Выбрать главу

Nocą wydzwaniam po znajomych, próbując dowiedzieć się, co ma takie mdlące objawy.

– Kochana, przepracowałaś się. To się nazywa wypalenie – uważa moja dentystka pracoholiczka. – Pewnego dnia budzisz się i nie możesz ruszyć ręką. Pół Szwecji na to choruje.

– Ale ja mogę harować od rana do nocy.

– Tak ci się tylko wydaje, im jesteś starsza… nadchodzi taki dzień… pstryk i koniec.

Beata natomiast twierdzi, że jestem w ciąży.

– Eeee, po pierwsze niemożliwe, po drugie mdli cały dzień, nie tylko rano, i ta jasnowidzka powiedziała… dopiero za dwa lata… pamiętasz, wszystko, co powiedziała, sprawdziło się.

– To co ci jest?

– Beata, nie wiem, w życiu się tak nie czułam. Połączenie żółtaczki ze świrem. Kładę się spać o dziewiątej, kładę… padam jak kłoda. Nie mam siły chodzić, gorączka, dziwna gorączka, na termometrze nie dociąga do trzydziestu siedmiu. O, wiesz, przedwczoraj byliśmy w Ikei, kupiliśmy doniczki i kanapę. Co spojrzę na tę doniczkę, to mi niedobrze. W ogóle nie mogę patrzeć na nieładne rzeczy, bo prawie puszczam pawia. A ta kanapa… truje mnie. Wydziela dziwny zapach, chemia. W sklepie nie śmierdziała.

– Piotr też czuje?

– Nie. Psychoza? Zwariowałam?

– No, kiedyś trzeba było.

– Nie śmiej się. Nasz kolorowy domek zrobił się obrzydliwy, jakby przysypał go popiół. Nic nie mówię Piotrowi, ale liczę dni do wyjazdu do Polski, bo ja tu zwariuję. Bolą mnie rzeczy.

– Chodź na spacery, nie siedź ciągle przy komputerze.

– Gdzie mam iść? W lesie śmierdzą grzyby, też się na mnie uwzięły. Sam obrazek grzyba doprowadza mnie do torsji.

– Oj.

– I jestem nieszczęśliwa, a Piotr myśli, że mi tu źle, że odechciało mi się…

– Przyjeżdżaj jak najszybciej do Polski, coś wykombinujemy.

– Nie mógł cię zatruć maleńki pomidor… na tyle dni? To stres, znam cię – wersja Pietuszki.

Akurat: w stresie walnę talerzem o ścianę, ale nie położę się, jęcząc, że nie mam siły żyć. „Stres”: takie kawałki to może opowiadać swoim pacjentom.

– Skończysz scenariusz, rozluźnisz się i przejdzie. Jesteś przed okresem, puchniesz i masz świrka, normalne. Pojedziemy do antropozofów, rozerwiesz się – wsadza mnie w samochód.