– Ale mnie tak. – Jake uniósł się na kolana. – Nie chodzi mi o dywan, lecz o ciebie.
Wsunął rękę pod jej ramiona, drugą pod nogi. Sarah wstrzymała oddech i zarzuciła Jake'owi ręce na szyję.
– Straciłem na chwilę zdolność myślenia – przyznał. Chwycił dziewczynę mocniej, westchnął i wstał.
Sarah jęknęła. W milczeniu spojrzała na Jake'a wzrokiem wyrażającym bezgraniczne oddanie.
– Pragnę cię tak, że zapiera mi dech – powiedział Jake – jednak nie mogę cię przecież przyciskać do twardej podłogi. Nie, nie tak – ciągnął, pieszcząc jej usta lekkim dotykiem warg. – Chcę przeżyć wszystko, od lekkiego napięcia do eksplozji.
– Och, Jake. – Westchnęła i przylgnęła twarzą do jego szyi. – Ja też.
Jake ruszył w kierunku sypialni. Sarah zamknęła oczy. Czuła, że jest heroiną romansu przeżywającą miłosne uniesienia, jak w kinie, powieści, albo jak w zdarzeniu zaczerpniętym wprost podręcznika z historii.
Jake jest bohaterem, pomyślała rozmarzona. Westchnęła, gdy posadził ją na krawędzi łóżka. Mój bohater… Tak, to mój bohater, czy chce tego, czy nie.
Sarah uśmiechnęła się tajemniczo. Uniosła głowę i rozchyliła wargi, oczekując pocałunku.
Jake nie zawiódł. Wyszeptał jej imię i zatopił wargi w jej ustach, wprowadzając Sarah ponownie do zmysłowego królestwa rozkosznych dreszczy.
Dziewczyna zareagowała natychmiast. Nie było mowy o jakimkolwiek oporze. Od tak dawna nie czuła pożądania, a poza tym… nigdy nie było ono tak silne. Każdy pocałunek Jake'a wyzwalał w Sarah uczucia nieporównywalne z czymkolwiek, czego doświadczyła wcześniej, w całym swoim życiu.
Pieścił dłońmi jej ramiona, ręce, plecy. Jego pieszczoty sprawiały, że ciało dziewczyny coraz bardziej płonęło. Odpłacała mu tym samym; wodziła dłońmi po karku ukochanego, ramionach, klatce piersiowej. Poruszali się zgodnie w harmonijnym tańcu miłości. Sarah rozpinała koszulę Jake'a, ten zaś mocował się z jej ubraniem.
W przerwach między żarliwymi pocałunkami zrzucali z siebie części garderoby, obnażając ciała, które miały stać się jednością.
Gdy uporali się z materiałem, który tamował drogę ich dłoniom, palcom, opadli na łóżko.
Jake wodził palcami po wypukłości piersi Sarah.
– Są takie piękne, tak piękne – powtarzał. Zadrżał, gdy przeciągnęła językiem po jego ramieniu. W odpowiedzi dotknął wargami, potem językiem, czubka jej piersi. Przeszyta dreszczem rozkoszy wygięła ciało w łuk i ostrożnie nacisnęła zębami skórę kochanka.
Jake jęknął i objął mocniej wargami szczyt piersi Sarah. Rozkoszne dreszcze ogarniały falami całe ciało dziewczyny.
Miłosne napięcie wzrastało, osiągając wyżyny. Sarah dygotała, jęczała, wodziła dłońmi po klatce piersiowej ukochanego, po twardym brzuchu; czuła, jak jego mocne jak stal mięśnie przesuwają się pod jej palcami.
– Tak, tak… – wyjęczał. – Tak, dotykaj mnie, Sarah, proszę…
Zrazu zawahała się, jednak szybko przesunęła dłonie niżej, jeszcze niżej, do miejsca, w którym zbiegały się jego uda.
Jake wciągnął powietrze i znieruchomiał, jakby sparaliżowany uczuciem, jakie wywoływał dotyk jej palców; czekał na dalsze pieszczoty, jeszcze silniejsze, bardziej intymne.
Drżąc, wstrzymując oddech, Sarah sięgnęła jeszcze niżej i dotknęła go niepewnymi palcami.
Jake krzyknął. Ten krzyk jeszcze bardziej rozpalił jej pożądanie, ośmielił ją. Zacisnęła dłoń.
– Sarah – szepnął. – Och, Sarah, tak mi dobrze.
Zsunął dłoń z jej piersi, przeniósł ją na biodra, na jej…
– Jake.
Sarah nie poznawała głosu, jaki wydobyła z gardła. Czuła, że jej myśli wirują, a zmysły wymykają się spod kontroli. Pod wpływem pieszczoty odchyliła głowę, jej ciało tworzyło teraz napięty łuk.
Sarah doznawała tak ogromnej, że aż trudnej do zniesienia rozkoszy. Nie mogła jej znieść, chciała jednak coraz więcej.
– Jake, proszę, Jake – załkała, wijąc się coraz gwałtowniej pod wpływem coraz intensywniejszych pieszczot. Nie myśląc o tym, co robi, pieściła dłonią jego napiętą męskość.
Jake jęknął.
– Tak, teraz – powiedział zdecydowanie, jakby do siebie.
Uniósł dziewczynę i ułożył ją na wznak, wsuwając się między jej uda. Delikatnie odsunął jej nadal zaciśniętą, poruszającą się dłoń.
– Tak, Jake! – krzyknęła. – Teraz!
– Chwileczkę – mruknął, sięgając po małą, kwadratową paczuszkę, którą przezornie położył zawczasu na stoliku obok łóżka. Naciągnął wreszcie prezerwatywę, walcząc z drżeniem palców.
– Teraz.
Zatrzymał się u wejścia, a potem rzucił naprzód, wypełniając sobą wnętrze Sarah.
Dziewczyna zareagowała jak oszalała. Uczepiona mężczyzny poruszała się coraz prędzej, podążając za rytmem jego pchnięć.
Napięcie wzrastało, aż osiągnęło szczyt, eksplodując w milionach światełek, które oślepiły Sarah, wydobywając z niej krzyk:
– Jake!
Przyspieszył swe ruchy, aż wreszcie drżenie ogarnęło całe jego ciało. Wykrzykiwał jej imię, zrazu głośno, potem coraz ciszej, czulej.
Chłód wyrwał go z głębokiego snu, choć nie rozbudził do końca. Jake'a czuł, że jest mu dobrze, lecz nie wiedział dlaczego. Zdawał sobie sprawę z pewnej asymetrii: odczuwał ciepło z lewej strony, a zimno z prawej, która przemarzła do kości.
Może zsunęła się kołdra? pomyślał leniwie i ziewnął.
Nagle coś się poruszyło. Zaspany Jake nie bardzo wiedział, co.
Walcząc z sennością, zmusił się do otworzenia oczu. To, co zobaczył sprawiło, że oprzytomniał, przypominając sobie cudowne wydarzenie, które stało się jego udziałem.
To właśnie ciało przytulonej do niego pięknej kobiety było źródłem ciepła i jego dobrego samopoczucia.
Sarah.
Uśmiechnął się czule i radośnie westchnął.
Nigdy, nigdy jeszcze przy żadnej dziewczynie czy kobiecie nie czułem czegoś, co przypominałoby choćby trochę tę wspaniałą radość, której doświadczyłem tak niedawno z Sarah.
Dziewczyna mruknęła, zadrżała i przytuliła się mocniej, wzmagając radosne oszołomienie Jake'a. Na pewno było jej zimno.
Jake poczuł wyrzuty sumienia. Zasnął przecież tak szybko po tym, co zbliżyło go tak bardzo do raju. Chwycił róg kołdry i naciągnął ją na nich oboje.
Uporawszy się z kołdrą, Jake pomyślał o innych niedogodnościach. Głowa Sarah leżała na jego lewym ramieniu, które zdrętwiało. Ostrożnie, żeby nie obudzić dziewczyny, wysunął ramię spod jej głowy i zastąpił je rogiem poduszki. Sarah spała. Zachęcony powodzeniem, Jake przewrócił się na bok i położył zgiętą w kolanie nogę na udach Sarah. Ponieważ dziewczyna nadal spała, już odważniej objął ją i przyciągnął bliżej do siebie. Uśmiechnął się zwycięsko czując gładkość jej jedwabistej skóry.
Wtedy odczuł silną pokusę, żeby ją obudzić, żeby znów…
Sarah westchnęła przez sen.
Jak to możliwe, zastanawiał się Jake opanowując bezlitośnie falę podniecenia, że ta kobieta zawładnęła mną tak całkowicie?
Rozważając tę kwestię, obserwował z rozkoszą delikatne rysy twarzy Sarah. Jest piękna, pomyślał, jednak nie może tu chodzić wyłącznie o urodę. Ma oczywiście piękne ciało, którym można się rozkoszować aż do zatraty, ciągnął swe rozważania. Ale… znałem przecież kobiety równie piękne jak ona, może nawet piękniejsze?
Nie, uroda nie jest w tym wypadku wystarczającym wyjaśnieniem, uznał.
Może inteligencja i poczucie humoru? Zawsze ceniłem bystre dziewczyny. Tak, poczucie humoru. Z dodatkiem urody. To nie tylko hormony, lecz także czułość, potrzeba roztoczenia nad Sarah opieki, dbania o nią, spełniania każdego jej życzenia…