Pytania do dwojga
z Manuela Gretkowską i Piotrem Pietuchą
rozmawia Beata Dzięgielewska
Są razem. Tak chciało przeznaczenie. Ona pochodzi z Łodzi i z Merkurego, On z Warszawy i z Tybetu. Teraz mieszkają na wsi pod Sztokholmem. Nadwrażliwcy. Nie oddzielają ducha od materii. Oboje piszą, oboje malują, oboje mają skłonność do rzeczy osobliwych, do przekraczania konwencji i norm. Miewają takie same sny.
ONA: Manuela Gretkowska (Waga)
Wasza historia ma zapewne jakiś początek. Czy to prawda, że na początku było słowo?
Tak mówi Biblia i tak było również z nami, chociaż nasz świat zaczął się od słowa pisanego. Piotr napisał do mnie list. Bardzo niezwykły. On w tym liście nas stworzył. Nas razem. Oświadczył, że jesteśmy sobie przeznaczeni, choć nigdy go nie spotkałam. Mogłabym pomyśleć, że to wariat, bo często dostaję listy od wariatów, ale to było zbyt osobiste, zbyt prawdziwe. Poza tym dowiedziałam się od ludzi, którzy go dobrze znali, że jest człowiekiem niezwykle wrażliwym i że warto go poznać. Nawet ktoś, z kim wówczas byłam, po przeczytaniu listu Piotra powiedział: „On mi ciebie zabierze”. I tak się stało.
Czy my rozmawiamy o twoim życiu, czy o jakiejś metafizyczno – literackiej fikcji?
To jest najprawdziwsza prawda. Przyznaję, trochę dziwna, ale cóż mogę na to poradzić? Tak było. Odpisałam na list Piotra. Dość długo utrzymywaliśmy znajomość korespondencyjną, a także telefoniczną. Wreszcie umówiliśmy się na pierwsze spotkanie. Była już między nami pewna zażyłość, ale ja wciąż nie miałam pojęcia, jak on wygląda. Umówiliśmy się w Warszawie, w Qchni Artystycznej, która tego dnia akurat była zamknięta, tak więc krążyliśmy wokół, wypatrując… Dostrzegłam kogoś, o kim pomyślałam, że dobrze byłoby, żeby to był Piotr. I to właśnie był on.
Zawierzyłaś przeznaczeniu czy swojej intuicji i sercu?
Zawsze kieruję się intuicją, moje serce wybiera stan zakochania, a przeznaczenie się temu nie sprzeciwia. Chyba tak. Piotr wierzy w reinkarnację i jest przekonany, że już wielokrotnie spotykaliśmy się w przeszłych wcieleniach, ja jestem chrześcijanką i sądzę, że moja duszyczka jest jednorazowa, dana mi na to jedno życie, co wcale nie oznacza, że jestem mniej zaangażowana w nasz związek.