Jednakże sądząc po zachowaniu Eloise Pritchart, nie zamierzała ona skorzystać z tej okazji i odejść. Podjęła decyzję i najwyraźniej zdecydowała się pozostać z Javierem do końca i walczyć.
— Ano wygląda — potwierdził Tourville. — Rozumiem, że Tom zrobił dla nas, co mógł, ale w tej chwili jakoś tak nie bardzo jestem mu za to wdzięczny.
— Tak? — Giscard uśmiechnął się krzywo. — To popatrz na to z innej perspektywy, a będziesz. Nawet jeśli Królewska Marynarka rozstrzela Salamis, nadal istnieją kapsuły ratunkowe. A prawdę mówiąc, perspektywa zostania jeńcem wydaje mi się znacznie atrakcyjniejsza od wygrania jakimś cudem tej bitwy i powrotu do domu na spotkanie z rzeźnikiem. Ścierwo już jest nerwowe, wyobraź więc sobie, jaki będzie nieszczęśliwy, jeśli „ludzie, którzy powstrzymali Królewską Marynarkę”, wjadą do stolicy na białych koniach.
— Nieszczęśliwy będzie na pewno — przyznał Tourville. — I nie tylko…
— Przynajmniej chwilowo nie atakują — wtrącił Honeker.
— „Chwilowo” to właściwe określenie — poinformował go Lester. — Ale nie przejmuj się: kiedy uzupełnią amunicję i skończą naprawy, znów na nas ruszą, to długo nie potrwa. I zgadnij, kto siedzi w samym środku systemu, który będzie następnym głównym celem?
Część obecnych parsknęła nerwowym śmiechem, a wszyscy odruchowo spojrzeli na holomapę widoczną nad stołem konferencyjnym. Przedstawiała system Lovat w pełnej okazałości. Stocznie wojskowe i cywilne, kopalnie i środki przetwarzania surowców w pasie asteroidów, fortyfikacje, pola minowe, dywizjony kutrów na ćwiczeniach, orbitalne stanowiska rakiet i okręty 12. Floty. Żaden konwencjonalny atak na ten system nie mógł zakończyć się sukcesem. Przy siłach, które uderzą na niego za miesiąc lub dwa, ta koncentracja oznaczała jedynie zwiększenie liczby celów i większą liczbę zabitych.
— Szkoda, że nie możemy po prostu się poddać — powiedział bardzo cicho Tourville, choć do obecnych miał całkowite zaufanie. — Nie patrzcie na mnie, jakbym zwariował. Przykro coś takiego mówić i nie chodzi o to, że ten sukinsyn w Nouveau Paris chce nas zabić! Pomyślcie o załogach tych wszystkich okrętów i fortów, które będą wyłącznie celami. Dziesiątki tysięcy zginą tylko dlatego, że ten kutas jest zbyt głupi albo tchórzliwy, by zrozumieć, że wojna jest przegrana, i po prostu skapitulować.
— Masz rację, Lester — ocenił spokojnie Giscard. — Niestety ten wariant stał się niewykonalny, po tym jak przysłał nam posiłki, żeby go nagła krew zalała!
Tourville skrzywił się i pokiwał głową. To właśnie było główne źródło ich problemów. Z nowymi rozkazami bowiem (i z wiadomością dla Pritchart) przybyło więcej okrętów liniowych Urzędu Bezpieczeństwa. Teraz UB miało w składzie 12. Floty dwie pełne eskadry superdreadnoughtów, których dowódcy przestali udawać, że ich prawdziwym zadaniem jest walka z siłami Sojuszu. Cały czas pilnowali jednostek flagowych Giscarda i Tourville’a, ani na moment nie wyłączając napędów, i nikt nie wątpił, że w każdej chwili co najmniej jeden okręt każdej z eskadr gotów jest do otwarcia ognia. Tourville podejrzewał, że więcej.
— Nawet gdybyśmy nie mieli na karku Heemskerka i Salznera, nie dałoby się skapitulować bez przedyskutowania sprawy z dowódcą obrony systemowej — dodał Giscard. — A wystarczyłoby, żeby ten miał w sztabie jednego kapusia i…
— Wiem — przyznał Lester, wpatrując się nadal w holomapę. — Tylko cholera mnie trzęsie na myśl, że zginiemy tak bezsensownie. I to nawet nie przez moją głupotę!
— Mnie też — przyznał Giscard. — Uzgodniliście z Everardem, czy powiecie o wszystkim członkom twojego sztabu?
Tourville westchnął ciężko i oznajmił:
— Nie powiemy. Istnieje szansa, nikła bo nikła, że towarzysz przewodniczący w mordę kopany uzna, że mają zbyt niskie stopnie, by marnować na nich amunicję. Wiem, że Tom postara się ich chronić, zwłaszcza Shannon… Poza tym przyznam się, że boję się ich reakcji, gdyby poznali prawdę. Jestem pewien, że Yuri i tak już się domyślił, ale Shannon martwi mnie ostatnimi czasy. Jeśli się dowie, może zdecydować się coś z tym zrobić i wtedy bez wątpienia będzie to efektowne i niszczycielskie. I zagwarantuje, że ją też będą chcieli rozstrzelać… Rozumiem, że wy troje domyśliliście się sami i uparliście się brać we wszystkim udział. Szanuję to, ale będę próbował uratować przynajmniej część moich ludzi.
Ostatnie zdanie adresowane było do McIntyre’a, Tyler i Thaddeusa.
— Nie winie pana — odparł Andre McIntyre. — Próbowałem tego samego dla dobra Franny, ale ona jest równie uparta jak Shannon.
Tyler jedynie się uśmiechnęła.
— Sądzę, że źle robisz, Lester — odezwała się Pritchart. — Szanse wyjścia z tego z życiem mamy tylko razem i tylko jeśli zaplanujemy coś sensownego. Inaczej wszyscy bez sensu zginiemy.
— Problem w tym, że nikt z nas nie wpadł na żaden sensowny pomysł — zauważył Honeker.
— I dlatego właśnie się tu spotkaliśmy — odparła spokojnie Pritchart. — Musimy przygotować się na różne ewentualności, nawet teoretycznie mało prawdopodobne. Zaczynając od takiej, że coś niemiłego a zasłużonego spotka Saint-Justa. Jeśli on zniknie, sytuacja będzie wyglądała zupełnie inaczej, bo jeżeli ktoś przejmie po nim władzę, wyśle nam nowe rozkazy. Pytanie, co z nimi zrobimy. Jeśli nikt nie zajmie jego miejsca, Republika zmieni się w arenę walki między potencjalnymi następcami. Pytanie, czyją stronę weźmiemy.
Inna kwestia: co zrobimy, jeśli White Haven zdecyduje się ominąć Lovat i ruszyć prosto na Haven. I najważniejsze: jak zneutralizować te dwie ubeckie eskadry, które mogą otworzyć do nas ogień w każdej chwili. Uważam, że czekanie nic nam nie da; musimy przygotować się na każdą ewentualność, a niektóre plany, jeśli je naturalnie stworzymy, zacząć wprowadzać w życie. Mam nadzieję, że zebrało się tu wystarczająco inteligentne grono, by wpaść na coś rozsądnego.
— Jak ładnie powiedziane — zachwycił się Tourville. — No to zabieramy się do roboty, bo chyba wszyscy jesteśmy zgodni w jednej kwestii: nie damy się poprowadzić jak barany na rzeź. W związku z tym mile widziany jest każdy pomysł lepszy od strzelaniny z ubekami na korytarzu.
Rozdział XLII
Posąg wzbudzał w Honor takie same uczucia jak poprzednio. Górował nad szerokimi schodami prowadzącymi z placu i zdominował neoklasyczny portyk Siedziby Patronów. I tym razem nie mogła go zignorować, ponieważ występowała jako Champion Protektora i musiała stać u jego boku, w cieniu swej podobizny, z Mieczem Stanu w dłoniach. I wyglądać odpowiednio dostojnie i poważnie podczas oficjalnego powitania Królowej Manticore przez patronów.
I nie miała cienia wątpliwości, że nie wywiera nawet w połowie takiego wrażenia jak jej przerośnięty sobowtór z brązu.
Miła była natomiast świadomość, że opanowanych zwykle mieszczuchów z Graysona ogarnął taki entuzjazm, że tym razem wyjątkowo nikt nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. Niemiła była pewność, że całe to zamieszanie musi prowadzić wszystkie zainteresowane służby obu państw do ciężkiego rozstroju nerwowego. Wiedziała, jak nieszczęśliwy był LaFollet, ponieważ protokół uniemożliwił mu zajęcie właściwego miejsca za plecami Honor. Podobnie zresztą major Rice nie mógł stać za Protektorem, a pułkownik Shemais nie mogła towarzyszyć Królowej otoczonej dyplomatami i doradcami, nie wspominając o ojcach miasta Austin, gdy ta przeszła z samochodu do wejścia. Cała droga usłana była kwiatami, a od wiwatów szyby się trzęsły.