Jake słyszał stłumione głosy mężczyzn dochodzące zza masywnej ściany stodoły. Przygotował latarkę i wyjął z kabury rewolwer. Wyszedł zza rogu wypalonej ściany i krzyknął:
– Policja!
Szybko obrzucił wzrokiem wnętrze budowli. Zobaczył części samochodowe i… tylko dwóch mężczyzn. Nie dając po sobie poznać niepokoju, jaki wywołał brak trzeciego młodzieńca, zawołał:
– Nie ruszajcie się! Nawet o tym nie myślcie.
Jake? Sarah zawahała się na dźwięk głosu policjanta. Co? Dlaczego? Skąd on się tu wziął? Pokonała szybko odległość dzielącą ją od budowli i wyjrzała zza węgła. Zobaczyła Jake'a z rewolwerem wycelowanym w przyjaciół Hollingsa.
Gdzie jest Andrew?
W chwili gdy pomyślała o studencie, zobaczyła go. Wyłonił się z ciemnego zakątka w załomie muru. W uniesionej ręce trzymał żelazną łyżkę do zdejmowania opon. Zamierzał się na Jake'a.
Stłumiła krzyk. Nie myśląc o własnym bezpieczeństwie, uniosła drąg i rzuciła się w kierunku Andrew.
– Co jest? – krzyknął jeden ze studentów.
– Co to… – dodał drugi.
Andrew zawył, gdy gruby drąg przeciął ze świstem powietrze i uderzył go mocno w rękę, wytrącając z niej żelastwo.
– Sarah! – głos Jake'a zdradzał przerażenie. – Stań za mną, szybko!
Nie odrywając wzroku od mężczyzn, chwycił ją za nadgarstek i szarpnął, pchając brutalnie za siebie.
– Jake, ja… – Sarah chciała się wytłumaczyć, umilkła jednak na dźwięk głosu policjanta.
– Ty – wskazał na Hollingsa – przestań skowyczeć. Zabieraj swój tyłek i dołącz do kolegów. – Jake uśmiechnął się, a studenci pobledli.
– Dajcie mi tylko pretekst – wycedził po chwili przez zęby. – Jeśli któryś z was drgnie albo głębiej odetchnie, wygarnę do wszystkich trzech. Potem poinformuję was o waszych prawach.
Cała trójka zamarła. Sarah, walcząc z napadem nerwowego śmiechu, wspięła się na palce i szepnęła Jake'owi prosto do ucha:
– Mój bohater.
Stanęła obok Jake'a, spojrzała na Andrew i zapytała po cichu:
– Jake, poradziłbyś sobie sam z całą trójką? Jake spojrzał na nią z ukosa.
– Odpowiedz, poradziłbyś sobie? – nalegała. Zamiast udzielić jej odpowiedzi, zwrócił się do jednego ze studentów:
– Nazywasz się Joel Grey?
W tym momencie, jakby dla wzmocnienia efektu zadanego ostrym tonem pytania, syrena nadjeżdżającego samochodu policyjnego rozdarła ciszę jesiennej nocy.
– Jezu, jestem głodny – jęknął Jake. Obejmował Sarah, prowadząc ją do samochodu.
Już po wszystkim. Sarah czuła się jak przepuszczona przez wyżymaczkę. Musi jeszcze wyjaśnić wszystko policji. Poza tym, czuła się dobrze. I była głodna. Bardzo głodna.
– Ja też – odpowiedziała, przyciskając się mocniej do Jake'a. – Nie jadłam jeszcze kolacji.
– Ja także nie jadłem. – Westchnął. – Postanowiłem pobawić się w detektywa podczas przerwy w pracy.
– Cieszę się, że tak postanowiłeś. – Sarah odchyliła głowę, żeby spojrzeć na Jake'a. – Bar Dave'a jest już chyba zamknięty?
– Tak, działa tylko do szóstej – wyjaśnił Jake, zatrzymując się koło małego samochodu Sarah. – Za to bar, w którym jadam zwykle kolację, na pewno jest jeszcze otwarty.
– Możesz się urwać i coś zjeść?
– Jasne – odpowiedział z uśmiechem. – Przerwa mi się należy.
– Świetnie. Spotkamy się w barze. – Sarah zajęła miejsce za kierownicą. – Ten, kto dojedzie ostatni, płaci rachunek – zawołała, włączając silnik.
– Uwielbiam sposób, w jaki się rewanżujesz.
Sarah przeciągnęła się zmysłowo i uśmiechnęła.
Od zatrzymania Hollingsa i jego przyjaciół minęło już ponad czterdzieści osiem godzin. Jake miał wolny dzień. Spędzili go razem, w jego łóżku.
Teraz, koło północy, ciało Jake'a trwało po raz kolejny zanurzone w Sarah. Jake uniósł głowę, odrywając ją od jej piersi i uśmiechnął się.
– A ja uwielbiam sposób, w jaki na to pozwalasz.
– Musnął wargami jej wargi, jęknął i niemal zmiażdżył jej usta mocnym pocałunkiem.
Sarah stwierdziła z niedowierzaniem, że zatopiona w niej część ciała Jake'a znów zdradza wyraźne oznaki życia.
– Jeszcze raz? – Obrzuciła ukochanego zdumionym spojrzeniem.
– Zwariowany pomysł, co? Wygląda po prostu na to, że nigdy nie mam ciebie dość.
– Ja… ja też nigdy nie mam dość ciebie – odpowiedziała, wyginając ciało w łuk. Chwyciła Jake'a za pośladki i przyciągnęła jeszcze bliżej.
– Uważasz, że jesteśmy po prostu nienasyceni?
– zapytał głosem zdławionym pożądaniem. – A może jest jakaś inna przyczyna?
– Inna przyczyna? – zapytała Sarah. Wiedziała, co jej odpowie, jednak chciała to usłyszeć.
– Może miłość? – Jake wpatrywał się w nią gorącym, przepełnionym uwielbieniem wzrokiem. – Kocham cię. Nie twoje ciało, ale serce, umysł, wszystko, z czego składa się moja Sarah.
W oczach dziewczyny zabłysły łzy.
– Ja także cię kocham, tak, jak tylko można kochać mężczyznę. Chcę zawsze być z tobą.
Jake pocałował ją, jakby składał uroczystą obietnicę. Gdy uniósł głowę, ujrzała rozmarzony wyraz jego twarzy, unoszące się w uśmiechu kąciki ust.
– Już zaczynam czekać na to „zawsze". Kochanie ciebie sprawi, że będzie nam jak w raju.
Joan Hohl