To akurat ani Honor, ani Nimitzowi nie przeszkadzało. Inaczej jednak rzecz się miała z miłością, jaką mechanik Candlessa zapałał do klasycznej muzyki graysońskiej wywodzącej się z ziemskiego country. Honor serdecznie jej nie cierpiała i po wieloletnich, poszukiwaniach udało jej się znaleźć, trzech kompozytorów na krzyż, których dało się słuchać. Żaden nie należał do prymitywistów, a w nich właśnie zakochał się Wayne.
„…kosmonauci kochają stare bazy i…”
Głośniki zawyły i umilkły, gdy Honor wyłączyła cały system.
— Przepraszam, Stinker: powiedziałam mu, że może zaprogramować moduł rozrywkowy. Nimitz spojrzał na nią z wyrzutem.
— No dobrze — skapitulowała. — Obiecuję, że z nim o tym porozmawiam!
Nimitz westchnął i zajął się kosmetyką wąsów.
Honor zaś wróciła do pilotowania i do tablicy przyrządów.
Jamie Candless okazał się dokładnie taką jednostką, o jakiej myślała, i jedynym jej zmartwieniem było to, że nie miała zbyt dużo czasu, by nacieszyć się nową zabawką. Pomimo masy 11 200 ton stateczek był prawie tak zwrotny jak pinasa, a na dodatek Royal Manticoran Navy udzieliło firmie zgody na zamontowanie w nim przedostatniej generacji kompensatora bezwładnościowego. Zgody tej normalnie by nie udzielono, ale w tym wypadku Honor bezwstydnie wykorzystała swoją pozycję i znajomości. I w efekcie dysponowała jednostką zdolną do przyspieszeń rzędu prawie 700 g. Co prawda zamontowała na nim klasyczny reaktor, przez co wnętrze było nieco ciasne, ale dla ośmiu pasażerów dało się wygospodarować całkiem wygodną przestrzeń mieszkalną. Na pokładzie zainstalowano też najnowsze zdobycze automatyki i cybernetyki oraz oprogramowanie najnowszej generacji, dzięki czemu w razie konieczności mogła obsługiwać wszystko z kabiny. Naturalnie była zbyt doświadczonym pilotem, by robić to w innych okolicznościach, nie wspominając już o tym, że Wayne dostałby szału, gdyby spróbowała odebrać mu „Jego” statek choćby na krótko.
Uśmiechnęła się na tę myśl i rozparła wygodniej w fotelu, przyglądając się usianemu gwiazdami czarnemu bezmiarowi przez kroplową osłonę kabiny z armaplastu. Ta właśnie przezroczysta osłona, jak też lokalizacja kabiny stanowiły przez dłuższy czas kamień niezgody między nią a Silvermanem i LaFolletem. Silverman chciał, by kabina była tam, gdzie zawsze, czyli w centralnej części rufy, głównie dlatego że projektanci byli tradycjonalistami. LaFollet zgadzał się z nim z tego powodu, że tam, gdzie Honor uparła się umieścić kabinę, było zbyt mało miejsca na jeszcze jeden fotel, a to oznaczało, że nie będzie w stanie pilnować jej, gdy zasiądzie za sterami.
Honor rozumiała jego argumenty w przeciwieństwie do argumentów Silvermana, ale i tak uparła się przy swoim. LaFolletowi zwróciła uwagę, że jego obecność w kabinie niczego nie zmieni, bo z wewnątrz i tak nic nie będzie jej zagrażać, a wobec zagrożeń zewnętrznych z kolei on będzie bezradny. A poza tym tradycyjnie umieszczona kabina nie pozwalałaby jej oglądać gwiazd gołym okiem widziałaby dokładnie takie same ekrany i przyrządy co w czasie służby, a Candless miał być dla niej wytchnieniem i oderwaniem od pracy. A w przedziale mieszkalnym jest aż za dużo miejsca dla dwóch osób, czyli Wayne’a i jego. Andrew przez kilka ładnych dni był urażony ale postawiła na swoim.
I dlatego też teraz w spokoju i samotności mogła rozkoszować się widokiem gwiazd i tego, jak zmieniają pozycje i kolor, gdy zakryje je ekran. Widziała to już niezliczoną ilość razy, ale nigdy jej to nie znudziło i dlatego chciała mieć kabinę z przezroczystą osłoną. Dla niej przelot był zabawą, nagrodą, którą zdecydowała sobie dać, bo uznała, że na nią zasłużyła.
Dla innych była to podróż służbowa albo też ciężka praca. Odruchowo spojrzała na ekran wyświetlony na wewnętrznej ścianie owiewki, na wysokości wzroku. Widniały na nim dwa złote symbole oddalone o ledwie kilkaset kilometrów, otoczone sferą innych. Sfera ta składała się ze zmodyfikowanych Shrike’ow, miała promień 200 000 km i stanowiła ochronę dwóch złotych symboli.
Królowa Elżbieta oznajmiła, że pragnie zwiedzić stocznie Blackbird, zanim jeszcze wyruszyła w podróż. Powodów było wiele, głównie politycznych, ale nie tylko. Po pierwsze tam właśnie stoczona została bitwa, w wyniku której eskadra Honor jedenaście lat standardowych temu unicestwiła flotę Masady. Po drugie tam byli torturowani i gwałceni jeńcy z HMS Madrigal, a część z nich została tam zamordowana przez fanatyków z Masady.
Było więc to miejsce, które zdaniem Elżbiety Winton należało odwiedzić. Po trzecie stocznia stanowiła wspólne przedsięwzięcie objęte najwyższym uprzywilejowaniem, a należące do kartelu Hauptmana, Sky Domes i Biura Rozwoju Przemysłu podległego bezpośrednio Protektorowi, co czyniło z niej idealny symbol wszystkich osiągnięć Sojuszu. I po czwarte wreszcie: tyle się nasłuchała o niej od Williama Alexandra, że po prostu chciała zobaczyć ją na własne oczy.
Pierwotny plan przewidywał, że poleci tam wraz z Protektorem na pokładzie MMS Queen Adrienne, jachtu, którym przybyła do systemu Yeltsin. Plan ten uległ jednakże zmianie, gdy okazało się, jak doskonale przebiega współpraca Cromarty’ego z Prestwickiem. Obaj regularnie ze sobą korespondowali, ale spotkali się pierwszy raz. Szybko nawiązała się między nimi nić porozumienia. Prawie równie dobrze ułożyły się stosunki earla Gold Peak z Lawrence’em Hodgesem, doradcą Benjamina do spraw zagranicznych. Cała czwórka wraz z pomocnikami pracowała praktycznie od chwili przybycia na Graysona, najczęściej zamykając się w salach konferencyjnych lub innych gabinetach.
Elżbieta była z tego zadowolona, podobnie jak z faktu, iż uparta się, by obaj zabrali wszystkich niezbędnych pomocników, choć oznaczało to wykorzystanie możliwości jachtu do maksimum. Okazało się to szczęśliwym posunięciem. Nikt nie spodziewał się, że Ósma Flota odniesie takie sukcesy i tak głęboko wedrze się w obszar Ludowej Republiki Haven. A nawet najwięksi optymiści militarni nie liczyli na zamach stanu, w wyniku którego dyktatorem został Saint-Just. Oba te czynniki spowodowały zaś konieczność podjęcia, i to w szybkim tempie, licznych decyzji politycznych. Dlatego też osobisty kontakt najważniejszych polityków obu najważniejszych członków Sojuszu był okazją, którą należało jak najlepiej wykorzystać. Tym samym dla Cromarty’ego i earla Gold Peak wakacje stały się wyczerpującym pasmem spotkań, narad i konferencji.
A i tak szybko stało się jasne, że nie zdążą załatwić wszystkiego w okresie przeznaczonym na wizytę. Dlatego by nie tracić cennego czasu w trakcie przelotu do stoczni uzgodniono, że Cromarty, Gold Peak, Prestwick i Hodges wraz ze swymi pomocnikami polecą na pokładzie Queen Adrienne, przerywając pracę tylko na kilkugodzinne zwiedzanie.
Oznaczało to, że jacht będzie zapakowany do maksimum, więc Benjamin i Królowa polecieli osobistym jachtem Protektora zwanym Grayson One. Jednostka była mniejsza, acz równie luksusowo wyposażona, a w czasie tego lotu było na jej pokładzie zdecydowanie luźniej, ponieważ nieobecni byli: sekretarz, podsekretarz, asystenci podsekretarza i specjalni asystenci asystentów podsekretarza. Elżbieta podróżowała tylko z ciotką Caitrin, która towarzyszyła w podróży mężowi. Choć księżna Winton-Henke była w swoim czasie regentką i pozostała ważnym członkiem prywatnego kręgu doradców Elżbiety, nie piastowała żadnej oficjalnej funkcji i nie miała takiego zamiaru. Honor podejrzewała, że obie siedzą teraz z Benjaminem w jednym z wygodnych salonów i bawią się doskonale. W przeciwieństwie do Calvina Henke, który jako zaufany sekretarz ojca znajdował się wraz z nim na Queen Adrienne.