— Oczywiście, przyjacielu Fletcher. Ale nie teraz.
— Niech będzie — mruknął kapitan, ledwo kryjąc irytację i rozczarowanie. — Nie obiecuję, że nie zajrzę tu później, ale nie zrobimy niczego, co mogłoby rozdrażnić pańskiego mechanicznego przyjaciela. Jest tylko coś, co powinien pan wiedzieć i co może się przydać w razie kłopotów. Z miejsca, w którym obecnie jesteśmy, widzimy obłożone metalowymi płytami przejście wiodące do dużego przedniego włazu, o którym meldował wcześniej Dodds.
Wydaje się przeznaczony do załadunku cięższego sprzętu albo zaopatrzenia. Od środka jest czysty, bez śladu okablowania, które spowija całą resztę kadłuba. Gdyby więc musiał się pan szybko ewakuować, możemy wyciąć w nim przejście, którym łatwo ucieknie pan z okolic centrali. Wątpię, aby ten wirus mógł przewędrować po płomieniu palnika. Proszę pozostawać w kontakcie i nie wyłączać rejestratora. I uważać na siebie — zakończył kapitan, przejęty na tyle, że przypomniał o tym, co było przecież oczywiste. — Wycofujemy się.
Prilicla obserwował, jak przemieszczają się ku rufie. Gdy stało się jasne, że nie próbują dotrzeć okrężną drogą do centrali, robot wrócił natychmiast w pobliże panelu. Tym razem w jego ruchach nie było niczego sugerującego wahanie. Od razu sięgnął do przycisków. Prilicla starał się zapamiętać sekwencję, którą robot wystukał, gdy ściana przed nim poruszyła się i spory jej fragment odsunął się na bok.
Po całkowitym otwarciu się drzwi w środku zajaśniały pomarańczowym blaskiem rozmieszczone co dwa metry lampy. Były wpuszczone w sufit i ciągnęły się wzdłuż długiego na trzydzieści metrów korytarza, który rozdzielał się na końcu na dwa przejścia. Wszystkie cztery ściany były z solidnych metalowych albo plastikowych płyt, na których zawieszono siatkę znikającą tylko w miejscach, gdzie widniały przezroczyste pokrywy włazów dostępowych. Prilicla celowo wędrował jak najwolniej, aby dokładniej zarejestrować to, co znajdowało się po drugiej ich stronie. Dojrzał korytarz wiodący do wspomnianego przez Fletchera luku, za pozostałymi zaś wiły się tylko wiązki kolorowych przewodów. Skądś dochodziły go nadal słabe, ale całkiem już wyraźne emocje, sugerujące niepewność i coraz większe zniecierpliwienie.
Gdy doszedł do rozstajów, robot zawisł przed nim, nie blokując drogi ani nie wskazując żadnej z odnóg. Całkiem jakby zostawił Prilicli wolny wybór. Empata wiedział już, że ma przed sobą dwa źródła emanacji emocjonalnej. Oba organiczne. Skręcił w prawo, ku silniejszemu, i robot podążył jego śladem.
Korytarz kończył się kolejnymi drzwiami z panelem sterowniczym. W tym miejscu natężenie emocji było już tak silne, że prawie umiał je odczytać.
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
Ponownie zawiesił dłoń tuż nad panelem i przesunął palcami, odtwarzając sekwencję, której robot użył przy poprzednich drzwiach. Miał nadzieję, że dowiedzie w ten sposób swojej inteligencji i zdolności zapamiętywania, i że będzie to czytelna prośba o zgodę na otwarcie i tych drzwi.
Wiedział, że jeśli panel kryje w sobie niespodziankę przeznaczoną dla każdego, kto użyje błędnej kombinacji, cała sprawa skończy się fatalnie. Robot przysunął się bliżej, ale nie próbował przeszkodzić. Pełen nadziei, że to nie podstęp, Prilicla wprowadził kod. Drzwi otworzyły się i przeszedł do kolejnego, także jasno oświetlonego, ale znacznie krótszego korytarza. Tam się zatrzymał.
Widok, jaki zobaczył, wzbudził w nim na tyle żywe odczucia, że przez chwilę sam nie mógł się w nich połapać.
— Widzicie to? — spytał.
— Tak, doktorze — odezwał się z Rhabwara Haslam. Też był podniecony. — Ale proszę pamiętać o…
— Co widzicie? — wtrącił się niecierpliwie kapitan.
— Nie wiem, sir — odparł Haslam. — To trzeba po prostu zobaczyć. Doktorze Prilicla, proszę pamiętać o wolnym przesuwaniu zamontowanej na hełmie kamery i zatrzymywaniu jej na każdym opisywanym obiekcie.
Ważne, abyśmy mieli ostre ujęcia. To na wypadek, gdyby zaszło coś nieprzewidzianego i musielibyśmy wykorzystać te nagrania w trakcie dalszych działań.
Prilicla wiedział o tym, ale widocznie Haslam odczuł potrzebę przypomnienia empacie, że reszta załogi cały czas wspiera go duchem. Nie skomentował więc tej uwagi, tylko podjął relację:
— Jak widzicie, w ścianach znajduje się znacznie więcej przezroczystych włazów, a zamiast stosowanych poprzednio siatek jest jeden ażurowy cylinder biegnący środkiem przez cały korytarz. To rozwiązanie pozwala na swobodniejszy dostęp do włazów, chociaż między uchwytami a ścianą i tak nie zostało wiele miejsca… — Choć ja i tak niewiele go potrzebuję, dodał w myślach.
Ruszył wzdłuż siatki, starając się ją okrążać wolno, aby przekazać obraz jak największej liczby włazów. Przy jednym z nich, który wydał mu się szczególnie duży, przystanął na chwilę i zawiesił dłoń nad panelem kontrolnym. Robot błyskawicznie przysunął się bliżej i odsunął jego rękę. Prilicla chwycił się siatki i przytknął hełm do osłony włazu, aby zobaczyć, co znajduje się w środku. Tym razem maszyna nie zareagowała.
— Najwyraźniej stosują tu zasadę „patrz, ale nie dotykaj” — powiedział. — W środku tej wnęki znajdują się moduły elektroniczne podobne do tych, jakie znaleźliśmy w zniszczonym robocie z Terragara. Przytrzymuję kamerę nieruchomo, abyście mogli zrobić powiększenie tego ujęcia…
— Spróbowałem, wychodzi dobrze — powiedział Haslam z aprobatą. — Świetna robota, doktorze.
W słuchawkach rozległo się niecierpliwe chrząknięcie.
— Do cholery, czy muszę wrócić na Rhabwara, aby się dowiedzieć, co pan tam robi? — spytał z irytacją kapitan.
Prilicla nie odpowiedział od razu, ponieważ przesunął się do kolejnego włazu.
Wprawdzie w środku znajdowały się mechanizmy i obwody o wiele bardziej masywne od widzianych obok, mimo to tutaj również jego ręka została zdecydowanie odepchnięta od panelu.
Opisywał wszystko, co widział i myślał, nie zdawał jednak relacji ze swoich odczuć.
Tymczasem emanacja emocjonalna rosła wraz z zagłębianiem się w korytarz. Nie była jednak jeszcze na tyle wyraźna, aby sam potrafił ją zdefiniować.
— Tutaj znajdują się grubsze przewody, zarówno pojedyncze, jak i ich grupy o przekroju od pół cala do dwóch cali. Wszystkie oznaczone są kolorami, ale nie widziałem takich wśród wcześniejszych kodów. To, że zostałem łagodnie zniechęcony do otwarcia włazu, może świadczyć o istotności tego, co się za nim kryje. Przypuszczam, że chodzi o jakąś instalację typową tylko dla tego modułu, na przykład zaopatrującą załogę w powietrze lub wodę czy inną potrzebną jej ciecz oraz pożywienie. Teraz przesuwam się dalej do kolejnych drzwi z panelem sterowniczym. Będę próbował je otworzyć… Chociaż nie.
Robot przemieścił się błyskawicznie po drugiej stronie siatki, wyprzedzając Priliclę, i ustawił się między nim a panelem. Empata spróbował odsunąć go łagodnie. Maszyna stawiła opór, ale nie podjęła żadnego działania.
— Ciekawe — zauważył Prilicla. — Najwyraźniej ufa mi, ale nie na tyle, aby pozwolić mi tam wejść. Przyjacielu Fletcher, wspomniał pan wcześniej o powrocie na Rhabwara, aby zobaczyć, co tu porabiam. Czy pan albo porucznik zajmujecie się w tej chwili czymś istotnym?
— Badamy przewody prowadzące do rufowego źródła zasilania. Chociaż po prawdzie nie jest to nic ważnego. Może pan nie tracić czasu na uprzejmości i wprost powiedzieć, czego pan od nas chce.
— Chcę, abyście wrócili obaj na Rhabwara — odparł Prilicla — i tam poczekali na dalsze instrukcje…