I uśmiechnął się z pełną satysfakcją.
— Wiem — przyznała Elżbieta, ale bez takiej satysfakcji, a widząc jego pytające spojrzenie, wzruszyła ramionami i wyjaśniła: — Jest w nim coś, co mi nie daje spokoju. Arielowi zresztą też.
Słysząc swoje imię, siedzący na jej kolanach treecat uniósł głowę i spojrzał na nią szmaragdowymi oczyma.
Pułkownik Shemais chrząknęła znacząco.
— Przepraszam, Wasza Wysokość, ale co wam nie daje spokoju? — spytała, gdy Królowa zwróciła się ku niej. — W Queen’s Own już od dawna poważnie traktujemy opinie treecatów na temat rozmaitych osób. Chciałabym wiedzieć, co zwróciło uwagę Ariela.
— W tym właśnie problem, że oboje tego nie wiemy — wyjaśniła Królowa. — Gdybyśmy byli czegoś pewni, sama już bym ci o tym powiedziała. Rozmawiałam o tym z Arielem, gdy Benjamin się przebierał, i on też nie potrafi dokładniej określić, o co chodzi. Mueller jest zdenerwowany i zły, i przerażony. Czegoś się okropnie boi, ale nie jest to bezpośrednio związane ze mną. Ja też tam gdzieś jestem, ale bardziej jako dodatek. Ariel nie wyczuł niczego, co by sugerowało, że Mueller stanowi zagrożenie dla mnie. Okazuje się, że treecaty wcale nie są tak wszechwiedzące, jak sobie wyobrażaliśmy. Ariel potrafi wyczuć emocje, a nawet poszczególne myśli, jeśli są one silne, jeśli ten ktoś właśnie o tym myśli.
I spojrzała pytająco na Honor.
— Z Nimitzem jest tak samo — przyznała Honor i zmarszczyła brwi.
Nie zwróciła na to wcześniej uwagi, ale teraz uświadomiła sobie, że Mueller zadał sobie sporo trudu, by jej unikać. Robił to tak, by nie rzucało się w oczy, ale konsekwentnie. Zupełnie jakby ktoś powiedział mu, do czego zdolne są treecaty, a do czego nie.
— W naszym przypadku jest trochę łatwiej, ale także muszą to być silne i sprecyzowane emocje. Inaczej albo odbiera mętlik, albo nie jest w stanie połączyć emocji z konkretnymi myślami.
— Hmm… — mruknął Benjamin, zastanawiając się intensywnie, po czym wzruszył ramionami i powiedział: — Mogę się domyślić całej serii powodów, dla których czuje się nieswojo w twojej obecności, Elżbieto, czy w twojej, Honor. Natomiast nie wiem, czego się boi… Chyba że twoja wizyta stanowi poważne zagrożenie dla jakichś jego planów. Już i tak w mniej niż tydzień zniweczyłaś mu całkiem ładnie zaplanowaną akcję propagandową, w którą opozycja wpakowała sporą kwotę gotówki.
— Nie wiem… Ariel mówi, że on jest przerażony, a nie tylko zirytowany czy zdenerwowany — powiedziała niepewnie Elżbieta.
— Przepraszam, Wasza Wysokość — odezwał się major Rice. — Być może zdołał wkur…
Urwał w połowie, spojrzał kolejno na Elżbietę, Honor i Shemais i poczerwieniał.
— Przepraszam — wykrztusił, odetchnął głęboko i spróbował jeszcze raz. — Chodzi mi o to, że mamy go na oku z wielu powodów i być może okazało się niedawno, że pewni jego wspólnicy są paskudniejsi, niż przypuszczał.
Umilkł i spojrzał pytająco na Benjamina. Ten skinął lekko głową.
— Miałem wieczorem wprowadzić we wszystko księcia Cromarty’ego i pułkownik Shemais — dodał Rice — ale skoro temat Muellera wypłynął teraz, lepiej będzie to zrobić od razu. Otóż od pewnego czasu toczy się śledztwo w związku z pewnymi podejrzanymi działaniami patrona Muellera. Chodzi o sprawy czysto graysońskie, ale podejrzewamy go o parę różnych rzeczy.
Honor prawie wytrzeszczyła oczy — w przeciwieństwie do gości z Królestwa Manticore dokładnie wiedziała, jak wygląda wdrożenie i prowadzenie śledztwa przeciwko patronowi. Nie było to coś, co Benjamin zrobiłby bez głębokiego zastanowienia i konkretnych powodów, bo gdyby okazało się, że było nieuzasadnione, mógłby na tym politycznie ucierpieć. Ze słów Rice’a wynikało, że podjęto tajne działania operacyjne, a to było możliwe tylko, jeśli Protektor zlecił prowadzenie śledztwa przeciwko patronowi podejrzanemu o zdradę. Skoro tak było i trwało ono jakiś czas, wyjaśniałoby to nagłe skoki wściekłości, które Nimitz u niego wyczuwał, gdy rozmowa schodziła na Muellera.
— Jedną z rzeczy, które sprawdzaliśmy, jest to, skąd bierze olbrzymie pieniądze wydawane na kampanię wyborczą — kontynuował Rice. — Mamy dowody, że szły przez niego, lub jeszcze idą, nielegalne fundusze przekazywane poszczególnym kandydatom opozycji. To poważne przestępstwo, ale nie zdrada w myśl konstytucyjnej definicji. Protektor może usunąć patrona podejrzanego o zdradę, chyba że sprzeciwi się temu dwie trzecie Konklawe, natomiast w przypadku wszystkich innych przestępstw potrzebna jest na to zgoda dwóch trzecich, jeśli nie zostały postawione mu konkretne zarzuty. Tego wolelibyśmy uniknąć, choć jeśli nie da się inaczej, wystąpimy o usunięcie. Dlatego szukamy wszystkiego, czego się da. Jeśli chodzi o pieniądze, to nadal nie udało nam się zidentyfikować najważniejszych dostarczycieli gotówki. I podejrzewamy, że niedawno Mueller przekonał się, że to nie on ich kontroluje, jak dotąd sądził. Niestety nasze najlepsze źródło informacji zostało parę miesięcy temu zamknięte, i to raczej definitywnie. Wskazuje to, iż ludzie, o których mowa, są niebezpieczniejsi, niż sądziliśmy, toteż jeśli potencjalnie skutki wizyty Waszej Wysokości są im nie na rękę, mogli go do czegoś zmusić. I to szantażem lub groźbą. Czy to wyjaśniałoby emocje odebrane przez Ariela?
Elżbieta spojrzała na treecata, który usiadł prosto i zasygnalizował energicznie.
— Ariel powiedział: „On jest przerażony jak wiewiórka w czasie polowania”, majorze — przetłumaczyła Królowa.
— Jak miło — ocenił Rice z niewinnym uśmiechem.
— Zmieniając temat, skoro ten możemy uznać za wyjaśniony, chciałem powiedzieć, że zwyczaj dawania kamieni pamięci jest naprawdę piękny, Wasza Miłość — odezwał się milczący dotąd Cromarty, gładząc złotą klatkę, w której znajdował się nieobrobiony kawał rudy żelaza. — Pragnąłbym, by podobny istniał w Królestwie, choć jest to mało prawdopodobne, jako że jesteśmy za bardzo świeckim państwem. Jestem wdzięczny patronowi Muellerowi, że poznałem tę tradycję, niezależnie od tego, jaką świnią by się poza tym okazał.
— Nawet Samuel Mueller czasami się do czegoś przydaje — przyznał niechętnie Protektor. — A zwyczaj jest głęboko zakorzeniony i wszyscy traktujemy go poważnie. I jestem mu winien wdzięczność, bo sam powinienem był o tym pomyśleć. Zwłaszcza teraz, kiedy tylu nowych mieszkańców Graysona oddało życie w tej wojnie.
— Całkowicie się z tobą zgadzam — potwierdziła Elżbieta, odruchowo dotykając delikatnej klatki przyczepionej do paska. — Całkowicie.
Rozdział XLIII
Bleek!
Honor przeniosła spojrzenie z przyrządów na sąsiedni fotel i uśmiechnęła się. Nimitz miał własny, specjalnie zaprojektowany wraz z pasami bezpieczeństwa fotel zamontowany na miejscu drugiego pilota w kabinie Jamie Candlessa. Teraz zaś miał też stulone uszy i generalnie był nieszczęśliwy, czemu właśnie dał wyraz, słuchając ulubionych utworów Wayne’a Alexandra dobiegających z pokładowych głośników:
„Mamusie, nie pozwólcie dzieciom zostać kosmooonautami…”
Honor zgadzała się z nim całkowicie.
Wayne zaaklimatyzował się na Graysonie szybko i lepiej, niż Honor się spodziewała. Na dodatek zdawały się go fascynować zasady wiary Kościoła Ludzkości Uwolnionej, co mogło doprowadzić w niedalekiej przyszłości do zmiany wiary. Nie oznaczało to naturalnie, że nie pozostał sobą — upór i uczciwość, dzięki którym wylądował w Piekle, nadal dominowały, a poza tym uwielbiał żywą, przedmiotową, dyskusję. Co bardzo odpowiadało rdzennym mieszkańcom Graysona, gdyż każdy z nich miał to we krwi, a poza tym pasowało to do doktryny testu. Natomiast część z jego nowych sąsiadów dostawała szału, ponieważ Wayne potrafił argumentować na rzecz obu stron, i to w tej samej dyskusji. Obie argumentacje były logiczne, a on przy każdej doskonale się bawił i twierdził, że robi to wyłącznie po to, by debata nabrała rumieńców.