Wracając do miasta, Jake wspominał Sarah. Nie miał wyboru; całkowicie zawładnęła jego myślami.
Nie do wiary, pomyślał, tak mało czasu upłynęło od chwili, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy w barze Dave'a.
Cztery dni. Kto by pomyślał? Uśmiechnął się, skręcając w ulicę, przy której mieszkał. Zdumiewające! Roześmiał się głośno. Zdumiewające, to zbyt słabe określenie. Nie oddawało nawet w przybliżeniu tego, co się wydarzyło.
Naprawdę, kto by pomyślał? kontynuował rozważania pędząc po schodach na górę. Jake Wolfe, taki wolny i niezależny, a wpadł jak śliwka w kompot.
Sarah. Panie Boże, jak ja ją kocham, myślał Jake, zdejmując garnitur w drodze do sypialni. Miłość od pierwszego wejrzenia? No, może nie od pierwszego, przyznał i ruszył do łazienki. Może nawet nie od pierwszej wspólnej kolacji. Od drugiej, tu, u mnie? rozważał, regulując temperaturę wody przed wejściem pod prysznic.
Przypomniał sobie żywo to, co działo się na kanapie, w piątek, po kolacji. Zachowywała się tak cudownie… Potem uciekła do kuchni.
Tak, uznał. Chyba wszystko zaczęło się w piątek.
Tak czy inaczej, mama jest naprawdę bystra. Wiedziała od razu. Jake zamknął oczy, myjąc głowę szamponem. A bracia… Jęknął. Bracia… Ich mały braciszek schwytany w miłosną pułapkę… Ubawią się jak nigdy. Oczywiście, moim kosztem.
Och, dobrze już, dobrze… Wzruszył ramionami i spłukał pianę z włosów. Przestaną się śmiać, gdy tylko zobaczą Sarah.
Sarah.
Teraz pomyślał o ostatniej nocy. Oddała się tak… tak pięknie, tak wspaniale, każdą cząsteczką swego ciała i duszy.
Ciepła woda przypomniała Jake'owi ciepło i miękkość ciała ukochanej…
Zatopiony w marzeniach, zamknął oczy i wspominał cud, jakim była Sarah.
Kocham ją? Nie, uznał. Jaja wprost uwielbiam.
Zapragnął Sarah. Chciał, żeby była z nim tutaj, teraz, żeby stanowiła jego część.
Nieopatrznie odchylił głowę do tyłu i w zamyśleniu otworzył usta.
– Cholera jasna! – zaklął krztusząc się, gdy strumień wody wpadł mu prosto do gardła.
– Co za cholerny głupiec! – powiedział do siebie na głos i wyszedł spod prysznica.
Chłopie, źle z tobą, pomyślał, wycierając ciało dużym ręcznikiem. Kompletnie zwariowałeś.
Rzucił ręcznik w kierunku wieszaka i pobiegł do sypialni. Nie szkodzi. Liczy się tylko Sarah.
Sarah.
Jake znieruchomiał nagle z rękoma w szufladzie z bielizną. Przypomniał sobie, jak wykrzyknęła, że czuje się wolna. Może, pomyślał, będzie musiała poświęcić tę swoją wolność, żeby zrozumieć, co to słowo naprawdę oznacza.
Zmarszczył brwi i rozglądał się po pokoju jakby w poszukiwaniu odpowiedzi. Zamiast niej odnalazł wzrokiem tarczę zegara. Druga piętnaście.
Jezu! Dość tych rozmyślań! Muszę jechać do pracy!
Rozdział 9
Jestem zakochana.
Niemal całe popołudnie Sarah przeżyła w mgiełce euforii, myśląc o cudownym zdarzeniu, jakie ją spotkało, tak przecież niedawno.
Jak to możliwe? Jak to się stało? Sarah czuła, że nie musi za wszelką cenę szukać odpowiedzi. Choć nie wierzyła nigdy w miłość od pierwszego wejrzenia, takie wytłumaczenie w zupełności jej wystarczało.
Dość tych pytań. Miała zbyt dobre samopoczucie, była zbyt szczęśliwa, żeby dręczyć umysł zastanawianiem się nad tym wszystkim, co się zdarzyło. Uznała, że Jake Wolfe ucieleśniał wszystko, co uważała za ważne. Był atrakcyjny, a przy tym miły, łagodny, silny i uczciwy. Lubiła często z nim przebywać, żartować, kochać się.
Przeszedł ją elektryzujący dreszczyk. Roześmiała się radośnie na myśl, że samo wspomnienie kochanka powoduje taką reakcję.
Żeby nie tracić czasu, szybko zjadła niewyszukany obiad, złożony tylko z jajecznicy i grzanek.
Musiała jeszcze przeczytać wszystkie wypracowania.
Po wyjściu Jake'a prawie przez godzinę pławiła się w wannie pełnej gorącej wody z pianką. Leczyła miły ból, jaki odczuwała po miłosnych zmaganiach.
Jake to wspaniały kochanek, myślała z zamkniętymi oczami, unosząc się w ciepłej i pachnącej wodzie. Sutki piersi dziewczyny stwardniały pod wpływem rozkosznych wspomnień i otulającej jej ciało delikatnej pianki.
Pobudzone ciało Sarah przypominało sobie dotyk dłoni Jake'a, jego ust, które poznawały wszystkie zakątki kryjące sekrety jej kobiecości.
Zapach soli kąpielowych drażnił zmysły. Sarah wzdychała, poruszała się powoli, poddawała delikatnej pieszczocie wody. Rozchyliła uda. Oddychała coraz szybciej, wyobrażając sobie, że Jake kocha ją, posiada, całuje, napiera swym silnym ciałem.
Z rozchylonych lekko ust wyrwał się jęk rozkoszy. To ją otrzeźwiło. Zaczerwieniła się. Dlaczego moje ciało jest gotowe? pomyślała. Dlaczego pragnę Jake'a tak bardzo? To dziwne. I niepokojące.
Zmusiła się, żeby złączyć nogi. Wstała tak gwałtownie, że woda z pianką chlusnęła szeroką strugą na podłogę łazienki.
Dość tego fantazjowania, powiedziała sobie, wychodząc z wanny.
Po kąpieli umyła głowę i długo, starannie suszyła włosy suszarką.
Potem, odświeżona, poszła do kuchni, żeby wypić filiżankę kawy.
Pierwsza kawa przywróciła jej nieco siły i przytomność umysłu, w każdym razie na tyle, że zeszła do holu po niedzielną gazetę. Niosąc gazetę do stolika przy oknie ledwie rzuciła okiem na tytuły. Bezpieczna, i schowana przed całym światem w kokonie podniecających wspomnień, nie interesowała się zbytnio zdarzeniami, które w końcu nie miały z nią nic wspólnego.
Żeby dłużej pozostać w cudownym nastroju, zwlekała z zabraniem się do pracy. Krążyła po mieszkaniu właściwie bez celu. Poprawiła poduszki na kanapie, wyjrzała przez okno, podziwiając piękne kolory jesiennych drzew. Wreszcie głód zapędził ją do kuchni.
Po skromnym posiłku odniosła naczynia do zlewu, nalała sobie drugą filiżankę kawy i usadowiła się na kanapie, zabierając po drodze gazetę ze stolika. Pierwsza notatka, której tytuł zwrócił jej uwagę, sprawiła, że dobry nastrój prysnął jak bańka mydlana.
Przeczytała informację o kolejnym wypadku rozebrania samochodu na części, jaki wydarzył się w sobotnią noc; noc, którą Sarah i Jake spędzili razem.
Andrew.
Bezgłośnie wypowiedziane imię studenta zawładnęło myślami Sarah i sprawiło, że zadrżała, tym razem z niepokoju. Czy to on i jego dwaj przyjaciele? Bezradnie pokręciła głową.
To bez sensu. Przecież oni nie mają żadnego powodu, żeby kraść cokolwiek, nie mówiąc już o częściach samochodowych.
A jednak… jednak… Sarah zadygotała na wspomnienie głosu Andrew, wyrazu jego twarzy, gdy wypowiadał swoje złowieszcze ostrzeżenie.
Wiedziała, po prostu wiedziała, że trójkę studentów coś łączy ze sprawą kradzieży samochodów.
Jake.
Sarah gwałtownym ruchem odłożyła gazetę. Wstała. Przemierzając nerwowo pokój, tam i z powrotem, mierzwiła dłonią starannie uczesane przed chwilą włosy.
Zgodziłam się spotkać z Jakiem jutro na obiedzie, ale… Przygryzła wargę. Bar Dave'a jest tak blisko uczelni, zbyt blisko… A jeśli Andrew zobaczy mnie z policjantem? Na pewno go rozpozna, gdyż Jake wielokrotnie patrolował teren uczelni; znali go, przynajmniej z widzenia, wszyscy wykładowcy i studenci.
Zamarła w bezruchu. Mogę się z nim skontaktować, pomyślała, odwołać spotkanie. Nie wolno ryzykować. Nie mogę narazić go na żadne niebezpieczeństwo. Nie wolno mi. Po prostu nie wolno.
Jest gliną. Niebezpieczeństwo to zwykły element jego pracy.
Wewnętrzny głos rozsądku przebił paraliżującą mgiełkę paniki, okiełznał strach. Zaczerpnęła tchu i postanowiła myśleć racjonalnie.