— Tak też świetnie pani wygląda — powiedział jeden z oficerów z Terragara, uśmiechając się od ucha do ucha.
— Może, ale w obecnym stanie nie wpłynę dobrze na pańskie ciśnienie — zauważyła, ubierając się pospiesznie. — Naydrad, gdzie Prilicla?
— W pomieszczeniu łączności — odparła Kelgianka.
Prilicla zadrżał z ulgi i radości, gdy Murchison dołączyła do niego przed ekranem, na którym widniała twarz kapitana. — Cieszę się, że wróciłaś, przyjaciółko Murchison — powiedział. — Widzę, że jesteś cała i zdrowa, ale zaniepokojona. Nie martw się. Przyjaciel Fletcher zdąży przed nimi. Rhabwar zajmie się pająkami, nic nam więc nie grozi.
— Ależ doktorze, teraz to oni znajdują się w niebezpieczeństwie — powiedziała Murchison.
— Nie, proszę pani — odezwał się kapitan. — Nigdy nie wyznawałem zasady, że najlepszą formą obrony jest atak. Utrzymamy ich z dala od stacji aż do chwili, gdy będziecie gotowi do transferu na Rhabwara. Wszystko z użyciem minimum siły — jeśli w ogóle będziemy musieli się do niej uciekać.
Prilicla wyczuwał w Murchison narastające rozdrażnienie.
— Proszę posłuchać, kapitanie. Chociaż o tym nie wiedziałam, Danalta nagrał moje próby porozumienia się z pająkami, ale nie przekazał tego, czego dowiedziałam się wcześniej o ich sposobie życia i ich technologii oraz jej ograniczeniach, ani o sposobie, w jaki mnie potraktowali, który wcale nie był taki najgorszy. To inteligentne, odważne i pomysłowe istoty, ale przy tym słabe i wrażliwe.
— Rozumiem — odparł kapitan. — Postaramy się żadnego nie skrzywdzić, ale przecież moim zadaniem jest obrona stacji. Chyba pani o tym pamięta?
— Nie rozumie pan! Pająki używają technologii opartych na wydzielinach ich ciała.
Nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś podobnym. Wszystkie ich wytwory, jak statki, szybowce, narzędzia i zapewne domy, są w znacznej części zbudowane z nici. Ich własnej.
Nie wiem, na ile cenią ten surowiec ani czy jego pozyskiwanie stanowi dla nich problem, ale zniszczenie czegokolwiek, co do nich należy, będzie przypominało zniszczenie ich samych. A na pewno pozbawienie ich nad wyraz cennej własności osobistej. To bardzo delikatna sytuacja, kapitanie.
Zanim zdążył odpowiedzieć, pomyślała o czymś jeszcze.
— Używają ognia, ale z tego, co widziałam, tylko jako źródła światła. I zawsze zachowują przy tym wielką ostrożność. Przypuszczam, że ich ciała, jak i wszystko, co wytwarzają, są wysoce łatwopalne. Na dodatek, chociaż są marynarzami, żywią zdecydowaną awersję do wody. Ich statki są tak zaprojektowane, aby żagle mogły służyć jednocześnie jako osłona górnych pokładów przed deszczem i rozpryskami fal. Przykro mi, kapitanie, że utrudniam panu zadanie powiedziała przepraszającym tonem — jeśli jednak mamy nawiązać z nimi przyjazne kontakty, co jest moim zdaniem bardzo realne, nie wolno panu używać przeciwko nim broni wydzielającej ciepło. Myślę o flarach sygnałowych, wszelkiej normalnie nieszkodliwej pirotechnice czy promiennikach powodujących wyładowania elektryczne. Nie wolno też dopuścić do tego, aby którykolwiek z nich spadł z pokładu czy szybowca do wody.
Kapitan milczał przez chwilę, nadal będąc szczęśliwie poza zasięgiem empatycznego zmysłu Prilicli. Gdy się odezwał, jego głos brzmiał spokojnie, a twarz nie odbijała żadnych emocji.
— Dziękuję pani za te dodatkowe informacje — powiedział, zerkając na sąsiedni ekran. — Powinniśmy przechwycić ich za siedemnaście minut w odległości stu pięćdziesięciu metrów od waszej plaży. Do tego czasu postaram się odpowiednio zmodyfikować przyjętą metodę obrony. Ale jak sama pani chyba rozumie, nie mogę działać z całkowicie skrępowanymi rękami.
Murchison pokręciła głową, widząc przed sobą poczerniały raptownie ekran.
Przesunęła się do monitora ukazującego obraz z zewnątrz. Prilicla zawisł nad jej ramieniem.
Trzy statki pająków okrążyły już cypel i wykonywały zwrot ku plaży. Ich sylwetki zaczęły się skracać. Wszystkie sześć szybowców znalazło się w powietrzu. Krążyły w ciasnych kręgach, nabierając wysokości. Odległość tłumiła zgiełk dobiegający z pokładów, redukując go do słabego owadziego brzęczenia. Prilicla zauważył z aprobatą, że wśród emocji Murchison były zmęczenie, zatroskanie i narastające podniecenie, brakło jednak strachu.
— Przyjaciółko Murchison — powiedział, wskazując na znajdujący się pod drugiej stronie pomieszczenia ekran diagnostyczny. — To dobra chwila, abyśmy przejrzeli ostatnie dane kliniczne dotyczące obojga obcych. Życiu pacjentki Keet nic już nie zagraża i jej leczenie postępuje pomyślnie, gorzej jednak jest z pacjentem Jasamem.
Patolog kiwnęła głową i przeszła do ekranu, na którym widniały już powiększenia skanerowych obrazów pacjentów. Przez kilka minut studiowała je, zmieniając skalę i kąt widzenia, podczas gdy pajęcze jednostki podpływały coraz bliżej. Tyle że w odróżnieniu od Prilicli nie zwracała na nie uwagi.
— Danalta uprzedzał, że pacjent Jasam to trudny przypadek, i miał rację. Ale i stan pacjentki Keet, chociaż nie wymaga natychmiastowej interwencji, też nie jest najlepszy.
Cierpi na zaburzenia krążenia, degenerację niektórych narządów, jak sądzę, wywołaną zapewne niedawną traumą, oraz anemię wynikającą z mało urozmaiconej diety. Ale pacjent Jasam rzeczywiście jest w znacznie poważniejszym stanie. Doradzam natychmiastową interwencję chirurgiczną. Zgadza się pan ze mną, doktorze?
— W pełni, przyjaciółko Murchison. — Prilicla wskazał na ekran. — Mamy tu jednak aż trzy głębokie rany, które mogły w nieznany nam sposób uszkodzić organy wewnętrzne.
Wszystkie na pewno po równi wymagają uwagi. My zaś możemy zająć się tylko jedną naraz.
Od której powinniśmy zacząć? To całkiem nowa forma życia.
Ziemianka zastanowiła się głęboko, aż nagle pojawiło się w niej całkiem niespodziewane poczucie pewności.
— Nie ma naprawdę nic nowego pod tym czy jakimkolwiek innym słońcem — powiedziała. — Nasi CHLI zdradzają wiele podobieństw do Kelgian. Mam na myśli brak wewnętrznego kośćca czy bogatą sieć naczyń krwionośnych i nerwów dochodzących do kończyn i narządów zmysłów. Może to ulotne podobieństwa, ale są. Z kolei szybko bijące serca przypominają mięśnie sercowe lekkograwitacyjnych LSVO albo MSVK. Układ trawienny jest bardzo dziwny, ale proces wydalniczy przypomina to, z czym spotykamy się u Melfian. Jeśli uzna pan, że możemy zaryzykować, sądzę, że będę w stanie ustalić właściwe funkcje porażonych narządów. Tylko że — uniosła dłonie i rozpostarła palce — tymi wyrostkami tego nie zrobię — powiedziała. — Tutaj potrzebne są znacznie wrażliwsze dłonie i wszystko, co potrafi wykształcić metamorf, aby sięgnąć w najbardziej niedostępne zakątki. Pan i Danalta poprowadzicie operację. Ja będę tylko asystować i służyć radą.
— Dziękuję, przyjaciółko Murchison — powiedział Prilicla, żałując, że Ziemianka nie może odczuć jego wdzięczności i ulgi. — Natychmiast się przygotujemy.
— Zanim otworzymy Jasama… — zaczęła, ale urwała, ponieważ całe pomieszczenie zadrżało pod wpływem narastającego pomruku, który zwiastował przybycie Rhabwara.
Zirytowana Murchison nie spojrzała nawet na ekran, tylko po prostu uniosła głos. — Chciałabym przeprowadzić palpacyjne badanie obojga pacjentów w celu porównania i potwierdzenia tego, co pokazał obraz ze skanera.
— Oczywiście. Potrzebuję jednak kilku minut, aby Naydrad zaaplikowała im narkozę.