– Może ty nie musisz iść za potrzebą, ale ja owszem.
– Odczekam na pana przy koniu – przystała nieco zbyt ochoczo.
Parsknął śmiechem.
– Nie sądzę. Obawiam się, że twoje wrażliwe zmysły zostaną narażone na kolejny szok.
Odwróciła się do niego plecami Założyłaby ramiona na piersiach, gdyby nie to, że Ring potrzebował obu dłoni i pociągnął jej uwięzioną rękę za sobą. Zauważyła, że skuł kajdankami jej prawa a swoją lewą rękę, dzięki czemu sprawniejszą miał wolną. – Od razu lepiej – powiedział.
– Nie życzę sobie tego słuchać.
– Będziesz się obrażać całą noc?
– Całą noc? Kapitanie Montgomery, pragnę pana poinformować, że zamierzam być na pana obrażona całe życie. Czy naprawdę nie dociera do pana, że jestem wolną istotą ludzką i mam swoje przywileje i pragnienia? Że tak samo jak pan mam prawo do wolności?
– Nie ma pani prawa dać się zabić, a o ile zdążyłem się zorientować, dokładnie do tego pani zmierza.
– Mnie nic nie grozi.
– Świetnie. To w takim razie komuś coś grozi?
– Panu! – Zasłoniła usta rękami.
– Ciekawe. Bardzo ciekawe. Rozumiem więc, że podejmowałaś te samotne wycieczki tylko po to, żeby mnie bronić. Jestem ci tak bliski, że ryzykowałaś dla mnie własne życie.
– Nie, nic takiego nie powiedziałam. Chodziło mi tylko o to… – Zabrakło jej słów.
– Lepiej idźmy spać. Jesteś taka zmęczona, że mylą ci się kłamstwa.
Stała z boku, bezskutecznie starając się, żeby Ring nie mógł jej szarpać przy każdym ruchu, kiedy ścielił na ziemi dwie derki.
– Przykro mi, ale nie da się ich dalej od siebie położyć. Będziemy musieli spać z wyciągniętymi rękami.
– To naprawdę niedopuszczalne. Uwolni mnie pan, jeśli przysięgnę, że nie ucieknę? Będę spała tuż obok pana, tak blisko, że będzie pan słyszał, kiedy się przewracam na drugi bok. tylko błagam, niech pan mi zdejmie te kajdanki. Są ciężkie, wrzynają mi się w skórę.
Obrócił się do niej i przez chwilę wydawało jej się, że Ring ustąpi, ale wtedy westchnął.
– Chętnie bym to zrobił, ale nie mogę. Którą stronę pani wybiera?
Szarpnęła łańcuchem, podciągając w ten sposób ramię Ranga i wybrała postanie po lewej stronie. Ułożyła się, jej wyprostowana ręka była skierowana na niego.
– Sądzę… – zaczął. – To znaczy…
Nie zaszczyciła go spojrzeniem, wpatrywała się w gwiazdy. Położył się na derce metr od niej i Maddie natychmiast zrozumiała, w czym problem. Kiedy Ring leżał na plecach, tak jak ona, ramię, musiał przełożyć przez pierś, tak samo jak ona, a ponieważ leżeli od siebie daleko, mięśnie naciągały się do ostateczności. Oprócz tego pozycja była dość bolesna. Mimo to Maddie zawzięła się, że zniesie wszystko, ale nie odezwie się do Ringa.
– Nie, uważasz, że moglibyśmy… hmm, zamienić się miejscami? Gdybym ja leżał na twoim miejscu, a ty na moim, może wygodniej by nam się spało
– Ja nie narzekam, bo czyż więzień może się skarżyć, kapitalne?
– Rozumiem. To znaczy, że nie zamierzasz się ruszyć, choćbyś miała przez całą noc się męczyć?
Nie odpowiedziała, patrzyła na gwiazdy, czując wyłącznie rozsadzający ją gniew. W następnej chwili poczuła na sobie ciężar ciała kapitana. Instynktowi zaczną się szarpać i wierzgać.
– Nie możesz chwilę spokojnie poleżeć? – spytał rozdrażniony. – Próbuje tylko się położyć drugiej strony.
Zdaje się, że to jedyny sposób, skoro nie chcesz się ruszyć i nieustannie wyrzekasz, że tobą pomiatam.
Stoczył się z niej i przez moment leżał po drugiej stronie,
– O, przepraszam – powiedział, sięgając przez nią po swoją derkę. Jego ręka spoczęła na jej piersiach i przez chwilę przyglądał się Maddie. Wstrzymała oddech, sądziła że ją pocałuje. Ale on tylko szepnął: – Jeszcze raz przepraszam – i odsunął się tak, że więcej już jej nie dotykał.
Maddie wymyślała sobie w kilku językach, spróbowała skrzyżować ręce na piersiach, ale w ten sposób ręka kapitana Montgomery'ego wylądowała ponownie na jej biuście. Odrzuciła ją, jakby to był grzechotnik.
Mogłabyś się wreszcie zdecydować? To w końcu jesieni gwałcicielem, czy też kobiety w ogóle mnie nie obchodzą? Dobranoc pani.
Maddie już otwierała usta, żeby spytać, co miał na myśli, ale zmieniła zdanie. O nic go nie będzie pytać! Przykryła się cienkim kocem i zamknęła oczy. Jak tu zasnąć? Martwiła się o Laurel, poza tym leży przykuta do tego idioty, nęka ją chłód i głód, gorset wrzyna się w ciało, a pęcherz ma pełny. Słysząc głęboki oddech kapitana Montgomery'ego, odwróciła się w jego stronę i syknęła. Jak on może spać? Choćby się paliło, waliło, mężczyźni nigdy nie tracili apetytu ani nie mieli kłopotów z zasypianiem. Postawić takiemu talerz przed nos – będzie jadł. Położyć go – będzie spał, albo próbował rozpiąć kobiecie suknię.
Odwróciła się i przyjrzała się leżącemu na plecach, głęboko uśpionemu mężczyźnie. Obok niego był rozłożony cały arsenał, wszystko przygotowane do walki. Zastanawiała się, czy udałoby się jej zabrać pistolet. Może przy jego pomocy mogłaby zaszantażować Ringa, żeby ją uwolnił. Powolutku zaczęła się przesuwać w jego kierunku.
– Uspokój się, spróbuj zasnąć i przestań się bawić w Indianina.
Jego głos tak ją przestraszył, że podskoczyła.
– Myślałam, że pan śpi.
– To jasne. Co się stało? Oprócz tego, ze nie jesteś zachwycona moim towarzystwem – dodał, nim zdążyć wyliczyć swe pretensje.
– Nie lubię być przykuta, to wszystko.
– Już o rym wspominałaś. A teraz śpij. Niedługo nadejdzie ranek i uwolnię cię z kajdanków. Mnie też nie jest z tym najwygodniej. Może nie zauważyłaś, że mamy tylko trzy derki. Zdaje się, że leżę na jakimś kaktusie.
– Doskonale, bardzo ci tak dobrze. Mam nadzieję, ze nie spadziowa się pan, że ja wyciągnę mu, kotce.
– Chcesz, żebym opowiedział ci jakąś historię na dobranoc? Albo zaśpiewał?
– Z pańskim głosem? Wolałabym słuchać stada, żab.
– Mogłabyś ty dla mnie zaśpiewać – powiedział cicho. – To by mi odpowiadało.
– Pieśń za klucz – odparta szybko.
Milczał tak długo, że odwróciła się, żeby na niego spojrzeć, – Trudny wybór. Ryzykowałbym wtedy twoje życie dla mojej przyjemności. Mogłabyś niczym syreny kusić mnie śpiewem i stać się przyczyną, mojej śmierci. Albo swojej śmierci, gdybyś pojechała beze mnie. Och, Maddie, postawiłaś mnie przed trudnym wyborem. Jej gniew nagle znacznie ustąpił, zaczęła się odprężać.
– Naprawdę podoba się panu mój śpiew? Już nie uważa mnie pan za…wędrowną śpiewaczkę"?
– Obawiam się, że za to stwierdzenie pójdę do piekła i, co gorsza, zasłużyłem na to. Maddie, swoim głosem potrafiłabyś umarłego przywrócić do życia.
Przekręciła się na bok w jego stronę.
– Naprawdę? Przestał pan. nienawidzić operę?
– Cóż, chyba nie. – Obrócił się nieco w jej kierunku. -Nadal nie lubię opery jako takiej. To twój głos pokochałem. Jeśli chodzi o mnie, mogłabyś śpiewać teksty traktatu pokojowego, a i tak bym słuchał z przyjemnością.
– Śpiewałam trochę popularnych piosenek i mówiono, że nieźle mi to szło.
– Nieźle! – prychnął. – Śpiewasz tak cudownie, że boję się czy Bóg wkrótce nie weźmie cię z tej ziemi, żebyś poprowadziła chóry anielskie.
– Naprawdę? Ależ kapitanie, jak pan może mówić takie rzeczy? Oprócz mnie są inne śpiewaczki. W tym tygodniu Adelina Patti śpiewa – jej głos opadł o oktawę – w Nowym Jorku. – Mówiłem już, słyszałem jej głos. – Rzeczywiście, przypominam sobie niejasno, że coś pan o tym wspominał.