Выбрать главу

Cebula

Co innego cebula. Ona nie ma wnętrzności. Jest sobą na wskroś cebula, do stopnia cebuliczności. Cebulasta na zewnątrz, cebulowa do rdzenia, mogłaby wejrzeć w siebie cebula bez przerażenia.
W nas obczyzna i dzikość ledwie skórą przykryta, inferno w nas interny, anatomia gwałtowna, a w cebuli cebula, nie pokrętne jelita. Ona wielekroć naga, do głębi i tym podobna.
Byt niesprzeczny cebula, udany cebula twór. W jednej po prostu druga, w większej mniejsza zawarta, a w następnej kolejna, czyli trzecia i czwarta. Dośrodkowa fuga. Echo złożone w chór.
Cebula, to ja rozumiem: najnadobniejszy brzuch świata. Sam się aureolami na własną chwałę oplata. W nas – tłuszcze, nerwy, żyły, śluzy i sekretności. I jest nam odmówiony idiotyzm doskonałości.

Życie na poczekaniu

Życie na poczekaniu. Przedstawienie bez próby. Ciało bez przymiarki. Głowa bez namysłu.
Nie znam roli, którą gram. Wiem tylko, że jest moja, niewymienna.
O czym jest sztuka, zgadywać muszę wprost na scenie.
Kiepsko przygotowana do zaszczytu życia, narzucone mi tempo akcji znoszę z trudem. Improwizuję, choć brzydzę się improwizacją. Potykam się co krok o nieznajomość rzeczy. Mój sposób bycia zatrąca zaściankiem. Moje instynkty to amatorszczyzna. Trema, tłumacząc mnie, tym bardziej upokarza. Okoliczności łagodzące odczuwam jako okrutne.
Nie do cofnięcia słowa i odruchy, nie doliczone gwiazdy, charakter jak płaszcz w biegu dopinany – oto żałosne skutki tej nagłości.
Gdyby choć jedną środę przećwiczyć zawczasu albo choć jeden czwartek raz jeszcze powtórzyć! A tu już piątek nadchodzi z nie znanym mi scenariuszem. Czy to w porządku – pytam (z chrypką w głosie, bo nawet mi nie dano odchrząknąć za kulisami).
Złudna jest myśl, że to tylko pobieżny egzamin składany w prowizorycznym pomieszczeniu. Nie. Stoję wśród dekoracji i widzę, jak są solidne. Uderza mnie precyzja wszelkich rekwizytów. Aparatura obrotowa działa od długiej już chwili. Pozapalane zostały najdalsze nawet mgławice. Och, nie mam wątpliwości, że to premiera. I cokolwiek uczynię, zamieni się na zawsze w to, co uczyniłam.

Utopia

Wyspa, na której wszystko się wyjaśnia.
Tu można stanąć na gruncie dowodów.
Nie ma dróg innych oprócz drogi dojścia.
Krzaki aż uginają się od odpowiedzi.
Rośnie tu drzewo Słusznego Domysłu, o rozwikłanych odwiecznie gałęziach.
Olśniewająco proste drzewo Zrozumienia przy źródle, co się zwie Ach Więc To Tak.
Im dalej w las, tym szerzej się otwiera Dolina Oczywistości.
Jeśli jakieś zwątpienie, to wiatr je rozwiewa.
Echo bez wywołania głos zabiera i wyjaśnia ochoczo tajemnice światów.
W prawo jaskinia, w której leży sens.
W lewo jezioro Głębokiego Przekonania. Z dna odrywa się prawda i lekko na wierzch wypływa.
Góruje nad doliną Pewność Niewzruszona. Ze szczytu jej roztacza się istota rzeczy.
Mimo powabów wyspa jest bezludna, a widoczne po brzegach drobne ślady stóp bez wyjątku zwrócone są w kierunku morza.
Jak gdyby tylko odchodzono stąd i bezpowrotnie zanurzano się w topieli.
W życiu nie do pojęcia.

Liczba Pi

Podziwu godna liczba Pi trzy koma jeden cztery jeden. Wszystkie jej dalsze cyfry też są początkowe , pięć dziewięć dwa, ponieważ nigdy się nie kończy. Nie pozwala się objąć sześć pięć trzy pięć spojrzeniem, osiem dziewięć obliczeniem, siedem dziewięć wyobraźnią, a nawet trzy dwa trzy osiem żartem, czyli porównaniem cztery sześć do czegokolwiek dwa sześć cztery trzy na świecie. Najdłuższy ziemski wąż po kilkunastu metrach się urywa. Podobnie, choć trochę później, czynią węże bajeczne. Korowód cyfr składających się na liczbę Pi nie zatrzymuje się na brzegu kartki, potrafi ciągnąć się po stole, przez powietrze, przez mur, liść, gniazdo ptasie, chmury, prosto w niebo, przez całą nieba wzdętość i bezdenność. O jak krótki, wprost mysi, jest warkocz komety! Jak wątły promień gwiazdy, że zakrzywia się w lada przestrzeni! A tu dwa trzy piętnaście trzysta dziewiętnaście mój numer telefonu twój numer koszuli rok tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty trzeci szóste piętro ilość mieszkańców sześćdziesiąt pięć groszy obwód w biodrach dwa palce szarada i szyfr, w którym słowiczku mój a leć, a piej oraz uprasza się zachować spokój, a także ziemia i niebo przeminą, ale nie liczba Pi, co to, to nie, ona wciąż swoje niezłe jeszcze pięć, nie byle jakie osiem, nie ostatnie siedem, przynaglając, ach, przynaglając gnuśną wieczność do trwania.

Wisława Szymborska

Szymborska Wisława (ur. 1923), jedna z najwybitniejszych współczesnych poetek, krytyk literacki, felietonistka, tłumaczka barokowej poezji francuskiej, laureatka Nagrody Nobla w 1996. Od 1931 mieszka w Krakowie. Podczas okupacji pracowała, jako urzędniczka kolejowa. Debiutowała w 1945 w dodatku do "Dziennika Polskiego" pt. "Walka" wierszem Szukam słowa. Od 1947 do 1948 była sekretarzem redakcji dwutygodnika "Świetlica Krakowska". W latach 1953-1976 pracowała w redakcji "Życia Literackiego", gdzie przez wiele lat kierowała działem poezji i prowadziła pocztę literacką, oraz od 1968 publikowała felietony z cyklu Lektury nadobowiązkowe (kontynuowane obecnie w "Gazecie Wyborczej"). Rozgłos i uznanie władz przyniosły jej pierwsze, socrealistyczne tomy wierszy Dlatego żyjemy i Pytania zadawane sobie. Należała do PZPR do 1966, kiedy oddała legitymację partyjną, po usunięciu z partii L. Kołakowskiego. W 1976 po wydarzeniach radomskich odeszła z redakcji "Życia Literackiego". Publikowała m.in. w Odrze”, „Twórczości”, „Współczesności”, „The Literary Review”. Współpracowała z opozycją demokratyczną. W latach 1981-1983 należała do zespołu redakcyjnego wydawanego w drugim obiegu krakowskiego miesięcznika "Pismo". W latach 80. współpracowała z podziemnym czasopismem "Arka" oraz z paryską "Kulturą". W 1988 współzakładała Stowarzyszenie Pisarzy Polskich. Od 1996 jest członkiem Polskiej Akademii Umiejętności. Twórczość Szymborskiej cechuje precyzja i oszczędność słowa, język potoczny, posługiwanie się ironią i paradoksem, treści filozoficzne.

***