Выбрать главу

Rozdział 10

Jake rzucił się w kierunku Sarah.

Całe zdarzenie trwało zaledwie kilka sekund, jednak Jake'owi wydawało się, że nigdy nie dobiegnie, że czas rozciąga się w nieskończoność. Widział jak przez mgłę, jednak jego mózg podświadomie zarejestrował dokładnie przebieg wypadków.

Chwilę wcześniej dostrzegł czarno-srebrny kształt. Duży samochód pędził wprost na Sarah. Brakowało czasu na myślenie. Jake był przerażony. Po raz pierwszy w życiu. Zareagował błyskawicznie, niemal odruchowo. Odepchnął dziewczynę, a potem sam uskoczył na bok. Rozpędzony samochód minął go w odległości zaledwie kilku centymetrów.

Sarah leżała na jezdni, Jake obok niej. Czuł, jak dziewczyna dygoce. Z trudem dźwignął się na kolana. Chwycił Sarah, zachwiał się, lecz zdołał wstać, trzymając dziewczynę na rękach.

– Święty Jezu!

– Jake, nic ci się nie stało?! – krzyknęła Sarah, obejmując go ramionami.

– Nic, nic, w porządku – uspokajał ją. – Nie jesteś ranna?

– Tylko stłukłam kolano. – Sarah z trudem chwytała oddech. – Och, Jake, tak bardzo się bałam. Kiedy wbiegłeś na ulicę… Myślałam, że on cię przejedzie! Jake roześmiał się.

– Jakoś się wywinąłem. Kierowca musiał być albo zalany w trupa, albo naćpany. – Przerwał, żeby zaczerpnąć tchu. – Może zapamiętałaś przypadkiem numer rejestracyjny tego samochodu?

– Chyba nie… nie – odpowiedziała niepewnie Sarah. – A ty? Zdążyłeś?

– Ja także nie. – Westchnął. – Nawet nie przyjrzałem się samochodowi i nie bardzo wiem, jak wygląda. To wszystko wydarzyło się zbyt szybko.

– T… tak.

Sarah zbladła, szeroko otworzyła oczy. Teraz przypominała sowę, nawet bez okularów. Jake postawił Sarah na ziemi i ruszył w kierunku baru, obejmując dziewczynę ramieniem.

– Wrócimy tam, kochanie. Musisz usiąść.

– Nie. – Sarah pokręciła przecząco głową i przystanęła. – Nic mi nie jest. – Odwróciła się w kierunku ulicy, żeby odejść.

– Sarah, poczekaj. – Przytrzymał ją za ramię.

– Nie mogę. Czuję się dobrze i mam zajęcia. Zatelefonuję do ciebie. – Oswobodziła ramię, rozejrzała się i przebiegła przez ulicę.

Prawie tak, pomyślał Jake, jakby uciekała… przede mną. Właściwie już przed tym wypadkiem robiła wrażenie, jakby za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć. Co się, u diabła, dzieje?

Był oszołomiony. Przed chwilą ledwie uniknął śmierci… i to dziwne zachowanie Sarah… Wpatrywał się w miejsce, w którym Sarah zniknęła mu z oczu. Ogarnęło go jakieś dziwne przeczucie, jakaś myśl, która domagała się uwagi, koncentracji myśli.

W tej chwili mógł jednak myśleć tylko o Sarah. Co takiego mogło zajść w ciągu ostatnich dwudziestu godzin? Co ją tak odmieniło? Dlaczego była taka zdenerwowana… Ta nerwowość miała chyba jakiś związek ze mną, myślał.

Potrząsnął głową, jakby w nadziei, że ten ruch pomoże mu zebrać myśli. To nie miało sensu. Nie po nocy, którą spędzili razem, po tym, co między nimi zaszło. Gdy rozmawialiśmy przez telefon, pomyślał, była wesoła i spokojna.

Powiedziała jednak wtedy, że źle spała. Czy nękały ją jakieś obawy w związku z tym, że wyznali sobie miłość?

Jake przypomniał sobie jednak, że Sarah o włos uniknęła śmierci pod kołami. Zrobiło mu się słabo. Przecież w takim momencie żadna kobieta nie myśli akurat o swoich miłosnych problemach?

Skoro tak, to co wytrąciło Sarah z równowagi? Jake wiedział, był pewien, że musiało to być coś konkretnego.

Myśl, której nie poświęcił początkowo uwagi, znajdowała sobie teraz powoli drogę do jego świadomości.

Jake wzruszył ramionami. Nie będzie teraz analizował swoich przeczuć. Musi przemyśleć sprawę Sarah.

Westchnął niecierpliwie i uniósł rękę, żeby rozmasować zesztywniały kark. Spojrzał na rękaw. Czarny materiał. Policyjny mundur.

Jake przypomniał sobie pierwsze spotkanie z Sarah.

Wtedy także dziewczyna spłoszyła się na jego widok. Pomyślał wtedy nawet, że może chodzić o jego mundur.

Oczywiście, Jake odrzucił wtedy taką myśl, gdyż było to po prostu śmieszne. Teraz nie był już pewien. Dlaczego jednak Sarah miałaby się bać munduru? Policji obawia się ten, kto ma coś na sumieniu.

Czego, u diabła, mogłaby się obawiać Sarah? Policji? Mnie?

Choć Jake znał Sarah dopiero od niedawna, miał wrażenie, że zna ją bardzo dobrze, że wie o niej wszystko. Czuł, iż dziewczyna nie ma powodów, żeby bać się policji, a już zwłaszcza jego.

Dlaczego jednak zachowuje się nerwowo zawsze wtedy, gdy jestem w mundurze? pomyślał.

Bardzo dziwne.

Jake spojrzał na zegarek. Stwierdził, że ma jeszcze trochę czasu przed rozpoczęciem patrolu. Po to, by spędzić trochę więcej czasu z Sarah, wyszedł z domu wcześniej i nawet przyjechał radiowozem, żeby potem nie wracać po niego i od razu rozpocząć pracę.

Walcząc z myślami podszedł do samochodu, usiadł za kierownicą. Wpatrywał się w przestrzeń i kontynuował rozmyślania.

Sarah.

To nie ma sensu.

Jake nie znosił zdarzeń, które nie układały się w logiczną całość. Zawsze, gdy miał z nimi do czynienia, rozważał wszystko wielokrotnie, aż do wykrycia logiki wydarzeń.

Może dlatego właśnie lubię pracę w policji, pomyślał, nie zwracając uwagi na mijających go ludzi i samochody. Chciał wyeliminować wszystkie fałszywe odpowiedzi, znaleźć tę właściwą, żeby dojść do rozwiązania problemu.

Gdy Dave przedstawił mi Sarah w czwartek rano, dziewczyna zachowywała się nerwowo i niespokojnie. W czwartek wieczorem, kiedy wprosiłem się do niej na kolację, była wesoła i rozluźniona. Z kolei w piątek rano, gdy zapraszałem ją na kolację, zachowywała się niepewnie. A w piątek wieczorem – przeciwnie. Potem nie wiedziała, czy przyjąć zaproszenie na sobotni wieczór, a wieczorem znów zachowywała się swobodnie. Nie uległo to zmianie do niedzieli rano. Wreszcie dziś: znów ogromnie zdenerwowana i niespokojna.

Cholera, nadal nie mam pojęcia…

W tym momencie odsuwana od jakiegoś czasu myśl utorowała sobie drogę. Jake'owi nasunął się obraz dużego samochodu, błysku srebra i czerni. Potem słowa Sarah: „Myślałam, że on cię przejedzie".

On? powtórzył w myślach Jake. Wtedy nie zwróciłem na to uwagi. Określenie nieznanego kierowcy słowem „on", a nie „ona", jest przecież naturalne. Może… może jednak Sarah miała na myśli kogoś konkretnego? Kogoś, kogo się obawiała?

Zbyt naciągane? Tak. Ale, z drugiej strony, co to oznacza, jeśli…

Wpatrywał się uważnie w skrzyżowanie. Odtwarzał zapamiętany podświadomie obraz, zarejestrowany przez mózg dźwięk.

Usłyszał jeszcze raz pisk opon, gdy furgonetka gwałtownie przyspieszała, ujrzał ponownie srebrzysto-czarny kształt i poczuł, jak ogarnia go przerażenie.

Kierowca nie był ani pijany, ani naćpany. On chciał przejechać Sarah!

Furgonetka? Jake zmarszczył brwi. Gdzie…

Czarno-srebrzysta!

Z mroków podświadomości wypłynął inny obraz. Przecież widziałem taką furgonetkę wczoraj rano! Podejrzane cmentarzysko starych samochodów! Młodzi mężczyźni o wyglądzie studentów!

Sarah wykłada na uczelni…

Przypadek? Cholera, nie ma żadnych przypadków! Teraz to wszystko nabiera sensu! Trzeba jednak dopasować dalsze elementy układanki.

Gdy zobaczyłem młodzieńców, kontynuował rozmyślania, uznałem, że szukają na złomowisku jakiegoś grata. Wydało mi się dziwne, że wsiedli potem do kosztownej furgonetki. Po co mieliby kupować jakiegoś trupa, skoro dysponowali naprawdę luksusowym pojazdem? Kolejny element, który nie pasuje… Wyprostował się gwałtownie. Złomowisko! To samo złomowisko, co do którego każdy policjant uważa, że przechowuje się na nim skradzione samochody i części! A może… może to ci studenci są amatorami odpowiedzialnymi za ostatnią serię kradzieży?