Выбрать главу

Miłość od pierwszego wejrzenia?

Jake drgnął, przypominając sobie słowa matki. Czy to możliwe? zastanawiał się, nie odrywając wzroku od zaróżowionej snem i ciepłem twarzy Sarah. Czy w ogóle można zakochać się od pierwszego wejrzenia?

Powrócił wspomnieniami do ich pierwszego spotkania w barze Dave'a. Przyznał się samemu sobie, że widok cudnej twarzy Sarah przesłoniętej okrągłymi szkłami okularów wywołał jego zachwyt, zainteresowanie… Ale żeby tak od razu miłość?

Miłość to coś poważnego. Miłość to poświęcenie i wierność. To taki materiał, z którego powstaje rodzina. Czy moja sympatia, moje zainteresowanie, przerodziły się w to uczucie?

– Jake. – Sarah wypowiedziała jego imię przez sen. Słodki uśmiech pojawił się na jej pięknie wykrojonych, lekko rozwartych ustach.

Jake poczuł, że napięcie, jakie wywołało w nim to wypowiedziane przez sen słowo, przechodzi w bezgraniczną tkliwość. Czy zaszedłem aż tak daleko? pomyślał w zadumie. Uśmiechnął się. Jasne. Może jeszcze dalej, udzielił sobie odpowiedzi.

Rozdział 8

Sarah obudziła się czując, że dotyka nagiego i podnieconego mężczyzny. Otworzyła oczy i zobaczyła zamglone pożądaniem oczy Jake'a.

– Przepraszam – szepnął, obdarzając ją czułym uśmiechem. – Śpij, kochanie, bardzo mi przykro, nie chciałem cię obudzić.

– Może ty nie chciałeś – odpowiedziała cicho – ale pewien fragment twojego ciała tak.

Jake zachował powagę przez całe dziesięć sekund. Potem nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem.

– Wiedziałem, wiedziałem, że zdobyłaś mnie właśnie swoim poczuciem humoru – wykrztusił, całkowicie zbijając dziewczynę z tropu.

– Naprawdę? – Sarah szeroko otworzyła oczy. – A ja myślałam, że chodziło o moje ciało, a może tylko o jakąś jego część.

– Tak, o to też. – Jake uśmiechnął się demonicznie. Poruszył biodrami, co sprawiło, że Sarah głęboko, rozkosznie westchnęła.

– Jesteś niepoprawny – złajała go, starając się stłumić śmiech.

– Także nienasycony – odpowiedział i powoli ułożył się między jej nogami.

– Leżeli na boku.

Sarah zadrżała, czując nacisk silnego, muskularnego ciała mężczyzny. Zamknęła oczy i zaczęła powoli poruszać biodrami.

Jake raptownie wciągnął powietrze, a potem poszukał wargami jej ust. Przesunął językiem po zębach Sarah i zatracił się w namiętnym pocałunku.

Sarah owładnęło pożądanie rozpalone zmysłowością pieszczot Jake'a, jego dotyku. Chwyciła biodra kochanka i przetoczyła się na plecy, pociągając go za sobą, nie wypuszczając spomiędzy rozchylonych ud.

– Rozpalasz mnie do białości, kochanie – szepnął Jake, odsuwając na chwilę usta od jej twarzy. – Nigdy jeszcze nie byłem tak gorący i twardy.

Sarah jęknęła, a potem przygryzła delikatnie wargę Jake'a.

– Ja także – szepnęła. – To znaczy nigdy jeszcze nie byłam tak gorąca… wcale.

– Nawet z tym twoim profesorem? – zapytał Jake, patrząc uważnie w rozszerzone zdziwieniem oczy dziewczyny.

Sarah westchnęła i pokręciła głową.

– Nie – przyznała, przygryzając wargę; tym razem własną. – Ja… ach, widzisz, lubiłam, kiedy mnie pieścił, ale ja… – Oblizała wyschnięte wargi i wypaliła: – Ja jeszcze nigdy, nigdy przedtem nie osiągnęłam… – Zawiódł ją głos.

– Żartujesz. – Jake wpatrywał się w dziewczynę ze zdumieniem. – To znaczy, że wczoraj po raz pierwszy…

– Tak – przerwała mu Sarah, czując, że się czerwieni. – Po raz pierwszy… z tobą.

– To ci dopiero! – wykrzyknął Jake i pocałował ją mocno. – No i? – zapytał. Uniósł głowę, żeby móc widzieć wyraz jej twarzy.

– I co? – Sarah zmarszczyła brwi. Nie rozumiała, czego dotyczy to pytanie.

Jake spojrzał na nią z niedowierzaniem.

– Co myślałaś, czułaś? Podobało ci się?

– Podobało, to zbyt słabe określenie – odpowiedziała Sarah, mrucząc z zadowolenia. – To było… – Zawahała się, szukając odpowiedniego słowa. – Wszystkim, czym mogło być.

Uśmiechnęła się marzycielsko.

– Wszystkim, o czym zawsze słyszałam, ale nie wierzyłam, że to w ogóle możliwe.

– Och, Sarah. – Ton Jake'a i jego spojrzenie wyrażały czułość i bezgraniczne oddanie.

Zdradziło go ciało, które nie uszanowało uroczystej powagi chwili i obudziło się do życia. Jake uniósł głowę i spojrzał na Sarah z diabelskim uśmiechem.

– Chciałabyś to wszystko powtórzyć? – zapytał i zanurzył się w jej chętnym, rozpalonym ciele.

Tym razem nie kochali się ani gorąco i szybko, ani mocno i głęboko. Nie zatracili się w dzikim erotyzmie.

Zatopieni w sobie, w najczulszym uścisku, wyczerpali się do cna. Usnęli.

Jake obudził się. Stwierdził, że świeci słońce, a może minęło już nawet południe. Musi jechać do pracy! Ta alarmująca myśl sprawiła, że odegnał resztki senności. Wtedy… zauważył, że nadal obejmuje go wilgotna miękkość Sarah.

Jego ciało zareagowało; zaczął wypełniać coraz bardziej rozkoszne wnętrze dziewczyny.

Jeszcze raz? pomyślał, zdziwiony i rozbawiony swoimi możliwościami, których dotąd nie doceniał. Pragnął aż do bólu wypróbować te nowe możliwości, ale czas… Będzie musiał odłożyć to do następnego dnia. Chyba że…

Jake spojrzał z nadzieją na budzik. Westchnął. Zbyt mało czasu. Powoli wysunął się spod dziewczyny. Tym razem bardzo uważał, żeby jej nie obudzić. Jego twarz rozjaśnił łagodny, czuły uśmiech.

Sarah wyglądała tak spokojnie, tak bezbronnie. Łagodna i bezbronna… Jake odczuł przypływ męskiej dumy. Sarah jest tak rozluźniona, tak cudownie zaspokojona, pomyślał.

Jezu, dlaczego muszę ją opuścić? Muszę, powtórzył z naciskiem w myślach. Wstał i boso ruszył do łazienki. Potem wrócił do sypialni, po cichu zebrał swe rzeczy z podłogi i ubrał się. Sarah się obudziła. Spojrzała na niego ziewając i przeciągając się. Nagle, widząc, że Jake wkłada marynarkę, usiadła na łóżku. Zmarszczyła brwi, przesunęła dłonią po zmierzwionych włosach i zapytała:

– Dokąd się wybierasz?

– Muszę iść do pracy – wyjaśnił, zapinając marynarkę.

– Przecież jest niedziela – powiedziała z wyrzutem. – Nie mylę się, prawda?

– Tak – odparł, starając się nie patrzeć na jej – kuszące ciało, rozwarte, wilgotne usta. – Jednak mimo to muszę dziś pracować.

– Och. – Twarz Sarah wyrażała rozczarowanie. – To znaczy, że masz wolny tylko jeden dzień w tygodniu?

Jake staczał ze sobą wewnętrzną walkę.

– Niestety tak – odpowiedział, odczuwając zadowolenie na widok rozczarowania Sarah, którego nie starała się nawet ukryć. – Wymieniamy się. W przyszłym tygodniu mam dwa wolne dni: niedzielę i poniedziałek.

Spojrzała na zegar.

– O której zaczynasz?

– O trzeciej. – Jake oderwał wzrok od dziewczyny i spojrzał na zegarek. Wskazywał dwunastą pięćdziesiąt dwie. – Kończę służbę o północy. – Obrzucił Sarah pytającym spojrzeniem. – Będziesz za mną tęskniła?

Sarah odpowiedziała żartobliwie:

– A czy ryba tęskni za wo…

Przerwał jej, kręcąc głową i uśmiechając się.

– Teraz nie żartujmy. Będziesz?

– Tak, Jake – odpowiedziała miękko. – Będę za tobą tęsknić. – Wzruszyła ramionami. – Mam jednak tyle pracy, że nie wiem, kiedy znajdę na to czas. Muszę przeczytać i ocenić cały stos wypracowań o dynastii Czou. Jednak… będę tęskniła za tobą jak wszyscy diabli.

Ze ściśniętym gardłem Jake postąpił krok naprzód, w jej kierunku. Zawahał się, a potem cofnął. Cholera, tak bardzo nie chcę teraz wychodzić, pomyślał.