Vespasian ominął statki pająków i zbliżył się do zatoki, gdzie opadł na niecałe tysiąc metrów, smagając ogniem dysz powierzchnię oceanu, aż gotująca się woda zakryła parą jego podbrzusze.
Wisiał tak wśród wytworzonych przez siebie chmur przez kilka chwil, hucząc zbyt głośno, aby ktokolwiek mógł dosłyszeć swoje myśli, o wymianie zdań nie wspominając.
Potem wycofał się, ponownie omijając miejscowe statki, i zaczął wznosić gwałtownie, zabierając ze sobą krążowniki. Gdy hałas zmalał do ledwie ogłuszającego poziomu, nowy głos odezwał się przez system Rhabwara:
— Doktorze Prilicla, mówi komendant sektora Dermod. Przekonałem się już, że pokaz sił policyjnych często zniechęca amatorów zamieszek na tyle, że uspokajają się i do żadnych potyczek nie dochodzi. Teraz wycofuję moje jednostki na orbitę, abyście mogli tam w dole spokojnie porozmawiać. Liczę na pańską pomoc i pańską kreatywną niesubordynację. Jestem pewien, że się uda. To była dobra robota, doktorze Prilicla — dodał. — Naprawdę pierwszorzędna.
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY SZÓSTY
Do wieczora następnego dnia większość statków odpłynęła z wyspy w różne strony.
Zostały tylko jednostki Krititkukików poszczególnych klanów oraz ich doradcy. Przez następne dni i tygodnie w powietrzu nad wyspą nieustannie unosiły się szybowce, które wzlatywały na najwyższy dostępny im pułap, aby manewrując w zimnym powietrzu, przekazywać w świat informacje o postępach rozmów prowadzonych w dawnej stacji medycznej.
Działo się naprawdę wiele, a same negocjacje między federacyjnymi specjalistami z Descartes’a i przedstawicielami Crextików przypominały niekiedy ciche wojny. Co ciekawe, nie brali w nich udziału Trolannie, których miejscowi uznali już za przyjaciół. Jeden z krążowników komendanta Dermoda przebywał cały czas w pobliżu wyspy, utrzymując odpowiedni dystans, aby nie wchodzić szybowcom w paradę.
Tylko raz, gdy rozmowy nie tyle utknęły w martwym punkcie, ile bliskie były przerodzenia się w otwarty konflikt, krążownik został wezwany nad wyspę. Starczyło jednak jedno jego przejście nad stacją, aby przypomnieć wszystkim nie dość rozumnym dyskutantom, kto tutaj dysponuje prawdziwą siłą. Nikt oczywiście nie ucierpiał na skutek jego wizyty, chociaż ci i owi z pewnością ogłuchli, a specjaliści Korpusu dowodzili potem zgodnie, że atmosfera rokowań znacznie się poprawiła.
Przez pierwsze trzy tygodnie Prilicla spędzał w sali obrad każdą chwilę, nawet podczas posiłków, przy czym jego technika przyswajania pokarmów zdumiała pająkowatych, ale nie wydała im się odpychająca. Gdy specjaliści z Descartes’a zapoznali gospodarzy ze szczegółami dotyczącymi organizacji Federacji Galaktycznej, prezentacja wywołała niedowierzanie, zdumienie, strach i nieufność. Sondując kolejno wszystkich uczestników rozmów, Prilicla pomagał specjalistom kierować dyskusję na najlepiej rokujące tory.
Kapitan Fletcher też był szczęśliwy, ponieważ wahadłowiec ładunkowy, zbyt mały, aby osmalić piasek na zauważalnej części plaży, krążył nieustannie między Vespasianem, a Rhabwarem, dowożąc także ogniwa paliwowe i wszelkie organiczne i nieorganiczne materiały, dzięki czemu Fletcher zdołał szybko odnowić zapasy i jego ukochany statek szpitalny znowu mógł wystartować na emiterach bez wypalania połowy wyspy na odchodnym.
W końcu nadszedł ten dzień, kiedy Prilicla zrozumiał, że jego obecność na planecie pająków nie jest już dłużej niezbędna, ponieważ przy kolejnym lądowaniu wahadłowiec zamiast frachtu przywiózł nie kogo innego, tylko samego komendanta sektora Dermoda.
Ciemnozielony mundur z oznaczeniem szarży i imponującym zestawem baretek nie mówił wiele zebranym w dawnej sali pooperacyjnej Trolannom i Crextikom, ale sam sposób bycia Dermoda zdradzał dowódcę, i to takiego, który nie rzuca słów na wiatr.
— Z całego serca pragnę pogratulować wszystkim, którzy przyczynili się do sukcesu tych epokowych negocjacji, ukoronowanych porozumieniem zawartym między dwiema inteligentnymi rasami a Federacją — powiedział. — Ostatnie zdarzenia zaowocowały pierwszym kontaktem Federacji z Trolannami, za którym zaraz podążył następny, z Crextikami, a potencjalnie rysuje się jeszcze trzeci, z druulami… — Spojrzał na rząd połączonych noszy, które służyły za stół konferencyjny, i uniósł dłoń, aby uspokoić poruszonych Keet i Jasama. — Wiem, że rozmawialiście już o tym z moimi podwładnymi i członkami zespołu medycznego, powinienem jednak przedstawić nasze stanowisko oficjalnie. Prawa Federacji zabraniają eksterminacji jakiegokolwiek inteligentnego gatunku, niezależnie od tego, jakie czyny popełniał w przeszłości i co można stwierdzić na temat jego obecnego agresywnego czy aspołecznego odnoszenia się do innych ras. Każdy taki gatunek zostaje poddany wnikliwym psychologicznym i socjologicznym badaniom, które mają ustalić jego podatność na reedukację. Jeśli wyniki będą przemawiać przeciwko niemu, jak sugerują to nasi przyjaciele, także nie uciekniemy się do eksterminacji. Jego świat zostanie zamknięty przez Federację aż do czasu, gdy druule staną się rasą cywilizowaną, co wydaje się całkiem możliwe, albo sprowadzą na siebie zagładę. Trolannie, którzy żyją obecnie na jednej planecie z nimi, zostaną ewakuowani na Crextik, gdzie zostali zaproszeni w imię lepszego jutra i powodzenia obu ras. Jest to bezprecedensowe zdarzenie w całej historii Federacji — dodał Dermod, zerkając na unoszącego się w powietrzu Priliclę. — Niepokoiliśmy się, czy ta próba na pewno się powiedzie i czy konflikt Trollanie-druule nie powtórzy się na tej planecie, ale mój empatyczny doradca zapewnił mnie, że obie strony podchodzą do umowy bardzo uczciwie i otwarcie, co powinno gwarantować jej sukces i długoletni rozwój obu ras. W ramach zachowania niezbędnych środków ostrożności będziemy obserwować sytuację z orbity. W razie pojawienia się nieporozumień przeniesiemy Trolannów na inną planetę, bez żadnego życia rozumnego. Nie przewiduję jednak, aby do tego doszło. Nie będziemy ingerować w miejscowe dysputy dwóch ras, które pokazały już, że potrafią rozmawiać. Nie będziemy się też narzucać z pomocą technologiczną, gdyż mogłoby to mieć dla nich niepożądane skutki. Z czasem, zapewne wcale nie tak długim, mam nadzieję powitać Trolannów oraz Crextików w szeregach członków Federacji Galaktycznej.
Najpierw jednak — powiedział, zmieniając trochę temat — chciałbym zabrać Jasama i jego statek z powrotem na Trolann, aby przedstawić nową sytuację jego pobratymcom, doradzić im ewakuację i zapoznać naszych naukowców z technologią cybernetyczno-organicznych połączeń, zwłaszcza stosowanych przy wykonywaniu w pełni sprawnych protez. Keet postanowiła pozostać tutaj i zająć się przygotowaniami na przybycie pierwszych trolańskich imigrantów. Stacja medyczna pozostanie tu, gdzie jest, podobnie jak szczątki Terragara, aby przypominać przez lata obu rasom o wydarzeniach z przeszłości. Rhabwar — dodał, spoglądając znowu na Priliclę, a potem na kapitana Fletchera — wróci do szpitala w dogodnym dla siebie terminie.
— Dziękuję, przyjacielu Dermod.
— Doktorze! — jęknął Fletcher, czerwieniejąc z zakłopotania i oburzenia. — Nie można zwracać się w ten sposób do komendanta sektora! Proszę wybaczyć doktorowi Prilicli, ale zdarza się, że bywa nazbyt przyjacielski — dodał, patrząc na przełożonego. — I melduję, że możemy startować za godzinę od teraz.
— Pewna doza bezpośredniości bywa wskazana — powiedział komendant, spoglądając na Priliclę. — Zwłaszcza w wykonaniu kogoś, kto osiągnął tak wiele. Nie uraził mnie pan tym, mały przyjacielu, a pana zmysł empatii wskazuje już panu na pewno, że poza innymi sprawami…