– Jak sądzisz, moglibyśmy na chwilę przerwać tę kłótnię? Tylko na krótko, żebyś zdążyła mi opatrzyć ranę. Krwawię.
W ułamku sekundy stuła twarzą, do niego, chwyciła go w pasie i obróciła. -Gdzie?
Na plecach miał dużą plamę krwi, koszula na górze była rozcięta.
– Ring, ty głupcze, to wygląda poważnie. Dlaczegoś od razu nie powiedział? Ktoś cię zaatakował nożem? – Zerknęła w górę i dostrzegła uśmiech na jego twarzy. – Oczywiście nic mnie to nie obchodzi, nic a nic Czuję się odpowiedziała za najętych przeze mnie ludzi i pomogłabym każdemu nawet gdybym go nie lubiła. Och, przestańże się tak uśmiechać i ściągaj tę koszulę. W kufrze mam bandaże.
– Zrobisz wszystko, byle mnie rozebrać, co?
– To prawda. Znacznie bardziej wolę na ciebie patrzeć niż cię słuchać.
Maddie zauważyła, że się skrzywił, kiedy zdejmował koszulę.
– Siadaj – rozkazała, a on usłuchał.
Nie pierwszy raz bandażowała mężczyznę i znała się nieco na ranach. Ta nie była głęboka, tak że nie wymagała szycia, ale za to bardzo zabrudzona.
– Cos ty robił? Tarzałeś się błocie, po tym jak cię zranili?
– Mniej więcej. Ktoś mi podciął kolana i upadłem, po czym przemaszerowało po mnie jakichś trzydziestu, czterdziestu mężczyzn.
– Widziałam, jak upadasz, ale nic nie mogłam pomóc.
– A ja słyszałem, jak mnie wzywasz. Przepraszam, że do ciebie nie dotarłem – powiedział cicho.
Spojrzała na niego, ale on wzrok utkwił w tej części jej ciała, która wychylała się zza opiętego gorsetu.
Teraz to na mnie patrzy – pomyślała gniewnie i zalała ranę whisky.
Wyprostował się, gwałtownie chwytając powietrze. – Mogłabyś trochę delikatniej, dobrze?
– Opatruję cię z taką delikatnością, na jaką zasłużyłeś.
– W takim razie zasłużyłem na największą delikatność, na jaką cię stać. Gdyby nie ja, teraz byłabyś pewnie w jakimś namiocie, wydana na pastwę tamtych mężczyzn.
Odsunęła się od niego.
– Oni przynajmniej zauważyliby we mnie kobietę. Nie podglądaliby mnie, kiedy wydawałoby im się, że nie widzę.
Uniósł dłoń do jej twarzy, zanurzył palce w jej włosach, kciukiem dotknął kącika jej warg.
– Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? Nigdy dotąd nie spotkałem kobiety równie godnej pożądania. Twoje ciało, a do tego jeszcze ten głos sprawiają… Nieważne, co sprawiają, grunt, że nie chcą cię, kiedy ty pragniesz pierwszego lepszego mężczyzny. Chcę cię tylko wtedy, kiedy pragniesz mnie jako mnie. Mnie – Ringa. Nie kapitana Montgomery'ego, nie człowieka, któremu nie ufasz, którego uważasz za wroga. Jesteś dla mnie zbyt ważna, zasługujesz na najlepsze.
Za bardzo był rozebrany, za mało ona miała na sobie ubrania, do tego stali tak blisko! Cofnęła się o krok.
– Chcesz ze mnie wyciągnąć informacje.
– Chcę od ciebie o wiele więcej.
– Żebym dla ciebie zaśpiewała? – szepnęła. Westchnął i odwrócił się plecami.
– Jak sądzisz, trzeba będzie tę ranę zaszyć?
– Nic.
Nie wiedziała, co myśleć, nie rozumiała jego słów. Nie tylko to. Im więcej z nim przebywała, tym mniej go rozumiała. Miała już dość rozmowy na te tematy, czegokolwiek by one właściwie dotyczyły.
– Kim był ten mężczyzna, który ze mną śpiewał? – spytała, biorąc się do bandażowania rany na plecach, owijając czyste lniane opaski wokół ramienia, pod pachą, przez plecy. Starała się nie zwracać uwagi, jak jej prawie całkiem odsłonięte piersi ocierają się przy tym o jego gołe plecy i tors.
– Nie miałem wiele czasu, a poza tym, mówiąc szczerze, nie mogłem oderwać wzroku od widowiska, jakie z siebie robiłaś, ale z tego, co zrozumiałem, to największy pijak w tym mieście pijaków. Pochodzi z miejscowości zwanej Desperate.
– Niezły głos. Ciekawe, skąd znał muzykę do Carmen. Nie sądziłam, że już dotarła na zachód. Dobrze, to powinno starczyć.
Ring chwycił ją. za rękę.
– Dziękuję.
Spojrzał na jej dłoń, potem obrócił ją wnętrzem do góry ucałował, przytrzymując chwilę przy ustach. Maddie zanurzyła dłoń w jego gęstych, ciemnych włosach, Kiedy podniósł na nią wzrok, poczuła, że miękną jej nogi w kolanach.
– Byłaś dziś wspaniała. Przypuszczam, że kilka osób zmieniło swoje zdanie na temat opery.
Teraz na myśl o dzisiejszym przedstawieniu ogarniał ją wstyd. Tak samo zresztą jak na wspomnienie jej zachowania na początku ich rozmowy.
– Obawiam się, że trochę przesadziłam w drugą stronę. Nie wiem, czy ich nowe sądy o operze nie będą równie nieprawdziwe jak te wcześniejsze.
– A już na pewno zaczną inaczej myśleć o śpiewaczkach operowych.
Spojrzał z ukosa na jej biust, zaledwie kilka centymetrów od jego twarzy. Maddie gwałtownie odsunęła się od niego i zakryła piersi bluzką.
– Nie wiem, co mnie naszło.
– To wina Carmen – stwierdził Ring, potem przeciągnął się, ramionami dotykając brezentu. – Ale cieszę się, że już wróciłaś do siebie. Nie wybrałbym kobiety takiej jak ona. A w ogóle, jak się kończy ta opera?
– Don Jose zabija Carmen.
– Tak też przypuszczałem. Gotowa do łóżka? Ty pewnie mogłabyś nie spać i całą noc, ale ja potrzebuję snu.
Wpatrywała się w niego. Co miał na myśli, mówiąc, że nie wybrałby kobiety takiej jak Carmen?
– Masz zamiar się w tym kłaść?
To przebudziło ją z transu.
– Nie spodziewasz się chyba, że się przy tobie rozbiorę? – Ja na twoim miejscu raczej bym coś jeszcze na siebie włożył. Pomóc ci rozwiązać sznurówki gorsetu?
– Spróbuj tylko tknąć mnie albo mojej bielizny, a dźgnę cię tak, że twoja rana przy tym będzie drobnostką.
– Może warto by spróbować… Zastanowię się nad tym.
– Wynoś się i zawołaj moją pokojówkę- Świetnie sobie radzę z gorsetami.
– Precz!
– Dobrze, ale kiedy się przebierzesz, wrócę. Zrozumiano? 1 nie czekając na jej odpowiedź, wyszedł z namiotu. Maddie usiadła na łóżku. Nie pojmowała lego człowieka.
Kiedy ona niemal rzucała się na niego, odpychał ją, żeby parę minut później proponować, że ją rozbierze. Minęła dłuższa chwila, nim sobie uświadomiła, że obok niej stoi Edith i coś szepcze.
– Mam to.
– Co? -spytała Maddie.
– Owoce, o które prosiłaś – Ale słono musiałam za nie zapłacić.
Maddie nadal wpatrywała się w Edith zdumionym wzrokiem.
– Znowu przez niego zapomniałaś o swojej siostrzyczce? To prawda, przez takiego mężczyznę można zapomnieć o całym świecie, ale zdaje się że jego kobiety nie interesują.
– Bo nie zwraca na ciebie uwagi?
– O, zazdrosna? Nie widziałam, żebyś ty obudziła się radosna po nocy z nim. A może dziś ma być pierwszy raz? Tym razem zrobiłaś z siebie widowisko, że ha.
– Pomóż mi się rozebrać. I nie robiłam z siebie żadnego widowiska. Po prostu śpiewałam i grałam rolę Carmen, tak żeby widzowie mogli zrozumieć, o co w niej chodzi. Carmen to…
– Nie- musisz tłumaczyć mnie, ani nikomu innemu. Ślepy by zrozumiał, o czym śpiewałaś. Wystarczyło spojrzeć, jak się ocierasz o ten słup i patrzysz aa kapitana Montgomery'ego. Mniam-mniam-mniam… Muszę to kiedyś wypróbować.
Maddie czuła, że policzki jej czerwienieją. Cieszyła się, że akurat wkłada koszulę, która to zasłoniła.
– Chcesz te owoce czy nie?
Dopiero po chwili Maddie pojęła, o czym mówiła Edith. Wczesnym rankiem ma opuście obóz i pojechać daleko w góry, żeby spotkać się z tamtym człowiekiem i wymienić listy. A jeśli zrobi wszystko, co on jej każe, i jeśli będzie z niej zadowolony, zobaczy Laurel. – Weźmiesz te owoce, czy poprosisz go, żeby cię puścił?