RAPORT PIŁATA
Centralne Archiwum Historii Najnowszej.
Zgodnie z ustaleniami przesyłamy przekazane nam przez Departament Śledczy teczki nr 5/6, zawierające zaopiniowane przez nasz wydział materiały dotyczące wydarzeń z września ubiegłego roku.
Wydział
Dokumentacji Historycznej
KOMENDA GŁÓWNA POLICJI. DEPARTAMENT ŚLEDCZY
20 września w godzinach popołudniowych pełniłem służbę jako zastępca dowódcy posterunku w sektorze IV, od południa zamkniętym ujściem rzeki, od północy dzielnicą willową, od wschodu placem Zwycięstw i przylegającymi do niego Parlamentem i Komendą Główną. Zachodnią granicę wyznaczają bezładne usypiska śmieci, cmentarzysko starych samochodów oraz kompleks baraków przeznaczonych do rozbiórki. Dzielnica ta nie należy do najlepszych, ponieważ wzdłuż rzeki ciągną się lokale, do których wchodzenie nie należy do przyjemności, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Jednak to nie ma nic do rzeczy, jest sprawą znaną, a w dodatku tego dnia w ogóle trudno było mówić o jakimś bezpieczeństwie w związku z rozruchami, które ogarnęły całe miasto. Ja miałem za zadanie zastępowanie dowódcy i dysponowanie patrolami 20, 21 i 22, przy czym jeśli wziąć pod uwagę całość sytuacji, mieliśmy zadanie w zasadzie proste – interweniowanie tylko w szczególnych sytuacjach, a tak jedynie prowadzenie obserwacji i przekazywanie meldunków o ewentualnie tworzących się centrach zapalnych poza głównym rejonem (gdzie zostały zlokalizowane). Przy okazji dodam jeszcze, że całe nasze siły, jak zadecydowano na odprawie u szefa policji – co zresztą też jest wiadome, ale dodaję dla porządku – miały za zadanie jedynie powstrzymywać główny napór, a nie rozbijać go, podczas gdy po sprowadzeniu posiłków, w postaci oddziałów specjalnych, w moim głębokim przekonaniu pełne rozproszenie sił demonstrantów leżało w zasięgu naszych możliwości. Jednakże zgodnie z rozkazem lokalizowaliśmy jedynie rozruchy, tworząc zamykające kordony w centrum oraz zajmując się sytuacją na autostradach, dworcach i lotniskach. Jednak od czasu, kiedy ON został po raz pierwszy aresztowany, następnie wypuszczony za kaucją, i kiedy otrzymaliśmy polecenie odblokowania dróg, wszystko przybrało na sile. Nie będę ukrywał swojego zdumienia tą decyzją, jakkolwiek nie do mnie należy ocena posunięć Komendy Głównej. Jednak właśnie po wypuszczeniu GO doszło do tych aktów zniszczenia o znaczeniu politycznym (zagraniczne przedstawicielstwa handlowe), co stanowiło początek dołączenia do bezładnych ruchów coraz to nowych ugrupowań, które poprzednio skłócone, z łatwością utrzymywane były w ryzach. Oświadczam to w tym celu, aby uzasadnić swoją decyzję, którą powziąłem w wyniku otrzymanej drogą telefoniczną informacji od tej kobiety, przekazanej mi w chwili, kiedy wydawałem dyspozycje wyruszającemu patrolowi. Wtedy to nie tracąc czasu udałem się pod wskazany adres. Oczywiście gdybym przypuszczał, że może się wydarzyć to, co się wydarzyło, zachowałbym się inaczej, jednak postępowanie moje było z punktu widzenia służbowego słuszne i nic nie można mu było zarzucić. Tak więc z patrolem złożonym poza mną z trzech ludzi udałem się samochodem pod wskazany adres.
Ludzie nieustannie uważają za dobry dowcip dezinformowanie policji, jednak tym razem głos kobiety był taki, że postanowiłem to sprawdzić. Oświadczyła, że ON jest tam, i dowiedziałem się, że jest z NIM tylko jedna osoba. Mówiąc to roześmiała się. Potem, w czasie przesłuchiwania jej, okazało się, że ten zmieniony przez słuchawkę dźwięk, który brałem za śmiech, był to raczej płacz.
Rozmowa z nią była utrudniona, ponieważ znajdowała się w stanie zamroczenia alkoholem i, jak podejrzewam, także narkotykami, gdyż na jej ramionach znajdowały się ślady ukłuć. To w połączeniu z jej wyglądem – była w zaawansowanej ciąży i miała rozmazaną szminkę – sprawiło, że odniosłem wrażenie, iż jest starsza, niż się później okazało. Lokal, do którego zostaliśmy wezwani, był nam dobrze znany jako miejsce uprawiania handlu narkotykami i zwykle panował tu tłok trudny do opisania. Jednak tym razem tylko kilka osób chwiało się pod ścianami, kamienna podłoga zalana była wodą, która – jak stwierdził zgodnie z prawdą właściciel – wylewała się z zepsutych kaloryferów, co dodatkowo utrudniało zorientowanie się szybkie w sytuacji, zwłaszcza że kolorowe i białe światło, puszczane przez dwa reflektory, łapało postacie tylko w krótkich przeciągach czasu. Kazałem włączyć normalne światło, wtedy wybuchło pewne zamieszanie, część osób zaczęła się wycofywać do drzwi, jednak zatrzymaliśmy je. Właściciel zaczął tłumaczyć, że z narkotykami już od dawna nie ma nic wspólnego i że donos musiał być fałszywy. Co przerwałem, oświadczając, że takimi sprawami się nie zajmuję, i spytałem o NIEGO, na co zdziwił się w sposób wyglądający na szczery. Ta kobieta doniosła, że ON widocznie uciekł, przy czym w głosie jej nie wyczułem zmartwienia, co mnie od razu uderzyło. Właściciel potwierdził, że ona telefonowała, i raz jeszcze dodał, że JEGO nie widział, zresztą wątpi, czy by GO w ogóle poznał, ponieważ nie jest w stanie wśród tych zarośniętych i poprzebieranych odróżnić kobiety od mężczyzny, a w dodatku, jak ludzie popiją, to wszyscy wyglądają tak samo. Dodał też trafne spostrzeżenie, że słyszał, że ON znajduje się na czele demonstrujących przed Parlamentem. Jednocześnie moi ludzie, którym kazałem na wszelki wypadek przeszukać lokal, wyciągnęli z damskiej ubikacji potężnie zbudowanego, zarośniętego człowieka, który w ręku trzymał opróżnioną butelkę i sprawiał wrażenie, że się tam ukrył. Wtedy ta prostytutka krzyknęła, że ten facet był z NIM od początku, od JEGO wjazdu do miasta i pewno jeszcze wcześniej. Ona sama znajdowała się w towarzystwie dwóch mężczyzn, z których jeden okazał się agentem ubezpieczeniowym, a drugi członkiem orkiestry grającej w nocnym lokalu. Wypuściłem obu później, ponieważ nie wydawało mi się, by mogli cokolwiek wnieść do całej sprawy. Wspominam zresztą o tym tylko dla porządku, chcąc, aby było wyraźne, że wszystko wykonywałem z najlepszą wolą i zgodnie z regulaminem. Natomiast sama wskazała mężczyznę, który zamknął się w damskiej ubikacji, i zeznała, że był z NIM od początku. Wyglądał na dwadzieścia parę lat, oświadczył, że nic o niczym nie wie. Znaleziono przy nim licencję zawodowego boksera i rzeczywiście, sądząc z uformowania nosa i charakterystycznego kształtu uszu, wyglądało to na zgodne z prawdą. Twierdził, że w lokalu przebywał przypadkiem, że chyba wolno mu się napić wina, zaprzeczył, żeby kiedykolwiek widział JEGO i tę kobietę oraz żeby w ogóle zamierzał się ukrywać. Po prostu oddalił się do toalety w celu oddania moczu, a że trafił do damskiej, to w tym chyba nic złego nie ma. Ponieważ na razie w zaistniałej sytuacji zatrzymanie go także nie wydawało się celowe, pozwoliłem mu się oddalić, co uczynił jakby niechętnie, nawet wychodząc już zatrzymał się na moment, odwrócił, jakby zamierzał coś powiedzieć, ale jednak wyszedł. Najmłodszy w patrolu powiedział, że chyba on rzeczywiście jest bokserem, i coś mu się kojarzyło z jego wyglądem, przypomniał sobie, że już go gdzieś widział na ringu, ale nie był pewien okoliczności, w jakich to się stało. Tymczasem postanowiliśmy przesłuchać tę kobietę uprawiającą zawód prostytutki, a w każdym razie utrwalić część mamrotania, jakie wydawała, sądząc, że może natrafimy na jakąś ważną informację o NIM, dowiemy się, skąd GO zna, kim ON jest i dlaczego postanowiła GO wydać.