Выбрать главу

– Naprawdę? I żadnemu z tych setek wielbicieli nie udało się zapewnić pani równie wspaniałej nocy?

– Nawet w znikomej części.

– Domyślam się, że pani ojciec znalazł nauczycielkę. Nie wyobrażam sobie, żeby coś mu się nie powiodło. MadameJak jej tam było?

Wyjechał na wiele miesięcy, a kiedy wrócił, przywiózł ze sobą chuda, wyniosłą kobietę. Znielubiłam ją od pierwszego wejrzenia, a zaczęłam prawie nienawidzić w chwili, Kiedy zignorowała powitanie mojej matki. Madame Branchini oświadczyła: „Chcę posłuchać tego dziecka i przekonać się, czy jest warte tych trudów, które musiałam przejść. Ojciec, stojący za jej placami, skrzywi się i wiedziałam, że musiała porządnie mu się dać we znaki.

– Ale usłyszała pani śpiew i zgodziła się zostać z panią na zawsze i przekazać pani całą swoja wiedzę.

– Niezupełnie tak. Naprawdę to wyglądało całkiem inaczej. Kazała mi zagrać na fortepianie – ojciec wcześniej już przywiózł mi je ze wschodu – i…

– Czy przywlókł je na własnym grzbiecie?

– Wiec zagrałam na fortepianie, zaśpiewałam kilka piosenek. – Urwała i pokręciła głową – Byłam rozpuszczoną smarkulą. Rodzina podziwiała mnie, ciągle słyszałam, że jestem najlepszą śpiewaczką na świecie. Oczekiwałam chyba, że madame Braochim powinna czuć się zaszczycona, że dla niej śpiewam.

– Cieszę się, że od tamtej pory tak bardzo się pani zmieniła. Nikt już nie usłyszy z pani ust, że to dla niego prawdziwy zaszczyt słyszeć śpiewaczkę „tego kalibru".

– Teraz zasłużyłam na tę opinię. Ale wtedy byłam próżnym dzieckiem, które nie miało żadnych podstaw, by być z siebie dumne. A dziś to stwierdzenie jest prawdą. Słyszał pan mój śpiew. Czy kiedykolwiek skłamałam albo przesadziłam mówiąc o moich umiejętnościach i głosie?

– Nie – przyznał uczciwie. – To jedyna rzecz, w której pani nie skłamała.

– Ale wtedy sama siebie oszukiwałam. Kiedy wspominam tamte czasy, wiem, że byłam straszna, naprawdę okropna. Oczywiście, miałam talent, tego nie dało się ukryć.

– Oczywiście.

– Ale tamtego dnia nie usłyszałam zachwytów, jakimi zwykle obsypywała mnie rodzina. Skończyłam śpiewać i spojrzałam na madame Branchini z oczekiwaniem. Spodziewałam się pochwały, nawet uścisków. Prawdę mówiąc, oczekiwałam, że padnie na kolana z wdzięczności, że pozwolono jej słuchać mego śpiewu. Ona zaś nic nie powiedziała. Wykręciła się na pięcie i wyszła z pokoju.

Oczywiście rodzice i reszta rodziny czekali tuż za drzwiami. Przypuszczam, że i oni spodziewali się zachwytów nad ich wspaniałą córeczką. Podejrzewam, że ojciec, aby namówić madame Branchini do podróży na zachód, przesadził opisując mój talent.

– To do niego podobne.

– Tak. Ale madame Branchini mnie nie pochwaliła. Oświadczyła za to, że jestem leniwa, rozpuszczona i zbyt zarozumiała, żeby dało się coś z tego zrobić. Powiedziała ojcu, że ma ją natychmiast odwieść do Nowego Jorku, że zmarnował swój i jej czas dla bezwartościowego dziecka.

Ring aż odwrócił głowę, żeby spojrzeć na Maddie.

– Rzeczywiście, aż nie chce się w to wierzyć, prawda?

Ale ona wiedziała, co robi. Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać, ojciec mówił, ze mogłaby przynajmniej zostać na zimę, inni twierdzili, że nie ma za grosz słuchu. Stałam w drzwiach, przysłuchując się. Ich słowa były jak miód dla mojego serca. Jak ta stara krowa śmiała twierdzić, że nie mam talentu? Jeszcze zobaczy, będę największą śpiewaczką na świecie. Wyobraziłam Sobie, jak po przedstawieniu przychodzi za kulisy i błaga o przebaczenie, że zwątpiła w mój talent.

Maddie wyciągnęła kolejny cierń i zachichotała.

– Chwała niebiosom, że nie byłam zupełnie pozbawiona rozsądku. Nagle zaczęłam się zastanawiać, jak mam się stać tą wielką śpiewaczką. Czy pani Benson będzie mnie dalej uczyć? Czy będę musiała uczyć się sama? Czy mam czekać, aż dorosnę, żeby pojechać na wschód i zacząć właściwą, naukę? Przez te kilka lat, kiedy pani Benson mnie uczyła, uświadomiłam sobie, że najbardziej lubię śpiewać. Niezależnie od tego, gdzie byłam i co robiłam, bez przerwy śpiewałam.

Maddie zaczerpnęła tchu.

– I wtedy podjęłam najważniejszą decyzję w swoim życiu. Nagle uświadomiłam sobie, że madame Branchini ma rację, rzeczywiście byłam leniwa. Podeszłam i poprosiłam, żeby zechciała mnie uczyć. Odmówiła. Klęknęłam przed nią i błagałam, żeby zechciała mnie uczyć. Zapatrzyła się przed siebie pustym wzrokiem. – Rodzina nie mogła patrzeć, jak błagam. Wszyscy nienawidzili madame. Ojciec próbował mnie podnieść, ale kiedy ona nadal odmawiała, usiłowałam całować jej stopy. Ring spojrzał na nią. Nie potrafił sobie wyobrazić Maddie czołgającej się przed kimkolwiek. Uśmiechnęła się do niego.

– Zrobiłabym wszystko, byle móc śpiewać, a ta kobieta miała klucz do tego. Co pragnęłam zdobyć.

– Ustąpiła – powiedział cicho.

– O, tak, ale dopiero, kiedy obiecałam, że będę jej niewolnicą. Rodzinie to się nie spodobało, ale ja chyba czułam, co trzeba zrobić. Madame Branchini mieszkała z nami siedem lat i nauczyła mnie wszystkiego, co potrafię.

To była ciężka praca.

– Śpiewanie przez cały dzień?

– Co pan może o tym wiedzieć? Zapewne dzieciństwo spędził pan biegając po dworze. Ja nie. Słońce czy słota, dobra pogoda czy deszcz, siedziałam w domu z madame i ćwiczyłam. Raz za razem ta sama nuta. Ta sama sylaba. Lekcje włoskiego, francuskiego. Słyszałam, Jak na zewnątrz inni się śmieją, bawią, aleja nieustannie siedziałam w domu i ćwiczyłam.

– Przecież musiała pani mieć trochę wolnego czasu?

– Bardzo mało. Tylko jeden jedyny raz zachwiałam się w swoich postanowieniach. Zakochałam się po uszy w pewnym młodzieńcu, którego ojciec najął do pomocy. Chęć przebywania z nim były niemal tak silna, jak potrzeba śpiewania.

– I cóż powiedziała na to nasza droga madami.

– Powiedziała, że mogę zostać śpiewaczką albo na całe życie poddać się tyranii mężczyzn. Wybór należy do mnie

– Odezwała się prawdziwa stara panna.

Maddie wykrzywiła się do niego.

– Czemu mężczyźni uważają, że najgorsze, co może kobietę spotkać, to życie bez nich? Rzeczywiście, madame była starą panną. I tylko dlatego mogła przyjechać do… – zawahała się… – Nieważne, do nas, żeby mnie uczyć.

Rozumiem, że przedłożyła pani śpiew nad młodego kowboja?

– To chyba jasne. Spotkałam go kilka lat później i zastanawiałam się, co ja takiego w nim widziałam.

– Ale nadrobiła pani stracony czas w towarzystwie setek kochanków.

– Setek kogo? A, tak, moi mężczyźni. To prawda, że mężczyźni kochają utalentowane kobiety.

– Nie wspominając już o kobietach z pani figurą.

Roześmiała się.

– Przypuszczam, że to tylko… hmmm… dodatkowa atrakcja. Śpiewaczki operowe mają rzeczywiście skłonności do nadmiernej tuszy, dlatego zawsze się starałam nie ulec kej szczególnej modzie. Nie sądziłam jednak, że pan to zauważy.

– O ile wiem, jeszcze nie umarłem i jestem mężczyzną. Wie pani, to są te kreatury, które rujnują życie kobiet, nie pozwalając im zostać starymi pannami.

Kiedy ponownie się roześmiała, odwrócił się i spojrzał na nią. – Za grosz poczucia humoru, co?

– Za grosz. Jestem pewna, że mówił pan poważnie, Teraz, skoro ja panu opowiedziałam swoją historie, niech pan mi coś opowie.