuszczenia, Radzę panu wziąć ten list i go przeczytać, jeśli nie chce pan zmusić mnie do niestosownego zachowania i rzucenia go na ziemię, zresztą dla pana to żadna nowość, pewnie pan pamięta, że mówił mi pan o nim, kiedy spotkaliśmy się w moim domu na wsi, jedyna różnica polegała na tym, że wtedy powiedział mi pan, iż to pan go napisał, podczas gdy podpis należy do pańskiej przyjaciółki. Tertulian Maksym Alfons szybko rzucił okiem na list i oddał go, Jak to się dostało w pańskie ręce, zapytał, siadając, Musiałem się trochę namęczyć, żeby go znaleźć, ale było warto, odpowiedział António Claro i dodał, W każdym znaczeniu tego słowa, Dlaczego, Muszę przyznać, że niestety uczucie niższego rzędu skłoniło mnie do udania się do archiwów przedsiębiorstwa, odrobina próżności, narcyzmu, zdaje się, że tak się o tym mówi, cóż, chciałem zobaczyć, co też takiego napisał pan o roli aktorów drugoplanowych w liście, którego tematem byłem ja, To był pretekst, usprawiedliwienie, służące tylko poznaniu pańskiego prawdziwego nazwiska, nic więcej, I udało się panu, Lepiej by było, gdyby mi nie odpowiedzieli, Już za późno, mój drogi, już za późno, otworzył pan puszkę Pandory, teraz musi pan cierpieć, nie ma pan innego wyjścia, Nie ma co cierpieć, sprawa zdechła i została zakopana, To panu tak się wydaje, Dlaczego, Zapomniał pan o podpisie swojej przyjaciółki, Ma to swoje wyjaśnienie, Jakie, Uznałem, że lepiej będzie, jeśli pozostanę w cieniu, Teraz moja kolej na zapytanie pana, dlaczego, Chciałem pozostawać w cieniu aż do ostatniej chwili, pojawić się niespodziewanie, Tak, proszę pana, i w taki sposób, że Helena od tego dnia nie jest tą samą osobą, załamanie, którego pan stał się przyczyną, było okrutne, wiedza o tym, że istnieje w tym mieście mężczyzna identyczny z jej mężem, zniszczyła jej nerwy, teraz, dzięki środkom uspokajającym, ma się trochę lepiej, ale tylko trochę, Przepraszam, nie przypuszczałem, że mogę stać się przyczyną podobnego kłopotu, Nie było trudno to przewidzieć, wystarczyło postawić się na moim miejscu, Nie wiedziałem, że jest pan żonaty, Mimo to, proszę sobie wyobrazić, jedynie tytułem przykładu, że pójdę powiedzieć pańskiej przyjaciółce Marii da Paz, że pan, Tertulian Maksym Alfons, i ja, António Claro, jesteśmy identyczni, dokładnie identyczni, nawet co do rozmiaru penisa, proszę sobie wyobrazić, jakiego szoku doznałaby biedna kobieta, Zabraniam panu tego robić, Proszę się uspokoić, nie tylko tego nie zrobiłem, ale też nie zrobię. Tertulian Maksym Alfons zerwał się na równe nogi, Co to znaczy, nie powiedziałem, nie powiem, co znaczą te słowa, Oto puste pytanie, retoryczne, z tych, co to się je zadaje, kiedy nie wiadomo, co powiedzieć, albo dlatego, że nie wie się, jak zareagować, Niech pan przestanie pieprzyć i mi odpowie, Niech pan powstrzyma swoją żądzę agresji, jednakże, na wszelki wypadek, informuję pana, że posiadam dostateczną znajomość karate, żeby unieszkodliwić pana w pięć sekund, to prawda, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy zaniedbałem treningi, ale takiej osobie jak pan jeszcze sprostam, z naddatkiem, fakt, że jesteśmy tacy sami pod względem rozmiarów penisa, nie znaczy, że podobnie jest z siłą, Niech pan natychmiast stąd wyjdzie albo zadzwonię na policję, Proszę także zadzwonić po telewizję, fotografów, prasę, w kilka minut staniemy się światową sensacją, Zwracam panu uwagę, że jeśli ten przypadek zostanie upowszechniony, będzie to ze szkodą dla pańskiej kariery, bronił się Tertulian Maksym Alfons, Zapewne tak, choć jest to kariera drugoplanowego aktora, która nikogo nie interesuje, poza nim samym, To wystarczający powód, byśmy z tym skończyli, niech pan stąd wyjdzie, zapomni o tym, co się wydarzyło, a ja spróbuję zrobić to samo, Zgoda, ale tę operację, możemy ją nazwać Operacja Zapomnienie, podejmiemy dopiero za dwadzieścia cztery godziny, Dlaczego, Przyczyna nosi imię Maria da Paz, ta sama Maria da Paz, z powodu której tak bardzo się pan zaperzył przed chwilą i którą w tej chwili stara się pan chyba wsunąć pod dywan, żeby więcej o niej nie mówić, Maria da Paz nie ma z tym nic wspólnego, Tak, tak bardzo nie ma z tym nic wspólnego, że mogę zaręczyć głową, iż nic nie wie o moim istnieniu, Skąd pan wie, Nie mam pewności, to przypuszczenie, ale pan przecież nie zaprzecza, Uznałem, że tak będzie lepiej, nie chciałem, żeby przytrafiło jej się coś takiego jak pańskiej żonie, Co za wielkoduszność, i to od pana tylko zależy, żeby do czegoś takiego nie doszło, Nie rozumiem, Skończmy te ceregiele, zadał mi pan pytanie i od tego czasu robi pan wszystko, żeby nie usłyszeć odpowiedzi, którą mam panu do zakomunikowania, Niech pan już idzie, Nie zamierzam tu zostać, Niech pan wyjdzie natychmiast, Dobrze, przedstawię się na żywo pańskiej przyjaciółce i opowiem jej to, co pan przed nią ukrył z braku odwagi albo z jakiegoś innego powodu, który zna tylko pan jeden, Gdybym miał tu pod ręką pistolet, zabiłbym pana, To możliwe, ale nie jesteśmy w kinie, mój drogi, w życiu sprawy są znacznie prostsze, nawet gdy chodzi morderców i mordowanych, Niech pan już wreszcie skończy, rozmawiał pan z nią, niech mi pan wreszcie odpowie, Rozmawiałem, tak, przez telefon, I co jej pan powiedział, Zaprosiłem ją, żeby pojechała ze mną na wieś obejrzeć pewien dom, który jest do wynajęcia, Pański dom, Właśnie tak, mój domek na wsi, ale proszę się nie niepokoić, z Marią da Paz nie rozmawiał przez telefon António Claro, tylko Tertulian Maksym Alfons, Pan jest szalony, co to za diabelska intryga, co pan zamierza, Chce pan wiedzieć, Domagam się tego, Mam zamiar spędzić z nią tę noc, nic więcej. Tertulian Maksym Alfons wstał gwałtownie i ruszył ku Antoniowi Claro z zaciśniętymi pięściami, ale potknął się o stojący między nimi mały stolik i przewróciłby się na ziemię, gdyby ten drugi go w ostatniej chwili nie przytrzymał. Machał rękoma, szamotał się, ale António Claro unieruchomił go sprawnym chwytem za rękę, Niech pan to sobie wbije do głowy, zanim coś się panu stanie, nie jest pan przeciwnikiem dla mnie. Pchnął go na kanapę i znowu usiadł Tertulian Maksym Alfons spojrzał na niego z nienawiścią, rozcierając bolącą rękę. Nie chciałem panu zrobić krzywdy, powiedział António Claro, ale był to jedyny sposób, żeby zapobiec powtórzeniu powszechnej i zawsze żenującej scenie bijatyki dwóch samców o samicę, Maria da Paz i ja mamy zamiar się pobrać, powiedział Tertulian Maksym Alfons, jakby chodziło o argument absolutnie niepodważalny, Nie dziwi mnie to, kiedy z nią rozmawiałem, odniosłem wrażenie, że wasz związek rzeczywiście jest poważny, i prawdę mówiąc, musiałem uciec się do moich doświadczeń aktorskich, żeby trafić w odpowiedni ton rozmowy, niemniej śpieszę donieść, że ani przez chwilę nie wątpiła, że rozmawia z panem, co więcej, teraz lepiej mogę zrozumieć radość, z jaką przyjęła zaproszenie do obejrzenia domu, już widziała siebie w nim mieszkającą, Jej matka jest chora, wątpię, żeby chciała zostawić ją samą, Rzeczywiście, mówiła mi o tym, ale nie kazała się długo przekonywać, jedna noc bardzo szybko mija. Tertulian Maksym Alfons poruszył się na kanapie, zirytowany na samego siebie, bo ostatnie słowa sugerowały możliwość zgody na spełnienie zamiarów Antonia Claro. Po co chce pan to zrobić, powiedział, zdając sobie sprawę, znowu zbyt późno, że zrobił kolejny krok w stronę rezygnacji, Niełatwo to wyjaśnić, ale postaram się spróbować, odparł António Claro, może będzie to rodzaj zemsty za perturbacje, które pańskie pojawienie się spowodowało w moim związku małżeńskim, o którym pan nie może mieć pojęcia, choćby z powodu donżuańskiego kaprysu obsesyjnego pożeracza niewieścich serc, może dlatego, i jest to najbardziej prawdopodobne, z czystej, zwyczajnej nienawiści, Nienawiści, Tak, nienawiści, sam pan powiedział zaledwie kilka minut wcześniej, że gdyby miał pan pistolet, zabiłby mnie, to był pański sposób na okazanie, że jest o jednego z nas za dużo na tym świecie, i ja całkowicie się z panem zgadzam, jest o jednego z nas za dużo na tym świecie i szkoda, że nie można tego powiedzieć dużymi literami, problem już zostałby rozwiązany, gdyby pistolet, który ze sobą zabrałem tamtego dnia, był naładowany, a ja miałbym dość odwagi, żeby strzelić, ale już to wiadomo, jesteśmy poczciwymi ludźmi, boimy się więzienia, i dlatego, skoro nie potrafiłbym pana zabić, zabiję pana w inny sposób, zerżnę pańską kobietę, najgorsze jest to, że ona nigdy się nie dowie, cały czas będzie myśleć, że się kocha z panem, wszystkie czułe i gorące słowa, które mi powie, będą skierowane do Tertuliana Maksyma Alfonsa, a nie do Antonia Claro, przynajmniej tym może się pan pocieszyć. Tertulian Maksym Alfons nie odpowiedział, szybko spuścił wzrok, jakby chcąc zapobiec możliwości odczytania w nich myśli, jaka właśnie przeszyła mu mózg na przestrzał. W jednej chwili poczuł się nagle jak człowiek rozgrywający partię szachów, czekający na kolejny ruch Antonia Claro. Wydawało się, że zwiesił ramiona, pokonany, kiedy ten drugi powiedział, spojrzawszy na zegarek, Trzeba się zbierać, jeszcze muszę wpaść po Marię da Paz, ale zaraz się wyprostował z przypływem energii, kiedy usłyszał, Oczywiście, nie mogę iść tak, jak stoję, potrzebuję pańskiego ubrania i pańskiego samochodu, skoro mam zabrać ze sobą pańską twarz, muszę też zabrać całą resztę, Nie rozumiem, powiedział Tertulian Maksym Alfons, przybierając przerażony wyraz twarzy, a potem, Ach tak, oczywiście, nie można ryzykować, że ona zdziwi się garniturem i zapyta pana, skąd pan wziął pieniądze na taki samochód, No właśnie, I dlatego chce pan, żebym mu pożyczył ubranie i samochód, Właśnie to powiedziałem, A co pan zrobi, jeśli odmówię, Coś bardzo prostego, chwycę za słuchawkę i opowiem wszystko Marii da Paz, a gdyby przyszła panu do głowy niefortunna myśl przeszkodzenia mi w tym, położyłbym pana spać w czasie krótszym niż trzeba, żeby to powiedzieć, niech pan uważa, jak dotychczas udało nam się uniknąć przemocy, ale jeśli zajdzie taka konieczność, nie zawaham się, No świetnie, powiedział Tertulian Maksym Alfons, a jakiego rodzaju ubrania będzie pan potrzebował, kompletnego garnituru z krawatem czy takiego, jaki ma pan teraz na sobie, letniego, Lekkiego ubrania, tego typu. Tertulian Maksym Alfons wyszedł, udał się do pokoju, otworzył szafę, otworzył szuflady, w niespełna pięć minut wrócił ze wszystkim, czego było trzeba, koszula, spodnie, sweter, skarpetki, buty. Niech się pan ubierze w łazience, powiedział. Kiedy António Claro wrócił, zobaczył na stole zegarek z bransoletką, portfel z dokumentami, Dokumenty samochodu są w schowku, powiedział Tertulian Maksym Alfons, a tutaj są też klucze, no i także klucze od tego domu, na wypadek, gdyby mnie tu nie było, kiedy pan wróci zmienić ubranie, przypuszczam, że przyjedzie pan zmienić ubranie, Wrócę rano, obiecałem mojej żonie, że będę w domu przed dwunastą, odpowiedział António Claro, Przypuszczam, że udzielił jej pan przekonujących wyjaśnień, dlaczego spędzi pan noc poza domem, Praca, to nie pierwszy raz, i António Claro, speszony zapytał sam siebie, po jaką cholerę udziela mu wszystkich tych wyjaśnień, skoro całkowicie panuje nad sytuacją od chwili wejścia do tego domu. Tertulian Maksym Alfons powiedział, Nie powinien pan zabierać z sobą swoich dokumentów ani zegarka, ani kluczy od domu i samochodu, żadnego osobistego przedmiotu, nic, co by mogło pana zidentyfikować, kobiety oprócz tego, że są z natury ciekawskie, przynajmniej tak się zawsze uważało, zwracają baczną uwagę na detale, A swoje klucze, na pewno będzie ich pan potrzebował, Może je pan zabrać, niech się pan nie martwi, sąsiadka z góry ma duplikaty, albo kopie, jeśli woli pan to słowo, to ona zajmuje się sprzątaniem mieszkania, Aha, bardzo dobrze. António Claro nie potrafił pozbyć się uczucia niepokoju, które zajęło miejsce opanowanego chłodu, z jakim wcześniej prowadził zawiły dialog w kierunku, który go interesował. Udało mu się, ale teraz ma poczucie, że pobłądził w którymś miejscu rozmowy albo że został zepchnięty z drogi przez nie zauważone przez siebie delikatne uderzenie z boku. Chwila, w której musiał pojechać po Marię da Paz, zbliża się, ale poza tą pilną sprawą, by tak powiedzieć z oznaczoną godziną, jest jeszcze jedna, wewnętrzna, jeszcze bardziej pilna, która go ponagla, Idź już, wyjdź stąd, pamiętaj, że nawet po największych zwycięstwach trzeba umieć wycofać się w porę. Szybko położył na stole, po kolei jedno po drugim, dowód osobisty, klucze od domu, od samochodu, zegarek na rękę, obrączkę ślubną, chusteczkę ze swoimi inicjałami, kieszonkowy grzebień, powiedział niepotrzebnie, że dokumenty samochodu są w schowku, a potem zapytał, Zna pan mój samochód, zostawiłem go bardzo blisko drzwi wejściowych, na co Tertulian Maksym Alfons odpowiedział, że tak, Widziałem go przed pańskim domem na wsi, kiedy tam przyjechałem, A pański, gdzie jest, Znajdzie go pan dokładnie na rogu ulicy, po wyjściu z bloku skręci pan w lewo, jest niebieski, dwudrzwiowy, powiedział Tertulian Maksym Alfons i aby uniknąć kłopotów uzupełnił informacje o nazwę marki i numer rejestracyjny. Sztuczna broda leżała na oparciu krzesła, na którym wcześniej siedział António Claro. Nie weźmie jej pan, zapytał Tertulian Maksym Alfons, To pan ją kupił, niech pan z nią zostanie, twarz, z którą dzisiaj wyjdę, jest ta sama, z którą jutro tutaj wrócę, żeby zmienić ubranie, odparł António Claro, odzyskując trochę poprzedniej pewności siebie, i dodał, sarkastycznie, Do wtedy to ja będę nauczycielem historii Tertulianem Maksymem Alfonsem. Patrzyli na siebie przez kilka sekund, teraz tak, teraz w końcu były słuszne, słuszne na zawsze, słowa, którymi ten drugi Tertulian Maksym Alfons powitał Antónia Claro, Wszystko, co mieliśmy sobie do powiedzenia, zostało już powiedziane. Tertulian Maksym Alfons bezszelestnie otworzył drzwi na schody, odsunął się, aby przepuścić gościa, i powoli, z tą samą dbałością, zamknął je. Najbardziej naturalne byłoby powiedzieć, że zrobił tak, aby nie budzić złośliwej ciekawości sąsiadów, lecz Kasandra, gdyby tu była, nie omieszkałaby nam przypomnieć, że dokładnie w taki sam sposób opuszcza się też wieko trumny. Tertulian Maksym Alfons wrócił do pokoju, usiadł na kanapie i zamknąwszy oczy, opadł do tyłu. Nie poruszył się przez godzinę, wbrew temu, co można by przypuszczać, nie spał, po prostu czekał, aż upłynie czas potrzebny jego staremu samochodowi na wyjechanie z miasta. Bez żalu pomyślał o Marii da Paz, zaledwie tak, jak ktoś, kto powoli rozpływa się w dali, pomyślał o Antoniu Claro jako o wrogu, który wygrał pierwszą bitwę, ale który przegra drugą, jeśli na tym świecie istnieje choć trochę sprawiedliwości. Powoli zapadał zmierzch, jego samochód już pewnie opuścił główną drogę, najprawdopodobniej pojechali skrótem, omijającym wioskę, w tej chwili zatrzymują się przed domem, António Claro wyciągnął klucz z kieszeni, tego nie mógł zostawić w domu Tertuliana Maksyma Alfonsa, powie Marii da Paz, że został mu użyczony przez właściciela domu, ale on, oczywiście, nie wie, że spędzimy tu noc, To mój kolega ze szkoły, osoba godna zaufania, ale nie do tego stopnia, żebym zwierzał mu się z moich prywatnych spraw, teraz chwilę tu zaczekasz, zobaczę, czy w środku jest wszystko w porządku. Maria da Paz już miała zadać sobie pytanie, co też takiego mogłoby być nie w porządku w domu do wynajęcia, ale pocałunek Tertuliana Maksyma Alfonsa, z tych głębokich, tych zniewalających, rozkojarzył ją, a potem, na kilka minut, kiedy go nie było, poddała się urokowi pejzażu, zachwyciła się doliną, ciemną linią wierzb i wiązów rosnących nad brzegiem rzeki, górami w dali, słońcem ocierającym się już niemal o najwyższy grzbiet. Tertulian Maksym Alfons, ten, który właśnie wstał z kanapy, snuje przypuszczenia, co też António Claro robi tam w środku, przegląda dokładnie wszystko, co może go zdradzić, kilka plakatów filmowych, ale te nie grożą niebezpieczeństwem, zostawi je tam, gdzie się znajdują, nauczyciel może przecież być miłośnikiem kina, najgorszy był jego portret, z Heleną, stojący na stole przy wejściu do pokoju. W końcu pojawił się w drzwiach, zawołał ją, Już możesz wejść, leżały tu na ziemi jakieś stare zasłony, które strasznie szpeciły wygląd domu. Ona wyszła z samochodu, szczęśliwa wbiegła po schodach, drzwi zatrzasnęły się z hukiem, w pierwszej chwili mogło to się wydać godnym pożałowania niedopatrzeniem, ale trzeba wziąć pod uwagę, że dom znajduje się na uboczu, nie ma sąsiadów, ani bliskich, ani dalekich, poza tym naszym obowiązkiem jest wyrozumiałość, obie osoby, które znalazły się w środku, interesują się sprawami znacznie bardziej zajmującymi niż huk zatrzaskiwanych drzwi. Tertulian Maksym Alfons podniósł z ziemi, gdzie upadł, list przyniesiony przez Antónia Claro, później otworzył szufladę biurka, w której schował odpowiedź z przedsiębiorstwa, i z oboma listami w rękach oraz z fotografią, którą sobie zrobił ze sztuczną brodą, udał się do kuchni. Włożył to wszystko do zlewu, przyłożył zapaloną zapałkę i zaczął przyglądać się szybkiej pracy ognia, płomieniowi połykającemu i trawiącemu papiery, żeby za chwilę zwrócić je w postaci popiołu, szybkie błyski, które upierały się przy gryzieniu ich, kiedy płomień, tu i tam, już przygasał. Podsunął je trochę, żeby do reszty się spaliły, po czym puścił wodę z kranu i zakręcił kran dopiero wtedy, gdy ostatnie drobiny popiołu znikły w rurze kanalizacyjnej. Następna w kolejności była sypialnia, wyciągnął z szafy schowane tam kasety wideo i wrócił do salonu. Ubrania Antónia Claro, które on sam przyniósł z łazienki, leżały złożone na krześle z wyściełanym siedzeniem. Tertulian Maksym Alfons rozebrał się do naga. Zmarszczył nos z obrzydzenia, kiedy wkładał bieliznę, używaną wcześniej przez tamtego, ale nie miał wyjścia, zmuszała go do tego potrzeba chwili, czyli jedno z imion, które przybiera przeznaczenie, kiedy chce się zamaskować. Teraz, gdy zmienił się w innego Tertuliana Maksyma Alfonsa, nie pozostawało mu żadne inne wyjście niż przemienić się w Antonia Claro, którego sam António Claro porzucił. Ze swej strony, kiedy jutro wróci, żeby odzyskać własne ubrania, António Claro tylko jako Tertulian Maksym Alfons będzie mógł wyjść na ulicę, będzie musiał być Tertulianem Maksymem Alfonsem przez cały czas, kiedy to jego ubrania, własne, te które tutaj zostawił, albo inne, będą zwlekały z przywróceniem mu tożsamości Antonia Claro. Czy się chce, czy nie, habit to najlepsza rzecz, aby czynić mnicha. Tertulian Maksym Alfons podszedł do stołu, na którym António Claro zostawił rzeczy osobiste, i metodycznie dokończył dzieła transformacji. Zaczął od zegarka, włożył obrączkę na palec serdeczny lewej ręki, wsunął do kieszeni spodni grzebień i chusteczkę z inicjałami AC, do drugiej klucze od domu i samochodu, do tylnej dokumenty tożsamości, które w razie wątpliwości będą stanowić dowód, że jest Antoniem Claro. Jest gotów do wyjścia, brak mu tylko jeszcze ostatniego detalu, sztucznej brody, którą miał na twarzy António Claro, kiedy tu wszedł, można by powiedzieć, że przewidział, iż będzie potrzebna, ale nie, broda czekała tylko na jakiś zbieg okoliczności, o ile nieraz potrzeba lat, żeby takowe zaistniały, o tyle innym razem przybywają w te pędy, rządkiem, jedne za drugimi. Tertulian Maksym Alfons poszedł do łazienki, żeby uzupełnić przebranie, od tego ciągłego zakładania i ściągania, od zmieniania twarzy, broda już się źle przykleja, może stać się już podejrzana dla sokolego oka policjanta albo wzbudzić nieufność jakiegoś bardziej bojaźliwego obywatela. Lepiej czy gorzej, w końcu przykleiła się do skóry, teraz będzie musiała tylko wytrzymać odpowiednio długo, do czasu, aż Tertulian Maksym Alfons znajdzie gdzieś niezbyt uczęszczany śmietnik. Tam sztuczna broda skończy swą krótką, lecz burzliwą historię, tam skończą, pośród smrodu i ciemności, kasety wideo. Tertulian Maksym Alfons wrócił do salonu, żeby sprawdzić, czy nie zapomniał czegoś, czego będzie potrzebował, następnie wszedł do sypialni, na nocnej szafce leży książka o cywilizacjach mezopotamskich, nie istnieje żaden powód, aby ją mieć ze sobą, lecz mimo to zabierze ją, naprawdę nie ma nikogo, kto byłby w stanie pojąć ludzką duszę, po co Tertulianowi Maksymowi Alfonsowi towarzystwo Amorytów i Asyryjczyków, skoro za niecałe dwadzieścia cztery godziny znowu będzie w tym domu.

Alea iacta est, wyszeptał do samego siebie, nie ma co się przeciwstawiać, co ma być, będzie. Rubikonem są te zamykające się drzwi, te schody, po których się schodzi, te kroki prowadzące do tamtego samochodu, ten otwierający go klucz, ten napęd, który go pcha powoli w dół ulicy, kości zostały rzucone, teraz niech decydują bogowie. Jest miesiąc sierpień, dzień to piątek, nieliczne samochody i niewielu ludzi na ulicach, tak daleko znajdowała się ulica, do której zmierzał, a teraz już jest tak blisko. Od ponad pół godziny trwa noc. Tertulian Maksym Alfons zaparkował samochód naprzeciw budynku. Zanim wysiadł, spojrzał w okna i w żadnym z nich nie zobaczył światła. Zawahał się, zadał sobie pytanie, A teraz co mam robić, na co myśli mu odpowiedziały, Zobaczymy, nie rozumiem tego niezdecydowania, jeśli jesteś, tak jak chcesz wyglądać, Antoniem Claro, musisz tylko spokojnie wejść do swojego domu, a skoro światła są zgaszone, widać musi tak być z jakiegoś powodu, zwróć uwagę, że nie są one jedyne w całym budynku, a ponieważ nie jesteś kotem, żeby widzieć w ciemnościach, musisz te światła zapalić, zakładając oczywiście, że z jakiegoś nie znanego nam powodu, nikt na ciebie nie czeka, albo lepiej, powód znamy wszyscy, nie zapominaj, że powiedziałeś żonie, że z powodu pracy będziesz musiał spędzić tę noc poza domem, no to teraz trzymaj się. Tertulian Maksym Alfons przeszedł przez ulicę z książką o cywilizacjach mezopotamskich pod pachą, otworzył drzwi budynku, wszedł do windy i zobaczył, że ma towarzystwo, Dobry wieczór, czekałem na ciebie, powiedział zdrowy rozsądek, Musiałeś się pojawić, Co to za pomysł z tym przychodzeniem tutaj, Nie udawaj niewiniątka, wiesz to tak samo dobrze jak i ja, Zemścić się, odpłacić pięknym za nadobne, spać z kobietą wroga, skoro twoja jest z nim w łóżku, Właśnie tak, A potem, Potem nic, Marii da Paz nigdy nie przyjdzie do głowy, że spała z podmienionym mężczyzną, A ci tutaj, Ci będą musieli przeżyć najgorszą część tragikomedii, Dlaczego, Jeśli jesteś zdrowym rozsądkiem, powinieneś to wiedzieć, W windach tracę swoje zdolności, Kiedy António Claro jutro wejdzie do domu, będzie musiał nieźle się napocić, żeby wyjaśnić żonie, jak mu się udało spać z nią i jednocześnie być w pracy poza miastem, Nie myślałem, że jesteś zdolny do takich rzeczy, to absolutnie diaboliczny plan, Ludzki, mój drogi, po prostu ludzki, diabeł nie robi planów, zresztą gdyby ludzie byli dobrzy, on by nie istniał, A jutro, Wymyślę jakiś pretekst, żeby wyjść wcześniej, A ta książka, Nie wiem, może zostawię ją tutaj na pamiątkę. Winda zatrzymała się na piątym piętrze, Tertulian Maksym Alfons zapytał, Idziesz ze mną, Jestem zdrowym rozsądkiem, tam w środku nie ma dla mnie miejsca, No to do zobaczenia, Wątpię.