— Proszę spojrzeć, sir — powiedział Dodds. — Teraz zaczynają zmieniać szybko położenie i gdy tylko trafia się okazja, skaczą poprzez piasek. Gdy zajmuję się jedną flanką, druga zyskuje metr albo dwa. Muszę ciągle zmieniać moc wiązki, aby ich nie zahaczyć. Chen, potrzebujemy tarczy. Już.
— To samo dzieje się u mnie — dodał Haslam. — Zrzuciłem już na nich chyba z tonę piasku, ale się nie przejęli. Biegną zygzakami w burzę i… Cholera, trafiłem jednego!
To musiało być muśnięcie raczej niż trafienie, ale pająkowaty wyleciał na dwa metry w powietrze i spadł na grzbiet. Przez czyste już powietrze Fletcher widział, jak poszkodowany machał łapami w powietrzu. Haslam bez rozkazu cofnął wiązkę, gdy kilka innych stworzeń zgromadziło się przy rannym towarzyszu i pomogło mu stanąć na nogach.
Gdzie indziej na plaży pająki zwarły ponownie szeregi i ruszyły w stronę stacji. Na nadbudówce statku znów pojawił się osobnik z tubą i zaczął przekazywać coś swoim.
Oddziały zawahały się i stanęły. Nim minęło kilka sekund, wszyscy pająkowaci zawrócili i zaczęli ładować się z powrotem na statki. Dwóch poniosło rannego. Szybowce już wylądowały i lada chwila miały znaleźć się znów na pokładach.
— Przykro mi z powodu tego jednego, sir — powiedział Haslam. — Nie sądzę, aby poważnie oberwał, ale chyba coś zrozumieli, bo się wycofują.
— Nie stawiałbym na to większej sumy, poruczniku — mruknął Fletcher.
Chciał wskazać coś na przednim ekranie, gdy zabrzmiał brzęczyk komunikatora i przed nim pojawił się portret doktora Prilicli.
— Przyjacielu Fletcher, emanacja emocjonalna twojej załogi nagle osłabła. Czeka nas teraz długa i żmudna operacja. Czy powinienem się spodziewać dalszych gwałtownych zmian napięcia emocjonalnego?
— Do wieczora będzie spokojnie, doktorze — powiedział Fletcher i zaśmiał się cicho. — Sądząc po tym, co widzę na niebie, zbliża się ulewa. Tym razem już nie szkwał, ale prawdziwa burza. Pająki pospiesznie wracają na statki.
Ciemne chmury wypełzały zza horyzontu i ogarniały coraz większą połać nieba.
Pająki i ich szybowce całkiem już zniknęły, a statki zamknęły wszystkie pokrywy. Słychać było tylko ulewę łomoczącą coraz głośniej o kadłuby, które teraz przypominały trochę parasole.
— To chyba pierwszy raz w historii bitwa została odwołana z powodu deszczu — powiedział Haslam.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY
Pacjent został już przygotowany do operacji i zespół złożony z Danalty, Naydrad i Prilicli stał zmobilizowany już blisko dwadzieścia minut, czekając, aż Murchison rozwiąże pewien niemedyczny problem małego empaty. Tak bardzo się starała, że jej emocje wprawiały Priliclę w nieustanne drżenie.
— Keet, twój partner Jasam jest nieprzytomny i nie poczuje żadnego bólu, ani teraz, ani podczas rekonwalescencji. Ty jednak jesteś cała obolała emocjonalnie. Miota tobą niepewność i rozpacz wywołana obawą, że stracisz ukochanego. Z brutalną szczerością powiem, że istnieje takie ryzyko, ale mamy szansę go uratować. Pomożesz nam, jeśli zejdziesz nam teraz z oczu. Nie masz wykształcenia medycznego i widok każdego cięcia, resekcji czy szycia może sprawić ci poważny ból. Tobie też będzie łatwiej przeczekać to gdzie indziej. Przecież nie chcesz sprawiać Jasamowi dodatkowego cierpienia?
Keet spojrzała ze swoich noszy na nieruchomą postać Jasama. Zażądała wcześniej, aby ją tu przywieźć, i teraz nie powiedziała ani słowa.
— Z mojego doświadczenia wiem, że żadna bliska osoba bez przygotowania medycznego nie powinna być świadkiem równie poważnej operacji — powiedziała Naydrad, falując energicznie futrem. — To zasada znana powszechnie we wszystkich cywilizowanych światach, nie tylko nasza fanaberia. Jeśli u was jest inaczej, macie błędne pojęcie o podstawowych sprawach i hołdujecie medycznemu barbarzyństwu.
Prilicla miał już przeprosić za język Kelgianki, ale powstrzymał się, gdyż Keet już wiedziała, dlaczego Naydrad zawsze jest taka bezpośrednia.
— Nie mamy tego zwyczaju — odparła Trolannka, wyraźnie urażona. — Ale nie zwykliśmy też wpuszczać druuli na sale operacyjne. Nigdy.
Prilicla wyczuł, że jeszcze chwila, a Murchison straci cierpliwość do pacjentki.
Ostatecznie jednak wytrzymała i zmieniła nieco taktykę:
— Wszystko, czego doświadczyłaś na waszym statku, gdy Jasam odniósł ciężkie obrażenia, a ty nie mogłaś mu pomóc ani nawet być blisko niego, musiało odcisnąć w tobie głęboki ślad. Nie chcesz go teraz tracić z pola widzenia w obawie, że więcej się nie spotkacie.
Rozumiem to, zwłaszcza teraz, i bardzo ci współczuję. Ale być może ta troska o partnera utrudnia ci spokojne przeanalizowanie sprawy, wyjaśnię ci to więc raz jeszcze. Nie jest ważne, do kogo i jak bardzo jestem podobna. Ważne, że nie jestem druulem, a moja wiedza medyczna jest w tym wypadku po prostu niezbędna. Nie będę sama operować Jasama, nawet go nie dotknę. Jeśli nalegasz, aby być obecną podczas operacji, otrzymasz moją zgodę. Ale widok zabiegów chirurgicznych przeprowadzanych na twoim partnerze może okazać się dla ciebie nad wyraz stresujący, proponuję zatem, abyś obserwowała raczej mnie niż jego. Tak na wszelki wypadek, gdybym nagle zgłodniała i chciała go zjeść.
— A podobno to Kelgianie słyną z braku taktu — mruknął Danalta.
— Tak czy siak, ta kwestia była zupełnie bez sensu — powiedziała Naydrad, jeżąc sierść.
Prilicla wiedział jednak, że Murchison celowo zastosowała kurację wstrząsową. Z emocji Keet zaczęło wynikać, że był to dobry pomysł.
— Widziałaś już Priliclę w działaniu i wiesz, jaki potrafi być precyzyjny — podjęła Murchison. — Wiesz także, że jest superwrażliwy na cudze emocje. Jak się na pewno domyślasz, twój strach i głębokie wzburzenie mogą mu poważnie przeszkadzać w poprawnym przeprowadzeniu operacji. Musisz zatem cały czas dokładnie kontrolować swoje emocje, nawet jeśli będzie chodziło o całkiem naturalne reakcje, aby go nie rozpraszać.
Rozumiesz, o czym mówię, i zgadzasz się?
Trolannka nie odpowiedziała, ale Prilicla poczuł, że jej wzburzenie zaczęło opadać, jakby celowo starała się je stłumić. Nawet jej się to udawało i nie czuła potrzeby odpowiadania tej strasznej druulowatej istocie, za którą miała Murchison. Zrozumiała najważniejsze i było jej do pewnego stopnia nawet przykro, że tak się zachowała.
— Dziękuję, przyjaciółko Murchison. Możemy zaczynać…
Nad pacjentem płonęły jasno lampy i gdy Prilicla odwracał chwilami oczy, aby dać im trochę odpocząć, zaniesione chmurami niebo na zewnątrz wydawało mu się tak ciemne, jakby zapadła już noc. Chociaż gdy w pewnej chwili spojrzał na ekran podający obraz z zewnątrz, ujrzał rzeczywistą ciemność. Spokojny głos kapitana meldował co jakiś czas, że pająki nie wykazują żadnej aktywności. Po nastaniu nocy śledzili ich poczynania za pomocą podczerwieni. Wcześniejsze przypuszczenia potwierdzały się: tubylcy byli wybitnie dziennymi stworzeniami.
— Albo może nie lubią deszczowych nocy — zauważyła Naydrad o wiele za głośno, aby kapitan jej nie dosłyszał. — Doktorze Prilicla, sądzę, że powinien się pan przespać.
— I ja też tak uważam — powiedziała Murchison. — Stan pacjenta jest nadal krytyczny, ale już stabilny na tyle, abyśmy mogli zamknąć dolną część klatki piersiowej i przerwać operację na kilka godzin. Uszkodzenia tchawicy w miejscach, gdzie implanty rozerwały tkankę, zostały już naprawione i pacjent oddycha samodzielnie. Dostaje tlen i składniki odżywcze. Naprawa zniszczeń spowodowanych usunięciem podajnika żywności i przewodu usuwającego odpady może chyba chwilę poczekać?