Jake jest zawodowcem. Jest wyszkolony i przygotowany do spotkań z wszelkiego rodzaju kryminalistami. Sama przecież uznałam, że Jake to materiał na bohatera. To, w jaki sposób on i jego bracia zarabiają na życie, może przestraszyć taką kobietę jak ja, ale dla nich nie ma w tym niczego niezwykłego.
Jake jest twardy i pewny siebie; na pewno potrafi sobie poradzić w każdej sytuacji. Zamiast go unikać, powinnam skorzystać z okazji i pozwolić, żeby rozwiał moje śmieszne obawy. W tym celu muszę mu o wszystkim opowiedzieć. Koniec z tajemnicami.
Tak strofowała się w myślach Sarah. Westchnęła z ulgą. Właściwie, co taki Andrew może mi zrobić?
Podjęła decyzję.
Wzięła teczkę i ruszyła do stoliczka pod oknem. Czekało ją dużo pracy, a wiedziała, że dzień nie stanie się dłuższy specjalnie dla niej.
Sarah, gdy przeczytała już i oceniła ponad połowę wypracowań, uznała, że niektóre są naprawdę dobre.
Po siódmej zadzwonił telefon.
Jake? Zerwała się z krzesła i pobiegła do aparatu przymocowanego do ściany w kuchni.
– Halo? – rzuciła z nadzieją.
– Cześć. – Głos Jake'a brzmiał nisko, zmysłowo. Przypomniał Sarah ich wspólną noc. – Nie mogłem czekać do jutra – wyjaśnił, pozbawiając ją resztek tchu. – Musiałem przynajmniej z tobą porozmawiać.
– To… to wspaniale – odpowiedziała drżącym głosem.
– Jak się czujesz?
– Tęsknię za tobą.
Jake westchnął.
– Jest mi bardzo źle – wyznał. – To straszne, że muszę teraz pracować.
Sarah przypomniała sobie nagle, jak Jake wszedł rano do sypialni, nagi i w widoczny sposób podniecony. Wiedziała, co miał teraz na myśli.
– Skąd dzwonisz? – zapytała w nadziei, że odpędzi nieskromne myśli.
– Z baru przy autostradzie. Mam przerwę na kolację – odpowiedział zwykłym, już mniej zmysłowym tonem. – Jak ci idzie praca?
– Przeczytałam już ponad połowę wypracowań – wyjaśniła. – Na szczęście jest wiele ciekawych, naprawdę nieźle napisanych.
– Widocznie studenci mają dobrego nauczyciela – skomentował Jake.
Nie tak dobrego, jak nauczyciel ich nauczycielki, pomyślała.
– Dziękuję – odparła głośno. – Staram się jak mogę.
– Jeśli pamięć mnie nie zawodzi – zażartował Jake – możesz więcej, niż wystarcza, aby osiągnąć absolutną doskonałość.
Sarah poczuła, że ogarnia ją ciepło i miły zamęt myśli. Przebiegła dłonią po tkaninie swych dżinsów, gdy nagle spojrzała przypadkiem na kanapę, na której leżała rozłożona gazeta. Wróciła do rzeczywistości.
– Jake, przestań – poprosiła, odrywając wzrok od gazety.
– Co mam przestać? – zapytał, udając niewiniątko.
– Dobrze wiesz, co.
Roześmiał się.
– Dobrze – zgodził się. – O czym wiec chcesz porozmawiać?
– No cóż… – Sarah zawahała się. Wewnętrzny głos krzyczał: Powiedz mu. Teraz.
– Ja… przeczytałam w gazecie o rozebraniu na części jakichś dwóch samochodów. Czy ty też pracujesz nad tą sprawą?
– W tej chwili nie. – Jake odpowiedział zdawkowo, jakby myślał, że chciała tylko zmienić temat rozmowy.
– Dlaczego pytasz?
– No cóż, uważam, że dwie kradzieże, ostatnio…
– mówiła, starając się odwlec moment wyznania.
– Trzy – poprawił ją.
– Co?
– Dziś rano ktoś ukradł trzeci – wyjaśnił Jake.
– Gdy wracałem od ciebie, usłyszałem przez radio raport, jaki składał mój kolega.
Sarah poczuła przypływ nadziei. Może podejrzewanie studentów jest pozbawione podstaw? A może… Musiała wiedzieć, musiała zapytać:
– Czy uważasz, że to zawodowcy?
– Nie można tego wykluczyć. – Jake odpowiedział beztroskim tonem, niemal nonszalancko. – Ale bardzo w to wątpię.
– Dlaczego? – zapytała, czując, że znów ogarnia ją ogromny niepokój.
Jake wyjaśnił nieco już znudzonym głosem:
– Dlatego że we wszystkich trzech wypadkach powtarzają się elementy, które wskazują na amatorów.
Sarah zmarszczyła brwi.
– Skąd wiesz?
– Kochanie, oni rozbierali te samochody na miejscu – tłumaczył cierpliwie. – Zawodowcy zabraliby je po prostu w całości.
– Naprawdę? – Sarah była zaintrygowana. – Dlaczego tak uważasz?
– Bo tak jest łatwiej. Zawodowcy kradną samochód w ciągu kilku sekund, niezależnie od tego, czy jest zamknięty, czy nie. Rozmontowanie samochodu odwrotnie: zajmuje dużo czasu.
– Ach tak…
– Sarah mogła zdobyć się tylko na taką odpowiedź. Myślała o słowie „amatorzy". Wiec może intuicja podpowiedziała jej prawdę? Wciągnęła powietrze, przygotowując się do poinformowania o swoich obawach Jake'a, jednak nie mogła się jeszcze na to zdobyć.
– Kochanie, muszę już kończyć – powiedział Jake. – Kelnerka przyniosła moją kolację.
– No, cóż… dobrze – zrezygnowała Sarah.
Jake najwidoczniej wziął ton jej głosu za wyraz rozczarowania. Szepnął:
– Do zobaczenia jutro, u Dave'a.
– Tak – odpowiedziała spokojnie. Uznała, że równie dobrze może powiedzieć Jake'owi o wszystkim następnego dnia.
– Dobranoc, kochanie. – Ze sposobu, w jaki wypowiedział te słowa, wywnioskowała, że niechętnie kończy rozmowę.
– Dobranoc – westchnęła. – Kończmy. Kolacja ci wystygnie.
– Nie tak bardzo, jak ja sam. – Głos Jake'a brzmiał ciepło, intymnie. – Chciałbym, żebyś mnie obejmowała, kochała się ze mną, ogrzała mnie…
– Och, Jake – szepnęła.
– Trudno – jęknął. – Dobranoc, moje kochanie.
Sarah usłyszała odgłos odkładanej słuchawki, a potem sygnał. Zamknęła oczy i powtórzyła:
– Dobranoc, moje kochanie.
Dwie godziny później Sarah opuściło zdecydowanie, a jej lęki odżyły. Skończyła właśnie czytać wypracowanie Andrew. Było więcej niż dobre. Było świetne. Znakomite w treści i formie. Sarah zastanowił jego temat.
Tematem tym była władza. Władza jednostki. Autor po mistrzowsku przeprowadzał swą tezę poprzez treść rozważań i przytaczany materiał faktograficzny. Opisał mechanizmy i sposoby wykorzystywane przez feudałów, którzy korzystając sprytnie ze swej władzy tak osłabili dynastię Czou, że Chiny rozpadły się na wiele odrębnych państewek.
W innej sytuacji, w wypadku innego studenta, Sarah doceniłaby zaprezentowane w wypracowaniu umiejętności, wiedzę i kunszt autora. Teraz jednak, czytając między wierszami, mogła poznać charakter Andrew, a to, co stwierdziła, nie mogło napawać optymizmem.
Sarah uznała, że Andrew jest zadufanym, chłodnym emocjonalnie młodym człowiekiem, który testuje swój umysł i wprawia się na materiale historycznym, przygotowując rzeczywiste rozgrywki. Po przeczytaniu wypracowania Sarah straciła resztki nadziei. Nie mogła się mylić: Andrew na pewno był prowodyrem tej trójki. Z tego, co napisał, wyłonił się jasny obraz motywów kierujących jego postępowaniem.
Sarah wielokrotnie kwestionowała to, co podpowiadała jej intuicja, gdyż nie znajdowała powodu, dla którego studenci mieliby prowadzić przestępczą działalność. Teraz była mądrzejsza. Andrew nie robi tego dla pieniędzy, uznała. On gra, uprawia hazard. Sprawdza, czy może przechytrzyć władze, policję.
Sarah poczuła strach. Nie bała się już o siebie, lecz o Jake'a.
Nie mogę mu powiedzieć, pomyślała.
Pospiesznie schowała do teczki wypracowanie Andrew, jakby miała do czynienia z czymś obrzydliwym.
Siedziała nieruchomo, z wzrokiem utkwionym w jakimś punkcie na ścianie. Myślała o tym, co powiedział jej Jake.
Amatorzy. Tak właśnie nazwał złodziei. Przypomniała sobie, że nie zrobiło na niej wrażenia to słowo, a sposób, w jaki Jake je wypowiedział. Wydawał się tak beztroski; właściwie było oczywiste, że amatorów lekceważy, że nie uważa ich za źródło rzeczywistego zagrożenia.