Выбрать главу

— Dziękuję. — Elżbieta uśmiechnęła się słabo, wiedząc, że przynajmniej te słowa były szczere. — Gwiezdnemu Królestwu będzie brakowało zarówno mego stryja, jak i księcia Cromarty’ego.

— Z pewnością, Wasza Wysokość — zgodziła się New Kiev, ale smutek w jej oczach ustąpił złości na samo wspomnienie Cromartyego.

— Z pewnością wiecie, dlaczego chciałam się z wami zobaczyć. — Elżbieta wskazała im fotele i sama usiadła.

— Sadzę, że tak, Wasza Wysokość — potwierdził High Ridge.

Descroix przytaknęła bez słowa.

Natomiast Elżbieta obserwowała hrabinę, jako że tylko z nią wiązała niewielkie nadzieje. Rozwiały się one, gdy New Kiev skinęła głową i także się nie odezwała. Jeśli High Ridge będzie się wypowiadał w imieniu całej trójki, szansę przemówienia im do rozsądku z minimalnych spadną praktycznie do zera.

— Zakładam, że Wasza Wysokość chciała z nami pomówić na temat tworzenia nowego rządu — dodał baron.

— Tak — potwierdziła Królowa i zdecydowała się wziąć byka za rogi. — Szczególnie zaś chciałam przedyskutować sytuację w Izbie Lordów w związku z tym.

— Rozumiem. — High Ridge usiadł wygodniej, założył nogę na nogę i oparł łokcie na poręczach fotela, co umożliwiało mu stworzenie ze złączonych dłoni piramidki. Oparł na niej brodę, dzięki czemu mógł kiwać głową w stosownie pogrzebowy sposób. Najwyraźniej nie zamierzał ułatwić zadania Królowej. Oczy Elżbiety stwardniały, ale głos pozostał spokojny:

— Jak wszyscy wiecie, centryści i lojaliści Korony nie mają absolutnej większości w Izbie Lordów. Rząd posiadał większość jedynie dzięki poparciu ponad dwudziestu niezrzeszonych parów.

— Zgadza się — przytaknął High Ridge i przekrzywił głowę, jakby pytając, o co jej chodzi.

Elżbieta stłumiła ogarniającą ją złość — wiedziała, że baron mimo gęby pełnej frazesów o obowiązkach wynikających z faktu urodzenia był małym, egoistycznym sukinsynkiem, dla którego nikt i nic się nie liczyło. Natomiast nie sądziła dotąd, że jest także głupi… a tylko dureń mógł celowo irytować Królową Manticore.

— Przejdźmy do rzeczy — oznajmiła, przestając silić się na uprzejmość. — Wraz ze śmiercią Allena Summervale’a rząd stracił większość w Izbie Lordów. Wy to wiecie, ja to wiem. Poparcie lordów niezrzeszonych w większości było efektem jego prywatnych stosunków z premierem. Lord Alexander, logiczny jego następca, nie posiada aż tak dobrych znajomości wśród nich. Nie wszyscy poparliby rząd, którym by kierował. Nie dysponuje więc większością w Izbie Lordów, toteż nie może utworzyć rządu, gdyż taki jest wymóg konstytucyjny.

— Zgadza się, Wasza Wysokość — wymamrotał High Ridge.

Elżbieta bardziej poczuła, niż usłyszała reakcję Ariela na jego emocje: był to cichutki, ledwie dla niej słyszalny warkot pełen wściekłej furii.

— Nie jest to odpowiednia chwila, by sparaliżować Królestwo walką o władzę — oznajmiła, nie dając niczego po sobie poznać. — Dlatego zaprosiłam was jako przywódców opozycji, by poprosić o poparcie. Jako wasza Królowa proszę, byście wzięli pod uwagę sytuację wynikającą z ostatnich wydarzeń na froncie i zgodzili się utworzyć rząd koalicyjny z lordem Alexandrem jako premierem na okres trwania konfliktu zbrojnego.

— Wasza Wysokość — High Ridge odezwał się nieco za szybko, by mogła to być spontaniczna reakcja na jej prośbę — jest mi…

— To nie będzie długi okres — przerwała mu Elżbieta, wpatrując się w hrabinę New Kiev. — Tak Admiralicja, jak i moi cywilni analitycy są zgodni, że przy utrzymaniu obecnego tempa natarcia i przewagi technicznej, a nic nie wskazuje, byśmy mieli ją stracić, wojna zostanie zakończona w ciągu najbliższych sześciu, góra dziewięciu miesięcy. Wszystko, o co proszę, to abyście poparli obecny rząd i jego politykę przez ten czas, abyśmy mogli wygrać tę wojnę, a zwycięstwo jest już w naszym zasięgu.

— Wasza Wysokość — oznajmił High Ridge tonem nauczyciela, który nareszcie dorwał się do głosu po wyjątkowo pyskatym uczniu. — Bardzo mi przykro, ale to niemożliwe. Istniało zbyt dużo fundamentalnych niezgodności tak co do zasad, jak i szczegółów politycznych między opozycją a rządem Cromarty’ego, lord Alexander zaś zawsze popierał stronę rządową. Jakakolwiek współpraca z kierowanym przez niego rządem nie wchodzi w grę. Nawet gdybym zgodził się zaproponować takie czasowe rozwiązanie na spotkaniu z członkami partii, co najmniej połowa zaprotestuje.

— Baronie High Ridge, mam naprawdę duże zaufanie do pańskiej siły perswazji — Elżbieta pokazała zęby w grymasie, który jedynie przy dużej dozie dobrej woli dałoby się uznać za uśmiech. — Jestem pewna, że gdyby się pan naprawdę postarał, przekonałby pan całe Zjednoczenie Konserwatywne, by poparło pana jak jeden mąż.

High Ridge drgnął, bo jej ton dotarł nawet do jego zakutego łba. Dyscyplina partyjna panująca w Zgromadzeniu Konserwatywnym była wręcz legendarna i wszyscy dobrze wiedzieli, że każdy jego członek głosuje dokładnie tak, jak High Ridge mu każe. Najwyraźniej jednak nie spodziewał się, że Królowa zareaguje choćby oględnie na jego kłamliwą wymówkę. Zapanował jednak nad sobą naprawdę szybko, i unosząc dłonie w przepraszającym geście, powtórzył:

— Przykro mi, Wasza Wysokość, ale niemożliwe jest, by Zjednoczenie Konserwatywne poparło rząd koalicyjny lorda Alexandra. To kwestia pryncypiów.

— Rozumiem — powiedziała chłodno Królowa i przez długą chwilę przyglądała mu się, nim przeniosła wzrok na lady Descroix. — A postępowcy, milady?

— Och, Boże — westchnęła zapytana i potrząsnęła głową. — Naprawdę chciałabym, ale obawiam się, że to niemożliwe, Wasza Wysokość. Zupełnie niemożliwe.

Elżbieta jedynie kiwnęła głową i spojrzała na New Kiev.

Ta skrzywiła się, ale nie opuściła wzroku.

— Obawiam się, Wasza Wysokość, że Partia Liberalna także nie będzie w stanie poprzeć rządu lorda Alexandra — oznajmiła.

Wzrok Elżbiety stał się lodowaty, podobnie jak atmosfera w pokoju. New Kiev wyraźnie czuła się nieswojo, natomiast High Ridge zachował całkowity spokój i obojętność, a Descroix skupiła cały wysiłek na tym, by wyglądać na małą i bezradną.

— Poprosiłam was jako wasza monarchini, abyście spełnili moją prośbę w imię bezpieczeństwa Gwiezdnego Królestwa Manticore, do czego mam pełne prawo — oświadczyła zimnym tonem Królowa. — Nie prosiłam was, byście wyrzekli się jakichkolwiek zasad czy poparli lub udali, że popieracie jakąkolwiek ideologię obraźliwą dla was czy dla programu partii, które reprezentujecie. Poprosiłam, abyście wznieśli się ponad partykularne interesy partyjne i prywatne wszystkich partii, dodam dla ścisłości, nie tylko każdy swojej, i dowiedli, że jesteście godni być politykami w tym historycznym momencie.

Przerwała, czekając na reakcję, ale nie doczekała się żadnej.

Czuła narastającą furię, ale po raz ostatni spróbowała doprowadzić do kompromisu.

— Bardzo dobrze, w takim razie wyłóżmy karty na stół. Doskonale rozumiem, że wasze trzy partie posiadają odpowiednią liczbę głosów w Izbie Lordów, by przy lordach niezrzeszonych wstrzymujących się od głosu utworzyć rząd. Zdaję sobie także sprawę, że we trójkę kontrolujecie wystarczającą liczbę głosów, by uniemożliwić lordowi Alexandrowi utworzenie rządu, mimo iż centryści i lojaliści Korony mają ponaddwudziestoprocentową przewagę w Izbie Gmin. I znam powody, prawdziwe powody, dla których nie chcecie sformowania rządu koalicyjnego.