Выбрать главу

Otóż podobno on wreszcie rozpoznał tego człowieka. Przypomniał sobie, że uczestniczył w śledztwie, mniej więcej pół roku temu, kiedy to udało się rozbić grupę anarchistów, która od dłuższego czasu dokonywała zamachów terrorystycznych na członków rządu. W końcu schwytano jednego z nich, młodego chłopaka, któremu organizacja poleciła wykonanie wyroku, a on, może ze strachu, może z niezręczności, zachowywał się tak ostentacyjnie, że zwrócił uwagę policji. Śledztwem zainteresował się obecny szef rządu, pełniący wtedy funkcję szefa policji. Ten zatrzymany młody chłopak był oczywiście długo przesłuchiwany i podobno niestety w niezbyt zgodny z prawem sposób. Trud jednak opłacił się, bo w końcu zaczął mówić. Dzięki jego informacjom otoczono dom w trakcie zebrania całej grupy. Kiedy policja wezwała ich do wyjścia, zaczęli strzelać, ale po pewnym czasie strzały ucichły. Policja dostała się do środka i stwierdziła, że oni popełnili zbiorowe samobójstwo. Była wśród nich młoda, ładna dziewczyna, podobno to była dziewczyna tego chłopaka. Ona też nie żyła. Tamtego chłopca wkrótce potem zwolniono i podobno porucznik W.K.M. poznał, że to był ON. Może ON odczuwał potrzebę ekspiacji i chciał odkupić tamtą zdradę, zrobić to, czego bał się uczynić wtedy.

Podobno porucznik W.K.M. po przyjęciu u wydawcy przypomniał sobie tamtą sprawę. Złożył meldunek szefowi policji, który nie poznał w NIM dotąd tamtego chłopaka. Porucznik otrzymał jednak polecenie zgłoszenia się do Komendy Głównej z materiałami tamtej sprawy. Po drodze zdarzył się nieszczęśliwy wypadek. Wpadł pod pędzący z wielką szybkością samochód i poniósł śmierć na miejscu. Samochodu nie zdołano zatrzymać, a teczka z dokumentami gdzieś przepadła i właściwie nie można już było niczego udowodnić.

Przeciwnicy polityczni szefa, których także i w samej Komendzie Głównej do niedawna nie brakowało, kolportowali informacje, jakoby szef poznał GO od razu, ale nie zdradził się z tym. Polecił GO wypuścić, ponieważ człowiek, który niesie zamęt, był mu potrzebny do zrealizowania planów politycznych. Podważenia zaufania do ówczesnego rządu i umożliwienia dojścia do władzy nowego rządu silnej ręki. Na pierwszą wiadomość o pojawieniu się JEGO miał powiedzieć: „Niech będzie pochwalony, któryś GO przysłał.” Rzekomo celowo paraliżował on akcję policji, co więcej, jego ludzie podsycali nienawiść tłumu, prowokując ludzi do niszczenia, zwłaszcza fabryk należących do przedstawicieli kapitału ze Strefy Południowej. Każdy dzień zamętu miał działać na jego korzyść i nie na rękę mu była JEGO przedwczesna demistyfikacja. Podejrzewano nawet, że ów nieszczęśliwy wypadek nastąpił z jego polecenia, a teczka, z dokumentami została przechwycona i zniszczona.

Byli też tacy, którzy uważali tego człowieka, podobnie jak tego drugiego i prostytutkę, od początku za agentów szefa policji, a pomysł JEGO wjazdu do miasta za starannie przygotowaną inscenizację. To wszystko nie ma zresztą na razie większego znaczenia. Oficjalna wersja tych wydarzeń jest dopiero przez nasz wydział przygotowywana i po zaakceptowaniu przez obecnego szefa rządu zostanie podana do wiadomości publicznej.

Wydział

Dokumentacji Historycznej

MATERIAŁ

Panie Janusz, piszę po kolei, stuknij pan na maszynie i wyciągnij, żeby było dobrze. Jestem człowiekiem, któremu się wiedzie. Człowiekiem, krótko mówiąc, z najlepszymi nadziejami na przyszłość. Na razie urządziłem się skromnie. Obojętność magazyniera Gałły sprawiła, że mogę mieszkać w magazynie i spać na łóżku z żelaza, a także korzystać z piecyka z prawem dokładania w nocy. Z magazynu mam piękny widok na miasto w ciągłym rozwoju. Jest tu przytulnie, a poza tym pełno rzeczy, do których ciągnęło mnie przez całe życie. Także zdrowie mi dopisuje, przy niewielkim wzroście i rzadkim odżywianiu jestem przedmiotem zazdrości znajomych. Nie wynoszę się z tego powodu nad innych, po prostu z tym przyszedłem na świat. Ostatnio zaświtało mi kupno garnituru, który pojawił się w telewizji dzięki rozbudowanemu przez nowe władze sklepowi z ubraniami. To z kolei pozwoliłoby mi udać się z wizytą do ojca Barbary, kolejarza Tylutkiego, i utorowało mi wejście do jego rodziny i ożenek z kobietą, co jest moim marzeniem od dawna, a co więcej, uwicie gniazdka na werandzie przylegającej do domu Tylutkiego, która po wprawieniu szyb nadawałaby się do tego. Wszystko układało się dobrze, tylko magazynier Gałła straszył, że świat ogólnie jest zły. – A moje życie? – zapytywałem. – Jest jedynym szczęśliwym odstępstwem – przyznawał niechętnie. Nie wierzyłem mu, był to człowiek wypchany wiedzą z książek, które czerpał z makulatury oddanej mu na przemiał. Wyśmiewałem go z ukrycia, chociaż to ja niestety żyłem złudzeniami i poczuciem nie istniejącej harmonii, dającej mnie, jednostce, uprzywilejowane miejsce. I dlatego właśnie omal że nie rozsypało mi się życie.

Tego dnia zasnąłem późno i nie usłyszałem, jak ukradli tablicę z nazwą magazynu. Obudziła mnie dopiero orkiestra, która maszerowała czcząc na próbę wodowanie statku. Roboty nie było wiele. Z magazynierem Gałłą udaliśmy się do sklepu dyskutując, czy rzeczywiście wszystkie informacje są prawdziwe. Gałła zapewniał mnie, że istnieje możliwość przedstawienia każdej rzeczy, w tym transmisji telewizyjnej, tak jakby to było naprawdę. Na poparcie przytaczał przykłady z życia spółdzielczego. Słuchałem go niechętnie, wiedząc, że jest to człowiek krańcowo nieufny, chociaż doświadczony, skoro był kiedyś we władzach spółdzielczych, z których usunięto go jednak za niewłaściwą orientację popartą alkoholizmem.

Dziś miałem się udać do ojca Barbary. Jakże długo na to czekałem! Wciąż pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Kupiłem u niej w kiosku pięć znaczków zdobywając się na odwagę, a ona powinszowała mi tylu znajomych, więc, żeby wzmóc szacunek, dodałem, że mają być ekspresowe. Ona wybrała mi najładniejsze. Znaczki nakleiłem na ścianę i wpatrywałem się długo, jak wąsaty wojskowy, pełen odwagi i stanowczości, patrzył na mnie uważnie i jakby czegoś się uśmiechał. Basia po paru miesiącach odprowadzania jej do domu zaprosiła mnie do siebie, chociaż przez cały ten czas nie mogłem się zdobyć na to, aby ująć ją wpół czy choćby za rękę.

Z dwóch powodów: ma pochodzenie (syn Tylutkiego pływa na kutrze), moje ubranie znajduje się w bardzo złym stanie. W reakcji postanowiłem się odwdzięczyć. Otoczyłem ją ramieniem, a ona przytuliła się, próbując złożyć głowę na moich ramionach. Umocniło mnie to w przekonaniu, że jestem wybrany przez los, zwłaszcza że miałem odłożone na garnitur. A i teraz, kiedy pieniądze zamknęły się w szufladzie sklepu, nie czułem wcale żalu. Gałła kręcił nosem psując mi przyjemność, ponieważ garnitur był luźny; zniechęcał mnie, jak umiał. Ale i tak dostrzegłem, że nie mógł ukryć wrażenia. Obsługiwał mnie zresztą sam kierownik i na ten czas w sklepie wstrzymano się ze sprzedażą. Nie wiadomo po co, a może z chciwości, pozostałem w nowym. Naciągnąłem tylko waciak, spod którego wystawały poły marynarki, i zaraz poszliśmy naprzeciw. Przy wejściu biło się na noże dwóch zaopatrzeniowców; z powodu nadmiernego upicia nie mogli się trafić, a poza tym zagłuszała ich orkiestra ćwicząca do obchodów i rozmowy gości.