Troska polskiego recenzenta o stan dusz widzów, atakowanych przez Big Brother, główne zmartwienie: takie programy telewizyjne zabiorą nam tożsamość, okradną z (narodowej) świadomości.
Rozumiem lament wokół całej sprawy. W Polsce świadomość była zawsze historycznym przetrwalnikiem. Minęły zabory, zaczęły się reality show. Tożsamość nad Wisłą jest nienaruszalnym, niezmiennym wkładem w duszę, psychikę. Jej zmiana zamachem na „polskie człowieczeństwo”. Osobowość (Polaka) nie przełknęła jeszcze pojęcia procesu. Proces kojarzy się z sarmackim procesowaniem, osobistą Zemstą. Tożsamość musi być dana raz na zawsze z konserwy i nie może (ku własnej uciesze) zmieniać się także na lepsze, rozwijać. Można jej co najwyżej bronić przed zaborcami, diabłem i tym podobnym towarem importowanym ze świata i zaświatów.
Dla Piotra gorszym od Big Brother zagrożeniem dla ciała i psyche jest obowiązkowa roczna służba wojskowa (nie mówiąc już o polskiej szkole).
Mam stan podgorączkowy. Pietuszka podejrzewa, że z ambicji. Zawsze taka do przodu, przed terminem, a tu spóźnienie. Rodzina dopytuje się ciągle, czy już… Obciach, nie?
– Ale my pokażemy Szwedom, jak się rodzi, prawda? – pociesza. – Najpierw odejdą ci wody i Potop, później szarżą zdobędziemy szpital, krwawe polskie bohaterstwo. Latami będą sobie opowiadać…
11 IV
Bajka na prozaku: Dwudziestosześcioletni gruby Julek, jedynak, homoseksualista. W symbiozie z jidysze marne. Mieszkali razem w chorobliwie czystym mieszkanku, razem czytając książki, razem oglądając telewizję. Wzorowy synuś ze wzorową depresją. Zawalał wszystkie studia, wyrzucali go z każdej dorywczej pracy. Zdecydował się na prozac. Po trzech miesiącach dostał super płatną posadkę. Nie musiał mieć dyplomów, papierów – wystarczyła jego komputerowa pasja. Ze szwedzkiego proletariatu awansował do elity grającej w golfa. Przywiózł z Tajlandii ślicznego kochanka i przedstawił mamusi. Ogłosił wreszcie bez wstydu swoje gejostwo. Kupił penthouse w centrum Sztokholmu. Jest nadal monstrualnie otyły, ale szczęśliwy, jak tylko potrafią dobroduszne grubasy… i ludzie na lekach antydepresyjnych? Prozac – chemiczny nawóz dla mózgu (duszy), dzięki któremu rośnie się we własnych i cudzych oczach? Samospełniająca się przepowiednia sukcesu.