Выбрать главу

A jeśli przeczucia spowodowane tym artykułem nie są bezzasadne? A jeśli te podejrzenia się sprawdzą? Policja przypuszcza, że kradzież nastąpiła wczoraj przed świtem, przypomniała sobie. Ja widziałam Andrew i jego kolegów kilka godzin później. Widać było, że są zdenerwowani. Poza tym, muszę pamiętać o tym budzącym lęk ostrzeżeniu. Milczenie jest złotem.

Sarah przeszył dreszcz przerażenia.

Telefon zadzwonił, chyba po raz dziesiąty.

Przypadek? Sarah chciała w to uwierzyć, ale po prostu nie mogła. Można to nazywać intuicją, albo inaczej, jak się chce, jednak ja po prostu wiem, pomyślała. Andrew i jego przyjaciele mają coś wspólnego z kradzieżą samochodu. Skoro tak, to nie mogę pokazywać się publicznie z policjantem, który prowadzi w tej sprawie dochodzenie. Nie mogę, po prostu nie mogę ryzykować.

Sarah zauważyła, że wstrzymuje oddech dopiero wtedy, gdy telefon zamilkł; do tej pory oczekiwała podświadomie na kolejny dzwonek. Nagle jednak zapanowała absolutna cisza.

Milczenie jest złotem.

Złotem? Nie, tylko mosiądzem. Niesie ze sobą gorzki smak strachu i rozpaczy.

– Jake – szepnęła, dotykając czołem do chłodnego aparatu.

Sarah pracowała jak szalona przez cały ranek i wczesne popołudnie. Musiała znaleźć jakiejś ujście dla miotających nią sprzecznych uczuć. Mieszkanie nigdy jeszcze nie lśniło taką czystością. Umyła nawet okna; teraz błyszczały w świetle słonecznego, jesiennego dnia.

Przez cały czas rozważała swoją sytuację. Z jednej strony, myślała, prawdopodobieństwo zaplątania się przez Andrew i jego kolegów w jakąś przestępczą działalność nie jest duże. Dlaczego mieliby to robić? zadała sobie pytanie. Zajrzała przecież do ich szkolnych akt. Wszyscy trzej pochodzili z bogatych rodzin; na pewno nie potrzebowali pieniędzy. Po co, u diabła, mieliby kraść? Przecież pieniędzy im nie brakuje. To nie ma sensu.

Sarah odnotowała w myślach ten fakt i zaczęła rozważać sytuację z innego punktu widzenia. Własnego.

Podsłuchałam urywki rozmowy, które brzmiały podejrzanie, przyznała. Nie usłyszałam jednak niczego, co stanowiłoby ostateczny dowód. Może… może poza ostrzeżeniem Andrew.

Wygłosił je zbyt serio, no i… jego wyraz twarzy… Nie, nie można nad tym przejść do porządku dziennego. Niestety.

Odkurzając dywan i fotele przemyślała też oczywiście możliwości inne niż zachowanie milczenia. Może przedstawić swoje podejrzenia policji, dziekanowi wydziału, nawet poprosić o radę kierownika katedry. Cóż za pomysł, zganiła się w myślach. Przecież oni pękaliby ze śmiechu. Wyszłabym na egzaltowaną idiotkę, która boi się własnego cienia.

Dowód. Żeby kogoś obwinie, potrzebny jest dowód. W tym cały problem, pomyślała zniechęcona. Przecież dowodu nie mam i nie mogę mieć.

Myjąc okno w sypialni, roztrząsała dalsze elementy swej sytuacji.

Kolejna kwestia. Chcę spędzać czas z Jakiem. Dużo czasu. Lubię go, nawet bardziej niż lubię. Mimo pożądania, jakie we mnie budzi, czuję się z nim spokojnie, bezpiecznie, jak ze starym przyjacielem, a nie z kimś, kogo poznałam zaledwie dwa dni temu. Już samo to jest dość dziwne, może nawet niepokojące.

Czy naprawdę minęły dopiero dwa dni od naszego spotkania?

Nie do wiary. Tak. Nie można zetrzeć tego uczucia, jak kurzu z okna.

Nie można pomijać faktu, że Jake jest policjantem, a więc stanowi potencjalne zagrożenie dla Andrew i jego przyjaciół…

Dość tych myśli. Okna w sypialni już lśnią; pora na okna w saloniku.

Może jestem głupia, kontynuowała rozmyślania, albo tchórzliwa. A jednak… nie można tego pominąć. Pokazując się z policjantem narażam na poważne niebezpieczeństwo i siebie, i jego.

Jake nie ma o niczym pojęcia, więc nie będzie się miał na baczności. Niebezpieczna sytuacja może go zaskoczyć wtedy, kiedy nie będzie się niczego spodziewał.

Ręka Sarah znieruchomiała na szybie. Mogliby go zranić? Uderzyć, działając przez zaskoczenie? Drgnęła. Oni? Może nie wszyscy, ale Andrew?

Andrew nie zawahałby się przed niczym, co uważałby za konieczne, żeby bronić własnej skóry.

Sarah odsunęła się od okna. Mimo iż uważa Jake'a za bohatera, nie może go przecież wystawić jak kaczkę myśliwemu.

Gdy Jake znów zatelefonuje, jeśli zatelefonuje, poprawiła się, nie będę miała innego wyjścia. Muszę powiedzieć, że nie mogę się z nim spotkać. Ani dziś, ani kiedy indziej w najbliższej przyszłości. To jedyne wyjście.

Telefon zadzwonił o piętnastej dwadzieścia sześć. Sarah wiedziała to dokładnie, gdyż mniej więcej od drugiej spoglądała na zegar co pięć, czy dziesięć minut. Skuliła się i podniosła słuchawkę po drugim dzwonku.

– Halo?

– Cześć! – Głos Jake'a, ciepły i zmysłowy, nie tracił na tym, że docierał za pośrednictwem telefonu. – Jak się masz?

– Doskonale – skłamała. – A ty?

– Niepokoiłem się.

Wiedziała, oczywiście wiedziała. Musiała jednak zapytać:

– Czym?

– Sarah, kochanie – Te słowa zabrzmiały tak pieszczotliwie. – Wiesz przecież, że tak bardzo pragnąłem usłyszeć twój głos.

Sarah zaczerpnęła tchu, żeby powiedzieć: „nie".

– Spotkamy się wieczorem? – zapytał tym samym przymilnym głosem.

– Tak. – Sarah nakryła dłonią usta, które odmówiły jej posłuszeństwa.

– Dziękuję. – W głosie Jake'a zabrzmiała ulga. – Obiecuję, że nie będziesz żałowała.

Sarah stłumiła westchnienie. Właściwie już żałowała.

– Czy masz coś konkretnego na myśli? – zapytała, siląc się odruchowo na figlarny ton.

Na szczęście Jake nie wykorzystał sytuacji i nie zaczął mówić o seksie.

– Może wpadlibyśmy do Filadelfii na kolację i przedstawienie? Co o tym sądzisz?

Sarah aż podskoczyła z radości. Skoro wyjadą z miasteczka, na pewno nie natkną się na żadnego z trzech studentów.

– Jakie przedstawienie? – zapytała wesoło. – Spektakl teatralny?

– Z Broadwayu – wyjaśnił. – Musical. Gościnne występy zespołu z Nowego Jorku.

– Och, bardzo chciałabym to zobaczyć! – wykrzyknęła entuzjastycznie. – Słyszałam, że spektakl jest świetny, ale… czy dostaniemy bilety na dzisiaj? Podobno trzeba je rezerwować z bardzo dużym wyprzedzeniem?

– Bilety już mam – oświadczył z satysfakcją Jake.

– Zatelefonowałem do teatru i zarezerwowałem dwa ostatnie miejsca. Na balkonie, ale facet z kasy zapewnił mnie, że stamtąd wszystko widać. – Roześmiał się.

– Możemy też zabrać moją służbową lornetkę.

– Nie trzeba, mam teatralną.

– To znaczy, że jesteśmy już umówieni?

– O której, Jake? – zapytała, rzucając szybkie spojrzenie na tarczę ściennego zegara.

– To zależy od tego, czy chcesz zjeść kolację przed, czy po przedstawieniu – wyjaśnił. – Znam kilka restauracji w pobliżu teatru. Powiedz mi, na co masz ochotę. Zatelefonuję i zarezerwuję stolik.

– Rodzaj restauracji nie ma dla mnie znaczenia – zapewniła go Sarah. – A co ty byś wolał? Przed czy po?

Na szczęście Jake nie próbował zmusić jej do podjęcia decyzji.

– I przed, i po – odpowiedział bez wahania.

– Jak to?

– Proste – roześmiał się Jake. – Zjemy wczesną kolację, a po przedstawieniu wpadniemy jeszcze coś przekąsić. Co o tym myślisz?

– Wspaniały pomysł – zgodziła się Sarah. – A więc o której wyruszamy, Jake?

– No cóż, kurtyna idzie w górę o ósmej, a kolację chcemy zjeść spokojnie, bez pośpiechu – myślał głośno.

– Może zarezerwuję stolik na szóstą?

Nie czekał na odpowiedź, lecz mówił dalej:

– W sobotę jest duży ruch na drogach. Powinniśmy chyba wyjechać kwadrans po piątej. Mam nadzieję, że to wystarczy. Zgadzasz się?