Выбрать главу

– Ile jeszcze zostało do obozu?

– Sądzę, że wie pani równie dobrze jak ja.

Rzeczywiście, wiedziała. Nic innego nie przychodziło jej na myśl. Ich dobry nastrój prysnął. Nie miała pojęcia, czemu tak się stało, ale nie chciała się nad tym zastanawiać. Usadowiła się wygodniej i rozkoszowała jazdą przez góry.

7

W obozie wszyscy na nich czekali, choć jedynie Toby okazywał niepokój z powodu ich nieobecności. Maddie pozwoliła Samowi zdjąć się z konia i kapitan odjechał do swojego obozowiska na grani.

Maddie weszła do namiotu, za nią Edith.

– Przyszedł, kiedy cię nie było.

– Kto?

– Czyżbyś się lak dobrze bawiła z kapitanem, że zapomniałaś o swojej siostrzyczce?

Maddie natychmiast się zaniepokoiła.

– Po co przyszedł? Przecież miałam się z nim spotkać dopiero po jutrzejszym występie. Nic nie mówił o ubiegłej nocy. Dał mi mapę.

– Tak, wszystko to powiedział. Chciał się tylko upewnić, że przyjedziesz. I kazał, żebyś włożyła coś ładnego. Coś błyszczącego. Chyba zaczyna go niepokoić ten twój przyjaciel kapitan.

Maddie przysiadła na leżance.

– A co powiedział o kapitanie Montgomerym?

– Że trzeba by nie lada strzelby, żeby zabić takiego potężnego skurczybyka jak on.

Maddie ukryła twarz w dłoniach.

– I co ja mam zrobić? Jutro powinnam pojechać w góry żeby się z nim spotkać. Mam zobaczyć Laurel. Nie mogę, po prostu nie mogę go rozdrażnić. Rozdrażnić! – powtórzyła z goryczą. – I tak już powiedział, że Laurel… że Laurel została… Nie mogę o tym myśleć. Muszę zrobić, co mi każe.

– W takim razie lepiej, żebyś nie jechała tam z tym twoim wojskowym przyjacielem w charakterze ogona. Ten mały też coś za dużo pyta.

– Mały?

– Toby. Węszy wokół Franka i Sama, i mnie, próbując się wszystkiego o tobie dowiedzieć.

Maddie wstała i przeszła się po namiocie. Co powinna zrobić? Co może zrobić?

Muszę się pozbyć kapitana Montgomery'ego – pomyślała. Nie mogę mu powiedzieć, co się dzieje, bo zapewne próbowałby coś przedsięwziąć. A po niepowodzeniach ostatnich kilku dni jutro będzie jeszcze czujniejszy niż zwykle.

Przecież nikt nie widział, jak porwali ją poszukiwacze złota, a jednak on jakoś ją znalazł. Skoro już raz to mu się udało, może się udać znowu, jednak tym razem porywacze nie będą chcieli jedynie słuchać jej śpiewu. Ci ludzie będą mieli Laurel!

– I co zrobisz? – spytała Edith.

– Nie wiem. Jakoś go zmuszę, żeby został, kiedy ja pojutrze opuszczę obóz.

– Mam jeszcze trochę opium.

– Nie przyjmie ode mnie nic do jedzenia ani żadnego picia.

– Cios w głowę?

– Nie chcę, żeby mu się stała krzywda. Przypomniała sobie, jak oddał jej swoje koce i przesiedział w chłodzie całą noc. On naprawdę jedynie próbował ją obronić.

– A kobiety? Skrzyknęłabym kilka dziewcząt i razem mogłybyśmy…

– Nie!

Edith przyglądała jej się przez chwilę.

– Jaka szkoda, że sama me możesz spędzić z nim nocy;

– Mam ważniejsze sprawy na głowie niż uwodzenie jakiegoś mężczyzny. Chociaż…- Pomyślała, że nie zaszkodzi, jeśli Ring bardziej jej zaufa. – Mówiłaś, że Toby wypytuje? Może w zamian teraz ja postawię mu kilka pytań. Idź i nakryj stół. Z pełnym żołądkiem lepiej mi się myśli.

Edith kupiła kilka kurczaków, sparzyła je, oskubała i upiekła w gorącym tłuszczu. Maddie zaprosiła Toby'ego, żeby przyłączył się do posiłku, zażyczywszy sobie przy tym wyraźnie, żeby usiadł z nią do stołu.

– Znasz kapitana od dawna, prawda Toby? Proszę, poczęstuj się kurczakiem.

– Będzie dziesięć lat. Chętnie.

Posłała mu wypróbowany wdzięczny uśmiech.

– Opowiedz mi o nim.

Toby nawet na nią nie zerknął. Przyzwyczaił się, że kobiety wypytują go o Ringa. Gdyby miał skłonności do tycia, dawno by zaczął przypominać tucznika po tych wszystkich pysznościach, którymi raczyły go kobiety, chcąc się dowiedzieć czegoś o Ringu. Początkowo Toby był rozdwojony, bo z jednej strony wiedział, że jeśli chodzi o Ringa, powinien trzymać buzie na kłódkę, z drugiej zaś nie chciał tracić darmowych posiłków.

– Niewiele tu do mówienia. Właściwie nie różni się od innych.

– Ale ojcowie na ogół nie wynajmują dla swoich synów kogoś, kto by ich zapoznał z bardziej przyziemną stroną życia.

Toby nie ukrywał zaskoczenia.

– Powiedział pani o tym?

– Tak. Proszę, nałóż sobie jeszcze masła na bułkę. Zastanawiałam się, dlaczego go nie interesują,… Chciałam powiedzieć, nie zwraca uwagi na kobiety.

– A żebym to ja wiedział – odparł Toby.

– Może przeżył nieszczęśliwą miłość? Kochał jakąś kobietę, ale nie mógł jej mieć?

– Aha, tak jak w tych pieśniach, co je pani śpiewa. Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu nie zwraca uwagi na dziewczęta. Sam widziałem, jak wyłaziły ze skóry, byle na nie spojrzał, a on nic.

– Proszę, zjedz jeszcze pomidora. Może ten brak zainteresowania kobietami jest rodzinny.

– Nie, psze pani. Tak naprawdę, to właśnie niepokoiło jego ojca. Wszyscy jego bracia, cała szóstka, baaardzo interesują się dziewczętami, nawet ci najmłodsi. Oczywiście, może on jest taki dlatego, że w rodzinie uważają go za brzydkiego.

Zatrzymała się w pół ruchu, z widelcem uniesionym do ust

– Kapitan Montgomery, ten kapitan Montgomery jest uważany za brzydkiego?

– Tak, psze pani. Młodsi bracia ani na chwilę nie pozwalali mu o tym zapomnieć. Twierdzili, że ich psy są od niego przystojniejsze.

W tym momencie Maddie zdała sobie sprawę, że mimo swej poważnej miny Toby z niej żartuje. Uśmiechnęła się do niego pobłażliwie.

– Skoro nie obchodzą go kobiety, to co się dla niego liczy?

– Obowiązek, honor, te rzeczy – powiedział, jakby chodziło o jakieś straszne przewinienia. Przyjrzał jej się, biorąc do ust bułkę. – Spodobał się pani?

– Nie, skądże. Zastanawiałam się po prostu, na ile jest godny zaufania.

Toby odłożył chleb, a kiedy spojrzał na Maddie, w jego starych oczach malowała się powaga.

– Jest godny zaufania. Może mu pani bez obawy powierzyć swoje życie. Jeśli mówi, że panią ochroni, to ochroni. Pierwej oddałby własne życie,, niżby pani miało się coś stać. Zmarszczyła brwi.

– Przypuszczam, że nigdy nie wdałby się w coś niezgodnego z prawem?

Na przykład próbę wpływania na obywateli w kwestii zniesienia niewolnictwa – dodała w duchu.

– Niech mnie licho, nie! O, przepraszam panią. Dalby się torturować, ale nie zrobiłby nic złego. – Wykrzywił się. – Powiadam pani, człowiek może się przy nim załamać: chłopak nie kłamie, nic oszukuje, nie zrobi niczego, co by było wbrew prawu albo przykazaniom.

Maddie posiała mu wątły uśmiech. Dokładnie tak, jak przypuszczała. Gdyby kapitan. Montgomery dowiedział się o listach, czy oddałby ją w ręce wojska? Albo odwiózł do stolicy i oskarżył o zdradę? Czy powiedziałby, że dobro kraju jest ważniejsze niż życie dziecka?

– Coś musi panią porządnie gnębić, prawda?

– Chyba tak.

– To dobry chłopak – powiedział Toby. -Może mu pani powierzyć swoje życie. Ale czy mogę mu powierzyć moją tajemnicę?

– Co teraz robi? – spytała na głos.

– Pilnuje.

– Pilnuje czego?

Pani. Jadą za panią jacyś ludzie i Ring siada na wzgórzu i ich obserwuje, a przynajmniej się stara. Dwóch całkiem nieźle się ukrywa, ale pozostała para to miernoty. Przestała jeść.