Nie znam prawie nikogo, kto by nie brał czegoś na „depresję”. Na smutek i niepowodzenia. Najpierw dwu -, trzytygodniowy czyściec: męczarnie melancholii, mdłości, rozszerzone źrenice, przez które niby w studnię wpada cała czarna rzeczywistość. Niektórzy nie wytrzymują i rzucają kurację. Wytrwali docierają do rajskich skutków prozaku. Znarkotyzowani serotoniną, reperują zbabrane życie.
Za jednym dotknięciem chemii zmienia się świat. Na drogie i długie terapie nie ma czasu. Psychoterapia przypomina cofanie się w czasie, powrót do mitu. Prozac jest farmakologiczną, nowoczesną bajką.
Potrzebny nielicznym naprawdę chorym. Zajadany przez każdego, kto czuje się spragniony szczęścia.
Dziesięć lat temu, kiedy byłam na psychicznym dnie, gotowa iść na druty, dostałam miłosiernie kawałek relanium. Czy gdyby wtedy był prozac, poprosiłabym o receptę? Pewnie tak, zwiedzanie piekła w pojedynkę nie było przyjemne.
Przeterminowana Polka ma swoje zalety. Nie oczekuję spanikowana pierwszych bólów. Raczej nie mogę się doczekać jakiegokolwiek bólu zapowiadającego poród. A jeżeli nie urodzę… Dziecko zacznie się zmniejszać, zmniejszać i rozpłynie się w moim organizmie? Pierwszy medyczny przypadek ciąży przenoszonej, która stała się ciążą zanikową? Popieprzyło mi się z tą pełnią księżyca, przepełniającą porodówki. Była ósmego kwietnia. Trzeba będzie czekać do następnej, majowej?
Mieszkanie sprzedane. Młoda „zainteresowana” para zdecydowała się kupić chatę od zaraz. Dwa dni formalności i koniec handlowania. Ufff, mam nadzieję, że będą tu tak szczęśliwi jak my. Zostawimy im dobre sny. Poprzedni właściciel miał kłopoty z policją – pędził dla naszej wioski bimber. Nie mieliśmy o tym pojęcia, tylko zanim się na dobre zagnieździliśmy, dręczyły nas nocą kryminalne koszmary. Abstynencki Piotr nazajutrz po wprowadzce obudził się skacowany.
12 IV
Jaki pierwszy motyl, takie całe lato. Dwa dni temu zobaczyłam pazia królowej. Dzisiaj pada śnieg.
Termin minął dziesiątego kwietnia. Położna skonfundowana błędnym wyliczeniem, rodzina zaniepokojona. Z wydawnictwa też naciskają – dwudziestego szóstego kwietnia najpóźniej muszą skończyć skład Polki i oddać ją drukarni. Do tego czasu trzeba zakończyć książkę – czyli urodzić. A tu nic. Żeby wszystkich zadowolić, mam się pociąć… po cesarsku? Rada z wydawnictwa, mająca przyspieszyć rozwiązanie (problemu): chodź na palcach. Włodek B., humanistyczny autorytet naukowy i ojciec bliźniaków, poleca podnoszenie ciężarów.